Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Izona. Mam przejechane 53867.50 kilometrów w tym 1066.40 w terenie. Kręcę ze średnią 22.33 km/h i się wcale nie chwalę!
  • Czas na siodełku 100d 08h 39m
  • Więcej o mnie.

    Follow me on Strava 2020 button stats bikestats.pl 2019 button stats bikestats.pl 2018 button stats bikestats.pl 2017 button stats bikestats.pl 2016 button stats bikestats.pl 2015 button stats bikestats.pl 2014 button stats bikestats.pl 2013 button stats bikestats.pl 2012 button stats bikestats.pl 2011 button stats bikestats.pl 2010 button stats bikestats.pl

    Ja na instagramie

    Znalezione obrazy dla zapytania instagram

    Moje ziomeczki

    Wykres roczny

    Wykres roczny blog rowerowy Izona.bikestats.pl

    Z Archiwum X

    Wpisy archiwalne w miesiącu

    Kwiecień, 2017

    Dystans całkowity:901.70 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
    Czas w ruchu:34:05
    Średnia prędkość:26.46 km/h
    Maksymalna prędkość:76.70 km/h
    Suma podjazdów:8614 m
    Suma kalorii:20279 kcal
    Liczba aktywności:12
    Średnio na aktywność:75.14 km i 2h 50m
    Więcej statystyk
    • Dystans 70.10km
    • Czas 02:28
    • SpeedAVG 28.42km/h
    • SpeedMaxxx 65.50km/h
    • Kalorie 1509kcal
    • Podjazdy 452m
    • Sprzęt Bianchi Via Nirone 7 Dama

    Hat-trick

    Sobota, 29 kwietnia 2017 · dodano: 30.04.2017 | Komentarze 0

    Jakoś tak się poskładało,że trzecią jazdę pod rząd napatoczyłam 70.1 kilometra :D
    Wczoraj jak zatrzymywałam aplikację stravy, to się na głos śmiałam :D

    Niby jeżdżę, ale i tak mam jakoś mało czasu na ten rower! To pewnie przez pogodę :D 
    Chociaż jako organizatorka wieczoru panieńskiego mojej siostry, ostatnio też miałam więcej latania niż siedzenia, ale już wiem,że było warto! :D

    Te dziołchy są przejedyne! :P

    Że impreza miała wystartować o 19, a ja od 14 nie miałam co robić, standardowo się ubrałam i pożytecznie wykorzystałam wolny czas :P

    Bez planu, bez trasy..
    Tak,żeby nogi nie bolały, bo przede mną dłuuuuuuga noc :D
    Do Piwnicznej, bo po płaskim, do Starego, bo z wiatrem!
    Wygodnie, szybko i płasko :P

    Tak się zapuściłam z tą jazdą,że wnet bym się na wieczór spóźniła, bo szofer już zaparkował "karetę" pod domem, a ja jeszcze w ręczniku na głowie latałam :D
    Jak dobrze,że wiedziałam w co się ubiorę i co zrobię z włosami :D

    PS: Pamiętacie "moją" alejkę w Starym Sączu, którą postanowiłam sobie fotografować w różnych miesiącach i porach roku? :P

    No to już Wam ją przypomniałam :P
    2 miesiące minęły od pierwszego zdjęcia.
    Robi się "ciaśniej".

    cdn.




    • Dystans 70.10km
    • Czas 02:34
    • SpeedAVG 27.31km/h
    • SpeedMaxxx 57.20km/h
    • Kalorie 1434kcal
    • Podjazdy 437m
    • Sprzęt Bianchi Via Nirone 7 Dama

    Chciałam rozjechać nogi po wczoraj...

