Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Izona. Mam przejechane 53867.50 kilometrów w tym 1066.40 w terenie. Kręcę ze średnią 22.33 km/h i się wcale nie chwalę!
  • Czas na siodełku 100d 08h 39m
  • Więcej o mnie.

    Follow me on Strava 2020 button stats bikestats.pl 2019 button stats bikestats.pl 2018 button stats bikestats.pl 2017 button stats bikestats.pl 2016 button stats bikestats.pl 2015 button stats bikestats.pl 2014 button stats bikestats.pl 2013 button stats bikestats.pl 2012 button stats bikestats.pl 2011 button stats bikestats.pl 2010 button stats bikestats.pl

    Ja na instagramie

    Znalezione obrazy dla zapytania instagram

    Moje ziomeczki

    Wykres roczny

    Wykres roczny blog rowerowy Izona.bikestats.pl

    Z Archiwum X

    Wpisy archiwalne w miesiącu

    Sierpień, 2015

    Dystans całkowity:1567.23 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
    Czas w ruchu:67:07
    Średnia prędkość:23.35 km/h
    Maksymalna prędkość:65.64 km/h
    Suma podjazdów:10733 m
    Maks. tętno maksymalne:182 (92 %)
    Maks. tętno średnie:145 (73 %)
    Suma kalorii:35865 kcal
    Liczba aktywności:23
    Średnio na aktywność:68.14 km i 2h 55m
    Więcej statystyk
    • Dystans 205.05km
    • Czas 08:16
    • SpeedAVG 24.80km/h
    • SpeedMaxxx 65.64km/h
    • Kalorie 4978kcal
    • HRmax 182 ( 92%)
    • HRavg 145 ( 73%)
    • Podjazdy 2122m
    • Sprzęt Giant Brass 2

    XX Rajd wokół Tatr!

    Niedziela, 30 sierpnia 2015 · dodano: 01.09.2015 | Komentarze 6

    Kiedy w zeszłym roku wyjeżdżałam pod Strbskie Pleso, wypluwając płuca, w deszczu i zimnie, obiecałam sobie,że pierwszy i ostatni raz jadę ten Rajd! Bo za co ja mam się tak męczyć i żyły wypruwać, jak tak naprawdę nic za to nie dostanę?!
    Mogłam sobie przecież wtedy pod ciepłym kocem w domu telewizor oglądać...
    Gdyby mi chociaż wtedy ktoś za to konkretnie zapłacił, to może bym widziała sens tej rzeźni....a tak to płakać się chciało!

    Chyba bym sobą nie była, gdybym została w domu! :D

    Są wydarzenia, miejsca i ludzie, którzy są bezcenni! :)
    Nie da się, po prostu się nie da przeliczyć na złotówki tych wszystkich wrażeń, emocji i pozytywnej energii od pozytywnie zakręconych ludzi!!!
    Czekałam na tegoroczny Rajd jak dziecko na Boże Narodzenie! Sierpniowe grafiki w pracy już w lutym miały delikatnie zaznaczone,że Iwony nie ma 29/30 sierpnia w klubie! Święto! :P
    Mając "jakieś" doświadczenie z tamtego roku, wiedziałam,że jestem w stanie to przejechać, tylko nie wiedziałam w jakim to zrobię tym razem! :D
    Oczywiście miałam nadzieję(obiecałam to sobie właśnie rok temu),że chociażbym miała suchy chleb wodą popijać, to kupię sobie szosę i więcej się na góralu męczyła nie będę!
    Nadzieja jednak odchodzi ostatnia! Odeszła w kwietniu kiedy mój iżonowóz odmówił współpracy i trzeba było "ciułane" $ wydać na 4, a nie 2 koła!
    Wiedziałam wtedy,że już do sierpnia nie zdążę się z kasą na szosę ogarnąć, a już mi tak dobrze szło :O
    No cóż...

    Im bliżej Rajdu tym więcej logistycznego przygotowania. Pogodziłam się z myślą,że zaś pojadę na góralu(o ile mi go Rafał pożyczy :P), ale na tyle mi się do końca w tamtym roku tam podobało,że nawet na hulajnodze mogłabym to jechać(patrz 2 akapit!)
    Rafał roweru chciał pożyczyć(nawet go specjalnie na tą okazję do serwisu oddał,żeby mnie nie zawiódł na trasie), ale tak się wszystko poskładało,że dokładnie tydzień przed Rajdem przywiozłam do domu prawdziwy, szosowy rower! :P Dzięęęęęęki Paulina <3

