Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Izona. Mam przejechane 53867.50 kilometrów w tym 1066.40 w terenie. Kręcę ze średnią 22.33 km/h i się wcale nie chwalę!
  • Czas na siodełku 100d 08h 39m
  • Więcej o mnie.

    Follow me on Strava 2020 button stats bikestats.pl 2019 button stats bikestats.pl 2018 button stats bikestats.pl 2017 button stats bikestats.pl 2016 button stats bikestats.pl 2015 button stats bikestats.pl 2014 button stats bikestats.pl 2013 button stats bikestats.pl 2012 button stats bikestats.pl 2011 button stats bikestats.pl 2010 button stats bikestats.pl

    Ja na instagramie

    Znalezione obrazy dla zapytania instagram

    Moje ziomeczki

    Wykres roczny

    Wykres roczny blog rowerowy Izona.bikestats.pl

    Z Archiwum X

    Wpisy archiwalne w miesiącu

    Październik, 2018

    Dystans całkowity:580.25 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
    Czas w ruchu:23:23
    Średnia prędkość:24.81 km/h
    Maksymalna prędkość:72.00 km/h
    Suma podjazdów:5152 m
    Suma kalorii:9737 kcal
    Liczba aktywności:11
    Średnio na aktywność:52.75 km i 2h 07m
    Więcej statystyk
    • Dystans 50.85km
    • Czas 01:54
    • SpeedAVG 26.76km/h
    • SpeedMaxxx 53.60km/h
    • Kalorie 806kcal
    • Podjazdy 245m
    • Sprzęt Bianchi Via Nirone 7 Dama

    Zaś szybko,bo mało czasu! :D

    Środa, 31 października 2018 · dodano: 05.11.2018 | Komentarze 0

    Miałam zacny plan, zrobienia dużo kilometrów :D
    Dużo znaczy może tak z 70, może 80...
    Plan jak zawsze genialny, trasy w sumie nie wymyśliłam,ale po drodze zawsze się coś nawinie, luz :D
    Przy śniadaniu mój zacny plan poszedł się je*&^*ć, bo jeszcze... groby trzeba umyć,zakupy zrobić,posprzątać dom i bla bla bla...
    No cóż, nie zrobię 70~80 km, ale przejechać się na rowerze chociaż na chwilę muszę!

    Wybrałam najszybszą moim zdaniem trasę, bo najmniej górek, górecek, a widoki i tak bajkowe:

    Lubię okolice Rytra, zawsze lubiłam ;)
    Na prędkości nawijałam, aż do pierwszego podjazdu, później zawróciłam i z powrotem przez Stary Sącz jak najszybciej chciałam wrócić do domu.
    Tu miałam w głowie pomysł,żeby do pracy też skoczyć rowerem ze względu na korki w mieście, ale w tak pełnym makijażu

    nie było by to chyba zbytnio normalne :P
    Już i tak wystarczająco postraszyłam kierowców, pacząc na nich stojącących w korku :D 
    Normalnie Hallowen nie jest dla mnie żadnym "świętem", ale dystans do siebie i świata uważam,że trzeba mieć!

    PS: Nigdy wcześniej nie zdarzyło mi się spóźnić do pracy ponad 2 h!
    Ale w domu posprzątane, zakupy zrobione, groby umyte, makijaż zrobiony, no i rower zaliczony! 
    Ekstra!


    • Dystans 30.15km
    • Czas 01:08
    • SpeedAVG 26.60km/h
    • SpeedMaxxx 64.40km/h
    • Kalorie 353kcal
    • Podjazdy 263m
    • Sprzęt Bianchi Via Nirone 7 Dama

    Szybko, bo ciemno :)

    Wtorek, 30 października 2018 · dodano: 05.11.2018 | Komentarze 0

    Pracując na rano po zmianie czasu, praktycznie niemożliwą rzeczą jest wyjść na rower i objechać jakąkolwiek,większą pętelkę za widoku :)

    Start kilkanaście minut przed 16 i ot taki urok późnej jesieni ;)

