Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Izona. Mam przejechane 53867.50 kilometrów w tym 1066.40 w terenie. Kręcę ze średnią 22.33 km/h i się wcale nie chwalę!
  • Czas na siodełku 100d 08h 39m
  • Więcej o mnie.

    Follow me on Strava 2020 button stats bikestats.pl 2019 button stats bikestats.pl 2018 button stats bikestats.pl 2017 button stats bikestats.pl 2016 button stats bikestats.pl 2015 button stats bikestats.pl 2014 button stats bikestats.pl 2013 button stats bikestats.pl 2012 button stats bikestats.pl 2011 button stats bikestats.pl 2010 button stats bikestats.pl

    Ja na instagramie

    Znalezione obrazy dla zapytania instagram

    Moje ziomeczki

    Wykres roczny

    Wykres roczny blog rowerowy Izona.bikestats.pl

    Z Archiwum X

    Wpisy archiwalne w miesiącu

    Marzec, 2017

    Dystans całkowity:759.90 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
    Czas w ruchu:29:33
    Średnia prędkość:25.72 km/h
    Maksymalna prędkość:100.10 km/h
    Suma podjazdów:6633 m
    Suma kalorii:16464 kcal
    Liczba aktywności:13
    Średnio na aktywność:58.45 km i 2h 16m
    Więcej statystyk
    • Dystans 52.60km
    • Czas 01:56
    • SpeedAVG 27.21km/h
    • SpeedMaxxx 54.00km/h
    • Kalorie 1101kcal
    • Podjazdy 350m
    • Sprzęt Bianchi Via Nirone 7 Dama

    Kto rano wstaje...

    Środa, 29 marca 2017 · dodano: 29.03.2017 | Komentarze 2

    ...ten przypomina sobie jak to jest jeździć na rowerze o świcie ;)
    Jest fajnie!!! 
    Że już dzisiaj środa, a ja ostatnio (nie licząc niedzielnego włóczenia się po "dzielni" na Traktorze) na rowerze byłam w sobotę, postanowiłam wstać na czas i w całym remontowym zamieszaniu chociaż trochę pośmigać na rowerze ;) 

    Na moje szczęście mój dziwny organizm sam obudził się jak zwykle chwile po 6 i za pierona nie chciał spać dalej...!
    Pomyślałam,że spoko, przynajmniej założone poranne kręcenie dojdzie do skutku^^

    Wstałam, zjadłam jakieś lekkie kanapeczki i sruuu w tą piękną pogodę ;)
    Ptaszki śpiewały, rosa schodziła, no i słońce wstawało wyżej i wyżej, dzięki czemu robiło się coraz przyjemniej!

    Przez to,że już na starcie zagadałam się z sąsiadką musiałam ostro naginać prędkość, no i musiałam zrezygnować z założenia,że przewiozę się na co najmniej 70 kilometrów ;)
    Pojechałam do Piwnicznej, nawróciłam na Zdroju i z powrotem na prędkości wróciłam do domu.
    A tam dalej remont...

    • Dystans 68.80km
    • Czas 03:12
    • SpeedAVG 21.50km/h
    • SpeedMaxxx 70.20km/h
    • Kalorie 1396kcal
    • Podjazdy 737m
    • Sprzęt Bianchi Via Nirone 7 Dama

    Krokusowo ;)

    Sobota, 25 marca 2017 · dodano: 26.03.2017 | Komentarze 0

    Sobota jak marzenie!
    Wolna, słoneczna i jeszcze spędzona na Podhalu <3

    Paulina zrobiła wydarzenie na facebook'u, coby poszukać krokusów, cóż pozostało zrobić? :P
    Jedziem tam!

    Marcin (matkobosko jakżeśmy się dawno na rowerze razem nie wozili!!!) wypatrzył to wydarzenie, no to pojechaliśmy together ;)

    8.30 Fortuna ma przyjechać i nas zabrać, no to czekamy... :P

    Przyjechał, zapakowaliśmy się do jego fury i jedziemy tam gdzie nam się wszystko dobrze kojarzy... :P
    Jak to zawsze bywa, słońce zostawiamy w Sączu, a im bliżej Nowego Targu, tym jakoś tak mniej błękitnego nieba...
    Ale co tam!

