Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Izona. Mam przejechane 53867.50 kilometrów w tym 1066.40 w terenie. Kręcę ze średnią 22.33 km/h i się wcale nie chwalę!
  • Czas na siodełku 100d 08h 39m
  • Więcej o mnie.

    Follow me on Strava 2020 button stats bikestats.pl 2019 button stats bikestats.pl 2018 button stats bikestats.pl 2017 button stats bikestats.pl 2016 button stats bikestats.pl 2015 button stats bikestats.pl 2014 button stats bikestats.pl 2013 button stats bikestats.pl 2012 button stats bikestats.pl 2011 button stats bikestats.pl 2010 button stats bikestats.pl

    Ja na instagramie

    Znalezione obrazy dla zapytania instagram

    Moje ziomeczki

    Wykres roczny

    Wykres roczny blog rowerowy Izona.bikestats.pl

    Z Archiwum X

    Wpisy archiwalne w miesiącu

    Luty, 2016

    Dystans całkowity:436.70 km (w terenie 2.00 km; 0.46%)
    Czas w ruchu:18:56
    Średnia prędkość:23.07 km/h
    Maksymalna prędkość:65.90 km/h
    Suma podjazdów:3311 m
    Maks. tętno maksymalne:180 (91 %)
    Maks. tętno średnie:157 (79 %)
    Suma kalorii:13300 kcal
    Liczba aktywności:9
    Średnio na aktywność:48.52 km i 2h 06m
    Więcej statystyk
    • Dystans 70.20km
    • Czas 02:52
    • SpeedAVG 24.49km/h
    • SpeedMaxxx 54.70km/h
    • Kalorie 1266kcal
    • HRmax 179 ( 90%)
    • HRavg 151 ( 76%)
    • Podjazdy 398m
    • Sprzęt Giant Brass 2

    Bajabongo z Ochotnicą :P

    Niedziela, 28 lutego 2016 · dodano: 29.02.2016 | Komentarze 2

    Pogoda na niedziele miała być i była :) Ja miałam plany na rower i rower był, tylko ciut inaczej jak planowałam :P
    A planowałam tak: iść do kościoła na 10.30, wrócić i iść na rower, ale... :P
    Siostra w zeszłym tygodniu skończyła 18 lat i popiliśmy! :D
    Zamiast po kościele iść na rower,zasiadłam z resztą rodzinki przy stole i wciągłam drineczka na jednym wdechu :D
    Tata się ucieszył "załatwiłem Cię, na rower już nie pójdziesz dzisiaj"! Takiego! Pójdę! Poszłam! :D
    Może to nie było zbyt rozsądne, ale drink nie był mocny, po nim zjadłam pyszny obiad i suma sumarum na rowerze znalazłam się dopiero jakieś 3h po jego wypiciu, po prostu jadąc nie czułam,żebym cokolwiek wypiła! :P
    Wiem, w razie jakiegoś potrącenia mnie czy kontroli trzeźwości miałabym pozamiatane! Na szczęście nic z tych rzeczy nie miało miejsca :)
    Miało być bajabobgo, było! :P Nie chciało mi się walczyć z podjazdami, wybrałam się w kierunku Krościenka, tam gdzie miałam jechać w zeszłą sobotę :P
    Jechało się spoko, bo w miarę płasko, tylko oczywiście pod wiatr, standard! Fajnie ciepło, w powietrzu wiosna i ćwierkające ptaszki, aż słuchawkę z ucha wyciągłam coby się nasłuchać natury :P 
    Jadę sobie sama, nie widzę żadnych kolarzystów, aż do Jazowska para PROsiaków, którzy nie znają rowerowej kultury na drodze!
    Ujechałam do Zabrzeży i naglę słyszę za sobą:"dawaj, dawaj! Dawaj z nami!" Oglądam się, a tu jakiś tabun kolarzy, wow! :D
    Krzykłam dokąd jadą kazali jechać to się dowiem. Pojechałam! :P