    Środa, 26 kwietnia 2017 · dodano: 26.04.2017 | Komentarze 0

    Postanowiłam,że przewiozę się po płaskim.
    Trasa na Krościenko wydawała się być idealna.
    Płaska jak stół, noo lekkie kręcenie na zawołanie :P
    Tak mi się tylko zdawało.
    Nogi wczoraj może tysiąca w górę nie zrobiły, ale swoje też wykręciły.
    Bolała mnie dzisiaj każda zmarszczka.
    W sumie, to nawet nie wiem, czemu tak daleko się zapuściłam, ale to chyba wina tego Pana kolarza, który mnie dojechał w Tylmanowej i opowiadał o swoich przeżyciach rowerowych.
    Tak mnie zagadał,że wracając do domu nieświadomie skręciłam za nim na Czarny Potok, a więc musiałam pokonać ten pieroński podjazd, który piecze nawet przy zdrowych nogach, a co dopiero dzisiaj!
    Wrrrr.....!
    Tak się jakoś zmęczyłam,że na 1 kilometr od domu czułam,że łapie mnie bomba i że mogę nie podjechać ostatniego podjazdu dzielącego mnie od końca dzisiejszej jazdy!!!
    Szczęście w nieszczęściu wyjechałam i dojechałam,ale dobrze,że muszę koło oddać do serwisu (bębenek padł), bo jutro zaś by mnie pewnie ciągło do jazdy a to była by już pewna śmierć! :D

    • Dystans 70.10km
    • Czas 02:47
    • SpeedAVG 25.19km/h
    • SpeedMaxxx 76.30km/h
    • Kalorie 1612kcal
    • Podjazdy 767m
    • Sprzęt Bianchi Via Nirone 7 Dama

    To są moje nogi? :D

    Wtorek, 25 kwietnia 2017 · dodano: 26.04.2017 | Komentarze 4

    Moja regularność w jeździe rowerem coś ostatnio się zrypała, ale szczerze?
    Wisi mi to! :D
    Niech pada, niech leje, jakoś i bez tego będę kolarzę :P

    Z góry zakładam,że wystarczy mi wozić się na tyle,żebym potem utrzymała się w grupie na zbiórce.

    Pogoda pogodą, masa prywatnych sprawunków masą zajętego czasu, ale sumie to mi się nawet nie chce jeździć...
    No dobra żartuję!
    Jazda na rowerze, to jedyna rzecz, którą chce mi się zawsze! :P
    Z nałogiem nie wygrasz.

    Weekend miałam w połowie wolny, ale w tej połowie, nie zdążyłam pojeździć.
    Trudno.
    W poniedziałek zrobiłam SPA Biance, bo przyznam się szczerze,że ją tak zaniedbałam,że odkąd ją mam, jeszcze taka dosyfiona nie była!
    Się jeździ, się brudzi...

    Wcześniej nie chciało mi się jej myć, bo jak była ładna pogoda, to jeździłam, a jak padało to zaś było za zimno, na ciapreanie się we wodzie.
    Więc umyłam i założyłam,że we wtorek od rana sobie pośmigam. Zwłaszcza,że pogoda miała być cud, miód, malina.
    I była!
    Wstałam skoro świt o 8, bo już nawet nie o ten rower chodziło, a o mojego standardowego, porannego tasiemca! :D
    Zjadłam i pojechałam.

    Fajny mam bidon od Racusia? :P

    Już od startu, zawróciłam,bo się poprostu za grubo ubrałam,było poprostu cieplutko! :p

    Czysta owijka i krótka koszulka +100 do lansu :D

    To są moje nogi?! :D

    Po zjeździe na główną drogę, poczułam,że dzisiaj powalczę i ze swoimi nogami i z wiatrem.
    Nie wiem co gorsze...?
    Przez ten wiatr, pojechałam w stronę Limanowej, bo pod górki wiatr mi nie przeszkadza,a do Rdziostowa będzie z wiatrem :P 
    I tu w Rdziostowie zrozumiałam,że moje nogi się na mnie obrażą!
    Ambitna Iwona,ostatni raz na rowerze siedziała w piątek i we wtorek od razu na tysiące przewyższeń się pcha...
    No cóż, tysiąca na pewno nie zrobię, a jak sobie po podjeżdżam, to na pewno mnie nie ubędzie.
    Klęczany, Męcina i Limanowa. 
    Mijam jakichś rowerzystów, nie kojarzę, ale macham, pozdrawiam :P

    Później na stravie Paweł (jak ja go nazywam Climber :D) stwierdza,że się mijaliśmy, więc kojarząc fakty, wiem,że jednym z tych rowerzystów był on :P

    W Limanowej nawrotka na Wysokie i wspinam się aż do Biczyc.
    Czyli mam CHWILĘ na refleksję nad moim życiem!
    Po dojechaniu do Trzetrzewiny stwierdzam,że jest jakie jest, ale jest fajne! :D

    Szybki zjazd serpentynami iiii na dole nierówna walka z wiatrem, który mnie do domu od samego Chełmca nie chciał puścić!!!
    Chłopie (a może Babo?!) przez Ciebie nie zdążę do pracy!!!