    Przed 10 zameldowaliśmy się u Pauliny szybkie ogarnięcie gajtersów i jedziemy!

    Początek trasy, to jazda drogą rowerową, tak tą drogą, którą już tu nieraz wspominałam (N.Targ-Trstena) :P 
    Po dojechaniu do Podczerwonego skręciliśmy w lewo i za jakiś czas znaleźliśmy się w Chochołowie :)

    Typowe chochołowskie krajobrazy ^^

    Powoli, nieśmiało zaczęły pojawiać się krokusy, ototo nam chodziło dnia dzisiejszego ;)


    Od razu uprzedzam! Nie uszkodziłam ani jednego krokusika!!! Ani jednego!

    Kiedy dojechaliśmy do Kościeliska, pamiętając Cyklowarsztaty w MTB Hostel, postanowiliśmy wprosić się na herbatę...
    Nikogo nie zastaliśmy :)
    A mi się wydawało,że tam bez przerwy jest pełno ludzi!!!

    Pocałowaliśmy klamkę i pojechaliśmy dalej :)

    Zaczęła się wspinaczka pod Gubałówkę.
    Dopiero gdzieś w połowie przypomniałam sobie (a Paulina mnie utwierdziła w tym),że to ten podjazd na którym "już" umarłam podczas pierwszych 4 kilometrów lipcowego TRR!
    Tak!
    To był podjazd pod Butorowy Wierch...
    Powiem Wam,że tym razem respiratora nie potrzebowałam, ale i nie jechałam tak szybko jak w na wyścigu :)
    Wolniejsza jestem o jakieś 2 minuty, aczkolwiek zatrzymywałam się (stravy nie) na foty, no bo przecież jej! jak można olać takie widoki na tym podjeździe?!)
    Na ścigu kumam, nie było czasu, ale wczoraj?!
    Patrzyłam, ahowałam i czekałam na Paulinę i Marcina, którzy dzielnie walczyli z podjazdem coby mi nie powiedzieli zaś (taaa ciągle mi siedzi w głowie z*eba od Pauliny podczas tripa do Śląskiego domu na Słowacji),że za szybko jadę...OK!

    Wszystko na wyciągnięcie ręki!

    Po podjechaniu na sam szczyt, odpoczynek, fotki, papu...



    W sumie nie miałam jedzenia, ale ja nigdy nie biorę jedzenia na 70 km...
    Na tym tripie batony, którymi Paulina się ze mną podzieliła, były mi potrzebne ;)
    Dziękuję mamuśka! 

    Kiedy nacieszyliśmy się widokiem gór, postanowiliśmy wracać.
    Nie było to łatwe zadanie,bo niby z górki, ale pieronie jak się zimno zrobiło!!!
    Jo żem wiedzioł,że tak bedzie! Ale i tak żem się nie przygotowoł!

    Garmin Pauliny coś koło 5 stopni wskazywał...
    Trzeba zjeżdżać wolno!
    Mus musem, ale teren robił swoje :P 
    Fajne srepentynki, szkoda hebli używać :)
    Puściłam się i nawet nie zamarzłam, a micha się cieszyła, bo prędkości poczuła :P

    Powrót z "innego świata" przez Szaflary, kawałek przez Zakopiankę.
    Przejeżdżając koło tamtejszej "Zadymy", przypomniało mi się jak dobre jedzenie tam mają i... zrobiłam się serio głodna!
    Będzie kebab! :D
    Wróciliśmy na mieszkanie, zamówiliśmy żarełko iii w sumie im dłużej siedziałam na tej kanapie tym bardziej mi się spać chciało :D

    W drodze powrotnej do domu, cieszyłam się że to Marcin prowadził, bo w końcu miałam więcej czasu i możliwości na oglądanie najlepsiejszego krajobrazu na świecie!

    #wgórachjestwszystkocokocham!

    Dzięki!



    • Dystans 70.20km
    • Czas 02:30
    • SpeedAVG 28.08km/h
    • SpeedMaxxx 58.30km/h
    • Kalorie 1370kcal
    • Podjazdy 258m
    • Sprzęt Bianchi Via Nirone 7 Dama

    Turniej Miast. Nabijamy te kilometry dla Sącza!

