Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Izona. Mam przejechane 53867.50 kilometrów w tym 1066.40 w terenie. Kręcę ze średnią 22.33 km/h i się wcale nie chwalę!
  • Czas na siodełku 100d 08h 39m
  • Więcej o mnie.

    Follow me on Strava 2020 button stats bikestats.pl 2019 button stats bikestats.pl 2018 button stats bikestats.pl 2017 button stats bikestats.pl 2016 button stats bikestats.pl 2015 button stats bikestats.pl 2014 button stats bikestats.pl 2013 button stats bikestats.pl 2012 button stats bikestats.pl 2011 button stats bikestats.pl 2010 button stats bikestats.pl

    Ja na instagramie

    Znalezione obrazy dla zapytania instagram

    Moje ziomeczki

    Wykres roczny

    Wykres roczny blog rowerowy Izona.bikestats.pl

    Z Archiwum X

    Wpisy archiwalne w miesiącu

    Listopad, 2016

    Dystans całkowity:389.50 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
    Czas w ruchu:16:38
    Średnia prędkość:23.42 km/h
    Maksymalna prędkość:91.40 km/h
    Suma podjazdów:3535 m
    Suma kalorii:8711 kcal
    Liczba aktywności:5
    Średnio na aktywność:77.90 km i 3h 19m
    Więcej statystyk
    • Dystans 58.80km
    • Czas 02:20
    • SpeedAVG 25.20km/h
    • SpeedMaxxx 91.40km/h
    • Kalorie 1287kcal
    • Podjazdy 534m
    • Sprzęt Bianchi Via Nirone 7 Dama

    Wiosennej pogody w jesieni ciąg dalszy ;)

    Czwartek, 24 listopada 2016 · dodano: 24.11.2016 | Komentarze 0

    Pogoda oszalała, moje chęci na rowerowanie ciągle nie słabną, no więc jeżdżę :) 
    Dzisiaj co prawda chłodniej niż wczoraj, ale helloł mamy końcówkę listopada :D 
    Równie dobrze, mogłoby być pół metra śniegu i też by się musiało podobać :)
    Skoro śniegu nie ma,  pojechałam na "zrównoważoną" wycieczkę do Limanowej...
    Trochę pod górkę, kawałek w dół i do domu :P
    Uhahana byłam kiedy pod górę nie czułam,żadnego oporu w płucach, ani w nogach, ale! 
    Jechałam też tak,żeby tego oporu nie poczuć :D
    Fun&Smile! :D
    Zaś mi się zabawa przedłużyła i do pracy w te pędy musiałam gnać...To już się staje takie "normalne"! :P
    Udało się nie spóźnić, a przedłużona wycieczka dała masę radości! :P 
    I love it! :D <3
     

    • Dystans 90.00km
    • Czas 03:35
    • SpeedAVG 25.12km/h
    • SpeedMaxxx 57.20km/h
    • Kalorie 2038kcal
    • Podjazdy 715m
    • Sprzęt Bianchi Via Nirone 7 Dama

    Poranna, wietrzna jazda :)

    Wtorek, 22 listopada 2016 · dodano: 22.11.2016 | Komentarze 2

    Jesień wygrała z zimą i pokazuje swoje lepsze oblicze ;)
    Z rana, po śniadaniu postanowiłam się powozić, tą razą płasko, mimo wiatru....
    Przed 10 wystartowałam i szybkie rozeznanie: gdzie by tu skoczyć? 
    Początkowo myślałam o Starej Lubovni, ale tam pewnie między drzewami w cieniu, mokro, ślisko, no zaś ubrudzę rower!!!
    Pojechałam więc otwartą szosą do Szczawnicy. 
    Wiało, bo wiało, ale jak się udało wpaść z wiatrem, to aż się gęba cieszyła :P