    Miałam zacny plan zrobienia kółka od domu przez Łącko i z powrotem na Czarny Potok, ale wiedząc,że w domu nie ma nikogo kto mógłby cokolwiek pozamykać i pozabezpieczać przed nocą, zaniechałam tego pomysłu ;)
    Pętelka w kierunku Przyszowej z Podegrodzia wydała się mi bardziej odpowiedzialna.
    Im dłużej jechałam w obranym kierunku, tym bardziej się cieszyłam,że to tylko tą pętelkę sobie wymyśliłam, a nie tą o 10 km dłuższą :)
    Powód?
    Po zaledwie 45 minutach jazdy i zachodzie słońca, automatycznie zrobiło się na tyle ciemnawo,że wiedziałam, że wrócę do domu po omacku i tak było!

    No cóż, po zmianie czasu, pospać może i możemy dłużej, ale z jazdą na rowerze po pracy, to już tylko na hardcora po ciemku :D
    Nie, trenażera nie wyciągam, na pewno nie teraz,za wcześnie i za ładna pogoda ;)

    • Dystans 50.22km
    • Czas 02:03
    • SpeedAVG 24.50km/h
    • SpeedMaxxx 58.70km/h
    • Kalorie 898kcal
    • Podjazdy 506m
    • Sprzęt Bianchi Via Nirone 7 Dama

    Niespodziewajka ;)

    Piątek, 26 października 2018 · dodano: 26.10.2018 | Komentarze 0

    Nie spodziewałam się,że dzisiaj będę kręcić na rowerze ;)
    Na pewno nie po ostatnich, dwóch, paskudnych dniach w pogodzie. 
    Ziąb,porywisty wiatr i deszcz pozwoliły "zapomnieć" o wyjściu na rower w cywilizowanych warunkach :P

    Jednak w sumie "pod przymusem" zabrałam rower...do auta,a później już bez auta wracałam do domu :)
    Znaczy musiałam zostawić puncioka u mechanika,a że nie miał mnie kto przywieźć z powrotem do domu, spakowałam niezawodny rower i na nim wróciłam do domu ;)

    Na Biankę zawsze można liczyć :D

    Że było w miarę wcześnie, postanowiłam nie jechać prosto do domu, a w miarę znośnej temperatury, trochę pokręcić się po okolicy ;)
    Padło na Naszacowice, Przyszową i dalej Siekierczynę,żeby później nawrócić przez Wysokie i Chełmiec do domu.
    Lol nie wiedziałam,że będę w stanie taką trasę wykręcić. Nie w temperaturze około 8 stopni, bez ocieplaczy na buty!
    W sumie, to właśnie stopy najbardziej mi dokuczały,reszta członków mojego ciała, dawała rady ;)

    Poniosło mnie troszkę, bo mając świadomość braku samochodu i perspektywy gotowania obiadu przed pracą, przesadziłam z trasą i czasem jej pokonania :O

    Aleeee obiad został ugotowany! :D




    • Dystans 55.05km
    • Czas 02:05
    • SpeedAVG 26.42km/h
    • SpeedMaxxx 43.20km/h
    • Kalorie 840kcal
    • Podjazdy 348m
    • Sprzęt Bianchi Via Nirone 7 Dama

    Jesiennie...

    Wtorek, 23 października 2018 · dodano: 24.10.2018 | Komentarze 2

    Dawno nie musiałam się aż tak ubierać na rower! :O
    Nie planowałam wycieczki, bo planowali deszcz i ziąb,a tu piękne słońce zaświeciło.
    Na termometrze faktycznie nie było szału, ale po to są ubrania!

    Kiedy nadzwyczaj szybko uwinęłam się z "robotą", już po 9 zbierałam się na rower ;)
    Iiii tu powiedzenie "ubierasz się godzinę na rower, żeby godzinę pojeździć" przybrało na mocy.
    Prawda to!