    No to mam tydzień na to,żeby się nauczyć "na tym" jeździć :P Naukę rozpoczęłam zaraz w niedzielę :p
    Wsiadam i zonk! Ta szosa nie jest taka zajebista jak mi się wydawało! Oddajcie mi mój rower!!!
    Na szczęście ten stan trwał przez pierwsze 3 km pokonane na TREKu Pauliny :P
    Potem się już tylko w nim zakochałam <3 :D
    Planowałam nawet w pracy wziąć urlop w na żądanie coby się nacieszyć tym rowerem przez ten tydzień, aleeee nie!
    Tydzień wolnego+rower szosowy w domu= zajazd do Rajdu murowany :D
    Więc grzecznie chodziłam do pracy, a po pracy delikatnie oswajałam swoje plecy do całkiem dla nich nowej pozycji aeroeuroPRO :D
    Tak w ogóle to nie ma porównania rower górski na szosie, a szosa na szosie! :P

    Jadąc na Rajd wiedziałam,że w tym roku może być tylko lepiej i było! Ale od początku:

    Niedziela, pobudka 6 rano,patrze przez okno zaś mgła taka,że nawet balkonu nie widzę!
    Szit powtórka z zeszłego roku, a Krystian wczoraj mówił,że nawet rękawków nie potrzeba ze sobą zabierać, bo ciepło...
    OK,rękawków nie zabiorę, bo wezmę kurtkę!
    Ta desperacja na szczęście trwała tylko do śniadania, później po jednym i drugim wyjściu przed dom, stwierdziłam,że jest "ciepło" i Krystian miał jednak rację(z lokalnym herosem się nie dyskutuje! :D)!
    Po śniadaniu "pakowanie" zestawu na przetrwanie no i jedźmy już w końcu, bo czekam na to od 365 dni! :P

    Dojeżdżamy na lotnisko i jestem w swoim żywiole! Pełno rowerów, pełno kolarzy i pełno optymizmu! Lubię to :D
    Wyłapuję kilka znajomych(z zeszłego roku) twarzy, w oczy rzuca mi się zajebistozielony TREK Grześka i sam Grzesiek, jest Andrzej i Magda i drugi Grzesiek i jest ten PROs, który w tamtym roku się nabijał,że niby na góralu chcę te Tatry objechać....
    No chłopie masz przerąbane,nie zapomniałam! :D
    Ludzi dużo,chociaż to na pewno jeszcze nie są wszyscy,reszta pewnie na rynku czeka, robi mi się gorąco :D
    Wybija 8, czas ruszać!

    Ustawiamy się w kolumnę i według tego co mówi Krystian, mamy ochronę policyjną aż do przejścia granicznego w Chochołowie, ekstra! Całe 40 kilometrów jazdy w stylu "co mi zrobisz jak mnie złapiesz?!" :P

    Na rynku pamiątkowe foto(pewnie i tak nie wszyscy się załapali :P) i ruszamy! W końcu!!!! :P

    Ruszamy z peletonem i w peletonie jedziemy! Nie zostaliśmy z Marcinem z tyłu jak w zeszłym roku, praktycznie zaraz po stracie!
    Mówią,że nie sprzęt lecz technika....pierdoły opowiadają :P Chociaż pewnie i  w tym stwierdzeniu jest dużo prawdy :P

    Fajnie się wozimy, my jedziemy, policja jedzie, a auta stoją i mrugają :P Gęba mi się cieszy na dzień dobry!

    Przygoda z peletonem urwała mi się w Chochołowie na pierwszym podjeździe :D Wiedziałam,że tam się wszystko rozłoży :P
    Marcin wystrzelił w pierwszej grupie, ja zostałam! I dobrze! Potem mi mówił,że oni tam nawet z blatów nie zrzucali tylko jak ciśli na najcięższych tak wylecieli na nich na granicę :D Kozaki!
    Już się miałam wbijać na górze w jakąś grupkę, kiedy przy zmianie przerzutki łańcuch mi spadł i musiałam go ręcznie zakładać!
    Taaaak Paulina ostrzegała, że jest naciągnięty i już go w tygodniu zakładałam,no ale.... i tak jest zajebiście :D

    Marcin tam u góry się zatrzymał i czekał na mnie,potem już jechaliśmy sami.
    Zostało z tyłu kilka osób, ale to też wina defektów, nie ma łatwo.

    Strzałki które organizatorzy pozakładali przy "najgorszych" skrętach ułatwiły sprawę. Szczerze? W tym roku mapkę Rajdu którą dostaliśmy w sobotę przewiozłam przez 205 km w tylnej kieszonce nietkniętą :P
    Pewnie to też dlatego,że mało jechaliśmy sami, ciągle kogoś dojeżdżaliśmy albo ktoś nas dojeżdżał i każdy z nas mniej więcej kojarzył kiedy trzeba skręcać, a gdzie trzeba jechać prosto :)
    I szczerze? :D W tym roku dzięki pięknej pogodzie, przynajmniej widziałam wokół czego jadę! :D



    Widoki były przecudne!!!
    Do pierwszego bufetu dojechaliśmy całkiem szybko. Nawet woda mi się w bidonach nie zdążyła skończyć,a z naładowanych kieszonek nie pomyślałam jeszcze,żeby coś zjeść :P