    Cała ta grupka była z Ochotnicy. Od Zabrzeży aż do skrętu w Tylmanowej na Ochotnicę trzymałam z nimi tempo, przy okazji poznając kilku członków tej zgrupki :P
    Zauważyłam w tym całym peletonie dziewczyny ubrane w barwy Nestle Pacyfik, czy z Raboliv. Faceci byli w BBC Czaja.
    Fajna grupka,kurde w Sączu taką znaleźć :P Od Andrzeja dowiedziałam się,że ta dziewczyna z Raboliv, to nikt inny jak mamuśka naszej Kasi Niewiadomej, a obok niej jej tata :P Świetnie! Z Kasią mi się JESZCZE nie udało przeciągnąć na kole, ale z jej rodzicami już tak :D
    Zaprosili na wtorkowo-czwartkowo-niedzielne zgrupki...za 2 tygodnie zaczynają maltretować szosy, super!
    Za dwa tygodnie i ja będę miała swoją perełkę :P
    W sumie, to kiedyś w Czarnym Potoku tą właśnie grupkę mijałam, tylko wtedy w niej na 100% jechała też Kasia :P 
    No nic, fajnie widzieć,że duch w narodzie nie ginie i rowerowe szaleństwo nabiera rozpędu :P
    Rozstaliśmy się na skręcie do Ochotnicy, bo ja nie zmieniając planów nadal chciałam jechać w stronę Krościenka :P
    Jazda z tą grupką trochę mnie wsparła, bo się wmieszałam w tłum i przed wiatrem uchowałam, ale jadąc dalej sama nie mogłam się doczekać kiedy zawrócę i wiatr zrobi za mnie robotę :P
    Dojechałam do punktu "zawróć" i mnie popchało :P Pchało aż do Moresów, tam zawsze wmordęwiatr :P
    Mimo wszystko cisło mi się bardzo dobrze. Wcześniej chłopaki z Ochotnicy stwierdzili,że noga mi podaje, więc moje ambitne ego wzrosło na wyższy poziom :P Do domu wróciłam jeszcze za widoku, dzień coraz dłuższy :P Super! :D
    Ogólnie to polecam jeździć, ale jeździć z głową. Może moja dzisiejsza jazda na podwójnym gazie nie była wzorowa, ale to się już więcej nie powtórzy, bo to ani przyjemne, ani odpowiedzialne! :)
    Amen
    PS: Nie polecam pić zimnej wody z bidonu, zamraża wnętrzności i organizm traci siły na jego ogrzewanie, zamiast te siły zamieniać w moc w nogach :D
    To tyle z mądrości Waszej Iżonki ;)





    • Dystans 38.00km
    • Czas 01:30
    • SpeedAVG 25.33km/h
    • SpeedMaxxx 55.80km/h
    • Kalorie 1254kcal
    • HRmax 177 ( 89%)
    • HRavg 157 ( 79%)
    • Podjazdy 111m
    • Sprzęt Giant Brass 2

    Dwie pętelki szczęścia :P

    Czwartek, 25 lutego 2016 · dodano: 26.02.2016 | Komentarze 2

    Miałam wolne, było zimno!
    Czwartki już od jakiegoś czasu mamy wolne przy zmianie na rano,od marca wolny czwartek zamieni się na wolny piątek co w ostateczności zrobi prawie 4 dni weekendu :P
    (Wolny piątek i cały weekend ma osoba ze zmianą na rano, czyli we czwartek wychodzę z pracy o 14.30 i wracam dopiero w poniedziałek na 14.30 :D)!
    Na razie mamy luty. No dobra jest luty, nie ma co się fochować,że ja mam wolne a na polu brzydko i ledwo 5 stopni. Równie dobrze mogłoby być -15 i pół metra śniegu :P W sumie dla mnie jeśli nie leje i jeśli nie ma mrozu, to mogę jeździć :P 
    Tak więc zbierałam się na tą przejażdżkę od rana,ale tak mi schodziło,że w końcu miałam odpuścić! No ale jak to odpuścić? W wolny dzień kisić się w domu? Brrr! :O 
    Jak się już ubrałam, tata wrócił do domu i potrzebował mojej pomocy "na już"! Omnomnom to ja się ubierałam 15 min po to żeby się teraz zaś przez 15 rozbierać, a po wszystkim zaś ubierać o matko! Godzinę stracę na samo ubieranie i rozbieranie! :O
    Ale jak mus to mus :P 
    Pomogłam i zaś się ubieram :D :D Teraz już mnie nikt nie powstrzyma! No chyba że noc, bo wystartowałam dopiero koło 15.40!
    Dobrze mi się jechało. Wiatr jest już tak nieodłącznym elementem każdej mojej wycieczki,że już nawet przestaje zwracać na niego uwagę :D Niech se ciulek wieje! :P
    Jadę i jadę i dość szybko mi się pokonuje założoną pętelkę, więc postanawiam zrobić drugą, a bo czemu nie? :) 
    Założyłam tą jedną  z tego względu,bo myślałam,że po tej jednej już zamarznę, a tu nic z tych rzeczy :D
    Z drugiej pętelki już prosto do domu na porządne rozciąganie :P To rozciąganie tak mi weszło w krew, że czuję jak mi mięśnie dziękują za ten nawyk, a ja dziękuje Dominikowi za jego świetny wykład w BIKE ID, który przekonał mnie,że stretching jest równie ważny jak jedzenie :P  