    Summer is dead! ;'(

    Jadąc z Chopusiem w weekend do jego domu, dowiedziałam się,że w końcu skończyli drogę w Rytrze i nareszcie mogę się tam normalnie wybrać rowerem na przejażdżkę :O
    Alleluja!
    Nie zwlekając zbyt wiele i nie mając pomysłu na żadną trasę, postanowiłam sprawdzić gładkość nowo położonego asfaltu :D
    Wybór był słuszny, bo trasa nie wymagająca, a jakoś nie miałam ochoty siepać się z górkami i góreckami :)
    Nie przyzwyczajona jeszcze jestem do tych kilku warstw na sobie, które dodatkowo trzeba targać na plecach, brrr....
    Brak swobody wynagradzały widoczki:

    Pięknie było :)
    W dodatku zdążyłam jeszcze na ostatnie promienie słońca, bo im bliżej południa tym coraz ciemniej...
    Dojechałam do Piwnicznej. 
    Przy Pijalni Artystycznej natchło mnie na foteczki <3


    Popstrykałam i czym prędzej do domu pojechałam :D
    Jaki rym, lol :P
    Miałam wielką ochotę wykręcić ponad 60 km, ale zaczęło brakować mi sił i... czasu!
    Za wolno jechałam, zdecydowanie! :P
    O jakie było moje zdziwienie, kiedy zobaczyłam,że moja średnia prędkość, to ledwo 23.7 km/h lol, lol LOL!
    Słabo! 
    Cóż, brak regularnej jazdy i nowe warunki atmosferyczne pokazały swoje prawdziwe oblicze :D
    Ale szczerze? Wisi mi to! :P
    Jazda na rowerze ma być przyjemnością, a ona skończyła się dzisiaj po 2 h jazdy :D
    Ostatnie 20 minut było przymusem, bo przecież musiałam jakoś wrócić do domu, helloł! :P 

    Patrząc przez okno i w prognozę pogody, widzę kolejne kilka dni przymusowej abstynencji od roweru, bo wieje i leje,że hej!
    No to HEJ!


    • Dystans 40.49km
    • Czas 01:32
    • SpeedAVG 26.41km/h
    • SpeedMaxxx 63.00km/h
    • Kalorie 663kcal
    • Podjazdy 284m
    • Sprzęt Bianchi Via Nirone 7 Dama

    Porannie, po weekendowo :P

    Poniedziałek, 22 października 2018 · dodano: 24.10.2018 | Komentarze 2

    Obiecywali w pogodzie,że złota, piękna jesień powoli się kończy. I się skończyła.
    Chociaż jeszcze nie do końca.
    Skończyła się temperatura, która pozwalała na szosowanie w krótkim rękawku, ale "złoto" jeszcze jest ;)

    Nie miałam zbyt wiele czasu na cieszenie się rowerem, bo obowiązki w domu nie pozwalały za wiele, ale uważam,że idealnie wykorzystałam półtorej godziny, które było mi dane dla siebie :D
    Nie chciałam też jakoś za bardzo przesadzać, bo przecież nie jeździłam całe 5 dni (jestem lżejsza o kolejną "czwórkę!"), a niższa temperatura i kilkudniowe "zasiedzenie" mogłyby mnie szybko wybombić :O

    Że tak powiem, idelanie!


    • Dystans 80.52km
    • Czas 03:08
    • SpeedAVG 25.70km/h
    • SpeedMaxxx 72.00km/h
    • Kalorie 1435kcal
    • Podjazdy 872m
    • Sprzęt Bianchi Via Nirone 7 Dama

    Przed wyrwaniem drugiego zęba, nacieszyć się rowerem :P

    Wtorek, 16 października 2018 · dodano: 18.10.2018 | Komentarze 0

    Czas wykonania drugiego wyroku nastał za szybko :P
    Znaczy za wcześnie, bo ciągle w pogodzie lato ;)
    Z drugiej jednak strony czekałam na to i chciałam mieć to już za sobą, bo siedziało mi to na głowie :O
    Drugiej czwórki już nie mam, ale za to mam parę dni z głowy rower :P
    We wtorek nie zastanawiając się długo, (bo każda minuta zwłoki z wyjściem na wycieczkę oznaczało kilometr albo pół mniej na liczniku :P), zabrałam rower i ogień! Albo jakby to mała Zuzia powiedziała "ogienek" :P
    Obiadu zaś nie zjadłam przed, bo szkoda czasu,ale nadrobiłam po rowerze :P

    Pojechałam w sumie przed siebie,bo przecież wszędzie jest tak pięknie!

