Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Izona. Mam przejechane 53867.50 kilometrów w tym 1066.40 w terenie. Kręcę ze średnią 22.33 km/h i się wcale nie chwalę!
  • Czas na siodełku 100d 08h 39m
  • Więcej o mnie.

    Follow me on Strava 2020 button stats bikestats.pl 2019 button stats bikestats.pl 2018 button stats bikestats.pl 2017 button stats bikestats.pl 2016 button stats bikestats.pl 2015 button stats bikestats.pl 2014 button stats bikestats.pl 2013 button stats bikestats.pl 2012 button stats bikestats.pl 2011 button stats bikestats.pl 2010 button stats bikestats.pl

    Ja na instagramie

    Znalezione obrazy dla zapytania instagram

    Moje ziomeczki

    Wykres roczny

    Wykres roczny blog rowerowy Izona.bikestats.pl

    Z Archiwum X

    Wpisy archiwalne w miesiącu

    Sierpień, 2017

    Dystans całkowity:1116.10 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
    Czas w ruchu:46:37
    Średnia prędkość:23.94 km/h
    Maksymalna prędkość:109.80 km/h
    Suma podjazdów:12265 m
    Suma kalorii:22490 kcal
    Liczba aktywności:16
    Średnio na aktywność:69.76 km i 2h 54m
    Więcej statystyk
    • Dystans 70.00km
    • Czas 02:23
    • SpeedAVG 29.37km/h
    • SpeedMaxxx 63.40km/h
    • Kalorie 1334kcal
    • Podjazdy 489m
    • Sprzęt Bianchi Via Nirone 7 Dama

    Lajt ;)

    Czwartek, 31 sierpnia 2017 · dodano: 01.09.2017 | Komentarze 0

    Nooo dzisiaj to był chyba dopiero rozjazd :D
    Postraszona długoterminową pogodą postanowiłam nie marnotrawić końcówki lata, na bezsensowne siedzenie w domu, tylko zagoniłam Biankę do roboty :)

    Do Tylmanowej i z powrotem, więc po płaskim, lajt! :P
    Nawet bardzo nie wiało, jak ma to w zwyczaju na tej trasie ;)
    Mijając kolejnych i jeszcze innych kolarzy, stwierdziłam,że nie tylko ja przeglądałam prognozy ;)
    Fajnie, jak Was tak dużo mijam ;)
    Faktycznie po dojechaniu do Tylmanowej, przed Krościenkiem zawróciłam i chyba zaś wiatr mi sprzyjał ;)
    Dobrze się jechało.
    Słońce zdążyło opalić, już przepaloną skórę, a ja z bananem na twarzy wróciłam do domu i aż przyjemniej siedziało mi się w pracy :P
    Da się!

    • Dystans 75.00km
    • Czas 03:00
    • SpeedAVG 25.00km/h
    • SpeedMaxxx 69.80km/h
    • Kalorie 1579kcal
    • Podjazdy 1010m
    • Sprzęt Bianchi Via Nirone 7 Dama

    Rozjazd po Rajdzie?! :D

    Środa, 30 sierpnia 2017 · dodano: 01.09.2017 | Komentarze 0

    W poniedziałek wróciłam do domu po Tatrach i do pracy po urlopie.
    Nie, nie jestem aż takim harpaganem, który po Rajdzie dookoła Tatr przejechanym w przyzwoitym tempie, koniecznie musiał jeździć w poniedziałek na rowerze ;)
    Chyba,że miałabym dalej wolne.... :D
    Nic. 
    Dwa dni luzu i w końcu trzeciego dnia nie wytrzymałam i pojechałam :P
    Pogoda bajka, czasu też sporo, jadę więc na Limanową.
    A co mi tam, mało tych up-ów zrobiłam przecież na Rajdzie nie? :D

    Początkowo nogi ze mną nie współpracowały, ale z każdym kolejnym kilometrem było coraz lepiej! ;)
    Pojechałam na Olszanki i dalej na Jadamwole w kierunku Młyńczysk.
    Jak mi tu nogę przepaliły dwa kundle, szok!
    Jakie dojadłe były, jak ja nie lubię takich psów!!!
    Dobrze że jakiś tamtejszy Pan, je ode mnie odgonił, bo by mnie przecież zjadły!!!
    Jednemu tobym zwiała, ale dwóch to się po prostu boję!
    Wystraszona pojechałam dalej, mając nadzieję,że już więcej takich sytuacji dzisiaj nie będzie...
    Podjazd pod Ostrą i nogi pieką...