    Zadowolona, (bo nogi nie takie złe) i opalona (zaś nierówno!), wróciłam do domu i nawet się do pracy nie spóźniłam :P

    Fajny ten rower!




    • Dystans 52.00km
    • Czas 01:58
    • SpeedAVG 26.44km/h
    • SpeedMaxxx 64.10km/h
    • Kalorie 1056kcal
    • Podjazdy 329m
    • Sprzęt Bianchi Via Nirone 7 Dama

    Zima wiosną :)

    Piątek, 21 kwietnia 2017 · dodano: 23.04.2017 | Komentarze 0

    Jeju cały tydzień leje i sypie.
    Końca nie widać :P
    W końcu w piątek, mimo nie najcieplejszej pogody, w akcie desperacji (tyyyllllleeee czekolady zjadłam!) i nudy, wyubierana jak na Syberię pojechałam w tą wiosnę!

    W kierunku Piwnicznej.
    Coś mi koła się nie obracały po mojemu, ale jakoś to przezwyciężyłam.
    Co koła to koła, a co czekolada to czekolada :D 
    Zimno było tylko na początku i później tylko jak się zatrzymałam na fotki :P
    Czyli tu:

    Na moście w Młodowie. Poprad mi się spodobał...
    No dobra,żartowałam pociąg jechał i szlabany były opuszczone :D
    No i tu:

    Droga rowerowa "pod prąd" w Starym Sączu, to miejsce przez które, prawie umarłam ze zdziwienia :D 
    Więcej takich, proszę władzy!

    Czekam dalej na WIOSNĘ!
    I nie jem już tyle tej czekolady, no!


    • Dystans 82.50km
    • Czas 02:57
    • SpeedAVG 27.97km/h
    • SpeedMaxxx 72.00km/h
    • Kalorie 2002kcal
    • Podjazdy 830m
    • Sprzęt Bianchi Via Nirone 7 Dama

    Dobra ekipa!

    Sobota, 15 kwietnia 2017 · dodano: 17.04.2017 | Komentarze 0

    W piątek Bartek zapodał luźny temat "rozjazdu" Doliną Popradu.
    Godzina 13 w sobotę...
    Ekstra, ale jak ja pójdę na rower w sobotę przed świętami, to mnie w domu powieszą!
    Trudno!
    Najwyżej umrę, w skróć tego co kochom!

    O 13 wiedziałam,że się nie da, ale zaproponowałam 14 i wszystkim spasowało :)
    Umówiliśmy się w Saczu pod fitnessem i z lekkim opóźnieniem Katarzyny wystartowaliśmy podbijać Dolinę Popradu.
    Pogoda szczerze nie zachęcała do jazdy, ale właśnie dlatego trzeba było przejechać tego tripa w grupie.
    Samej byłoby...nie, samej by nie było wcale!

    Wyruszyło nas 4, a pod Mc Donaldem mieliśmy zabrać jeszcze 2.
    Jest nas komplet.

    Fajnie!

    Już od początku poszedł ogień i wiedziałam,że to nie będzie niedzielne "bajabongo", ani tym bardziej rozjazd!
    I dobrze!
    Jak boli, to rośnie! :D

    Ja jeszcze jakoś nadrabiałam, ale Kasia strasznie cierpiała...
    Po Beacie widać nie było, żeby cokolwiek ją to tempo ruszało, no ale Bata to już inna liga... Hiszpania i te sprawy :D

    Jedziemy i chyba nam się nie chce albo się nam chce, tylko z racji faktu Wielkiej Soboty, nie mamy czasu objechać całej Doliny...
    Kaśka ma jeszcze upiec dwa ciasta i odwiedzić rodzinę w Nawojowej,no a ja? Ja i tak już jestem trupem... :D
    Postanawiamy na Krzyżówce dokonać wyboru dalszej trasy.

    Do Krzyżówki tempo nie spada,ale humory dopisują!