    PS: I jest już pół tysiąca wykręcone w tym roku! :P


    • Dystans 46.50km
    • Czas 02:12
    • SpeedAVG 21.14km/h
    • SpeedMaxxx 61.90km/h
    • Kalorie 1593kcal
    • HRmax 175 ( 88%)
    • HRavg 154 ( 78%)
    • Podjazdy 590m
    • Sprzęt Giant Brass 2

    Góra i dół i góra, góra, góra...zjazd!!! :D

    Sobota, 20 lutego 2016 · dodano: 21.02.2016 | Komentarze 2

    Weekend okrojony,sobota wolna, niedziela w pracy...
    Kiedy się w sobotę obudziłam i zobaczyłam śnieg na polu, pomyślałam: chyba zdążę upiec dzisiaj ze 3 serniki... :P Na szczęście jeszcze mi nie odbiło! Popatrzyłam na pogodę, przeczytałam czego się można spodziewać później, w radiu też obiecywali przejaśnienia, no więc na razie sprzątam :P Chwilę mi zeszło, bo zostałam z tym zadaniem sama w domu, ok nie pierwszy raz :P W między czasie zrobiłam syrop na kaszel jakiś naturalny z internetowego przepisu (marchewka+imbir+miód). Kazałam rodzicom pić, bo kaszlą jak gruźliki. Wg opisu po 3 dniach picia tego syropu powinni być zdrowi, mają więc czas do jutra! :D
    Sprzątałam aż do obiadu!!! Po nim zaczęłam dopiero ubierać się na rower, bo stwierdziłam że oprócz zimnego wiatru, na zewnątrz jest dość przyjemnie, dość ^^
    Już miałam jechać w kierunku Krościenka, ale stwierdziłam,że tam będzie zimniej bo na pewno w ciągu dnia nie zdążył stopnieć śnieg :P Pojechałam więc w przeciwnym kierunku, na Chełmiec, Marcinkowice i Limanową :P Przynajmniej tam jest dużo podjazdów :P Krościenko byłoby za płaskie, czyt.za łatwe :P Zresztą na Krościenko nie miałabym tyle czasu, bo to ze 3h by zeszło, musiałabym po ciemku wracać!
    No więc jadę na tą Limanową, dobrowolnie skazuję się na podjazdy, sadomacho normalnie! :P
    O ile z początku się cieszyłam, bo jechałam z wiatrem tak już po wyjeździe na Rdziostów mój optymizm znikł kiedy nawet z góry na dół nie dało się rozpędzić,bo duło! Ehh... Na razie mi ciepło, fajnie się jedzie, ale im bliżej Limanowej tym więcej...śniegu?!

    Tu na Wysokim zima w pełni!

