Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Izona. Mam przejechane 53867.50 kilometrów w tym 1066.40 w terenie. Kręcę ze średnią 22.33 km/h i się wcale nie chwalę!
  • Czas na siodełku 100d 08h 39m
  • Więcej o mnie.

    Follow me on Strava 2020 button stats bikestats.pl 2019 button stats bikestats.pl 2018 button stats bikestats.pl 2017 button stats bikestats.pl 2016 button stats bikestats.pl 2015 button stats bikestats.pl 2014 button stats bikestats.pl 2013 button stats bikestats.pl 2012 button stats bikestats.pl 2011 button stats bikestats.pl 2010 button stats bikestats.pl

    Ja na instagramie

    Znalezione obrazy dla zapytania instagram

    Moje ziomeczki

    Wykres roczny

    Wykres roczny blog rowerowy Izona.bikestats.pl

    Z Archiwum X

    Wpisy archiwalne w miesiącu

    Październik, 2017

    Dystans całkowity:525.30 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
    Czas w ruchu:20:29
    Średnia prędkość:25.65 km/h
    Maksymalna prędkość:67.70 km/h
    Suma podjazdów:4478 m
    Suma kalorii:9424 kcal
    Liczba aktywności:8
    Średnio na aktywność:65.66 km i 2h 33m
    Więcej statystyk
    • Dystans 50.70km
    • Czas 01:54
    • SpeedAVG 26.68km/h
    • SpeedMaxxx 55.10km/h
    • Kalorie 905kcal
    • Podjazdy 384m
    • Sprzęt Bianchi Via Nirone 7 Dama

    Odmóżdżanie :D

    Czwartek, 26 października 2017 · dodano: 02.11.2017 | Komentarze 0

    Nie miałam za wiele czasu po pracy na jakieś dłuuugie wycieczki czy inne dziady, ale stwierdziłam,że każda minuta na rowerze jest na wagę złota ;)
    Jak na złość w drodze powrotnej do domu, wszystko było przeciw mojej wycieczce (począwszy od zostawionego w pracy telefonu, aż po traktor jadący 2 km/h i zwalniający wszystkie nadpobudliwe samochody) :P LOL!

    Wiedziałam,że na 18 miałam być z powrotem w Sączu, więc założyłam,że jak wyjadę o 15, pojeżdżę do 17, to na spokojnie się wyrobię,taaaa....

    Na rower wyszłam dopiero przed 16, a do domu wróciłam przed 18, cóż, spóźnię się :D

    Trasa nie mogła być inna jak płaska, więc do Młodowa i z powrotem, z małym stopem na klimatyczną foteczkę ;)


    Chyba będę musiała zacząć już biegać....

    • Dystans 62.20km
    • Czas 02:23
    • SpeedAVG 26.10km/h
    • SpeedMaxxx 55.80km/h
    • Kalorie 1176kcal
    • Podjazdy 695m
    • Sprzęt Bianchi Via Nirone 7 Dama

    Kończą mi się pomysły na trasy... Serio!

    Środa, 18 października 2017 · dodano: 20.10.2017 | Komentarze 7

    Już sama nie wiem gdzie mam się plątać na tym rowerze.
    Zawsze na jesień mam taki "spadek" kreatywności co do tworzenia nowych tras ;)
    Może to przez to,że jak cały rok jeżdżę i jeżdżę i kiedy już poznam wszystkie zmarszczki na każdym okolicznym asfalcie, to ta jazda jakoś mniej cieszy?
    Jest niby masa bocznych dróżek, ale czy mi się chcę błądzić do wieczora po okolicy?
    No i przez coraz krótszy dzień nie mam możliwości zapuszczania się gdzieś dalej, nawet gdybym chciała samochodem dojechać do docelowego punktu...
    No cóż... ;)
    Po zimie każda nowa dziura w asfalcie jest jakimś urozmaiceniem ;) 

    Dzisiaj postanowiłam się przewieźć "od tyłu", mimo że to nie po Bożemu :D 
    Zawsze wyjeżdżam pod Ostrą od Naszacowic/ Młyńczysk. Tym razem zrobiłam to od Kamienicy.
    Dlaczego? A dlatego,że sobie przypomniałam psy, które jakiś czas temu mnie zaatakowały w Olszance i sobie pomyślałam,że jak pojadę na odwrót, to im przynajmniej zwieje :D