    Cóż przez ostatni tydzień urlopu dałam im nieźle popalić ;)

    Zjazd do Limanowej i do domu postanowiłam wracać przez Męcinę i Marcinkowice.
    Nie mam na tyle w sobie samobójcy,żeby tak maltretować nogi, zmasakrowane na Rajdzie jadąc przez Wysokie :P

    Do domu wróciłam po 13 i z żalem wspomniałam beztroskie włócznie się na rowerze bez zegarka w ręku podczas urlopu ;)

    Życie... ;)


    • Dystans 195.90km
    • Czas 07:55
    • SpeedAVG 24.75km/h
    • SpeedMaxxx 68.00km/h
    • Kalorie 3985kcal
    • Podjazdy 2390m
    • Sprzęt Bianchi Via Nirone 7 Dama

    Czad! Czyli Rajd wokół Tatr po raz 4! :D

    Niedziela, 27 sierpnia 2017 · dodano: 01.09.2017 | Komentarze 6

    O Rajdzie wokół Tatr można by pisać wiele...
    Ja napiszę trochę... ;)

    Kto śledzi ten wie, ja się w tym Rajdzie zakochałam od pierwszego zajechania się na nim! <3
    Powiecie, trzeba mieć nie halo w głowie,żeby kochać się w rzeczy która sprawia "ból".
    Tak, bo po którymś z tych 200 kilometrów zaczyna boleć wszystko! Łącznie z życiem :D
    Ale o tym w trakcie!

    Do Nowego Targu standardowo chciałam przyjechać wcześniej, znaczy w sobotę.
    Po co?
    A po to:

    Żeby zameldować się na Rancho Lot, odebrać swój pakiet i poczuć tą fajną, kolarską atmosferę już wcześniej niż tylko przez parę niedzielnych godzin trwania Rajdu :)
    Mogłabym w sumie w niedzielę wstać skoro środek nocy i zapitalać z domu na lotnisko,aleee lepiej wstać skoro ten środek nocy w Nowym Targu i zapitalać do Magdy bułki robić :D
    Te z szynką i serem i te z samym serem i te z serduszkami i te bez, to nasza robota! :D 

    Zdj. Pauliny

    Tak, wstałyśmy o 4.50 tylko po to żebyśmy wszyscy mieli do jedzenia świeże bułki na bufetach.
    Smakowały? ;)

    Kiedy po 7 produkcja się skończyła, a "Panie Bufetowe" rozjechały się na miejsce zbiórki, nam pozostało zrobić to samo.
    Na lotnisku pełno kolarzy, a i pewnie drugie jak nie trzecie tyle czeka na nowotarskim rynku na start główny.

    Lubię to!

    Pogoda jak na zamówienie.
    Jeszcze w sobotę wieczór nieźle padało, a niedziela zapowiadała się cała słoneczna i jak na końcówkę sierpnia i lokalizację imprezy ciepła!
    Czad! :D
    Od rana na króciaka i tak przez całą drogę! Lato nie odchodź!!!!

    Na lotnisku chwila na rozmowy ze znajomymi kolarzami ( z tymi nieznajomymi też, w końcu po to ten Rajd :P)...

    Zdj. Wiktor Bubniak

    .....ostatnie przygotowania :D i chwilę przed 8 starujemy w kierunku rynku.
    Na rynku omatkobosko jak ja kocham kolarstwo!!! :D <3

    Mało?!

    Zdj. Wiktor Bubniak

    Pełno nas, dużo nas! Ludziów jak mrówków!
    Wszędzie, w każdym rogu i zasięgu wzroku kolarz!
    Fotograf Wiktor Bubniak musiał się wdrapać na balkon kamienicy żeby nas wszystkich w kadr złapać :P
    Uwielbiam! :P

    Kilka słów od organizatorów, informacje porządkowe, zdjęcia i ruszamy!

    Zdj. nowytarg24.tv

    Pod eskortą policji w asyście karetek jak te "święte krowy" raz w roku możemy bezkarnie "rządzić się" na dzielni :D
    Jak ja się tego startu bałam!!!
    W głowie ciągle siedziały wspomnienia z zeszłorocznej wywrotki jakoś na 13 może 15 kilometrze tego Rajdu.
    Strasznie nie chciałam żeby się to i  w tym roku powtórzyło!

    Jedziemy początkowo ciut inaczej niż to miało miejsce w poprzednich edycjach tego Rajdu, bo po drodze (w sumie na drodze :P) są roboty.
    Nie, nie roboty,że jakieś Decepticony z Transformersów, tylko prace ziemne, znaczy asfalty nowe kładą :P
    Przez Ludźmierz i Rogoźnik, a tam skręt na Stare Bystre i przejazd przez Ciche.
    Wioski te urzekają mnie za każdym razem swoją tradycją ;)
    Jest niedziela, ludzie w pełnym umundurowaniu góralskim, zmierzają do kościołów.
    Niektórzy jadą samochodami inni pieszo, ale co najfajniejsze i końmi się wożą, no czad!
    Nie dość,że ładnie wyglądają, to jeszcze głośno dopingują i się ciągle do nas uśmiechają, love!