    Jak to? Przecież wcześniej go już wgl nie było!!! Mogłam jednak na Krościenko :P
    Już się nie wycofam! Dopóki słońce świeci jest fajnie :P Jadę góra, dół, góraa,dółł, góóóóóraaaa..... Wiedziałam,że tak będzie, ale to wszystko jest po coś :P Przed samą Limanową skręciłam w lewo i tam pokonując 8% podjazd (drugi już na tej trasie) wjechałam na drogę prowadzącą do Nowego Sącza. W zamyśle miałam jeszcze wyjechać na sam szczyt Wysokiego i stamtąd zjechać na dół do Trzetrzewiny i do domu przez Litacz, aleee jak byłam już na Wysokim...

    zobaczyłam Tatry, zaczęłam pstrykać fotki i ostygłam, tak zrezygnowałam, zamarzłabym chyba jadąc przez Trzetrzewinę!
    To następnym razem :) Tym zjechałam na Łąki i z zamarzniętymi stopami i palcami u rąk dojechałam do domu w między czasie przejeżdżając z krainy

    śniegu do

    wiosny :P
    Jak mi członki odmarzły(ta miłość do gór mnie kiedyś zabije! :P) upiekłam sernik, jeden! :D
    Ahoj! :P

    • Dystans 50.50km
    • Czas 02:14
    • SpeedAVG 22.61km/h
    • SpeedMaxxx 57.60km/h
    • Kalorie 1692kcal
    • HRmax 172 ( 87%)
    • HRavg 141 ( 71%)
    • Podjazdy 489m
    • Sprzęt Giant Brass 2

    Król Traktor Pierwszy-zjazdowiec :P

    Czwartek, 18 lutego 2016 · dodano: 18.02.2016 | Komentarze 0

    Jaka zajebiaszcza pogoda omnomnom :D <3 Już od wczoraj się na rower wybierałam, ale wczoraj "już mi zaplanowali" dzień, no bo po co się pytać czy mi pasuje tak jak oni chcą czy nie? :O
    Wczoraj się nie udało, więc dzisiaj chociażby się miało walić i palić to posprzątałam po śniadaniu i już po 10 szykowałam się do wyjścia :P
    Zaś góry, górki, podjazdy nie dam się tak łatwo zniechęcić :P Wiedziałam (a to rzadko się zdarza) gdzie mam jechać, Trzetrzewina od Chełmca oł jeah! :D Chcesz górki, chcesz w lipcu wystartować w TRR to cierp teraz, żebyś potem dojechała do mety :P
    Nie cierpiałam tak strasznie. Dziwne :P Jak porównam ten podjazd jechany kilka razy w zeszłym roku w moim wykonaniu z dzisiejszym, to w sumie nie ma porównania :P Dzisiaj nawet nie wrzucałam na najlżejszą przerzutkę :P Albo 2 albo 3 z tyłu (of course!) i jedziem (no bo z przodu ja nie mam przerzutek :D)! Nie wiem może to brak zimy i moje dość regularne jazdy? A może jednak to zimowe umieranie na spinningu? :P Nie ważne co, ważne że pomogło/pomaga :P

    I tak dookoła :P

    Wystyrmałam się na Wysokie, tam szybki look na zegarek ile mam jeszcze czasu do pracy, coby się zdecydować czy zjeżdżać na Łąki czy cisnąć dalej? Cisnę, bo dopiero po 11 :P 
    W Trzetrzewinie na odcinku "premii górskiej" TdP ciągle widać napisy dopingujące peleton, miodzio :P
    Jadę dalej na Kaninę, Siekierczynę i dopiero zjeżdżam na Naszacowice. Uwielbiam ten zjazd, to taka nagroda za całe 45 min wspinania się do góry :P Na tyle się nim cieszę,że dzisiaj wystrzeliłam tam z prędkością na miano QOMa, oł jeah :P Może nie podjeżdżam (jeszcze) na królewskie tytuły, ale zjeżdżam najszybciej :D Do końca roku, wszystkie QOMy w okolicy będą moje! Zrobim to!
    Zjechałam i dojeżdżając do Przyszowej zaś szybka myśl kończę i podjeżdżam już pod Długołękę czy jadę na Podegrodzie? Dobry mam czas,Podegrodzie! :P W Podegrodziu już bez prędkości,spokojny rozjazd i powrót do domu w wystarczającym czasie na rozciąganie,kąpanie i jedzenie coby tylko zdążyć do pracy :D

    • Dystans 50.50km
    • Czas 02:19
    • SpeedAVG 21.80km/h
    • SpeedMaxxx 65.90km/h
    • Kalorie 1691kcal
    • HRmax 175 ( 88%)
    • HRavg 149 ( 75%)
    • Podjazdy 409m
    • Sprzęt Giant Brass 2