    Dobrze wiedzieć,będąc na zmianie co się dzieje za plecami :P

    Zmiany idą równe, ale podczas podjazdu już wspominanej Krzyżówki rozdzielamy się.
    Sebastian i Dawid wystrzelili od początku segmentu do góry, Bartek za nimi, a my dziołchy "walczymy" między sobą! :D
    Katarzyna odpadła już na początku, a ja ciągle słysząc na plecach oddech Beaty, gonie Bartka!
    Przy końcówce podjazdu Beaty już nie słyszałam, bo sama sapałam jak parowóz!!!
    Zadyszałam się, ale przynajmniej nie dałam się wyprzedzić Beacie! :D
    QOMa Sylwi, ani drugiego miejsca Agnieszce też nie odebrałam.
    Za mało sapałam!
    Muszę się poprawić na tym 2.3 kilometrowym odcinku o aż 1 minute i 37 sekund, tfu 38 do QOMa :D
    Ciężka sprawa, bo niby to tylko 6 %, ale nogi i tak pieką!
    I tak mi Beata po tym podjeździe nie uwierzyła,że ani nie moje nogi ani opony ze mną dzisiaj jechały.
    Taka jakaś flakowata byłam.
    No nic, ból nie istnieje, Kasia dojechała,trzeba jechać dalej :P
    Zrezygnowaliśmy z Dolinki i wg. głosu ogółu jedziemy na Tylicz.
    Tam zapętlimy i wrócimy na Krzyżówkę i z powrotem do Sącza.
    Szczerze? Nie znałam tej pętelki,teraz mogę sobie ją kręcić dla urozmaicenia :P
    Najpierw długo do góry, przez jakieś serpentynki o znikomym ruchu samochodowym, a potem szybki zjazd aż do Tylicza.
    Skręt w kierunku Mochnaczki, zaś zgubiliśmy Kasię i po kilku kolejnych hopkach i 15 kilometrach znów jesteśmy na Krzyżówce.
    Czekamy aż Bartek Katarzynę doholuje i robimy dłuższego brejka.

    Dobra ekipa!

    I tu się chłopaki chyba za dużo rozochocili, bo im się powrót przez Kotów zamarzył!
    Panowie, ale placki!
    Doszliśmy do kompromisu iii zjeżdżamy tak jak my, baby chciałyśmy przez Łabową,a w Sączu oni jadą na Królową, my kończyny jazdę.
    O matko,zaś ogień tym razem z góry na dół, ale i tak mi było ciężko utrzymać koła!
    Ja chyba nie potrafię zjeżdżać szybko!
    Co oni odpierdzielili z tą prędkością, to aż się zdziwiłam :D
    Ja zostałam i Kasia gdzieś tam za mną też.
    Poczekali na samym dole, ale ja dalej się zastanawiałam jak to możliwe,że oni tak szybko zjeżdżają? :P
    Meridy na podwójnym gazie są czy jak? :P
    Od Roztoki już do samej Nawojowej ciągła jazda na kole, się utrzymałam, ale Beata ma kopyto!
    W Nawojowej Kasia została u rodziny (późno już!),na obwodnicy pożegnaliśmy chłopaków, a kawałek dalej rozjechałam się z Beatą, każda w swoją stronę.

    Fajna to była przejażdżka, mam nadzieję,że się częściej czasowo z nimi zgram, żeby z nimi pedałować ;)

    No a jeśli pisze ten post, znaczy,że jeszcze mnie w domu nie powiesili, aczkolwiek bez głupkowatych pretensji też się nie obeszło...

    Ile byście nie gadali, jeździłam, jeżdżę i będę jeździła, amen! :D

    • Dystans 60.00km
    • Czas 02:18
    • SpeedAVG 26.09km/h
    • SpeedMaxxx 65.50km/h
    • Kalorie 1350kcal
    • Podjazdy 552m
    • Sprzęt Bianchi Via Nirone 7 Dama

    W Wielki Piątek...

    Piątek, 14 kwietnia 2017 · dodano: 15.04.2017 | Komentarze 5

    kiedy obowiązuje post ścisły, się nie jeździ...!
    Nie dlatego,że nie wypada,a dlatego,że przestrzegając ten post, nie mogłam się napić ani łyka wody z bidonu!!
    Taka osobista Droga Krzyżowa...

    Wolny ten piątek miałam.
    Całe do południa poświęciłam  na zakupy, ale po obiedzie wybrałam się na przejażdżkę mimo,że ani temperatura ani wiatr nie zachęcały do wożenia się ^^

    Pojechałam przez Marcinkowice w kierunku Limanowej, ale do niej  nie dojechałam.
    W Mordarce zawróciłam w kierunku Siekierczyny, bo chciałam zdążyć na te wszystkie perypetie wielko piątkowe do kościoła.
    Zdążyłam!