    Zdj. Wiktor Bubniak

    Z Cichego wjeżdżamy, a raczej podjeżdżamy do Chochołowa i udajemy się w kierunku granicy ze Słowacją.
    Te pierwsze podjazdy weryfikują peleton i mimo,że już od początku się rozciągnęliśmy, teraz dzielimy się jeszcze bardziej.
    Wiecie zależy kto jaki wytop na łydce ma i jaki respirator ;)

    Jesteśmy na Słowacji, tu to się trzeba pilnować, bo jazda nie po ichniejszemu może sporo kosztować.

    Był podjazd jest zjazd.
    Tego się też boję, bo czy wiecie czy nie, niecałe 3 tygodnie temu zaliczyłam niezłego dzwona na zjeździe z Gliczarowa i psychika  tu zaś hamuje!
    Zjeżdżamy, Taterki się do nas uśmiechają, nooo da się to jakoś przejechać :)
    Skręcamy na Oravice i kierujemy się w stronę Zuberca.
    Jest trochę płasko (ale ciągle pod górę), są hopki, podjazdy, jest wszystko o czym sobie może kolarz pomarzyć :)

    Jedziemy, gadamy, kilometry uciekają.

    Zdj. Wiktor Bubniak

    Przed Liptovskim Mikulaszem ma czekać na nas pierwszy bufet. Tak, na 80 kilometrze ;)
    W sumie ja ekonomiczna jestem jak jeżdżę,ale z racji że ciepło, to wodą nie pogardzę, bo mi bidony zasychają ;)
    Na bufecie masa ludzi!

    Piją, jedzą, gadają...Sielanka :P

    Komu by się chciało dalej stąd jechać, helloł?!
    Nie śpieszę się jem drożdżówki (które mi się śniły co noc od zeszłorocznego Rajdu!), arbuzy, banany...
    Dojeżdżają kolejne znajome twarze, fajnie jest!
    I co mnie tu zaskoczyło!!!
    Że z fizjologią się nie dyskutuje,miałam potrzebę i były TOI TOIe!
    Czaicie? Jest łeb u organizatorów!
    Od kilku ostatnich kilometrów do bufetu rozkminiałam, gdzie jakiego krzaka znajdę, a znalazłam TOI TOIa, świetne!

    Kiedy do bufetu dojechał Marcin (nie wiem gdzie, ale zgubiłam go gdzieś na podjeździe), pojadł,postanowiliśmy jechać dalej, bo jeszcze nawet połowy drogi nie pokonaliśmy ;)

    Zdj. Wiktor Bubniak

    Teraz czekał na nas najgorszy odcinek Rajdu... Jakieś 40 kilometrów płaskiego,pod górę, czujecie?!
    Tu psycha siada, ja Wam mówię! Bez dobrego towarzystwa nie ma się co tam wybierać!
    Na nasze szczęście dojechała do nas Magda ze swoją ekipą i takim większym pociągiem (nie za dużym, bo POLICIA ino czekała!), pognaliśmy w stronę Strbskiego Plesa.

    Nim Strbskie, to remont mostu, czerwone światła, asysta karetki za plecami (nie nie było dzwona, po prostu Panowie z karetki chyba lubią patrzeć na kolarzy :P)  i kolejne tasowania między współuczestnikami Rajdu.
    Zgubiliśmy część ekipy, ale w sumie tu nie ma reguły, każdy jedzie swoim tempem ;)

    Kiedy skończył się dzień dziecka i płaskie, lekko pod górę zamieniło się w pod górę, totalnie już każdy jechał swoje.
    Dobrze mi się jechało, nie mogę narzekać, tylko jakoś już kark mnie bolał.
    Mijałam kolejnych uczestników, aż zatrzymałam się przy chłopaku z UKLEJNY MYŚLENICE, jakoś mam taki sentyment do tamtych stron ;)
    Jak się okazało chłopak ma na imię Paweł i w sumie chyba mu nie przeszkadzam swoją paplaniną o wszystkim i o niczym!
    Byle tylko wyjechać na Strbskie i doczołgać się do drugiego bufetu...!
    Gadaliśmy, żartowaliśmy i jest! 
    Jest tabliczka, to i za zakrętem musi być bufet :P

    Musiałam sobie zrobić selfie :D

    Na bufecie zaś drożdżówki, arbuzy, banany, fajnie :P
    Pogoda świetna.
    Słońce, wiatr, błękitne niebo...
    No żyć nie umierać ;)

    Proszę obsługę o dolanie wody do jednego i izotonika do drugiego bidona i kiedy już zaczynam się "plątać" bez celu postanawiam że jadę dalej.
    Paweł oznajmia że jedzie ze mną.