    Robiem co mogem! :D

    Na bufecie tankujemy do pełna, łapie banana, chwila oddechu i jedziemy :)
    Wystartowaliśmy razem z dwójką ziomeczków z jmp,nie znam ich, ale poznam :P
    Po chwili już wiem,że ona to Edyta, a on to Rafał :P
    Super,jedziemy z Wami!
    I tu po pierwszym bufecie doznałam ciężkiego szoku! Jak, JAK to możliwe,że w tamtym roku nie widziałam,że przejeżdżaliśmy centralnie koło Tatralandii? :D Ja wiem,padało, ale żeby aż tak? :D

    Etap od pierwszego do drugiego bufetu,wypruł mi najwięcej żył rok temu i dlatego wjazdu na Strbskie Pleso obawiałam się najbardziej!
    Rozpoczynając wspinaczkę,zastanawiałam się,czy to rower, czy obecność Edyty i Rafała...

    ...a potem jeszcze jednej grupki,która z nami podjeżdżała,czy może fakt,że nie padał deszcz sprawiły że nie wiem, na prawdę nie wiem kiedy przejechaliśmy "najgorszy" etap Rajdu!

    Prawda prawdą teraz też jechałam do porzygu i na 2 bufecie nawet woda nie chciała wejść, ale najważniejsze,że już mam za sobą te 50 kilometrów :P


    Na 2 bufecie, na górze Strbskiego istny piknik kolarski! :P Jak mi się to spodobało :D
    Zero spiny, totalny luz i jest czas,żeby się poznać, pogadać i pomarudzić :)
    Nikomu się nie śpieszyło! Było gdzie się położyć, było co jeść i pić i było CIEPŁO :P Luzacko!
    Posiedziałam chwilę, pooddychałam to i na kanapkę się wkońcu skusiłam :)
    Dowiedziałam się od Edyty,że to będzie dla niej najdłuższa jednodniowa wyprawa rowerowa. Dotychczasowy rekord, to było 80 km, a teraz miało być ponad 2x tyle! No Edytko od tego momentu trzymam za Ciebie kciuki :)

    Z drugiego bufetu wystartowaliśmy sami, ale widząc jak tegoroczny rajd przebiega, wiedzieliśmy,że zaraz dogonimy kogoś albo ktoś nas i już będzie raźniej :P
    Tak też się stało :) Dojechaliśmy do jakiegoś Tomka i przez jakiś czas spawaliśmy za nim :) Poznał mnie! Pamiętał,że rok temu jechałam na góralu, omatko! To aż tak się to ludziom w pamięci wyryło,że się puściłam na Tatry na MTBku? :P
    To już 4 osoba która była w szoku,że przeżyłam zeszłoroczny Rajd :P Czuję się niezniszczalna!
    Ten zjazd ze Strbskiego mógłby trwać do granicy z Polską, aleeee wtedy toby było przecież bez sensu! :P
    Zjazd był długi i szybki.
    Ledwo połknęłam kanapki z drugiego bufetu, a Marcin mi mówi,że następny już za 15 kilometrów :D Nie wyrabiam w tym roku z jedzeniem i piciem :D

    Nie nauczony do szosowej pozycji kark coraz bardziej dawał o sobie znać,muszę być twarda :P
    Tak naprawdę najgorsze już za nami. Teraz został ostatni dłuższy podjazd na Zdziar, 3 bufet iiii wracamy do Polski.
    A ten Z(a)dzi(a)orny podjazd w zeszłym roku podchodziłam w kawałku z buta, przy okazji jedząc banana :)
    Teraz nie było takiej potrzeby, rower robił robotę :)

    Po wyjechaniu na górę,czekał na nas 3 już ostatni bufet na trasie tegorocznego Rajdu :)
    Tu nie zjadłam nic,niedobrze mi! Proszę o dolewkę płynów do bidonów iiii znowu! Pani z karetki też sobie mnie zapamiętała z zeszłego roku! :P Miło!
    Musiałam chyba wtedy żałośnie wyglądać :D Nieważne to :P

    Po chwili kiedy do bufetu dojechała "nasza" para z jmp postanowiłyśmy sobie z Edytką uciąć krótką pogawędkę nad sensem istnienia, który w tym momencie nie miał sensu :D
    Wygodnie rozsiadłyśmy się na krzesełkach i chwilo trwaj :P

    Każdy ma swoje Calpe! :D

    Tylu nowych ludzi,lubię nowych ludzi! :D

    Był czas na wszystko! :D No bo po co się śpieszyć? :P Jest fajnie!!!

    Chwila jednak nie mogła trwać, bo wiadomo im dłużej siedzisz tym gorzej wstajesz :)
    Wstałyśmy więc i jazda! Jeszcze tylko ze 3 dychy na liczniku i będziemy szczęśliwe(albo i nie?).