    Czy to na pewno p(i)ździernik? :P

    Nie bardzo ogarniałam w którym kierunku jechać,znaczy chciałam ominąć miejsce w którym mi najszybciej słońce spierdzieli :D
    Nie mogąc sobie uświadomić,gdzie to słońce najszybciej zajdzie, bo wydawało mi się,że wszędzie, to się stanie, pojechałam w kierunku Marcinkowic.
    Tu nie chcąc stać w korku, spróbowałam przejechać przez skrót, który mi zdradziła ekipa z pracy mojego brata :P
    Zamiast pchać się Marcinkowicką,w korek,żeby dostać się na Rdziostów, pojechałam na Helenę i tam dosłownie 3 razy skręcając w lewo znalazłam się pod zakorkowaną obwodnicą i już żaden korek związany z przebudową mostu mnie nie dotyczył :P

    Haha a Wy se stójcie w tych uzbrojonych czterokołowcach!
    Rower na prezydenta! :D

    Po wdrapaniu się na górę, standardowo jak najszybszy przejazd aż na Wysokie i stamtąd powrót do Chełmca.
    Czyli typowa pętelka w tamtych okolicach ;)
    Zastanawiałam się, czy starczy mi dnia na powrót, czy to będzie już jazda po zmroku, bo widząc ten zachód słońca zaczęłam wątpić :P

    Jest czad nie? :P
    Tak było na Kaninie ;) 

    Na Wysokim zaś naszło mnie na utrwalenie tego widoku, tym razem z Bianką w roli głównej <3

    Romantico nie? :P
    Tu też już musiałam zawdziać na siebie jaką kamizelkę, bo brak słońca robił robotę, znaczy zimno!
    Dobrze,że zabrałam ze sobą też buffkę i rękawki, bo zjeżdżając z Biczyc do Chełmca, zamarzłabym chyba :O
    Chociaż tylko miejscami, bo czasami powietrze było takie moje ulubione ;)
    Ciepłe, jesienne, pachnące paloną naciną z ziemniaków :P
    Kto ze wsi, wie o czym piszę :D

    Wyjeżdżając z domu na wszelki wypadek zabrałam ze sobą też czołówkę zakupioną w Biedronce za 14,99 zł :D
    Lampka z przodu ledwo dyszy, więc dodatkowe oświetlenie może się przydać, pomyślałam :P
    I to był dobry pomysł, bo podczas zjeżdżania serpentynami w dół, naszedł mnie diabelski pomysł żeby wracać do domu przez Stary Sącz :D
    Wariatka pomyślicie! 
    Ciemnawo, a ona zamiast jechać prosto do domu i jeszcze na jakim takim widoku zakończyć wycieczkę, dokłada sobie z 15 km świadomie godząc się na powrót po ciemku...
    Cóż, żyje się raz! :D
    Czołówka na kask i ogień :P
    Gdyby nie to, że zdjęcie w półmroku wyszło fatalnie, pokazałabym Wam jak to się wyglądało z czołówką na rowerze :D
    Przez cały Stary światełko to było słabo potrzebne, ale kiedy już wjechałam do swojej dzielni, cieszyłam się że go mam! :P
    Wróciłam już całkiem w nocy (znaczy o 18 :45!!!), ręce skostniały mi na tyle,że na ostatnim podjeździe przed domem, nie byłam wstanie zrzucić łańcucha na lżejszą przerzutkę i takim ślimaczym tempem musiałam targać siebie i rower pod górę ;P
    A czołówka... cóż. 
    Mówią,że co tanie to drogie...
    Dwie jazdy i czas ciągłego działania czołówki nie dłuższy niż 2 h i baterie do wymiany!
    Dobrze,że przetestowałam ją na rowerze, gdzie teren mi znany, a nie na przykład w górach, zabierając ją na pewniaka,że poświeci w razie potrzeby.
    Szajz i tyle :P