    Super, bo Marcina nie widać, a samej to się dłuży!!!
    Rusza z nami jeszcze inna ekipa, kilku męskich osobników.
    Wiem,że teraz będzie z góry na dół, Paweł wie (zdążyłam mu się poskarżyć),że boję się zjeżdżać od ostatniej gleby, więc mówi,że poczeka na dole, ale teraz musi się "wyżyć" na tym zjeździe :P
    OK jedźcie wszyscy, ja i tak wolę zjeżdżać sama! Jak się przewrócę, to przynajmniej nikomu nic nie zrobię ;)

    Zjazd jest epicki!
    Ten kawałek Rajdu jest chyba najlepszy! W dół,dół,dół,skręt w lewą stronę iiii zaś niby płasko, ale pod górę.
    No nic, przecież nie pierwszy raz przychodzi nam się zmierzyć z ta trasą ;)
    Trzeba dużo gadać, żartować, to wtedy kilometry same uciekają, a życie boli mniej :D
    Do Zdziaru, dojechaliśmy z jakimiś pojedynczymi osobami  z którymi tasowaliśmy się od drugiego bufetu.

    Na górze,czekał na nas ostatni bufet,na ktorym nic nie zjadłam,bo w sumie nie potrzebowałam.
    Wypatrywałam "mojej" Pani z karetki,ale jej nie było,szkoda!
    Był za to Pan Czarek,który miał jeszcze na tyle siły,że zrobił mi "masaż" nóg,szalony! ;)
    Dobrze się siedziało,widoczki cieszyły oczy,ale im dłużej to trwało tym gorzej,bo ciało nie chciało z głową współpracować ;)

    Trzeba jechać,ale przydał by się ktoś do pomocy,bo od Bukowiny do samej mety tego Rajdu podobno strasznie wieje...
    Niedobrze!
    Zbieramy się w 3. 
    Ja,Paweł i Michał.
    Mało jak na nierówną walkę z wiatrem.

    Do końca Rajdu zostało nam ze 30 km,może mniej,ale siły już brakowało.
    Po 170 km boli każda zmarszczka na asfalcie!
    Nie ma jednak marudzenia,cierp ciało jakżeś chciało ;)

    Zdj. Wiktor Bubniak

    Jedziemy,do naszej trójki dołącza chyba dwójka i tak się "ścigamy" z wiatrem i uciekającymi, ostatnimi kilometrami.
    Gdzieś tam nawet na zmianę wyszłam,aleee chyba za dużo Panom nie pomogłam ;)
    Nie pomagała też jazda jeden za drugim,bo ten pieroński wiatr wiał z boku...
    Do niego dochodzą rozpędzone samochody i Pan na motorku bez działającego STOP-u i robi się naprawdę niebezpiecznie!
    Paweł nam słabnie,droga do mety zdaje się nie mieć końca.
    Dobrze, że chociaż Michał ma jeszcze powera,bo reszta nas zostawiła.
    Po skręceniu na lotnisko,Michał motywator krzyczy,żebym dała jeszcze z siebie wszystko i na pełnym gazie wjeżdżamy na metę.
    Czad!
    Zaś objechałam Tatry w koło!!!

    Na mecie chwila na dojście do siebie i już szukamy miejscówki na odpoczynek i posiłek.
    Idę do "kuchni" zamienić bilecik na ryż z kurczakiem i zimne piwo!

    Tak piwo!
    Pierdziele miałam wracać zaraz do domu, ale jak Paulina oferuje drugi nocleg, to czemu mam się nie napić? :P
    Natalka czy chce czy nie, zostanie postawiona przed faktem dokonanym i jak wróci z bufetów, to się dowie,że do domu wracamy jutro :P
    Jem kurczaka, piję piwo, jedno potem drugie iiii język mi się pląta...
    Przynajmniej nie będzie zakwasów :D

    Kiedy już większość (albo wszyscy?) łącznie z obsługą bufetów dojechali do mety, nie pozostało nic innego jak odpoczywać i cieszyć się kolejnym ukończeniem Rajdu wokół Tatr! ;)

    Dziękuję organizatorom za tą przejedyną imprezę!
    Za tą atmosferę, za te bufety z drożdżówkami, bananami, arbuzami i innymi kabanosami :D
    Za te TOI TOIe dzięki którym nie musiałam gonić po krzakach i za to że po prostu Wam się chcę!