    Zjazdy z bufetów były długie i strome, tak samo jak podjazdy na nie :P
    W ogóle to sobie w głowie zakodowałam,że bufety to takie nagrody za to że się do nich na górę wyjechało :P

    W zeszłym roku ten odcinek pokonaliśmy w trupa,do dzisiaj pamiętam tą prędkość(nienaturalnie dużą, patrząc na wcześniej przejechane 170 km) i ten padający prosto na twarz deszcz.
    Tym razem było całkiem inaczej. Gorące, wręcz palące słońce, mocny boczny wiatr i na prostym typowe wożenie się za prowadzącym :) Przynajmniej nie padało! I tu właśnie na stosunkowo najprostszym odcinku Rajdu, złapałam kryzys! Tak dopiero i aż wtedy!
    Mój zmulony żołądek prosił się o wyczyszczenie, do tego ten wiatr i pragnienie, a napić się nie mogłam, bo śliny nawet nie chciały się połknąć :O Omatkoboska,porzygam się zaraz!!!
    Ale! Byle do lotniska! Co, ja nie dam rady?!
    Pamiętałam jak w zeszłym roku bardzo mi się dłużył przejazd na ranczo po wjechaniu za znak z napisem Nowy Targ!
    Teraz już wiedziałam,że sam wjazd do miasta nie oznacza jeszcze końca Rajdu,bo do lotniska zostało kilka kilometrów, no nic zaciskam zęby i gonię Rafała, a Marcin z Edytą gonią mnie! :D

    Metę Rajdu zobaczyłam już z daaaaleka,a mijając po drodze Paulinę(zmierzającą na after party) nawet się nie zatrzymałam, bo już chciałam sobie usiąść(taaaak dawno nie siedziałam, tylko ostatnie 8h! :D) i pozwolić żołądkowi na dojście do siebie :P
    Na mecie podeszła do mnie jakaś dziewczyna z dyplomami i zapytała jak się nazywam, a ja jej na to,że nie wiem! Nie teraz! :D
    Teraz chodź tu Edytko niech ja Cię uścisnę,żeś dała radę przejechać Rajd i pokonać swój dotychczasowy 80 kilometrowy rekord :P Zrobiłaś to!

    Kiedy doszło do mnie,że ja to Iwona i dyplom był mój,zostawiłam rower i już tylko zostało odebrać po rajdowy posiłek i zimne piwo!
    O dziwo!
    Zimne piwo wchodziło, a jeszcze przed chwilą nawet ślina nie weszła :D Aleee ja wiem czemu! To po prostu ten zobojętniający chmiel :D
    Teraz mogłabym siedzieć z nimi wszystkimi nawet do rana! Zadowoleni, uśmiechnięci i towarzyscy, lubię to i tych wszystkich ludzi z którymi miałam okazję przejechać ten Rajd! :D Na mecie znalazł się też Pan Czarek, który także miło(tym razem mi!) utknął w pamięci z zeszłego roku :) Pierwsze co zapytał, to czy tym razem założyłam slicki na koła, czy nadal tłukłam się na tamtych? Ma pamięć! :D
    Zawsze kiedy słyszę lub widzę wzmiankę o Nowym Targu,właśnie z tymi wszystkimi pozytywnymi wspomnieniami on mi się kojarzy! <3

    I dlatego nawet jeśli w przyszłym roku faktycznie Rajd wokół Tatr pojedziemy w przeciwną (trudniejszą) stronę,to też znowu tu wrócę i przejadę te odwrócone 205 kilometrów dla tej atmosfery i dla tych właśnie ludzi!

    Dziękuję wszystkim organizatorom tego zamieszania za zorganizowanie po raz kolejny najlepszego wydarzenia w roku!
    Na następne znowu będę czekała całe, dłuuuugie 365 dni!
    Dzięki całej ekipie JMP! Jesteście najbardziej sympatyczną ekipą kolarską jaką dotychczas poznałam(i wcale się nie przylizuję! :D), po prostu jesteście najlepsi! :P
    Dzięki, dzięki, dzięki!!!

    PS: Jak za rok faktycznie pojedziemy w druga stronę i będzie za ciężko, to najwyżej sobie zrobię maraton 24 godzinny! :D

    Do uwidzenia! :)
     


    • Dystans 67.31km
    • Czas 02:36
    • SpeedAVG 25.89km/h
    • SpeedMaxxx 45.93km/h
    • Kalorie 1311kcal
    • HRmax 173 ( 87%)
    • HRavg 136 ( 69%)
    • Podjazdy 354m
    • Sprzęt Giant Brass 2

    Rozjazd!