    Czwartek, 23 marca 2017 · dodano: 23.03.2017 | Komentarze 0

    Mimo tygodnia na pierwszą zmianę, dzisiaj miałam zacząć pracę dopiero o 14.30...
    Organizm zwariował i obudził się już o... 6.20 :D
    I co ja mam robić tyle czasu w domu?!
    Nic, przeglądnęłam internety, zjadłam śniadanie, posprzątałam iiii patrząc na przebijające się zza chmur słońce zaczęłam przygotowywać obiad!!!
    No co? Nigdy nie gotowaliście obiadu o 9 rano? :P
    Pomyślałam,że nim ugotuję/przygotuję wszystko na porę obiadową, zmoczone wczorajszym i porannym deszczem drogi prawie wyschnął...
    Dobrze myślałam!

    Kiedy po 10 wystartowałam mokro miałam tylko na podwórku :)
    W głowie przypomniała mi się rywalizacja do której dołączyłam na stravie, a mianowicie "Turniej Miast".
    Oczywiście nabijam kilometry dla Nowego Sącza, który zestawiony z Warszawą marne ma szanse na wygraną, ale nie oddamy tego walkowerem, nie!!!
    Skoro turniej i skoro tylko do soboty, no to nie ważna jakość treningu, a ilość kilometrów!

    Pojechałam do Ochotnicy Dolnej, zawróciłam w połowie i wróciłam do domu^^

    Przygotowany o 9 obiad teraz się przydał!
    O jak mi ta zupa smakowała, a placki ziemniaczane smażyły się przewybornie! 

    <3


    • Dystans 47.20km
    • Czas 01:40
    • SpeedAVG 28.32km/h
    • SpeedMaxxx 59.00km/h
    • Kalorie 1000kcal
    • Podjazdy 321m
    • Sprzęt Bianchi Via Nirone 7 Dama

    Wiosna, czas start!

    Wtorek, 21 marca 2017 · dodano: 22.03.2017 | Komentarze 2

    Był plan jeździć od powrotu z pracy do ciemnej nocy :P
    Plan swoje, życie swoje :)
    Najpierw z pracy poszłam do drugiej "pracy" (zaś drewno i te sprawy :P), a dopiero kiedy tata stwierdził,że dość już na dzisiaj, czmychłam do domu i wio na rower! :P
    Wyjechałam za 5 piąta i z uśmiechem na twarzy stwierdziłam,że jest na tyle ciepło,że niepotrzebna już buffka pod szyją i ocieplacze na butach!

    Aż się szybciej jechało!

    Pojechałam do Łącka i pomyślałam,że przecież zdążę zrobić typowe dla tej okolicy kółeczka.
    Zrobiłam i to dwa! :P
    Do domu wracałam już trochę w ciemności, ale nie takiej totalnej, a było koło 18:40!

    Wiosna da się lubić! :D <3


    • Dystans 70.20km
    • Czas 02:50
    • SpeedAVG 24.78km/h
    • SpeedMaxxx 67.30km/h
    • Kalorie 1527kcal
    • Podjazdy 589m
    • Sprzęt Bianchi Via Nirone 7 Dama

    Co się nie dojeździ, to się doubiera^^

    Niedziela, 19 marca 2017 · dodano: 20.03.2017 | Komentarze 0

    Weekend w pełni wolny.
    Sobota jak zwykle dniem w którym trzeba ogarnąć nieco bardziej chałupę i narobić zapasów na przeżycie całego, następnego tygodnia.
    Dla równowagi niedziela, to dzień w którym można mieć totalnie "wy*ebane..." :D 

    Wychodząc z tego założenia koło 10.30 bez zbędnego marudzenia wystroiłam się (jak na niedziele przystało!) i wyszłam na rower.
    Mimo silnego wiatru postanowiłam podbić Limanową.
    Już sam przejazd przez Sącz opiewał na małe niebezpieczeństwo utraty życia,do tego czując kierunek wiatru stwierdziłam,że do samego punktu docelowego (Limanowa), będę miała pod wiatr...
    Nikt nie obiecywał,że będzie lekko!

    Faktycznie, kiedy wjechałam na "rynek" w Limanowej avg z całego tego dystansu wynosiło zaledwie 20 km/h!