    Dobrze się jechało,bo ciepło i słoneczko, no i te kolory, ale pomyślałam,że trzeba dać sobie na wstrzymanie, bo się zajadę.
    Tak więc teraz chwila odpoczynku.
    Nie wiem, może dzień może dwa,może więcej...
    Wszystko zależy od czasu i pogody, a więc bywajcie! :) 


    • Dystans 62.00km
    • Czas 02:14
    • SpeedAVG 27.76km/h
    • SpeedMaxxx 50.40km/h
    • Kalorie 1048kcal
    • Podjazdy 277m
    • Sprzęt Bianchi Via Nirone 7 Dama

    Pogodowy zawrót głowy ;)

    Wtorek, 17 października 2017 · dodano: 20.10.2017 | Komentarze 0

    Zaczęłam się zastanawiać czy moje nogi są ze stali, bo non stop coś, a one nic :D
    W domu wysiedzieć nie potrafię na takiej pogodzie!
    Niby miałam być w domu, żeby ogarnąć i obiad ugotować, ale skoro już wstałam o 8, to przecież obiadu o 9 gotowała nie będę :D 
    Zjadłam tylko, ogarnęłam chałupe iiii stwierdziłam,że czasu na rower to ja mam dość :P
    Przed 10 kulturalnie wystartowałam przed się...

    Po płaskim nie szybko, za to na tyle daleko,żeby mi się oczy nacieszyły widoczkami i kolorową jesienią <3

    A było czym się cieszyć ;)
    Jak to mawiał klasyk: KRĘCĘ BO LUBIĘ WIDOCZKI MAM GRATIS! :D

    Może gdyby ten ruch na drodze był ciut mniejszy, fun z jazdy byłby jeszcze większy, ale przecież ja już do tego przywykłam ;)
    Dojechałam do Tylmanowej i zawróciłam, bo po pierwsze obiad, a po drugie nie miałam ani hajsu ani jedzenia ze sobą,a bomba była ostatnią rzeczą z którą chciałabym walczyć!

    Po powrocie do domu, nie dość,że zdążyłam dwudaniowy obiad sklecić, to jeszcze pranie, które się zrobiło powiesiłam :D
    Da się? No da!


    • Dystans 63.00km
    • Czas 02:36
    • SpeedAVG 24.23km/h
    • SpeedMaxxx 63.00km/h
    • Kalorie 1240kcal
    • Podjazdy 725m
    • Sprzęt Bianchi Via Nirone 7 Dama

    Poniedziałkowe komplikacje!

    Poniedziałek, 16 października 2017 · dodano: 19.10.2017 | Komentarze 0

    Zapowiadają w pogodzie,że tydzień ma być iście letni...
    Dużo słońca, dużo ciepła, no i dużo kolorów... przecież to jesień! ;)
    Nie zastanawiając się długo po śniadaniu, wskoczyłam w "obcisłe" i wio przed siebie ;)

    A się mi micha cieszyła!

    Chciałam uderzyć w Limanową i tak do końca się stało, ale po drodze było trochę przygód...
    Już na początku jazdy, czułam,że mój "tył" się zatacza :D 
    Nie, że ja jakaś wstawiona czy coś, tylko to koło z tyłu jakieś krzywe?
    Nic jadę dalej, ale wcale mi się to nie podoba...
    Wiedząc z radia,że w Sączu mała masakra, bo na jednym moście nad Dunajcem ciężarówka się przewróciła i wszystkie samochody kierowane są na drugi most, wolałam nie wbijać się w miasto... 
    Ja mogłam sobie woleć, jednak koło zadecydowało za mnie.
    Przy podjeździe pod Rdziostów po prostu się zablokowało i nie chciało jechać dalej, czaicie?!
    Odpięłam więc hamulec i tak tylko z przednim, sprawnym hamulcem próbowałam dostać się na serwis.
    O jakie było moje zdziwienie kiedy pan policjant kierujący ruchem na zamkniętym moście, stwierdził,że na tyle poważne te kamienie są,że nawet rowerem PO DRODZE ROWEROWEJ nie przejadę, really? 
    No nic skoro tak, z władzą kłócić się nie wolno, dymam z powrotem na  zakorkowany most heleński i zastanawiam się jak oni sobie wyobrażają budowę nowego mostu przy takim natężeniu ruchu przy wjeździe do Nowego Sącza?
    Masakra!
    Po wielu akrobacjach między samochodami, w końcu dostałam się w "bezpieczne" miejsce na Bulwarach, gdzie miałam już wytyczoną drogę dla rowerów i żaden korek mi nie przeszkadzał w dalszej drodze do bikeatelier...