    Do zobaczenia za rok!!! ;)

    <3

    • Dystans 50.50km
    • Czas 01:50
    • SpeedAVG 27.55km/h
    • SpeedMaxxx 47.90km/h
    • Kalorie 901kcal
    • Podjazdy 203m
    • Sprzęt Bianchi Via Nirone 7 Dama

    Ostatnie serwisy przed Rajdem :P

    Czwartek, 24 sierpnia 2017 · dodano: 26.08.2017 | Komentarze 2

    Ostatni raz przed Rajdem wokół Tatr, bo mi już nogi do tyłka zaczynają wchodzić :P
    Wolne wolnym, ale jak jeszcze pojadę z raz na rower, to o Tatrach mogę zapomnieć :D

    Po obiedzie z racji pięknej pogody postanowiłam się przewieźć do chłopaków z bikeatelier, żeby rzucili okiem na mój rower...
    Koło z przodu wydawało mi się jakieś takie lelawe i hamulce też jakby poluzowane... 
    Sprawa z hamulcami trwała 10 sekund, a  z kołem 2 minuty :P
    Lubię chłopaków za to,że zawsze bez kolejki takie pierdołki mi posprawdzają :P
    Mam cichą nadzieję,że jak tym okiem rzucili, to Rajd objadę bez szwanku :P

    W podziękowaniu i potrzebie zakupiłam jeszcze koszyk na bidon, przecież z jednym bidonem nie dojadę do pierwszego bufetu na Rajdzie! :P
    Ładny, biały, nowy...:P

    Działa bez zarzutu :D
    Chyba się jeszcze tam wrócę po drugi taki sam, bo fajniejszy jak ten stary :D

    Teraz postanawiam leżeć z nogami do góry i czekać na najlepsze wydarzenie w rowerowym roku :D


    PS: Trzymajcie kciuki żebym zaś asfaltu nie zamaiatała! 

    • Dystans 116.10km
    • Czas 04:35
    • SpeedAVG 25.33km/h
    • SpeedMaxxx 63.70km/h
    • Kalorie 2171kcal
    • Podjazdy 1296m
    • Sprzęt Bianchi Via Nirone 7 Dama

    Słowacja roztrzepana! :D

    Środa, 23 sierpnia 2017 · dodano: 23.08.2017 | Komentarze 0

    Aleśmy się wybrali na tripa :P
    Piszę do Grześka przed wczoraj (czy wczoraj?) nie ważne :P czy jedziemy na szlifa? No czemu nie? :P
    Grzesiek chętny na takie,nie byle jakie bajabongo :P
    Pogoda od rana pozostawiała wiele do życzenia,ale koło południa zaczęło się przebijać słońce...
    Grzesiek sceptyczny,bo w Szczawnicy pizga,ale zadecydowałam że wyjeżdżam. Nie miał teraz wyjścia,cza jechać :P
    Kurczę faktycznie pizgało!
    Mimo,że nie było po drodze aż tak zimno, to wiatr siekał niemiłosiernie!
    Już myślałam normalnie,że nie dojadę :P
    W Krościenku zatrzymałam się w sklepie, kupiłam sobie obiad (czyt. banana i dwa batony :D) i jadę dalej do tej Szczawnicy (zimnicy :P), bo już chwile temu pisałam do Grześka,że nadjeżdżam :P
    Zmarznięty czekał na mnie "w centrum" iii już mogliśmy jechać dalej ;)
    Przebijamy się przez tą znienawidzoną drogę rowerową wzdłuż Dunajca na której nie obowiązują żadne przepisy ruchu drogowego ii wyjeżdżamy w Leśnicy, tej słowackiej.
    Jakie widoczki <3


    Tu podjazd do Vielkiego Lipnika i dalej przez Kamienkę do Starej Lubovni.
    Z Grześkiem dobrze się jeździ :)

    Nawet nie wiem kiedy przejechaliśmy Słowację :P

    Temat jest, rozmowa się klei, droga ucieka, fajnie :)

    W Starej Lubovni armagedon na drodze, bo cały odcinek aż do Kremnej frezują :P
    Czy jak tam ładnie to sobie nazywają :P
    Podjazd do Kremnej jak i zjazd w dół raz rozkopany, raz ze świeżym asfaltem.
    Fajnie tam będzie jak to skończą! :P
    W końcu nie będzie się trzeba bać że się wpadnie w dziurę.
    Mam nadzieję,że dłużej niż jedną zimę :D