    Sobota, 29 sierpnia 2015 · dodano: 31.08.2015 | Komentarze 0

    I jest! Najbardziej wyczekiwany weekend w roku, wkońcu stał się faktem! :P
    Uwielbiam jeździć do Nowego Targu! Uwielbiam tamte tereny,tamtejszych ludzi i wgl wszystko co dobre kojarzy mi się z tym miastem :)
    Ostatni weekend wakacji z doświadczenia z zeszłego roku, już wiedziałam,że rezerwuję na Rajd wokół Tatr! I nie ma że boli, to trzeba pojechać! :)

    Wybraliśmy się we dwójkę z Marcinem, jak rok temu. Tylko we dwoje, bo nikt z nami nie chce jeździć, boją się! :D

    Logistycznie wyglądało, to dużo lepiej niż w zeszłym roku, a to za sprawą mojego iżonowozu :P Ciasny, ale własny! :P
    No więc zapakowaliśmy te dwie wyścigowe szosy do mojego pudełka i chwilo trwaj! :P

    W Nowym Targu zameldowaliśmy się już coś przed 16. Szybka instalacja "u Anny" i już śmigamy na lotnisko, coby dopełnić wszelkich formalności związanych z jutrzejszym Rajdem.

    Iiiiiiiiiiiiiii jeszcze ich dobrze tam nie zobaczyłam, a już mi się gęba zaczęła cieszyć! :D
    Uwielbiam, no po prostu uwielbiam ludzików z JMP! :P Są tak pozytywnie nastawieni do świata i ludzi,że nic tylko z nimi przebywać :)
    Na miejscu pogadaliśmy chwilę z Magdą,Krystianem i Renkawem(Marcina, to tylko z opowiadań Pauliny kojarzyłam),czyli z organizatorami całego tego zamieszania! :D
    Magda obiecała,że sokoro mam szosę od Pauliny i nie będę już na góralu tego jechać, to jak się będę dziadowała,to właśnie Renkaw,który pojedzie w ostatnim samochodzie, będzie mnie batem poganiał!
    OK,będę pamiętała, a samochód Renkawa omijała będę z daleka :P
    Naprawdę są sympatyczni i naprawdę świetnie nam się z nimi gadało,ale w głowie był plan przejechać się ścieżką rowerową od Nowego Targu na Słowację. To tak w ramach rozjazdu!
    Zabraliśmy więc wszystko co nam było "niezbędne" do uczestnictwa w Rajdzie i sruuuu :P

    Zakładaliśmy, delikatne, nie męczące(wiadomo jutro czeka 200 km z VATem) maksymalnie 30 km...yhmmm :P

    Nie w tym miejscu, nie na tych rowerach i nie my :P

    Jak się puściliśmy, tak dojechaliśmy do końca ścieżki! Owszem było 35 km, tylko jeszcze trzeba było drugie tyle się wrócić :D 



    Ta nasza ciekawość może nas zabić na Rajdzie, ale nieee bo ciekawe co jest za tym zakrętem,a ciekawe co za tą górką,a tam dalej jest tak pięknie i góry widać, no cóż... :D

    Tam jest tak pięknie,że tam się nie pyta czy już wracamy! Tam się po prostu odpoczywa jadąc :)
    Porządny rozjazd,to podstawa :P A jutro będziemy już w Chochołowie zdychać! :p

    Po powrocie PROsowy melanż, czyli "ogarnij się, bo jutro Rajd" i ja już chcę to przejechać, ale równocześnie nie chcę,żeby już było po :P





    • Dystans 50.03km
    • Czas 02:11
    • SpeedAVG 22.91km/h
    • SpeedMaxxx 44.59km/h
    • Kalorie 1176kcal
    • Podjazdy 197m
    • Sprzęt Giant Brass 2

    Trzeba już spasować :D

    Czwartek, 27 sierpnia 2015 · dodano: 27.08.2015 | Komentarze 4

    Dzisiaj ostatni raz(w tym tygodniu!) rowerem o świcie do pracy, jutro śpię dłużej :P

    Teraz jak zapowiedziałam tak muszę zrobić...! :D
    Jutro leżę i pachnę. Dzisiaj w sumie po powrocie z pracy też leżałam, daaaaawno takiego chilloutu nie miałam :P
    Nogi w górę i regen :)
    Muszę się zatrzymać jutro, bo przedobrze i na Rajdzie nawet do poniedziałku do mety nie dojadę :v

    Na sobotę zaplanowaliśmy z Marcinem ścieżkę rowerową Nowy Targ-Słowacja, ale to się zobaczy czy to aż tak nam potrzebne :P

    Słowackie asfalty bójcie się, nadchodzę :D


    • Dystans 80.02km
    • Czas 03:18
    • SpeedAVG 24.25km/h
    • SpeedMaxxx 50.90km/h
    • Kalorie 1938kcal
    • Podjazdy 514m
    • Sprzęt Giant Brass 2

    Mówią,że dużo jeżdżę...