    Ciepło, słonecznie, parę razy ściągałam rękawiczki, bo mi było za gorąco!
    Chwilami myślałam też o pozbyciu się kurtki, ale ten wiatr i katar, który próbuje mnie zasmarkać skutecznie mnie od tego czynu odwodziły :)
    Do Szczawnicy bez grubszych problemów. Nagle telefon od brata. Jest zadanie do wykonania.
    W drodze powrotnej muszę zaliczyć Zagorzyn.
    Nigdy tam nie byłam, ale mniej więcej kojarzę w którą stronę skręcić i gdzie się udać.
    Jadę i jadę, odczytuje sms-a z nazwą "dzielnicy" i firmy do której mam dotrzeć iiii oh noł, na moje nieszczęście muszę się wspinać pod górę!
    Trip miał być płaski....! 
    Góra nie góra, obiecałam,że pomogę to jadę i nie marudzę.
    Na domiar złego nie dość,że pod górę, to jeszcze po mokrym asfalcie(z racji którego zrezygnowałam ze Starej Lubovni), a w samej końcówce dotarcia do celu, jeszcze się błoto na szutrowej drodze znalazło...
    To miałam czysty rower! :D
    Odebrałam paczuszkę i zadowolona,że zadanie wykonałam zaczęłam wracać do domu.
    Wracać pieronem, bo kuźwa już przed 13, a ja mam jeszcze ze 20 km drogi powrotnej!
    Spóźnię się do pracy albo nie zjem obiadu!
    Obiadu zjadłam połowę, no i do pracy się spóźniłam 3 minuty! :D Remis!

    Wróciłam umęczona,ale zadowolona!
    Ta pogoda nastraja fes pozytywnie :D


    • Dystans 70.50km
    • Czas 03:03
    • SpeedAVG 23.11km/h
    • SpeedMaxxx 64.10km/h
    • Kalorie 1598kcal
    • Podjazdy 851m
    • Sprzęt Bianchi Via Nirone 7 Dama

    Tylko Ty i szosa....

    Niedziela, 20 listopada 2016 · dodano: 20.11.2016 | Komentarze 2

    Odpoczęłam :D 
    Całodniowe termy zrobiły robotę! ;)

    I to na tyle,że mimo iż jeszcze wczoraj wieczorem pobalowałam, dzisiaj rano zerwałam się skoro świt,żeby jak najszybciej znaleźć się na rowerze :P
    Poszłam na pierwszą mszę, a po powrocie już przebierałam nogami z niecierpliwości!
    Żeby mnie kolka nie kuła, odczekałam godzinę czasu po śniadaniu i przed 11 wyruszyłam w fajną trasę :)
    Miało być szybko, wysoko i spokojnie :)
    Chciałam zdążyć na obiad, bo się nam goście zapowiedzieli, więc ograniczyłam sobie czas tripa do max 3h...Przeciągłam o 3 minuty! :D

    Od samego domu jechałam jak z jajkiem, bo przecież po piątkowym szlajaniu po śniegu, tak wypolerowałam rower,że był czystszy niż fabrycznie zapakowany do kartonu! :D
    Do pewnego czasu nie osadziła się na nim ani kropla kałuży, aleeee potem, o matko...! 

    Pojechałam na Rdziostów, bo chciałam zaliczyć podjazd w Chomranicach.
    Obawiałam się tych górek, bo przecież teraz już nie jeżdżę regularnie, ale wyleciałam na górę bez wyplutych płuc :P
    Z Chomranic tradycyjny zjazd do Tęgoborzy i im bliżej Sącza tym bardziej chciałam już tylko jechać po płaskim, aleee...licho nie śpi!
    Diabli kazali wspinać się na Wysokie! No bo miało być wysoko i spokojnie ;)
    Pojechałam i nie żałowałam ;)
    Noga ciągle się kręci, płuca nie bolą, można zdobywać górecki :D
    Na Wysokim piękne słońce, sucha szosa i halny! Podoba mnie się to! :D

    Że najgorsze za mną, to gęba uhahana,czas dobry, jak się uwinę do 14 to jeszcze zdążę zjeść z nimi nieodgrzewany rosołek :D
    Miałam zjeżdżać na Łąki,ale tam las i las, a więc kupa błota na drodze.... (zapewne :P)
    Mimo,że rower i tak nadawał się do ponownego mycia,jadę dalej.
    Zjeżdżam Raszówkami w kierunku Przyszowej i tam podbijam podjazd nad kościół ;)
    W tym momencie przypomniało mi się,że tak czy siak wjadę w las, a więc niepotrzebnie tylko dołożyłam sobie drogi.
    Zjazd przez Długołękę niezwykle przyjemny,booo początkiem września położyli tam nowiutki asfalt :D
    Takie szosy na moją Biankę,to ja rozumiem :P
    Szkoda,ze nie pociągli tego asfaltu kolejne 6 km w dół i nie złączyli z resztą "dobrego" asfaltu.
    Nie wiem w jakim celu zostawili 6 kilometrowe kapuśnisko,ale mi się to nie widzi, rowerowi też :P
    Do domu dojechałam o 14:03,wpadłam jak bomba iiii zdążyłam na "świeży", rodzinny obiad! <3
    Good day! 