    Kiedy w końcu tam dotarłam (odechciało mi się podbijać Limanową!), na gwałt proszę Jacusia żeby mi rower zreanimował, bo daleko na nim nie zajadę bez hamulca albo z tak krzywym kołem :D
    Jacuś oczywiście jak to Jacuś dupolejca, ale koniec końców rzucił to co robił i uratował moją Biankę :P
    Dzięki Jacuś!

    Nie trwało to dłużej jak 15 minut, ale wizja powrotu na Rdziostów, czyt. ponowne przeciskanie się przez zakorkowane miasto, nie napawały optymizmem!
    Wracając ul. Tarnowską o mało nie zostałam zmiażdżona przez dwa TIRy, ale co tam, ruch w Sączu opanowany haha :D
    O jak ja się cieszyłam kiedy w końcu zaś wyjeżdżałam pod ten Rdziostów, bez tego sznurku samochodów! 

    Jadę, cieszę się, ale w głowie jest myśl,że kurde za mało czasu mi zostało do przejechania założonej trasy, szlak!
    Skracam ją na tyle,że w Mordarce odbijam na Wysokie, a po zjeździe z Raszówek i dojechaniu do Przyszowej tamtędy też wracam do domu.
    Zapomniałam tylko,że w Długołęce przy kościele kładą nowy asfalt i moja szosa nie nadaje się na takie terenowe jazdy....

    A potem się dziwie,że mam takie krzywe koła... :D

    • Dystans 65.00km
    • Czas 02:43
    • SpeedAVG 23.93km/h
    • SpeedMaxxx 67.70km/h
    • Kalorie 1112kcal
    • Podjazdy 602m
    • Sprzęt Bianchi Via Nirone 7 Dama

    W sobotę do pracy....

    Sobota, 14 października 2017 · dodano: 19.10.2017 | Komentarze 0

    Przyszła kryska na Matyska!
    Jak przez pół roku każdy weekend miałam wolny i hulaj duszo, tak teraz w każdą sobotę siedzę i się kiszę w pracy.
    Ostatnia sobota była na tyle obiecująca pogodowo,że postanowiłam do klubu jechać rowerem! :D
    LOL dawno tego nie grali!

    Jak na połowę października było ciepło, chociaż wiadomo, swoje ubrać też musiałam.
    Do pracy bez szału, chociaż zdążyłam się spocić (dobrze,że te prysznice mamy w klubie!), po pracy natomiast, trochę podjazdów, trochę zjazdów i powrót do domu już na ciemności (uroki jesieni).

    Chcąc się trochę powspinać na drogę powrotną do domu wybrałam Wysokie, a co sobie będę żałowała? :)
    Tu mały zonk, bo kapłam się że bloki w pedałach nie współpracują ze mną tak jak powinny :o
    Wiadomo, nie są już pierwszej młodości, swoje przejechane już mają, ale wolałabym je wymienić dopiero na początku przyszłego roku ;)

    Uważniej operując lewą stopą doturlałam się na szczyt Wysokiego, za co dostałam zacną nagrodę w postaci, przepięknego zachodu słońca,patrzcie:

    Poahowałam się z grubsza i zaczęłam szybszy (bo z góry na dół) powrót do domu ;)

    Enjoy!

    • Dystans 50.00km
    • Czas 01:53
    • SpeedAVG 26.55km/h
    • SpeedMaxxx 59.80km/h
    • Kalorie 940kcal
    • Podjazdy 382m
    • Sprzęt Bianchi Via Nirone 7 Dama

    Korzystając z pogody...

    Czwartek, 12 października 2017 · dodano: 14.10.2017 | Komentarze 0

    Jej szału pogodowego ciąg dalszy!
    Nie zważając na okrojony czas przed pracą (do klubu miałam już na 13,LOL!),po śniadaniu piernikiem wyskoczyłam na krótkie turlanko.
    Ciepło, cieplej niż wczoraj, nawet kurtka była zbędna, o bufce nie wspomnę!
    Pojechałam w stronę Łącka od Olszanek, tam musiało być pięknie, bo tam przecież pełno sadów!
    Było, a w dodatku przejrzystość powietrza była na tyle duża,że każdy pagórek i każdą górkę, można było podziwiać jak na dłoni!