    Walentynkowa lampa :P

    Niedziela, 14 lutego 2016 · dodano: 16.02.2016 | Komentarze 2

    Cały weekend wolny, dawno tak nie było :P
    W sobotę nie było czasu na rower, chociaż miałam takie plany. Plany są po to żeby je zmieniać, si? :P
    Zamiast jechać gdzieś tam, po coś tam rowerem na spontana kazałam mamie ubrać się w wygodne rzeczy i jedziemy na przejażdżkę, iżonowowzem :P

    Wymyśliłam sobie na prędkości,że wezmę ją na przechadzkę do Rytra, na ruiny zamku, ot tak dla dotlenienia i rozrywki :P
    Ostatnio spodobały mi się takie wycieczki niespodzianki organizowane przeze mnie z mamą :P
    Dawno na zamku nie byłam. W sumie do soboty, to tylko 2 razy w życiu :P Raz w podstawówce na wycieczce szkolnej, drugi raz dwa lata temu z Marcinem na rowerze :P W sobotę był 3 raz, fajny :P
    Na niedziele to w sumie planów nie miałam :P Wiedziałam,że ma przyjechać brat w odwiedziny, więc średnio mi się miało chcieć na rower, a jednak :P Kiedy wróciliśmy z kościoła, obrałam ziemniaki i warzywa, utłukłam cycka kury i stwierdzając że z resztą obiadu mama sobie już poradzi, po cichu bez oznajmiania całemu światu że jadę, pojechałam! :P
    Tak UP-y UP-y i jeszcze raz górki! Mam na nie ciśnienie, bo wiem,że słaba pod górę jestem, więc cisnę! Dyszę i przeklinam, ale wyjeżdżam! Pojechałam na Marcinkowice, bo chciałam stamtąd do Tęgoborzy, good idea :P Są podjazdy,są zjazdy pięknie :P
    Wiatr jak szalony, czasami pomagał, czasami wkurzał, ale taka już chyba jego natura!
    Nie najgorzej mi się wyjeżdżało pod Rdziostów, świetnie mi się zjeżdżało, aż mi oczy załzawiły (pomimo okularów) od pędu powietrza :P
    Mogłabym tak zjeżdżać i zjeżdżać, ale nie ja chce górki! Ujechałam kawałek i mam górę! Od Chomranic aż do Zawadki i ten początek sztajfa! Jadym! :D
    Tu też nie było źle, tzn. pamiętam czasy kiedy musiałam odpoczywać wyjeżdżając tam, teraz od któregoś już razu mnie to nie dotyczy! Progres? :P
    Wystyrmałam się, porobiłam foty i jazda w dół! 

    Na dole pozwoliłam sobie podjechać do Jeziora na całuśne foty, toż to walentynki <3 :D
    Popstrykałam i zbieram się do domu, już pora, bo głodna jestem! Najgorszy odcinek trasy przede mną! Niby droga płaska, ale strasznie ruchliwa,trasa Nowy Sącz-Kraków! Zawsze mam obawy jak tamtędy jadę, no ale jak trzeba....
    Kiedy wjechałam do miasta, poczułam się trochę bezpieczniejsza, ale tylko trochę! Jest niedziela, na drodze pełno niedzielnych kierowców, nie lubię ich!
    Wróciłam umęczona jakbym zrobiła przynajmniej ze 120 km, marzyła mi się micha mięsa i wiadro wody! Mięso dostałam iiiii rosół :D
    Dopiero wieczorem poczułam jak wiatr wysmagał mi twarz(albo to słońce i pierwsze tan linesy na czole? :P), a w poniedziałek poczułam jak walka z wiatrem oddziałuje na wszystkie członki mojego ciała! Prawie wszystkie :P

    • Dystans 28.50km
    • Czas 01:05
    • SpeedAVG 26.31km/h
    • SpeedMaxxx 60.10km/h
    • Kalorie 969kcal
    • Podjazdy 105m
    • Sprzęt Giant Brass 2