    Środa, 26 sierpnia 2015 · dodano: 26.08.2015 | Komentarze 0

    ...chyba sobie ze mnie żartują :D
    Dużo to ja dopiero będę jeździła jak wkońcu uda mi się kupić swój, własny, prywatny rower szosowy! Bo co za problem śmigać nawet co drugi dzień na takim rowerze "stówki"? :) Jak człowiek to lubi, cieszy go to, to żadna błahostka nie jest w stanie go odciągnąć od roweru :)
    Wymówki są dla słabych!
    Dzisiaj znowu rano do pracy GIANTem, ledwo zdążyłam, pierońsko mi się nie chciało wstać :O
    Pocieszam się,że jeszcze tylko jutro budzik obudzi mnie o 5.30, a potem dłuuuugo będę mogła sobie spać ile wlezie :P
    Zbliża się jesień(potem będzie zima!!!), a więc rozpocznie się okres w którym wolę do pracy chodzić na drugą zmianę, bo będąc do południa w domu mam "dzień", a do pracy(zwłaszcza po zmianie godzin) idę jakby na "nockę" :) Więc nic nie tracę z dnia!

    Udało mi się wyjść z pracy godzinę wcześniej niż zwykle. O 13.30 już śmigałam do domu, dla mnie bomba :P
    Im wcześniej tym lepiej :)
    Wiedziałam,że w domu czeka robota, która nie została zrobiona wczoraj ze względu a deszcz....
    Chwilę biłam się z myślami: od razu wykorzystać tą godzinę na dłuższa jazdę, czy wrócić do domu po szosę?
    Wracam!
    Przecież nie po to ją pożyczałam i targałam aż z Nowego Targu,żeby się tłuc na swoim traktorze!
    Wróciłam więc do domu, zostawiłam plecak, dopompowałam bidon i pojechałam! <3
    Całkiem inna jazda, omatkoboska! na szosie czuję się niezniszczalna! :D
    Założyłam sobie 2h dla siebie,póki gówno dowodzący (tata) w dzisiejszych robotach nie wrócił jeszcze z pracy :P
    Pojechałam na Łącko, w głowie jednak od razu zaświtała obawa, czy aby Moresy mnie tam roweru nie pozbawią :P
    Jednak czując moc w nogach, stwierdziłam że im ucieknę w razie czego :P
    Po jakichś 30 min poczułam zaś,że nastała moja pora kamienia! Nie zjadłam jeszcze obiadu...będzie bomba? Nie było! Na szczęście!

    To Łącko i Czarny Potok to był strzał w dziesiątkę, bo podjazdy, a przecież w Tatrach będzie ich tylko i aż 2500m!
    W sumie każdy mówi,że na szosie podjazdy idą ciężej, to ze względu na duże blaty z przodu, ale przecież ja odkąd pamiętam jeżdżę w GIANCIE na dużym blacie! :P
    Pewnie,że sobie na Rajdzie żyły wypruję, ale znacie mnie ja tak lubię! :D

    Zdążyłam zrobić dzisiaj w sumie 3 pętelki, wrócić do domu i zjeść obiad, a taty nadal nie było :D

    Piątek już naprawdę odpoczywam! Jeszcze tylko jutro się ucieszę na TREKU :P a potem Nowy Targ!




    • Dystans 32.26km
    • Czas 01:24
    • SpeedAVG 23.04km/h
    • SpeedMaxxx 46.20km/h
    • Kalorie 761kcal
    • Podjazdy 209m
    • Sprzęt Giant Brass 2

    Skoro świt...

    Wtorek, 25 sierpnia 2015 · dodano: 25.08.2015 | Komentarze 4

    "Rano trzeba wstać", a rano to jest... 5.30!
    Kolejny dzień do pracy,moja ulubiona pogoda! <3

    Słońce, ciepło i ten halny, no kocham!
    Gdybym miała tylko więcej czasu.... No nic, takie życie :) Człowiek żyje żeby pracował i pracuje żeby żył :P
    Po pracy musiałam chwilę opóźnić swoje wyjście z klubu z powodu deszczu...! Wiem zapowiadali na dzisiaj opady, olałam to, a teraz deszcz chciał olać mnie! :D
    Na moje szczęście suma summarum do domu przejechałam suchym kołem :D
    Więcej nie jeździłam, bo to miał być regen day, a nie jakieś wytapianie :P


    • Dystans 100.03km
    • Czas 04:00
    • SpeedAVG 25.01km/h
    • SpeedMaxxx 53.30km/h
    • Kalorie 2439kcal
    • Podjazdy 389m
    • Sprzęt Giant Brass 2

    Stóweczka!