    Z Kremnej zjeżdżałam jak emerytka!
    Tak!
    Mam blokadę do zjazdów, dało mi rady!
    Jak się buzię poharatało,to dopiero się zaczęło rozmyślać nad brakiem sensu tak szybkich zjazdów :P
    No cóż, koniec z QOMami na zjazdach :) Chyba....
    W Hranicnach zaś jakieś nowe nawierzchnie drogi, a potem już stara poczciwa Piwniczna z drogą naszą,wiecie... ;)
    Z Piwnicznej na Stary Sącz, tu w końcu jakaś przerwa na batona/banana (w sumie to się jakoś jeść nie chciało :P) i na rondzie w Gołkowicach pożegnanie.
    Grzesiek (bo przecież zapomniałam dodać,że jechał na MTB-eku, bo szosa w serwisie!), postanowił wracać przez Przehybę, więc ja w swoją stronę on w swoją.
    Tu mi już nogi zaczęły odmawiać współpracy iii dosłownie doturlałam się do domu :P

    Mimo wszystko fajnie było!
    Sezon bez tej pętelki, to sezon stracony! :D
    Kategoria Stóweczka


    • Dystans 75.00km
    • Czas 02:57
    • SpeedAVG 25.42km/h
    • SpeedMaxxx 67.30km/h
    • Kalorie 1470kcal
    • Podjazdy 922m
    • Sprzęt Bianchi Via Nirone 7 Dama

    Ciuciubabka z deszczem :P

    Wtorek, 22 sierpnia 2017 · dodano: 22.08.2017 | Komentarze 0

    Miało już nie padać...Obiecanki cacanki :)
    Od rana straszyło, a kiedy w południe zobaczyłam słońce postanowiłam nie zwlekać, tylko się zebrać i pokręcić po okolicy ;)
    Wybrałam się w stronę Limanowej, ale do Limanowej nie dojechałam.
    Gdzieś na wysokości Młyńczysk patrząc przed siebie dopatrzyłam chmury, a raczej chmurzyska!
    Będzie pizgać, ale jadę w ich kierunku, booo na pewno wiatr je rozgoni :P
    Taaaak....
    Nie ujechałam z pół kilometra iii już zaczyna kropić!
    Szlak by to!
    Zawijam się z powrotem i uciekam przed tymi kroplami :P
    Im szybciej jadę, tym mniej kropi, ale za plecami dosłownie na centymetry wisi chmura z której będzie pizgać jak mnie dorwie :P

    Uciekałam i oglądałam się za siebie, mówię Wam jaka adrenalina :)
    Patrzcie na te górki z prawej i lewej strony, one już są w deszczu!
    Kiedy uciekłam na tyle,że mogłam spokojnie zrobić fotkę,obczaiłam kierunek wiatru i myślałam,że zagrożenie minęło, myliłam się!
    Pojechałam na Stary Sącz i zaś zaczęło najpierw kropić, za chwilę lać!
    Dobrze,że SPAR był po drodze, bo by mnie do majtek dolało!
    Tfuu, przecież ja nie miałam majtek :D
    Zjechałam pod sklep i znalazłam idealne miejsce na przeczekanie deszczu:

    Lało z dobre pół godziny.
    Zdążyłam wyschnąć od potu i zmarznąć, a chciałam przeczekać coby asfalt troszkę wyschnął.
    Kiedy w końcu wystartowałam, aż mnie otrzepało z zimna, myślałam żeby jak najszybciej wrócić do domu.
    Plan ten jednak uległ zmianie już na obwodnicy.
    Rozgrzałam się iii hulaj duso mogę jechać dalej, bo na horyzoncie zero oznak deszczu :D 
    Póki co...
    Postanowiłam powspinać się na Wysokie i wrócić Przyszową do domu ;)
    Było by za nudno gdyby mnie na Kaninie kolejna fala deszczu nie dorwała i tak mnie zlało i tak.
    Ale nie do majtek :D
    Suma sumarum na kolarzu zmokło, na kolarzu wyschło :P
    Do domu wróciłam sucha jak nitka;)


    • Dystans 15.00km
    • Czas 00:55
    • SpeedAVG 16.36km/h
    • SpeedMaxxx 56.50km/h
    • Kalorie 302kcal
    • Podjazdy 281m
    • Sprzęt Bianchi Via Nirone 7 Dama

    Hajlabajla do cioci na plotki i ciacho!

    Poniedziałek, 21 sierpnia 2017 · dodano: 22.08.2017 | Komentarze 0

    Obiecałam,że dam sobie spokój w weekend z męczeniem nóg,ale brak samochodu zmusza do różnych odstępstw od obietnic... :P
    Dobrze,że w niedziele lało calutki dzień!