    Ale wycieczka przednia iiiii teraz czeka mnie kilkudniowa, przymusowa abstynencja od roweru...
    Zdrowie najważniejsze!
    Pogoda pewnie nie wytrzyma,aż mi się miejsce po wyrwaniu zęba zagoi, ale jak jeszcze śniegiem nie rzuci, to pewnie sobie w przyszłym tygodniu śmiało pośmigam :)

    A Wy korzystajcie jak macie wszystkie zęby na swoim miejscu, bo szkoda pogody na siedzenie w domu!

    • Dystans 35.02km
    • Czas 01:42
    • SpeedAVG 20.60km/h
    • SpeedMaxxx 47.90km/h
    • Kalorie 464kcal
    • Podjazdy 199m
    • Sprzęt Giant Brass 2

    Nie chciało mi się przebierać w PROsa :D

    Poniedziałek, 15 października 2018 · dodano: 16.10.2018 | Komentarze 0

    Pogoda i pełna paleta kolorów jaka utrzymuje się od dłuuuuższego czasu, skutecznie zniechęca do spędzania większości dnia w pracy, a woła na wyjście na pole <3
    Z rana jak to z rana w październiku. Zimno i nie przyjemnie.
    Koło południa temperatura znacznie wzrasta i tak do 17 jest na prawdę ciepło ;)
    Po powrocie do domu, chciałam się trochę nacieszyć słońcem, ale nie koniecznie drylować w biegu na rower.
    Stwierdziłam,że najpierw zrobię porządek w obejściu, a dopiero później, bliżej nocy skoczę sobie na rundkę wokół "województwa" :P
    Ta jazda była testem, niedawno kupionej czołówki w Biedronce :P
    Trzeba ją było sprawdzić ;)
    Nie chciało mi się stroić w obcisłe, więc ubrałam się na trzepaka :P

    Zabrałam Traktor i kurtkę (bo po zachodzie słońca chłodno jak na październik przystało) i pojechałam na pętelkę starosądecką ;)
    Fajnie mi się jechało ino żałowałam jedynie że dzień tak krótki, no i że najlepszą pogodę w ciągu dnia spędza w pracy....
    Ale za to wieczorem miałam moje ulubione powietrze!!! 
    Super!

    • Dystans 50.43km
    • Czas 02:25
    • SpeedAVG 20.87km/h
    • SpeedMaxxx 51.80km/h
    • Kalorie 1046kcal
    • Podjazdy 773m
    • Sprzęt Bianchi Via Nirone 7 Dama

    Normalnie się zgubiłam :D

    Piątek, 12 października 2018 · dodano: 13.10.2018 | Komentarze 2

    W czwartkowy wieczór zaplanowałam sobie,że na piątek biorę rower do pracy ;)
    Nie, nie zamierzałam jechać do pracy rowerem, nie jestem samobójcą! :D
    Chciałam zaraz po pracy pojeździć na nim :P
    Wpakowałam go do puncioka i miał tam swoje odleżeć :D
    W piątek czas w klubie leciał nadzwyczaj szybko i przyjemnie,o co byłam wdzięczna wszystkim sprzymierzeńcom :)

    Po pracy zostawiłam wszystkie graty pod klubem i z gwiazdkami w oczach ze szczęścia,wyruszyłam na zaplanowaną trasę :p
    Trasę przyjemną, aczkolwiek nie miałam pewności,czy zdążę ją pokonać w odpowiednim, założonym czasie. 
    Chciałam objechać Jezioro Rożnowskie dookoła, zakładając,że skoro już w Sączu jest tak:

    to poza nim musi być jeszcze piękniej!
    No więc jadę.
    Na obwodnicę, na Marcinkowice i w Chomranicach wspinam się w kierunku Zawadki.
    Ruch masakryczny!
    Odkąd zamknęli just i kazali wszystkim samochodom zmierzającym w kierunku do/z Krakowa jeździć tamtą stroną, strach się pchać rowerem na ulicę :O

    Ale widoczki przyjemne!