    PS: Koniec urlopu, w końcu wrócę do pracy i...sobie odpocznę :D


    • Dystans 100.00km
    • Czas 04:55
    • SpeedAVG 20.34km/h
    • SpeedMaxxx 68.40km/h
    • Kalorie 2316kcal
    • Podjazdy 912m
    • Sprzęt Bianchi Via Nirone 7 Dama

    Zimowa Przełęcz Knurowska #5(16)

    Piątek, 18 listopada 2016 · dodano: 18.11.2016 | Komentarze 0

    Tydzień urlopu, a ja dopiero dzisiaj na rower znalazłam czas... Życie!
    Żeby nie było,że mi się na rowerze znudziło albo co gorsze nie chciało, nie...! 
    Cały tydzień malowałam...
    Najpierw swój pokój, później korytarz i klatkę schodową, o tak! :D
    Malowanie spoko, ale późniejsze sprzątanie... zajęło mi znacznie więcej czasu!
    Jak dobrze,że już po wszystkim!

    Nawet dobrze się składało, bo od początku tygodnia hulała zima, więc mnie nie trzepało,że zamiast wozić się na rowerze,kiszę się w 4 ścianach między farbami ii ich urokliwym zapaszkiem!

    Wczoraj cudem udało mi się zdążyć na SPINNING, tyle mojego ;)

    Za to dzisiaj jak zobaczyłam pogodę oszalałam!!!
    Jak nie miałam czucia w rękach po pędzlowaniu, tak mimo wszystko postanowiłam wybrać się na tripa :D

    Wiało, bardzo wiało, ale ja przecież lubię halny :P
    Lubię, ale kiedy spaceruję, a nie walczę z nim twarzą w twarz na rowerze...
    Typowa próba charakteru :)
    Ze względu na ten wiatr, już miałam skręcić z Naszacowic w kierunku Ostrej(bo pod górę i tak jadę wolno!), kiedy nagle przypomniałam sobie jak daaaawno temu Staszek mi mówił,że u niego w Ochotnicy mało kiedy wieje wiatr...
    Pojechałam sprawdzić!
    Faktycznie!
    Ledwo nie zjechałam z głównej drogi, skręcając na Ochotnicę,ten sam wiatr, który kazał mi do tej pory miejscami jechać 9/10 km/h ucichł!
    Omatkobosko wiedziałaś kiedy mi te słowa Staszka przypomnieć! :) Brawo Ty!
    Jadę przez tą Ochotnicę i patrze raz na lewo, raz na prawo iii stwierdzam,że tu przecież nie ma prawa wiać wiatr, bo jak i z jednej tak i drugiej strony góra.

    Na początku na dole wiosna, ciepło, sucha droga.

    Im wyżej (bliżej Przełęczy) tym więcej błota,śniegu i wody na drodze!
    No to będzie zabawa! :D
    Jadę i jadę, rower brudny, ja brudna, coraz zimniej, no tak jakbym z piekarnika weszła do zamrażalki!
    Zaczynam się martwić o to co zastanę na szczycie Przełęczy, ale uparcie jadę dalej! Teraz już nie zrezygnuję :)
    Dojeżdżam do góry mamy zimę :)