    Nadzieją na to,że wyrobię się na Gorzkie Żale był fakt,że z powrotem (patrząc dalej na kierunek wiatru),powinno być lżej.
    Było,ale jakby nie zabrane w ostatniej chwili dwa mini batoniki, nie wróciłabym na mieszkanie, oj nie!
    Nieprzespana i "przepita" noc, do tego ten wmordęwiatr... no wykończy mnie to kolarstwo! :D
    Zagryziony baton w "locie" dodał trochę mocy i kończąc podjazd od Mordarki do Raszówek cieszyłam się,że teraz już do końca będzie płasko!

    Niby płasko i niby ten wiatr już nie taki centralnie w twarz, ale jednak już mi siły opadły :P

    Tylko fakt,że pogoda była na prawdę wiosenna, dodawał siły ;)

    Że ul. Węgierska którą wracałam do Sącza, jest nadal "gładka jak stół", to poprostu sobie spacerowym tempem bez wyrzutów mogłam nią przebrnąć do mieszkania! :D

    #ilofmajbajk! <3


    • Dystans 104.60km
    • Czas 03:50
    • SpeedAVG 27.29km/h
    • SpeedMaxxx 61.20km/h
    • Kalorie 2302kcal
    • Podjazdy 760m
    • Sprzęt Bianchi Via Nirone 7 Dama

    Dolinka #1 (17), czyli kolarstwo na poważnie!

    Piątek, 17 marca 2017 · dodano: 20.03.2017 | Komentarze 0

    Od początku tygodnia wiedziałam,że piątek będzie wyborny pod względem pogodowym^^
    Tak się wszystko poskładało,że noc z czwartku na piątek przespałam poza domem, ale wiedząc o tym fakcie wcześniej, zabrałam rower ze sobą :D
    Faktycznie od samego rana słońce napitalało ile mogło, a ja tylko czekałam,aż śniadanie się trochę zasiedzi żeby ruszyć w świat!
    Kwadrans przed 9 wystartowałam :D
    Tyle czasu, tyle wolnego, no ja pikole chyba się zajeżdżę na śmierć dzisiaj!!!
    Pakując rower do samochodu dzień wcześniej, zakładałam że odwiedzę Starą Lubovnie po zimie, ale do wieczora zmieniłam zdanie i rano obrałam kierunek na Dolinę Popradu ;)
    Ruszyłam w kierunku Nawojowej żeby dalej dojechać do Krzyżówki.
    Tej się obawiałam, czy aby mnie nie przywita jakimiś zaspami ewentualnie śniegiem, bo ciągle w radiu określana jest jako "najzimniejszy punkt regionu..."
    O dziwo!

    Przecież tu nawet już o zimie nie pamiętają :)
    No to jadę, morda się cieszy, ino wiatr sobie przypomniał,że do tego momentu mi jeszcze życia nie uprzykrzył :O
    Trudno, teraz powinno być już lekko, bo "z górki".
    Powinno, ale nie było aż tak, bo przez ten wiatr, nawet się rozpędzić nie dało!!! :D
    W Krynicy stop na fotę:

    i jedziem dalej coby nie ostygnąć.
    Zaczęło mi się dobrze jechać :)

    Do Muszyny bez zbędnego wysiłku, aczkolwiek z małym pitt-stopem na batona.

    Jak widzicie pogoda się ze mną nie dziaduje! :D
    Miała być lampa i była!
    Tu właśnie poczułam,że stęskniłam się za tą rowerową wolnością :)
    Zima jest straszna!

    Skręcam wg. znaku na Piwniczną i kręcę przez Milik, Andrzejówkę i Żegiestów...
    Tu mi się zaczęło nudzić, stąd ta fota:

    Jestę kolarzem! :D

    Kiedy minęłam Wierchomlę stwierdziłam,że jeszcze się porządnie nie zmęczyłam,a za chwilę wycieczka mi się skończy!!
    Od Piwnicznej jechałam z wiatrem,więc przejazd przez segment TT był tylko formalnością.
    Do Sącza wracałam obwodnicami no ale w samo centrum miasta mogłam nie wjeżdżać, na wszystkich światłach trafiałam na czerwone!

    Po powrocie na mieszkanie z którego wystartowałam, zrozumiałam,że moje "nie zmęczenie" było tylko złudzeniem...