    Bez hebli! :D

    Czwartek, 11 lutego 2016 · dodano: 12.02.2016 | Komentarze 0

    Wypuściłam się jak wygłodniały ćpun...ale po kolei :P
    Czwartek miał być wolny i był. Cieszyłam się na to wolne, bo wtorkowa impreza ostatkowa nie dość,że kazała iść do pracy po 4h snu, to jeszcze długo gubiła alkohol z organizmu :P
    Ogólnie po nocnych opadach śniegu o rowerze mowy nie było, bo zima :P
    Zabrałam więc mamę i pojechałyśmy na babski wypad, fajnie! :P

    Kiedy wracałyśmy już do domu przed 16 dopadł mnie diabelski pomysł,że skoro drogi są suche i słoneczko tak ładnie świeci, to czemu nie...rower? :P
    Wyskoczyłam z auta, szybko się przebrałam i jeszcze szybciej objechałam to co mi do głowy na szybkiego wpadło :P
    Te prędkości...sama byłam w szoku! :D
    Free day wykorzystany na maksa! :v


    • Dystans 37.00km
    • Czas 01:43
    • SpeedAVG 21.55km/h
    • SpeedMaxxx 45.00km/h
    • Kalorie 1197kcal
    • HRmax 177 ( 89%)
    • HRavg 153 ( 77%)
    • Podjazdy 412m
    • Sprzęt Giant Brass 2

    Dopadła mnie noc!

    Poniedziałek, 8 lutego 2016 · dodano: 09.02.2016 | Komentarze 0

    Wychodząc z pracy punktualnie po skończonej zmianie (bez ploteczek i zbędnego przesiadywania) na szybkości przejechałam drogę powrotną do domu i już przed 15 jadłam sobie pyszne naleśniki na obiad :D
    Po obiedzie nie chcąc za dużo drażnić mamuśki,że "znowu!" idę na rower po cichu bez zbędnego tłumaczenia zabrałam rower i sruuu w świat :)
    Wiedziałam,że chcę jechać w stronę Wysokiego od Naszacowic, nie wiedziałam tylko czy mnie noc nie dopadnie nim się tam na górę wyspindram :D
    Jadę, ,mijam Podegrodzie wjeżdżam w Rogi i już prosto aż do Przyszowej. Tam się porządnie rozglądnęłam i zastanowiłam czy aby zdążę faktycznie dojechać za jasności na Wysokie... Nie ma co się zastanawiać cza jechać, był plan trzeba wykonać :D
    Mijające mnie samochody coraz mocniejsze światła mijania miały, znaczyło to tylko jedno: NIE ZDĄŻĘ!
    Mimo tej świadomości i tak nie zawróciłam jadę przed siebie dalej za chwilę będzie podjazd ten na którego szczycie będzie założone Wysokie :P
    Na górze wiatr w twarz no a jakże by inaczej? :P Nie mam jednak czasu się użalać nad sobą, jestem na drodze krajowej na której auta wbrew przepisom cisną po 100 km/h, adrenalina rośnie! Niby mam kawałek do skrętu w "bezpieczną" boczną drogę, jednak po ciemności, nawet z włączonymi światłami ten kawałek wydawał się wiecznością! Nie lubię jeździć po ciemku sama, baaa ja chyba wgl nie lubię jeździć w nocy!
    Po tym jak na smyka wyprzedził mnie ogromny TIR stwierdziłam,że ja już chce być w domu, a gdzie to tam jeszcze! :O
    W końcu po wielu "zdrowaśkach" dotarłam do bezpiecznego skrętu, ufff :P Jestem w domu, tylko teoretycznie :D W praktyce czeka mnie jakiś 5 kilometrowy szybki zjazd po ciemku! Zastanowiłam się na ile pamiętam tą drogę, tzn. na ile mogę się puścić bez hamulców żeby na wypadek ścięcia zakrętu nie wypaść z drogi :P

    Dementorzy! :D

    Podczas zjazdu okazało się,że samą krętość drogi pamiętam nieźle albo po prostu coś ją tam widziałam, bo nie wypadłam z zakrętu(najciemniej było na odcinku przez las!), ale nie pamiętałam gdzie jaka dziura :D
    Suma sumarum jednak to nie było najgorsze! Najgorsze w tym wszystkim były wylatujące znikąd psy, które chciały mnie zjeść ze złości,że im wieczorną ciszę zakłócam :P Ja w strachu, one w strachu, ojeju! :D
    Po wyjechaniu z leśnego kawałka w końcu wpadłam na "cywilizowany" odcinek z latarniami, ale to tylko chwila! Przede mną jeszcze jeden kawałek z lasem, ale to już całkiem niedaleko od domu :P Pozwoliłam sobie nawet na chwilę stopu na fotkę, ale telefonem to se w nocy mogę :p
    Jadę dalej i dojeżdżam do domu, w końcu! :D
    Po wczytaniu danych ze stravy okazało się,że i QOMa zaliczyłam... To pewnie ze strachu :D