    Chce usiąść na tej ławeczce i zjeść LIONa,ale ławeczka pływa w wodzie, nie uśmiecha mi się wracać do domu z soplem na tyłku :D
    Myślę zjechać w dół do Knurowa, ale rezygnuję z tego, bo tam między krzakami nie dość,że okropnie mokro, to jeszcze fes zimno!
    Zatem pojedzona, ofocona, zjeżdżam!
    Palce trzymam na klamkach, bo wiadomo, to jest szosówka, a tu jest ślisko!
    O jak mi się zimno zrobiło!
    Suty stanęły, palce zamarzły, teraz to se mogę je trzymać na klamkach... Nie wiem po co?! I tak nie zahamują! :D
    Puszczam się bez czucia w dół, mniej więcej pamiętając w którym miejscu ostrzejszy zakręt i modlę się cobym nie wyglebiła...
    Nie jest aż tak źle, ale mogłabym już zjechać do dolnej części Ocho, bo tam był piekarnik! :D
    Dojeżdżam w końcu do słońca i od razu odmarzam! Najgorsze już za mną!
    Patrze na zegarek: 14.32, dobry czas.
    W Maszkowicach stwierdzam,że do okrągłej stówki braknie mi ze 6 km,uuuu...!
    Postanawiam wracać przez Stary Sącz!
    Plan ambitny, ale w Jazowsku niespodziewanie urwała mi się linka tylnej przerzutki iiii nie byłam w stanie wrzucić lżejszego biegu...
    Omatkobosko! Morduj się Pani na przedostatniej koronce do samego domu! Twarda przeprawa!
    W sumie nawet rozpłakać się nie było sensu, bo do domu dojechać musiałam!
    Jak przetrwałam mrozy u góry na Przełęczy, to i z urwaną przerzutką sobie poradzę! ;)
    Ciężko było, ale nawet ze Starego Sącza nie zrezygnowałam :)
    Jedyne gdzie już byłam zmuszona zejść z roweru, to ostatnie 500 m przed domem...
    Kto to widział mieszkać na takiej górze,kiedy przerzutki odmówiły posłuszeństwa? :D

    Mimo wszystkich niedogodności i przypadków wycieczka udana!
    Jak zresztą każda po Podhalu :)
     
    Jutro full regeneracja!
    Najwyższa pora wykorzystać nagrodę za wyplute płuca podczas Tatra Road Race!

    PS: Przerzutka już naprawiona,pogoda w niedziele ma być,a więc do uwidzenia!


    Kategoria Stóweczka


    • Dystans 70.20km
    • Czas 02:45
    • SpeedAVG 25.53km/h
    • SpeedMaxxx 52.60km/h
    • Kalorie 1472kcal
    • Podjazdy 523m
    • Sprzęt Bianchi Via Nirone 7 Dama

    Nie ma jak na rowerze! :P

    Piątek, 11 listopada 2016 · dodano: 11.11.2016 | Komentarze 0

    Po paskudnym październiku pora na zimny listopad! :D 
    W poprzednich latach pogoda przyzwyczaiła nas do swojej łaskawości i braku zimy, a teraz wszystko wskazuje na to,że zima będzie! :D
    Po wczorajszym odbiorze roweru z serwisu,dzisiaj korzystając z wolnego dnia i dość przyjemnej pogody wybrałam się na krótkiego tripa w kierunku Przełęczy Knurowskiej ;)
    Słońce świeciło, to i buzia się śmiała.
    Śmiała się do czasu, kiedy w Kadczy minęłam kolarkę,a za parę chwil uświadomiłam sobie,że to była Kasia Niewiadoma!
    O jak bardzo miałam nadzieję,że Kasia jedzie standardowe kółeczko od Łącka do Naszacowic i z powrotem do Łącka przez Czarny Potok.
    Wystartowałam ile sił w nierozjeżdżanych już nogach coby do Czarnego Potoku dojechać wcześniej niż Kasia i tam poczekać, a potem zamienić z nią chociażby głupie "cześć" ;)
    Dojechałam CHYBA wcześniej i postanowiłam czekać... 5 min, 10 min... Po 15 minutach zaczęło robić mi się zimno, a do tego stwierdziłam,że aż tak długo Kasia jechać nie może,więc ruszyłam dalej...Czyli mi zwiała :P
    Jadę w stronę Tylmanowej. Słońce zaszło, zaczęło kropić, smuteczek!
    Skręciłam w stronę Ochotnicy i wspinam się pod górkę po równym :P
    Nagle zaczęło lać, więc zawróciłam,z Przełęczy dzisiaj nici.
    Jadąc z powrotem gdzieś w sercu miałam nadzieję,że Kasia jeszcze wraca....
    Wracała, ale to mi nic nie dało :P
    Żal mi, bo miałam dobrą okazję,żeby się z Kasią szlifnąć, zamienić z nią parę słów, a może i jakąś fotkę strzelić, a poległam po całości!
    Czy ja kiedykolwiek w czas kapnę się że to z nią się mijam? :D
    Wracałam do domu zła, zmarznięta i niezadowolona z przebiegu całego zdarzenia!


    Counterliczniki.com