    Ledwo, ledwo wytaszczyłam siebie i rower na I piętro!
    Jak ja teraz pójdę do pracy?!

    #enjoy! 
    Kategoria Stóweczka


    • Dystans 65.00km
    • Czas 02:28
    • SpeedAVG 26.35km/h
    • SpeedMaxxx 76.70km/h
    • Kalorie 1407kcal
    • Podjazdy 553m
    • Sprzęt Bianchi Via Nirone 7 Dama

    Pod Ostrą

    Wtorek, 14 marca 2017 · dodano: 15.03.2017 | Komentarze 0

    Doszliśmy rano z tatą do kompromisu :)
    Pytanie przy śniadaniu:
    "Robimy co, czy gdzie jedziesz"? 
    -Chciałam pojeździć...
    "Dobra to dzisiaj idź jeździć, jutro co zrobimy... " Love!
    Od razu po śniadaniu pojechałam! :)
    Wcale nie było ciepło, ale stwierdziłam,że w większym mrozie jeździłam i żyje :)
    Pojechałam zaś w kierunku Ostrej, ale nie chciałam zjeżdżać do Limanowej.
    Tym razem pasowało mi uderzyć w stronę Kamienicy.
    Mniej pod górę :)
    Fajnie mi się jechało, ale im wyżej tym zimniej, a w Młyńczyskach nawet śniegiem zaczęło mnie straszyć!!
    Pomyślałam,że tatusiek miał lepszą ofertę na spędzenie wolnego czasu przed pracą... 
    No cóż, do szczytu mi nie zostało za wiele, a jak już śmignę w dół powinno być lepiej :)
    Powinno, ale nie było!
    W drodze powrotnej co prawda do Łącka jeszcze słońce gdzieś tam nieśmiało wyglądało zza chmur, ale już w Jazowsku zaś śnieg zaczął naparzać!

    #wiosno gdzieś jest?



    • Dystans 52.20km
    • Czas 01:57
    • SpeedAVG 26.77km/h
    • SpeedMaxxx 52.60km/h
    • Kalorie 1051kcal
    • Podjazdy 318m
    • Sprzęt Bianchi Via Nirone 7 Dama

    Co z tą wiosną? Ehhhh....

    Sobota, 11 marca 2017 · dodano: 12.03.2017 | Komentarze 0

    Wolna sobota, ale pracy koło/w domu tyle,że aż głowa mała :P
    Wiosna idzie, ale dojść nie może, a porządek sam się nie zrobi ;)
    No i fajna pogoda-moja!

    Z rana może trochę mokro, bo chyba padało w nocy, ale potem słoneczko wysuszyło i zrobiło się całkiem przyjemnie :)
    Nie wiedziałam czy uda mi się wyskoczyć chociaż na chwilę pokręcić, ale jakoś mi to było obojętne, bo pół dnia przesiedziałam w lesie co mi pasuje na równi z rowerem :p 
    Tryb włóczykij został włączony! :) 

    Kiedy prace w lesie się skończyły, mimo 7 stopni na plusie z chłodnym wiatrem, postanowiłam wykorzystać resztę wolnego popołudnia na rower ;)
    Pojechałam prosto w kierunku Piwnicznej, coby pokręcić, a nie dać się nocy złapać ;)
    Nogi mnie bolały po wczorajszym szlifie z Andrzejem, więc ta "prosta" trasa była idealna.

    Kiedy byłam już w Młodowie wszystkie znaki na niebie i ziemi kazały wracać do domu:

    No nie pojedziesz...
    Zawróciłam więc iii przez Stary Sącz wróciłam do domu.

    PS: Z radością informuję,że dzień trwa już do punkt 18! :P
    Wiosno naparzaj!

    • Dystans 35.00km
    • Czas 01:27
    • SpeedAVG 24.14km/h
    • SpeedMaxxx 72.40km/h
    • Kalorie 835kcal
    • Podjazdy 485m
    • Sprzęt Bianchi Via Nirone 7 Dama

    Po pracy.