    • Dystans 60.00km
    • Czas 02:39
    • SpeedAVG 22.64km/h
    • SpeedMaxxx 52.60km/h
    • Kalorie 1860kcal
    • HRmax 180 ( 91%)
    • HRavg 146 ( 74%)
    • Podjazdy 399m
    • Sprzęt Giant Brass 2

    Dziwne to było... :D

    Sobota, 6 lutego 2016 · dodano: 07.02.2016 | Komentarze 0

    To było zaplanowane, tylko nie wiedziałam z jakim skutkiem :)
    Pierwszy wolny dzień od nie wiem kiedy, strasznie mam teraz ciulowo grafik rozpisany, ale lepiej tak niż w ogóle!
    Wyjechałam po obiedzie, a miałam startować przed. Wiem że dopiero po 17 robi się ciemno, a już tak całkiem ciemno dopiero koło 17.30, dobry czas :P
    Miałam w planie objechać górki pod Limanową, ale to musiałabym wystartować bez obiadu, bo jednak górki to górki, dłużej schodzi.
    I tak już w Gostwicy zaliczyłam pierwszy podjazd, tak na rozgrzanie pod gaj, pomogło :)
    Dalej jadę na Podegrodzie i dojeżdżam do Naszacowic. Stamtąd kieruję się na Olszanki i do Łącka. Po drodze jak się później okazuje łapie sporo segmentów, to lubię w stravie :D
    Koło 16 zaczęło się robić chłodniej, myślałam nad skróceniem trasy, aleeee ja się tak łatwo nie dam pokonać!
    Naciągłam bardziej buffki na twarz, podsunęłam zamek w kurtce pod szyję i jedziem dalej!
    Do Nowego Sącza wjechałam już podczas zapalania latarni, a do domu jechałam już po ciemku, hmm zeszło mi :P
    Teoretycznie, dziwnie mi się jechało. Po powrocie do domu stwierdziłam tylko głód,żadnego zmęczenia,a na podjazdach czułam,że jadę na maksa! Do całości trzeba dodać wiatr, który ze mną wgl nie współpracował! Ja dwa razy do przodu, on mnie 5 razy do tyłu, omatkoboska to halny!
    Wiosna sie robi na CITO! :D



    • Dystans 55.50km
    • Teren 2.00km
    • Czas 02:22
    • SpeedAVG 23.45km/h
    • SpeedMaxxx 46.40km/h
    • Kalorie 1778kcal
    • HRmax 172 ( 87%)
    • HRavg 140 ( 71%)
    • Podjazdy 398m
    • Sprzęt Giant Brass 2

    Wiało, ale ja przecież kocham ten rower! :D

    Wtorek, 2 lutego 2016 · dodano: 03.02.2016 | Komentarze 0

    Zastanawiałam się chwilę czy warto, bo wieje :P
    Ale jak może nie być warto? Jak człowiek się w czymś kocha, to każda chwila "razem" jest na wagę złota ;) Bosze jak to brzmi! :D
    Więc jak się już zastanowiłam, to pojechałam, tylko sobie słaby kierunek obrałam :P Niby prosto, ale ten wiatr...!
    Nic to! Jak usłyszałam jak ptaszki ćwierkają, a potem jeszcze poczułam cieplutki powiem wiatru na policzkach ojeju <3
    Pośmigałam ile mogłam, zeszło mi trochę, bo walka z wiatrem zawsze jest nie równa no i chcąc nie chcąc musiałam wracać, bo praca :P
    Tak na styk to zrobiłam,że nawet mama zauważyła jak szybko na jednym wdechu obiad wciągam, no zaczęło mi się niedojadanie przez rower :D

    Counterliczniki.com