    Na szczęście bez przygód dotarłam na sam szczyt i nowiutkim asfaltem (chyba świeża sprawa?) zjechałam w dół z zamiarem skrętu na Wronowice.
    Zamiar dobry, bo stamtąd omijając just, dotrę do Łososiny ino żem se źle skręciła :D  
    LOL!
    Już na początku cosik mi się nie podobało, ale stwierdziłam,że przecież zawsze gdzieś wyjadę. 
    Prawda to, tylko czemu akurat musiałam wyjechać totalnie przed samym ZAMKNIĘTYM justem? :D
    No nic. Zamiast wrócić w miejsce złego skrętu brnęłam dalej w nieznane :P
    Brnęłam, bo tam było pięknie!

    I jak tu nie jechać? <3
    Jechałam, ale w pewnym momencie strach mnie obleciał, no bo wyjeżdżam i wyjeżdżam, wnet do nieba dojadę, a tu dalej zero konkretów i informacji o Łososinie :D
    Za to widoki przecudne, bosze serce zabiło mi 200 razy szybciej na tą panoramę:

    Włączyłam mapy w smartfonie i obczajam,gdzie powinnam jechać, a gdzie lepiej się nie pchać :D
    Chwilę nawet słuchałam nawigacji, bo ciągle chciałam dotrzeć nad Jeziorko, ale kiedy w większości trasa miała prowadzić pod górę, a w dodatku doprowadziło mnie do urwanej drogi

    zawróciłam! :D
    Marzenie o objechaniu Jeziorka w tak pięknych okolicznościach przyrody, poszło się je..:D
    No cóż!
    Wracam, bo i tak przełożyłam spotkanie z 17 na 18, a za chwilę jak nie wrócę, to nawet się przebrać nie zdążę, a co dopiero wykąpać i wyglądać :P
    Jedyny minus drogi powrotnej, nie prowadzącej mnie z Gródka nad Dunajcem, (tylko jak się okazało z Rąbkowej) był taki,że wjechałam zaś na drogę krajową i zaś bałam się o życie!
    W piątek po południu omijajcie takie ruchliwe i szybkie drogi, to nie ma sensu! 
    Może i nie wiele ważę i może i jestem drobnym człowiekiem, ale na pewno nie niewidocznym, a większość kierowców za taką mnie chyba wzięło :O
    W dodatku po dojechaniu już do Sącza, korek zepchał mnie na chodnik i już wgl stwierdziłam,że jeśli rower, to z dala od miasta!

    Później naszło mnie na taką refleksję,że patrząc na te wszystkie "pitt stopy" spowodowane pięknymi widokami i tak bym pewnie nie zdążyła objechać Jeziorka za widoku, więc dobrze,że się mi poskładało jak poskładało, bo nienawidzę jeździć po ciemku :O

    Może jeszcze kiedy wyjeżdżając od rana na rower objadę to Jeziorko przed zimą :)



    • Dystans 62.23km
    • Czas 02:32
    • SpeedAVG 24.56km/h
    • SpeedMaxxx 59.40km/h
    • Kalorie 1080kcal
    • Podjazdy 450m
    • Sprzęt Bianchi Via Nirone 7 Dama

    Who is the boss? :D

    Czwartek, 11 października 2018 · dodano: 12.10.2018 | Komentarze 3

    Wiecie,że jazda na rowerze nigdy się nie nudzi? :P
    Wiecie!
    Wiecie,że jak jest taka pogoda jak teraz, micha się podwójnie cieszy?
    Wiecie!
    Wyżyć się nie mogę na tym rowerze, cały rok jazdy, a mi mało i mało! ;)