    Poniedziałek, 24 sierpnia 2015 · dodano: 25.08.2015 | Komentarze 0

    Cóż to był za dzień :D
    Uwielbiam!
    Rano (skoro mam ten tydzień zmianę w pracy od rana) pojechałam do klubu rowerem :) Tak swoim GIANTem :) Nie mam na tyle zaufania do ludzi,żeby zabrać rower Pauliny do pracy (co prawda zamkniętego w sali spinningu na klucz), ale jednak, nie! :)
    Nie mój rower, w razie kradzieży podwójny problem :O
    Tak, więc po pracy wracam do domu, śmigam ile fabryka dała, bo chcę porobić co muszę w domu, zamienić rower i jechać dalej :P

    Na moje szczęście Marcin też się o rower pyta, więc no jacha tym bardziej jadę, bo we dwoje raźniej, a jeszcze nie mieliśmy okazji jechać razem na szosie :P
    Umówiliśmy się, więc standardowo w Chełmcu i jazda! :D
    Kurde, no! Gdybym do pracy jeździła TREKiem, tobym w 15 min do niej dojeżdżała :D Jakie prędkości :P Kocham ten rower! Kocham Paulinę za to,że mi go pożyczyła, aaaaa <3 :D
    Pojechaliśmy nową obwodnicą na Naściszową, LIbrantową,stamtąd na Łękę i z powrotem do Sącza :)
    Czas był dobry, ale nie na tyle,żeby zapuszczać się gdzieś dalej :) Koło 20 robi się już zwyczajnie ciemno, a więc nie fajnie do jazdy, zwłaszcza na rowerze szosowym, gdzie pasuje uważniej omijać dziury!
    Po niedzielnym rozpoznaniu na "nowym" rowerze, od rana plecy mnie bolały, ale właśnie o to chodziło,żeby bolały teraz, a nie na rajdzie :P
    Mam coraz więcej śmiałości do jazdy na takim rowerze. Zresztą niepewność miałam tylko przy niedzielnych pierwszych 3 km :)
    Niepotrzebne obawy, ale baby tak mają :D
    60 km szosą po szosie i dzisiaj nie odczuwam bólu pleców ani karku, może się zaadoptowały :P
    Wątpliwa jest tylko wygoda pedałów, zastanawiam się nad zmianą tych spd (nie mam butów) na platformowe na czas Rajdu, ale to jeszcze zobaczę :)


    A co do Rajdu... Pozytywnie, bardzo pozytywnie jestem nastawiona do uczestnictwa w nim :) Mam nadzieję,że nic nie zniszczy mojego optymizmu :)
    Kategoria Stóweczka


    • Dystans 21.81km
    • Czas 01:09
    • SpeedAVG 18.97km/h
    • SpeedMaxxx 36.00km/h
    • Kalorie 489kcal
    • Podjazdy 65m
    • Sprzęt Giant Brass 2

    Idzie nowe! :D

    Niedziela, 23 sierpnia 2015 · dodano: 24.08.2015 | Komentarze 0

    XX Rajd wokół Tatr, już tuż tuż <3 :P

    Ze względu na różne okoliczności, Paulina nie da rady uczestniczyć w Rajdzie, więc dobro dusznie pożyczyła mi na tydzień swojego TREKa, co bym się z nim oswoiła, a w końcówce przejechała na nim ponad 200km w górach :P

    Pojechałam więc do Nowego Targu po rower. Taki miło spędzony dzień w "najlepszym" i najmilej wspominanym miejscu ever :)

    Marcin tracąc kompana do niedzielnej jazdy, zabrał się ze mną :) Milusio :)
    Zawsze to raźniej i weselej się z kimś zabrać w dalszą drogę. Żartując nawet nie wiem kiedy objechaliśmy tam i nazad tą trasę :)


    Po powrocie, jazda próbna pożyczoną maszyną i powolne przyzwyczajanie się do całkiem innej pozycji podczas jazdy na rowerze!

    Dziwnie było przez pierwsze 3km, potem już nawet mogłam jechać bez trzymanki :P

    Na i po Rajdzie plecy będą bolały, kark też, ale być może do niedzieli chociaż trochę przyzwyczaję ciało do czegoś nowego :)

    A w przyszłości (mam nadzieję tej najbliższej!) kupię sobie swoją, prywatną szosę <3
    Kategoria Do 20km


    • Dystans 54.11km
    • Czas 02:15
    • SpeedAVG 24.05km/h
    • SpeedMaxxx 46.70km/h
    • Kalorie 1307kcal
    • Podjazdy 175m
    • Sprzęt Giant Brass 2

    Sobota zimna i pracowita!