    • Dystans 52.00km
    • Czas 02:04
    • SpeedAVG 25.16km/h
    • SpeedMaxxx 56.20km/h
    • Kalorie 1187kcal
    • Podjazdy 473m
    • Sprzęt Bianchi Via Nirone 7 Dama

    Poranne szlajanko ^^

    Środa, 12 kwietnia 2017 · dodano: 12.04.2017 | Komentarze 0

    Miało padać. Od wczoraj, aż do Lanego Poniedziałku. Coś im nie wyszła ta pogoda.
    I dobrze!

    Niby w poniedziałek była taka lampa,że można by było pół dnia spędzić na rowerze, ale musiałam dać sobie na wstrzymanie, bo bym zajechała nogi po niedzieli!
    Niby jakoś strasznie nie cierpiałam na tej ponad stu kilometrowej wycieczce,ale jednak kiedy sobie odpoczęłam, nogi czuły swoje!
    Zelżyłam i zostałam w domu. We wtorek też, bo padało, baaa lało jak z cebra!
    Dzisiaj o dziwo, pokazało się słońce,było w miarę ciepło, ale wiało, bardzo wiało!

    No siema!

    Już się zabierałam nad Rożnowskie, ale zwątpiłam przez ten wiatr i postanowiłam poturlać się po okolicznych górkach ;)
    Przygoda zaczęła się od kościoła w Podegrodziu, a potem to już nawet nie wiem gdzie byłam, bo włączył mi się path finder!

    Fajne dróżki takie boczne znalazłam i to wszystko pod nosem, a ja opony zdzieram ciągle tą samą trasą :)

    Czujecie tą wiosnę? <3

    Koniec końców znalazłam się w Czarnym Potoku i stamtąd już bez wydziwień wróciłam do domu.

    • Dystans 118.00km
    • Czas 04:30
    • SpeedAVG 26.22km/h
    • SpeedMaxxx 76.70km/h
    • Kalorie 2629kcal
    • Podjazdy 1172m
    • Sprzęt Bianchi Via Nirone 7 Dama

    Zbiórka BANS

    Niedziela, 9 kwietnia 2017 · dodano: 10.04.2017 | Komentarze 2

    Ha w końcu się wybrałam na zbiórkę coby sprawdzić swoje siły w jeździe z grupą! :P
    Trochę się obawiałam, bo nie wiem jaką mam nogę po zimie, ale jak się później okazało nie było czego! :D
    Żodyn koń mi nie podskoczył :D
    No dobra może kilku tak, ale nie więcej jak z 10 sekund szybciej przede mną podjeżdżali/zjeżdżali :P
    Miałam ich na wyciągnięcie ręki, ciągle :P

    Jak zwykle za późno wyjechałam z domu i musiałam naginać prędkości,żeby zdążyć na 10 pod Bikeatelier.
    Zdążyłam!
    Przywitałam się z już przybyłymi i wpadłam do sklepu, prosząc o coś na drogę, bo przecież nie zdążyłam kupić żadnych batonów ani bananów!
    Michał mi sprzedał super, pysznego batona i stwierdziłam,że na razie tyle wystarczy, a resztę dokupię gdzieś, jak zrobimy brejka.

    Wyszłam ze sklepu i z radością stwierdziłam,że nie jestem jedną jedyną dziewczyną, która dzisiaj pojedzie w trasę.
    Jest nas aż 4!
    Panowie bójcie się! :D

    Poczekaliśmy jeszcze chwilę, ściągłam buffkę i rękawiczki i pomyślałam,że to nie będzie koniec rozbierania się, bo ma być ciepło!
    Kiedy już stratowaliśmy dojechała do nas Kasia, czyli jest nas 5! 
    Mamy tę moc! :D 
    Tyle tylko,że ja reszty tych dziewczyn nie znam :D

    BANS i tyle! :D

    Znam tylko Kasię i kiedy już wystartowaliśmy, oczywiście ja wystartowałam w parze z Kasią.
    Zaczęły się ploty i tak jakoś nie zauważyłyśmy nawet,że chłopaki za szybko chcą tą przejażdżkę rozegrać!