    O jak ja drobiłam nogami w pracy,żeby już, JUŻ być na rowerze!
    Kiedy się w końcu doczekałam, z ogromnym zdziwieniem odkryłam,że dwie warstwy ubrania na górze, to zdecydowanie za dużo!!!
    Matko, już wyjeżdżając z domu, miałam ochotę się rozbierać :D
    Świetna ta pogoda!
    Koniec końców nie rozebrałam się, bo po prostu szkoda mi było czasu, na takie zabawy.
    Dzień zdecydowanie za szybko nam już ucieka :o

    Połowa października, a ja dalej na króciaka, no love so much!

    Pojechałam w stronę Łącka z zamiarem zwiedzenia Ochotnicy i tak się kierowałam ;)
    Po drodze podziwiałam przepiękne okolice w jesiennej szacie, które na prawdę powodowały jeden wielki AHHHH.... <3

    Nim dojechałam do Ochotnicy, w Zabrzeży konieczny mi był postój, bo przecież ja od rana na samych bułkach, bo na obiad mi szkoda było czasu :D
    Rozumiecie?
    Obiad, to pół godziny w plecy. Zasiedzenie obiadu w brzuchu kolejna godzina w tył!
    I co? I noc, a nie rower!
    Weszłam do pierwszego lepszego sklepu i naładowałam do kieszonek mnóstwo kalorii :D 

    Bo tak smakuje życie...! :D
    Po zjedzeniu z automatu połowy zapasów, ruszyłam dalej mając nadzieję,że w Ochotnicy jeszcze działa zachodzące słońce...
    Niestety nie działało :(
    Zjechało już za otaczające tą miejscowość drzewa i lasy, pozwalając całej wsi jak długa i szeroka pozostać już w cieniu do kolejnego ranka :P
    A szkoda, bo na prawdę miałam ochotę przejechać ją całą :P
    Chociaż patrząc na czas mojej jazdy, pewnie by mi dnia brakło i dopiero wtedy bym zmarzła i podziękowała sobie w duchu za zabranie drugiej warstwy :D
    Kiedy stwierdziłam,że jazda przez tą wieś nie ma sensu, bo nie ma słońca i nie ma kolorków, zawróciłam.
    Zawracając, zauważyłam świetne miejsce na pstrykanie jesiennych fotek!!!

    Ekstra co? :P
    Tak mnie wena twórcza wzięła,że pstrykałam i ja i pstrykał samowyzwalacz.
    Kiedy to samowyzwalacz miał rozkaz pstryknąć, ja bawiłam się w modelkę :D 
    Patrzcie na efekty mojej "ciężkiej" pracy :D
    Pracy kolarza, amatora i do tego fotografa laika:

    WHO IS THE BOSS? :D



    Tyle!
    Fajne nie? :P

    Kiedy pokazałam tą sesję Chopusiowi zapytał:
    "Co Ty wozisz ze sobą jaki stojak, czy co?"
    Ja mu na to weeeeź, stojaki są dla amatorów!
    Ja wykorzystuję elementy przyrody i nie tylko :D
    Są kamienie, są korzenie no i jest bidon! :P
    I nie trzeba żadnego trzepackiego stojaka :D

    Kiedy ogarnęłam,że już przed 17,a ja mam ze 30 km do domu, zwinęłam "sprzęt", ubrałam kamizelkę, (bo już ostygłam) i ogień w kierunku domku <3
    Po wyjechaniu z mojego fotograficznego azylu, stwierdziłam jednak,że nie ma się gdzie śpieszyć, bo na "normalnym" terenie i poza Ochotnicą jeszcze spoko dnia jest. 
    W drodze z Łącka na Czarny Potok musiałam się rozbierać, bo kamizelka, to jednak było za dużo :P
    W tym momencie przeleciało mi przez myśl,żeby wracać przez Łukowicę i dalej przez Przyszową do domu.
    Jeśli tak,to w Czarnym Potoku odbić za kościół i chwilę się jeszcze powspinać,ale patrząc jak szybko zjeżdża słońce, zaniechałam tego pomysłu!
    I bardzo dobrze, bo jadąc normalną drogą i tak już prawie po ciemku wróciłam, a co dopiero by było jakbym sobie tych górek podokładała?
    Ciemna noc murowana! 