    Szkoda,że kalkulator tego nie widzi tak dokładnie jak moje i tak ślepe oko! 
    Z Łącka do Kadczy i stamtąd do Starego Sącza.
    Powrót do domu utrudniony, bo totalnie pod wiatr, nieeeee!
    Tak mi się śpieszy i jeszcze wiatr mi nogę testuje, straszne to było!

    Nie byłabym jednak sobą, gdybym się miała spóźnić do pracy...

    Przecież mi się to nie zdarza... :D :D 

    • Dystans 60.20km
    • Czas 02:22
    • SpeedAVG 25.44km/h
    • SpeedMaxxx 50.40km/h
    • Kalorie 1012kcal
    • Podjazdy 429m
    • Sprzęt Bianchi Via Nirone 7 Dama

    Babie lato, czas start!

    Środa, 11 października 2017 · dodano: 14.10.2017 | Komentarze 2

    Boszzz nie dość,że wrzesień był ladaczny pod względem pogodowym, to jeszcze październik się zaczął jak się zaczął.
    Zimno, mokro, paskudnie!
    Po 10 dniach abstynencji rowerowej, w końcu mogłam sobie pozwolić na chwilę  zabawy na świeżym powietrzu.
    Z racji drugiej zmiany w tym tygodniu, zaraz po przebudzeniu sprawdziłam szybko temperaturę tą na termometrze i tą faktyczną na polu.
    Szału nie ma, 11 stopni wskazuję termometr, ale na polu odczuwam 11,5 stopnia, jadę! :P

    Nie wiem jak się ubrać, żeby pierwszy trip w takich warunkach nie przerodził się w jakąś chrypkę, grypkę czy coś....
    Ubieram się standardowo: buffka, koszulka z długim rękawem, kurtka, rękawiczki, nogawki... no i spodenki of course!

    Jadę nie wiem gdzie, ale jadę w kierunku Rytra i Piwnicznej.
    Już przy wjeździe do Rytra wiedziałam,że dobrze sobie trasę obrałam <3

    Fajnie tam!

    Ruch jak na głównej drodze spory, dlatego w Młodowie skręcam na przejazd kolejowy i boczną drogą dojeżdżam do Piwnicznej ;)


    Tam pod Pijalnią Artystyczną parę foteczek i nawrotka do domu.

    Powrót wydawał mi się jakoś tak znacznie przyjemniejszy, bo albo mi się nogi rozkręciły po 10 dniach przerwy albo wiatr wiał w plecy i było nie było ujmował w pedałowaniu :P

    Wracałam standardowo przez Stary Sącz, nie dość,że ruch mniejszy, to jeszcze przecież dawno nie obczajałam "mojej" alejki:

    O każdej porze roku inna ;) 

    Po powrocie do domu stwierdziłam po raz drugi tej jesieni,że za mało węgli na chłodnej, bo już nie letniej trasie, może skutkować niezłą bombą!
    Strzeżcie się!


    • Dystans 112.20km
    • Czas 04:24
    • SpeedAVG 25.50km/h
    • SpeedMaxxx 63.40km/h
    • Kalorie 1991kcal
    • Podjazdy 984m
    • Sprzęt Bianchi Via Nirone 7 Dama

    Knurowska <3 Uwielbiam!

    Niedziela, 1 października 2017 · dodano: 02.10.2017 | Komentarze 4

    Weekend z deczka miałam okrojony. Sobota praca (ktoś musi zaraportować miesiąc!), niedziela na szczęście wolna, cała!
    Poszłam rano do kościoła i mi się przypomniały te nowe memy z bożu i jeżu :D

    Grafika z kwejka :)
    WYBACZCIE! :D

    No więc zastanawiałam się czy Iżu też może do Bożu, no i mi wyszło,że może więc poszłam :D

    Po kościele śniadanko i powolne ogarnianie się na wycieczkę, bo się z Tomkiem umówiłam na 12, na podbój Przełęczy Knurowskiej.
    Przełęcz ta jest jedną z kilku moich ulubionych tras, ale że teraz rzadko jeżdżę i nogi ani płuca już nie te, wolałam mieć towarzysza w tej niedoli :P
    Wyzbierałam się wcześniej niż zakładałam i już przed 11 wystartowałam z domu.
    Umówieni byliśmy w Zabrzeży, więc musiałam się tam doturlać na czas ;)