    Na szczęście Michał doprowadził ich do porządku,zwolnili, a my mogłyśmy dalej plotkować :P

    Pojechaliśmy w stronę Boguszy iii tu pierwsza radocha dnia dzisiejszego!
    Ostatni podjazd na szczyt iii ja bez zadyszki!
    Pamiętam jak w zeszłym roku podczas pierwszej jazdy pod tą górkę poprostu umarłam i zostałam w samym tyle!
    Teraz to ja zostawiłam kilka osób za sobą... :)

    Na szczycie chwila oddechu i podział na grupy.
    Nie każdy ma dzisiaj czas i siły na to,żeby jechać dalej.
    Tak więc część z nas wraca do Sącza, część jedzie na Krzyżówkę i reszta (w tym ja) na Klimkówkę :)
    Moja grupa liczyła skromne 5 osób, ale mi to wystarczyło :P

    Dobrze,że Kasia też się z nami szarpła, bo bym zginęła w tym testosteronie :P 
    Jechaliśmy spokojnie, jak się dało to ciśliśmy ile noga dała, a jak się nam nie chciało, to się ociągaliśmy.
    Taki coffee ride na maksa!

    Kiedy minęliśmy Brunary zatrzymaliśmy się w pierwszym lepszym sklepie i oooo dziwo część naszych BANSowych ziomków już tutaj jest :P
    Po prostu wystartowali wcześniej ze Sącza.
    Fajnie, będzie nas więcej :)
    Chwile zaś na oddech i wystartowaliśmy w kierunku Uścia Gorlickiego.

    Nie dodałam,że w tej drugiej grupie była jeszcze Beata, a więc jest nas 3 Panie w gronie 6 Chłopa!
    Dalej mamy tę kobiecą moc! 

    Do Klimkówki kilka większych podjazdów, ale widok Jeziora wynagradzał boleści jakie tylko mogły się pojawić :P
    No i grupa też robiła swoje :)
    Ciągłe żarty, śmiechy hihy, no fajnie :D

    Z Klimkówki skręciliśmy do Ropy i dalej na Grybów.
    Niestety tam musieliśmy kierować się objazdem przez Ptaszkową, bo w Grybowie droga kompletnie rozkopana!
    No nic powspinamy się :P
    U góry wiedzieliśmy,że teraz czeka nas dłuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuugi zjazd do Królowej i powrót przez Kamionkę do Sącza :)

    W Sączu na obwodnicy Marek i Artur postanowili dokręcić do "stówki", a ja już chciałam zjeść rosół w domu :D
    Co prawda chłopaki wołali na lody do Argasia, ale co rosół, to nie lody :D
    Inną razą Panowie :)

    Kiedy już zostałam sama z drogą powrotną do domu, próbowałam walczyć z wiatrem, który nagle przybrał na sile!
    Tak mi się tylko wydawało, bo wiało ciągle tak samo,tylko poprostu ja straciłam łosia przed sobą, który od tego wiatru chroniłby moją skromną osobę :D

    A w domu nie było rosołu...była pomidorowa z rosołu z wczoraj!!!

    PS: Co z tą ręką?!

    Huehue będzie trzeba wyrównać, ale musi się zaś zrobić na tyle ciepło,żeby rękawki w szafie zostawić :) 

    Enjoy!
    Kategoria Stóweczka


    • Dystans 71.00km
    • Czas 02:34
    • SpeedAVG 27.66km/h
    • SpeedMaxxx 61.20km/h
    • Kalorie 1487kcal
    • Podjazdy 484m
    • Sprzęt Bianchi Via Nirone 7 Dama

    Mniszek nad Popradem

    Sobota, 8 kwietnia 2017 · dodano: 10.04.2017 | Komentarze 0

    Od zeszłej jazdy pogoda się tak kiełbasiła,że mieliśmy istny kwiecień-plecień...
    Nawet śniegiem dawało!
    Jak sobie uzmysłowiłam,że w zeszłą niedziele jeździłam na rowerze na króciaka, a we środę do pracy wyszłam w zimowej kurtce, tak zrobiło mi się przykro :(
    W sobotę od rana padało ciągle, ale to dobrze!
    Dom po remoncie wymagał kosmetycznych poprawek, na które gdyby była piękna pogoda nie znalazłabym czasu, a tak to bez spiny na luzie, zrobiłam wszystko!
    Patrząc na prognozę pogody i na to co popołudniu było za oknem, wyznaczyłam sobie godzinę 16 jako godzinę końca mojej "po remontowej" pracy i wyjścia na rower :)
    Udało się!
    Może nie było super ciepło, ale wyszło słońce i na drodze było wszędzie sucho!