    Kuzyn z Warszawy, tak upodobał sobie wakacyjne życie na wsi,że już 3 raz w te wakacje się tu zainstalował :D
    Mi nie przeszkadza, ostatnio widziałam go na weselu siostry w maju :P 
    Że przyjechał i mu się po okolicy chce plątać, a ja bez samochodu, to wiooo rowerami pod najstromszą górę w okolicy :P
    Chciał do cioci, jedziemy do cioci :P
    Biedny chłopaczek :P
    Co się nasapał i najojczał podjeżdżając,tfuuuu podchodząc pod górę :P
    Aż mu Biankę oddałam i sama Traktorem jechałam przez dalszą część drogi, żeby mi nie wykitował!
    By ktoś powiedział młody (18 lat), "wysportowany", a kondycji zero! 
    Współczuję mu :P
    Kocham moją Małopolskę <3  

    PS: Się Młody cieszył na powrót, bo było z góry na dół :P
    Kategoria Do 20km


    • Dystans 77.20km
    • Czas 03:17
    • SpeedAVG 23.51km/h
    • SpeedMaxxx 73.40km/h
    • Kalorie 1571kcal
    • Podjazdy 559m
    • Sprzęt Bianchi Via Nirone 7 Dama

    Chyba zabiłam nogi... :D

    Piątek, 18 sierpnia 2017 · dodano: 22.08.2017 | Komentarze 0

    Ja głupia!
    Zamiast wziąć i dać odpocząć nogom po kilkudniowym włóczeniu się po Karkonoszach, ja je jak sadysta dobiłam na rowerze! :D
    Bestia!
    Ej no ale mam urlop, pogoda jak bajka,chyba bym się zapłakała siedząc w domu i nie wiem oglądając TV? :P
    Niestety dla mnie telewizor w lecie, jest tylko przedmiotem zbędnie zbierającym kurz :P

    W sumie miałam też pretekst do jazdy rowerem, bo samochód dalej u mechanika, a ja potrzebowałam dostać się do dentysty, w tej stronie Sącza do której nie dojeżdża mój busik :D 
    Jadę więc w samo prawie południe, masakra jakaś z tym upałem :P
    Ale nie, ja nie narzekam, ja uwielbiam upał! :D
    W sumie dopóki się poruszasz,się nie roztopisz!

    U dentysty musiałam stracić ze 20 minut swojego cennego czasu,odebrałam kartotekę potrzebną do PZU iii już jadę dalej.
    W sumie to zaś się wkurzyłam, bo strava znowu nie zatrzymała czasu jazdy, kiedy nie jeździłam.
    Głupi ten Huawei!
    Tfu, ja zatrzymałam czas ręcznie, ale to nic nie dało, bo jak od pauzowałam on się cofnął i liczył od momentu zatrzymania go, bez sensu!
    Średnia mi się zaniża :D
     
    Postanowiłam przewieźć się w stronę Piwnicznej i dalej Słowacji, mimo że mama prosiła żebym po drodze makaron do obiadu kupiła :D 
    No nic, na obiad będzie ryż, a makaron jak dowiozę może być na kolację :P

    Dojechałam do granicy polsko-słowackiej i zawróciłam.
    Jakieś taśmy uniemożliwiające przejazd były tam rozciągnięte.
    Wracając do domu myślałam że mi nogi odlecą :D
    Gdzieś jakoś po 60 kilometrze obiecałam sobie że cały weekend leżę i pachnę i nie robię nogami nic!



    • Dystans 80.40km
    • Czas 03:28
    • SpeedAVG 23.19km/h
    • SpeedMaxxx 109.80km/h
    • Kalorie 1732kcal
    • Podjazdy 1168m
    • Sprzęt Bianchi Via Nirone 7 Dama

    Jeziorko, moje najulubieńsze miejsce we wakacje ;) <3

    Czwartek, 17 sierpnia 2017 · dodano: 17.08.2017 | Komentarze 0

    Chcąc rozjeździć nogi, sztywne od kilkudniowego butowania postanowiłam przejechać się w najlepsze (moim zdaniem) miejsce na całej Sądecczyźnie <3  
    Okolice Rożnowa i tamtejszego Jeziora mają dosłownie wszystko czego ja potrzebuję na rowerze :P
    Podjazdy, zjazdy, góry, jezioro, widoczki i ten zapach "morskiego" powietrza (czyt. cuchnącego rybą :D :D) <3 
    Mając do wykorzystania cały zapas czasu nie spieszyłam się z wyjazdem w samo południe, lecz tą spiekotę wykorzystałam na opalanie się :D
    A co! Urlop mam! :P