    Super było, dzisiaj też to powtórzę, ino na innej trasie :D 


    • Dystans 72.82km
    • Czas 02:46
    • SpeedAVG 26.32km/h
    • SpeedMaxxx 68.20km/h
    • Kalorie 1204kcal
    • Podjazdy 681m
    • Sprzęt Bianchi Via Nirone 7 Dama

    Nie wyrywajcie sobie zębów w "sezonie"!

    Wtorek, 9 października 2018 · dodano: 09.10.2018 | Komentarze 0

    Trza być zdolnym,żeby przy takiej pogodzie zgłosić się dobrowolnie (prawie!) do dentysty na usunięcie zęba!
    No dobra, nie jest to dobrowolne widzi mi się, tylko dobrowolne dostosowanie się do metod leczenia ortodontycznego. 
    Myślałam,że mi się upiecze z tym rwaniem zębów, jednak się nie upiekło...
    Odciągałam tą kwestię aż do zakończenia wszystkich tegorocznych wesel i dobrze zrobiłam!
    O jakby mnie serce bolało kiedy bym jeszcze w sierpniu zaraz po otrzymaniu skierowania poszła te zęby (w ilości dwóch) rwać, ojej!
    Teraz w październiku za to cierpię, bo pogoda lepsza chwilami nawet jak we wakacje, no ale nie ma co szaleć!
    Chwila przyjemności na rowerze po usunięciu zęba, a skutki mogą się za mną ciągnąc dłuuugooooo!
    Tak więc, jedna czwórka wyrwana, tydzień przerwy od jakiejkolwiek większej aktywności na świeżym powietrzu, co by sobie nie zaszkodzić!
    W ramach rekompensaty za moralne straty przez niemożność wożenia się na rowerze, chociaż wypad w Tatry zaliczyłam :P
    Już któryś z kolei w tym roku :P
    Też było zajebiaszczo <3

    To w niedzielę, dzisiaj w końcu był rower!!
    Wsiadając na niego zastanawiałam się czy aby dalej umiem na nim jeździć :P
    Ale jak mi to Chopuś powiedział "Ciebie oduczyć jeździć, to tak jak drugiego oddychać", racja! :D
    Już się zdenerwowałam,że nie uda mi się dzisiaj pojeździć, bo przy próbie dopompowania powietrza do przedniego koła, wydawało mi się,że zepsułam wentylek, ale nie, na szczęście miałam farta! <3
    Wyjechałam później niż zakładałam, a powodem tego stanu były poranne mgły!

    Wy ubierałam się jak na wojnę,żeby później się rozbierać!
    Nawet okulary zabrałam nie te co trzeba, bo nie były przeciw słoneczne! :D
    Skąd miałam wiedzieć,że już w sąsiedniej wsi nie ma mgły i świeci piękne słońce, kiedy u mnie jeszcze nawet jeden promień się nie pokazał, znad tego mleka? :P
    No nic to, nie będę się wracała przecież do domu po inne szkła, helloł!
    Szkoda mi było tego:

    !!!
    Bez pomysłu na trasę. Chociaż ciągło mnie na Piwniczną, ale tam ciągle remontują drogę!
    Wybrałam się stronę Łącka i tu wpadłam na pomysł,żeby przejechać się przez Kamienicę i wrócić przez Młyńczyska do domu.
    Pomysł okazał się trafiony, bo przecież w większości trasa wiedzie przez szosę wiodąca między drzewami i lasem ;)
    Ślicznie było!
    Zresztą patrzcie:

    Aż mi się nie chciało wracać do domu, no ale praca mnie poganiała, ehh ;)



    Counterliczniki.com