    Sobota, 22 sierpnia 2015 · dodano: 22.08.2015 | Komentarze 0

    Kurde jak zimno z rana jest!
    Przy starcie po 6 rano, nie było ani rześko, ani chłodno, było po prostu ZIMNO!
    Ocieplacze na nogi, buffka na głowę, rękawiczki na palce,długa bluzka iiiii sru!
    Najpierw fryzjer o 7, potem praca od 8 do 16 :O Nie lubię pracować w weekendy, bleeeeeee :/
    Straszyli w pogodzie deszczem, ale na szczęście mnie oszczędziło i suchą nogą(z wiatrem w pysk) objechałam tam i nazad :)
    Trip z kategorii może być,ale mogło być lepiej :)


    • Dystans 45.06km
    • Czas 02:09
    • SpeedAVG 20.96km/h
    • SpeedMaxxx 53.30km/h
    • Kalorie 1007kcal
    • Podjazdy 448m
    • Sprzęt Giant Brass 2

    Górki, górki, góóóóry... :)

    Czwartek, 20 sierpnia 2015 · dodano: 21.08.2015 | Komentarze 0

    Tak sobie rozkminiam trasy,starając się jechać tam gdzie mnie albo nie było albo gdzie byłam dawno, ale przy takim kilometrażu i okrojonym czasie wolnym marnie mi to wychodzi :P
    (Nie)standardowo pojechałam w kierunku Starego Sącza,żeby stamtąd dostać się do Naszacowic i dalej przebrnąć do Przyszowej, a potem wyturlać się na Kaninę i zjechać wprost do domu.
    Czyli 90% dzisiejszej wycieczki to góóóóryyyyyy :P

    Nie wiem ile końcówka podjazdu na Kaninę ma %, ale w środku(końcówce) sezonu nie jest źle :P

    Wszystko szło zgodnie z planem, cieszyła mnie ta wcale nie szybka jazda, tylko tak strasznie wiało,że musiałam walczyć z wiatrem i nie dać się wciągnąć pod samochody(zwłaszcza te ciężarowe!)! Raz nawet tak powiało,że w połączeniu z przejeżdżającym TIRem pęd powietrza był na tyle silny,że poczułam jakbym z liścia w twarz dostała!
    Lubię taką pogodę i lubię wiatr,jak dla mnie jesień mogłaby właśnie minąć w takiej pogodzie, ale litości, nie z takim wiatrem :P

    Jeżdżę, niecierpliwie czekając na XX Rajd wokół Tatr <3 To już za 10 dni!

    • Dystans 70.52km
    • Czas 02:54
    • SpeedAVG 24.32km/h
    • SpeedMaxxx 45.20km/h
    • Kalorie 1407kcal
    • HRmax 165 ( 83%)
    • HRavg 133 ( 67%)
    • Podjazdy 387m
    • Sprzęt Giant Brass 2

    Pierwsza "jesienna" jazda w sierpniu!

    Środa, 19 sierpnia 2015 · dodano: 19.08.2015 | Komentarze 0

    Ojej, smutno!
    Jesień się zrobiła i to tak pstryk i jest! Ja kocham lato! Uwielbiam jak jest gorąco,nie pada i słońce mi po pyszczku świeci <3
    Od poniedziałku, a raczej już od niedzieli pogoda się zepsuła i powiało jesienią :(
    Dni krótsze, poranki i wieczory jakieś takie chłodniejsze, no boli.... :O
    Dzisiaj pobudka dość wcześnie, bo o 7.30. Wcześnie jak na fakt,że pracuje teraz na drugą zmianę. Jakoś tak niespokojnie ostatnio śpię!
    Wstałam, zjadłam i po wstępnym ogarnięciu domu i zrobieniu prania o 9.30 już siedziałam na rowerze :)
    Nie mam już pomysłu gdzie jeździć, chociaż wiem,że w kilku niedalekich okolicach nie byłam jeszcze. Tyle tylko,że przed pracą nie mam na tyle czasu,żeby eksplorować nową okolicę :) Muszę jechać w znane miejsca, coby się nie zgubić i muszę wiedzieć ile czasu zajmie mi przejazd danej trasy :) Tu musi być wszystko czarno na białym, jasne! :) Pojechałam w kierunku Szczawnicy. W kierunku do jechało się jak w bajce! Wiatr współpracował z moim kierunkiem jazdy i po 35 km avg wynosiło 25 km/h! Dla mnie bomba :)
    Dojechałam do Krościenka i zawróciłam. Omatkoboska jakiego plaszczaka dostałam zaraz po nawróceniu kierunku jazdy!
    Strasznie męczył mnie powrót do domu, ciągle w twarz, zero pomocy od wiatru, w końcówce już mnie to zaczęło denerwować!
    W Łącku na otwartym polu,to już była tragedia, ja 3 razy do przodu, wiatr 5 razy do tyłu! 
    Ale zacisnęłam zęby i się nie dałam :) Średnia z całego tripa jak na takie warunki całkiem przyzwoita ponad 24 km/h :)
    Po powrocie nie miałam czasu na jakiś odpoczynek, zdążyłam się tylko wykąpać i porozciągać i już trzeba było spadać do pracy :O
    Potrzebna mi była taka przejażdżka i takie odmóżdżenie, bo ten tydzień mam naprawdę strasznie ciężki psychicznie!

    PS: Uwielbiam jeździć w stronę Podhala, no mam tak zajebiście miłe wspomnienia różnych chwil stamtąd,że no uwielbiam <3

    W górach jest wszystko co kocham :)


    Counterliczniki.com