    Pogoda teraz taka,że nie do końca wiedziałam jak się ubrać....
    Ubrałam więc buffkę (to z przezorności, żeby uszy nie bolały!), nogawki, a na górę bluzkę z długim i krótkim rękawkiem, a na to jeszcze koszulkę rowerową :D
    Haha zgrzałam się i w Zabrzeży musiałam się rozbierać :D

    Kiedy się już wygramoliliśmy z tych wszystkich klamotów, jakoś punktualnie chyba o 12, wystartowaliśmy na podbój Knurowa ;)
    Ruch na drodze gigantyczny, wiara się bawi i korzysta z być może ostatnich tak ciepłych dni w roku...
    Smuteczek!
    Wszyscy pewnie w góry albo górki.
    Sama się wahałam czy to ma być dzień na rowerze czy w górach, wołali w góry, ale ja wybrałam rower ;)
    Dwie miłości, każdej ciągle za mało ;)

    Z początku było fajnie, tylko wiatr przeszkadzał, ale przy mniej lub bardziej regularnych zmianach dało się przeżyć!
    I tak od Grywałdu do Krośnicy podholował nas "wytopiony" kolarz górski,który chciał atakować Czorsztyn.
    Trochę wstyd, ale co ja mu się będę pchała przed kokpit, jakbym go tylko zwalniała :D

    Zjazdy,podjazdy ten teren rządzi się swoimi prawami :P
    Podjazd pod Snozkę jechałam z nadzieją zobaczenia pięknej panoramy Tatr na szczycie, a tu w nosie!
    Za duża mgła czy coś :D
    No cóż nie ma co podziwiać, cza jechać dalej...
    Do Knurowa z ciągłym, dużym ruchem na drodze, a później to już sporadycznie.

    Pięknie!

    Podjazd miał się dłużyć, nie było tak źle, chociaż powoli czułam,że mi jedzenia brakuję...
    Już się doczekać nie mogłam kiedy na górze coś zjem, bo bym chyba odleciała! 
    Nie lubię jeść wyjeżdżając pod górę, bo już wgl dostaje zadyszki :D
    Kiedy zobaczyłam "odliczane" metry do szczytu (pozostałość z NTRCh), gęba mi się ucieszyła, aleeee wiedziałam,że jeden kilometr pod górkę przy lekkiej bombie,będzie trwał wiecznie!
    Na szczęście trwał pół wieczności ;)
    U góry dłuższa chwila odpoczynku iii już wracamy, bo jeszcze drugie tyle drogi przed nami.

    Zjazd z początku zimny, bo w samiutkim cieniu, przy potoku, ale nie było tragedii, bo zdążyłam u góry do słońca wyschnąć.
    Bardzo dobrze, bo inaczej katar byłby murowany :P
    Przejazd przez całą Ochotnicę zajmuje z dobre 30-40 minut, ale tu też potrzebowałam się zatrzymać, booo za mało tego jedzenia zjadłam u góry.
    Jakiś banan i słodki sok, może dotrwam do domu :P Jak nie to jeszcze jakieś batoniki po kieszonkach hulają :P
    Zauważyłam taką zależność: im zimniej i dłuższa trasa, tym więcej tego jedzenia mój organizm potrzebuje.
    Pewnie nie tylko mój. Nie dość,że zużywa więcej energii żeby mnie ogrzać, to jeszcze ta energia jest na bieżąco spalana przez wysiłek.
    Obserwacje nasunęły mi się po przypomnieniu sobie mojej największej życiowej bomby  na zeszłorocznym Rajdzie Beskidu Niskiego.
    Był pogrom!

    No nic, pojadłam, popiłam i jedziemy dalej...

    Pogoda jak widać cały dzień służyła swoją łaskawością,nic tylko jeździć i cieszyć się,że można :D
    Po dojechaniu do Zabrzeży, rozstaliśmy się z Tomkiem i teraz już całkiem sama, musiałam walczyć z wiatrem, swoją słabnącą już siłą i tymi kilometrami które dzieliły mnie od domowego łóżka i rosołu :D

    W sumie nie było tak źle, ale jakbym się jeszcze z raz zatrzymała na jakiś postój, nooo to już bym mogła nie wrócić o własnych siłach  do domu :D

    Po powrocie jak się wykąpałam i pojadłam, a umawiane, wieczorne kino z całą ekipą nie wypaliło (bo podobno "BOTOKS" ryje psychę!) położyłam się do łóżka i w sumie oddałam należnemu odpoczynkowi ;)

    Fajnie!
    Kategoria Stóweczka


    Counterliczniki.com