    Po obiedzie, na przetrawienie jak zwykle kiedy jadę w tamtą stronę Rdziostów, Chomranice i Zawadka...
    Zjazd w dół, tankowanie do pełna, bo uschnę i wio w górę pod just.
    Pierwszy raz w życiu widziałam naprawdę niebezpieczną sytuację, kiedy to TIR załadowany pewnie po brzegi, na ostatnim zakręcie justu nie dał rady i mu brakło gazu!!!
    Korek jak przy bramkach na A4 a ten biedak się gimnastykuje jak ruszyć i się nie stoczyć...
    Miałam go nagrać, ale stwierdziłam żeby go to jeszcze bardziej stresowało.
    Pojechałam dalej, trzymając za niego kciuki ;)
    Zjazd z justu szybki, ale gdzieś tam z tyłu głowy mała blokada i automatyczne heble, ku ostrożności :P

    Ten odcinek do skrętu na Rożnów jest najbardziej hardcorowy z całych 80 kilometrów wycieczki, ale przy odrobinie skupienia i szczęścia można go przejechać bez szwanku...
    W Rożnowie podziwianie widoków:

    Iii już jadę dalej do Gródka.
    W Gródku sielanka i wakacje w pełni. Mimo godzin popołudniowych ludzie ciągle korzystali z uroków pięknej pogody i leniwie leżakowali ;)
    Jak kto woli, ja bym cały dzień nie przeleżała w miejscu,oj nie! :P
    Tutaj też chwila, na zdjęcie:

    i wracam do domu, bo mnie noc zastanie :)
    Nim dom, to jeszcze podjazd z Siennej do Dąbrowej iii tu zjazd, którego dawniej nie mialam oporów pokonać bez używania hamulców, a teraz po ostatniej wywrotce z większą rozwagą podchodzę do tematu tego odcinka.
    I tak za szybko się tam puściłam! :D Ale żyję!
    W Wielogłowach następne tankowanie (na Gliczarowie został mój jeden z dwóch koszyczków na bidon-pękł i doleciał), więc mam ograniczone zapasy wody w bidonie...
    Z Wielogłów przez Sącz i tu na heleńskim mija mnie autem Marcin S., dodając otuchy w pedałowaniu :P
    Przejął się biedaczek moim powypadkowym wyglądem w poniedziałek po wywrotce...
    No cóż kolarz kolarza zrozumie ;)

    Do domu wróciłam lekko po 18 i postanowiłam skorzystać z braku jakiejkolwiek roboty "na wczoraj" idąc wygodnie wyciągnąć nogi na poduszkach :P

    Ahoj!  

    PS: A nogi dalej jak kołki!


    • Dystans 42.80km
    • Czas 01:32
    • SpeedAVG 27.91km/h
    • SpeedMaxxx 64.80km/h
    • Kalorie 809kcal
    • Podjazdy 314m
    • Sprzęt Bianchi Via Nirone 7 Dama

    Nogi jak kołki po tych Karkonoszach...

    Środa, 16 sierpnia 2017 · dodano: 17.08.2017 | Komentarze 0

    Oooo matko!
    Co za intensywny wypad w góry!

    W życiu jeszcze się tyle nie ochodziłam po krzakach, skałach i kamieniach :P

    4 dni intensywnego eksplorowania Karkonoszy dało się odczuć w dzisiejszej jeździe na rowerze...
    Nogi jakby nie moje, wcale nie współpracowały, a o kolanach nawet nie wspomnę, szok!

    Myślałam, że jakaś Knurowska siądzie albo inna Limanowa od Ostrej, a tu ledwo do Łącka przez Czarny Potok się wyturlałam....!
    Jak na złość spokój w kręceniu musiał zakłócić mi rzeczoznawca z PZU, który akurat teraz koniecznie chciał oglądnąć moje znokautowane auto :o
    Z dwojga złego lepiej tak niż czekać na niego do 22 sierpnia jak pierwotnie obiecali...
    No więc jadę, ale co chwila spoglądam na zegarek, chcę być przy oględzinach, mam półtorej godziny na zrobienie założonego kółeczka.
    Po wyczołganiu się na górę, sam zjazd do Łącka i powrót do domu, gdyby nie wmordęwind byłby przyjemny i znośny ;)
    Adrenalina rosła na myśl o powrocie na czas oględzin :D

    Koniec końców tak się uwinęłam, że ekspert z PZU minął mnie 2 kilometry od domu, więc powiedzmy że zdążyłam :D

    Counterliczniki.com