    Ekstra!

    Pojechałam do Mniszka za Piwniczną, zawróciłam w Podoliku i wróciłam do domu.

    Me gusta to kolarzowanie!

    • Dystans 75.20km
    • Czas 02:51
    • SpeedAVG 26.39km/h
    • SpeedMaxxx 72.40km/h
    • Kalorie 1828kcal
    • Podjazdy 1020m
    • Sprzęt Bianchi Via Nirone 7 Dama

    Pod Ostrą

    Wtorek, 4 kwietnia 2017 · dodano: 06.04.2017 | Komentarze 0

    W niedziele olałam Ostrą na rzecz Knurowskiej, ale już wszystko nadrobiłam :D

    Z pracy wracałam z zamiarem !zjeść obiad,iść na rower!, ale już na wejściu do domu usłyszałam:
    "Mamy nadzieję,że nigdzie nie jedziesz i będziesz w domu? Zagruntujesz korytarz."
    Że what?!
    Zagruntuję, ale jak wrócę z roweru :D 
    Była praca musi być przyjemność.
    Musi mi trochę mózg ochłonąć po całym dniu podliczania statystyk i tworzeniu raportów za zeszły miesiąc.

    Ku niezadowoleniu rodzicielki i reszty,wystroiłam się i pojechałam!
    Wcześniej  zadzwoniłam do pracy,żeby sobie urlop na dzień następny zaklepać, bo już mam dość tego ciągnącego się remontu!
    Pora go skończyć!

    Żeby dzisiejsza jazda nie była jazdą bezsensowną, postanowiłam (jak we wstępie wspomniałam), pojechać pod Ostrą.
    Tym razem wiedziałam,że mi dnia wystarczy i że będzie fajnie!

    Już od samego początku micha mi się cieszyła!
    I jak oni mi mogli chcieć zabrać tyle radości jakimś gruntowaniem? :P
    Robota nie zając...

    Wiało. Zaś!
    Na szczęście trasa wiodła przez dość zasłonięte tereny, więc w praktyce ten wiatr nie był taki upierdliwy.
    Do Naszacowic i stamtąd do Jadamwoli i do góry pod tytularną Ostrą.
    Fajnie mi się jechało.
    Nogi już nie czuły niedzielnej wyprawy na Podhale,a zresztą... 
    Po takiej regeneracji z pizzą, piwem i rollerem w niedziele, nie mogło mi już nic być do wtorku! :D :D 

    Ciepło było.
    Co prawda nie na tyle,żeby w krótkim rękawku jechać, ale już nogi można było dotleniać...

    Trzeba, bo ciągle za blade jak na nogi kolarzystki!

    W sumie jak zobaczyłam tego gospodarza z krową u boku, to poczułam się jak w środku lata!

    Ale to jeszcze nie teraz.

    Po wspinaczce na Przełęcz najszybszy (bo aż QOMowy!) zjazd z Ostrej po torze "Górskich Samochodowych Mistrzostw Polski"  i kolejna wspinaczka do góry w stronę Siekierczyny.
    Tam podjeżdża mi się coraz lepiej.
    Pamiętam pierwszy tamtejszy podjazd w zeszłym roku, omatko!

    Wahałam się czy aby wracać do domu przez Przyszową, czy sobie darować gruntowanie i pocisnąć jeszcze pod Wysokie do Chełmca.
    Oczywiście,że wybrałam Wysokie!
    Że powtórzę: robota nie zając :D
    A i tak mam jutro wolne,nadrobię wszystko :p

    Wspinaczka na Wysokie była dużo przyjemniejsza niż ta z początku marca kiedy, to halny chciał mnie poprostu zmasakrować!

    Zjazd serpentynami z Trzetrzewiny do Biczyc był tak epicki,że aż żałowałam,że nie mam GoPro i nie mogłam tego nagrać!
    Jak ja się płynnie w zakręty składałam na prędkości :P 
    Mistrzostwo!!!
    Zjazd na kolejnego QOMa dnia dzisiejszego :D
    A mówią,że lekkie osoby nie "mogą" zjeżdżać szybko, akurat! :D

    Do domu wróciłam coś koło 19 iii stwierdziłam,że się kąpie, pije "babskie" Somersby i za mój przydział w remoncie biorę się...od jutra! :D 
    Ahoj!

    Counterliczniki.com