    Piątek, 10 marca 2017 · dodano: 12.03.2017 | Komentarze 0

    Z pracy wysłali mnie po zakup kluczyków do szafek w szatni, bo normalnie chyba klienci je jedzą w ramach posiłku po treningowego!!!
    Pojechałam z chęcią, bo miałam zamiar i tak się urwać na chwilę do bikeatelier wyrównać długi za ostatnie serwisy.
    Kluczyki kupiłam i wio do sklepu.
    Oddałam dług, pogadałam i wychodząc, pod sklepem spotkałam Andrzeja, który też przyjechał do chłopaków.....wyrównać kasę? :P
    Pierdu pierdu, gadu gadu i umówiliśmy się na szlifa po pracy.
    Wiedziałam,że nie mam za wiele czasu, bo obiecałam odwieźć mamę do kościoła na 17, ale jakieś półtorej godziny, może się urwie na jazdę :)
    Wystartowałam punkt 15 i jadę na przeciwko Andrzejowi.
    Spotkaliśmy się gdzieś w Świniarsku i od razu z grubej rury pod Chochorowice w kierunku Trzetrzewiny!
    Haha będzie piekło!
    Ostatni raz wyjeżdżałam tam jeszcze Traktorem iiii wtedy przy końcówce dwa razy musiałam sobie odpocząć...
    Tym razem się tylko zadyszałam :D
    Wyjechałam, a na dodatek jeszcze QOMa Agnieszce wyrwałam :)
    Z racji,że czas miałam ograniczony, zaniechaliśmy pomysłu jazdy na Wysokie i zjazdu Raszówkami do domu.
    Odbiliśmy na Litacz i stamtąd przez Wierzchowinę wróciliśmy do Gostwicy.
    Że czas ciągle pozwalał na więcej, wdrapaliśmy się na Mokrą Wieś i stamtąd przez Podegrodzie wróciłam do domu.
    Andrzeja wysłałam na Wysokie (patrząc na jego ślad na stravie, posłuchał i się nawet nie zgubił!).
    Dobry szlif!

    • Dystans 56.80km
    • Czas 02:16
    • SpeedAVG 25.06km/h
    • SpeedMaxxx 100.10km/h
    • Kalorie 1360kcal
    • Podjazdy 896m
    • Sprzęt Bianchi Via Nirone 7 Dama

    Ciągle pod górę, lol :D

    Wtorek, 7 marca 2017 · dodano: 08.03.2017 | Komentarze 4

    Stojąc w korku,w drodze z pracy,poinformowałam "dom",żeby broń Boże nie myśleli,że będą mieli ze mnie jakikolwiek pożytek :D
    Plan na popołudnie był jeden, rower, rower i aż do nocy rower! 
    Miałam nawet obiadu nie jeść (żeby końcówki tego dnia nie tracić),ale tak się zagadałam z mamuśką,że stwierdziłam,że bez obiadu nie jadę, bo padnę z głodu!
    Zjadłam, ubrałam się i po 16 pojechałam.
    Chwilę zastanawiałam się czy na trasę jaką sobie wymyśliłam starczy mi dnia....
    Wyszło mi że nie,ale i tak uparcie chciałam przejechać to kółeczko! 

    Pojechałam w stronę Olszanek i dalej odbiłam na Młyńczyska, bo plan był taki,żeby wyjechać do góry na Przełęcz pod Ostrą i wrócić do domu przez Limanową :P
    Plan się udał, ale już zjeżdżając z Przełęczy wiedziałam,że zaraz adrenalina podskoczy, bo długo będę musiała jechać po ciemku.
    No cóż byle drogi nie były dziurawe, resztę sobie poradzę :P
    Od Siekierczyny aż do domu wracałam w całkowitej ciemności, a do tego co jakiś czas z nieba polatywały większe lub mniejsze krople deszczu...zwiastowały,że w tej ciemności zostanę przemoczona aż do majtek (których nie miałam :D)!
    Ucieszyłam się kiedy znalazłam się już w Długołęce, bo nawet gdyby krople przerodziły się w deszcz, do domu zostało niewiele :)
    Do końca wróciłam jednak na sucho,ale w całkowitej ciemności, a wchodząc do domu poczułam ogromną radość,że go mam i mogę do niego zawsze wrócić!
    Spanie na dziko sam na sam z rowerem chyba by było nie dla mnie :D

    Counterliczniki.com