Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Izona. Mam przejechane 53867.50 kilometrów w tym 1066.40 w terenie. Kręcę ze średnią 22.33 km/h i się wcale nie chwalę!
  • Czas na siodełku 100d 08h 39m
  • Więcej o mnie.

    Follow me on Strava 2020 button stats bikestats.pl 2019 button stats bikestats.pl 2018 button stats bikestats.pl 2017 button stats bikestats.pl 2016 button stats bikestats.pl 2015 button stats bikestats.pl 2014 button stats bikestats.pl 2013 button stats bikestats.pl 2012 button stats bikestats.pl 2011 button stats bikestats.pl 2010 button stats bikestats.pl

    Ja na instagramie

    Znalezione obrazy dla zapytania instagram

    Moje ziomeczki

    Wykres roczny

    Wykres roczny blog rowerowy Izona.bikestats.pl

    Z Archiwum X

    Wpisy archiwalne w miesiącu

    Lipiec, 2016

    Dystans całkowity:1130.80 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
    Czas w ruchu:44:28
    Średnia prędkość:25.43 km/h
    Maksymalna prędkość:79.20 km/h
    Suma podjazdów:13290 m
    Suma kalorii:26560 kcal
    Liczba aktywności:17
    Średnio na aktywność:66.52 km i 2h 36m
    Więcej statystyk
    • Dystans 15.20km
    • Czas 00:54
    • SpeedAVG 16.89km/h
    • SpeedMaxxx 40.70km/h
    • Kalorie 222kcal
    • Podjazdy 68m
    • Sprzęt Bianchi Via Nirone 7 Dama

    Niedzielny szlif z Tuśką :P

    Niedziela, 31 lipca 2016 · dodano: 01.08.2016 | Komentarze 0

    Burza mnie przestraszyła i mnie nosiło na więcej :P
    Pierwszy od 2 tygodni wolny wieczór... No nie mogłam go bezczynnie przesiedzieć w domu :)
    Udało mi się Natalkę wyciągnąć na niedaleko i nie szybko po okolicy :P 

    Kategoria Do 20km


    • Dystans 35.70km
    • Czas 01:24
    • SpeedAVG 25.50km/h
    • SpeedMaxxx 55.80km/h
    • Kalorie 620kcal
    • Podjazdy 126m
    • Sprzęt Bianchi Via Nirone 7 Dama

    Zaś do...i z powrotem...

    Niedziela, 31 lipca 2016 · dodano: 01.08.2016 | Komentarze 0

    Niedziela w pracy, cycuś malinka...
    Rano miałam zamiar wstać sobie z godzinkę wcześniej niż normalnie (kiedy idę w weekend do pracy) i pojeździć chwilkę,żeby chociaż chwilkę być wolną...
    Niestety kiedy o 4.40 obudziły mnie iintensywne opady deszczu, wiedziałam,że przed pracą nic nie pojeżdżę, no cóż :)
    W pracy się ciągło jak krew z nosa, a kiedy już byłam wolna, grzmiało i błyskało :O
    Porzuciłam myśl o dalekim tripie i czym prędzej wróciłam do domu... :P

    Te chmury kazały mi zwiewać do domu... Zwiałam, niepotrzebnie! 

    Burza poszła bokiem i do wieczora nie było po niej śladu :)

    • Dystans 80.70km
    • Czas 03:13
    • SpeedAVG 25.09km/h
    • SpeedMaxxx 72.40km/h
    • Kalorie 1760kcal
    • Podjazdy 831m
    • Sprzęt Bianchi Via Nirone 7 Dama

    Do i po pracy... Snickers wybawca ;)

    Sobota, 30 lipca 2016 · dodano: 31.07.2016 | Komentarze 2

    Oboszsz... Zaś trzeba siedzieć w weekend w pracy... 

    Pogoda piękna, to i ludzi w klubie jak na lekarstwo, oomasakra...!
    No ale dobra, nie przeskoczę, trzeba przegryźć sprawę ;) 

    Rano wybrałam rower jako mój środek lokomocji, bo już mi się autem normalnie znudziło :O
    Do tego, po dwóch dniach przerwy (rower we czwartek zostawiłam u chłopaków w sklepie, bo coś strzelało!) zwyczajnie miałam ochotę się na rowerze wyżyć :D
    (Wyżywam się, a potem dziwię,że stuka! :D)

    Stukają pedały, a ja przy okazji serwisu wyczyściłam napęd (nie on nie jest nowy, on jest czysty!) i jaram się jego srebrzystością :D

    W pracy wysiedziałam co miałam i w drodze powrotnej wspinałam się na Wysokie coby pokonać zamulenie ;)
    Z Wysokiego do Siekierczyny i dalej do Przyszowej.
    W Przyszowej podjazd do Łukowicy i w końcu odbiłam na nieznane mi dotąd serpentynki nad kościół :)
    Srepentynki te doprowadziły mnie doooo Jastrzębia!!!!
    Taki stromy podjazd, później zjazd i już jestem w Czarnym Potoku! Dobry skrót! :)

    Jechałam śliczną, spokojną dróżką, między wiśniowymi drzewkami i się cieszyłam jak dziecko,że mogę jechać w takich okolicznościach przyrody <3

    Po zjeździe do Łącka pitt-stop w Carrefourze, (bo już mi krasnoludki przed oczami skakały!) i stamtąd już prosto do domu, bo czułam jakby mnie tam rok nie było!!!
    Job shit!

    • Dystans 65.00km
    • Czas 02:32
    • SpeedAVG 25.66km/h
    • SpeedMaxxx 77.00km/h
    • Kalorie 1485kcal
    • Podjazdy 786m
    • Sprzęt Bianchi Via Nirone 7 Dama

    Gorzkie Żale na Drodze Krzyżowej :P

    Środa, 27 lipca 2016 · dodano: 27.07.2016 | Komentarze 2

    Wczoraj nogi miały lazy day dzisiaj nimi trochę powłóczyłam po góreckach :P
    Nie miałam zbytnio pomysłu na trasę, więc jechałam na spontana :D
    Już w Gostwicy za szkołą skręciłam na niepodjeżdżany dotąd przeze mnie podjazd na Mokrą Wieś.
    Wbrew pozorom wcale nie taki najgorszy, chociaż jechało mi się ciężko. Dobra przyznam się! Wczoraj popiłam i miałam kaca, to temu! :D
    Kiedy znalazłam się u góry, no musiałam się zatrzymać, bo niezły widok miałam :P

    Typowa polska wieś, i like it! :P

    Pomyślałam,że skoro znalazłam się z tej strony, to mogłabym jechać powspinać się pod Ostrą, no czemu nie? :P
    Jak pomyślałam tak jechałam, ale kiedy byłam już w Starej Wsi zrezygnowałam z Ostrej iiii skręciłam na Siekierczynę żeby wrócić do Roztoki. W tamtym kierunku też są niezłe podjazdy :)
    W sumie to tylko początek drogi w tamtym kierunku był podjazdem i to stromym, później już sama sobie podjazdy dokładałam, które nie koniecznie były mi po drodze :)

    Sama sobie stworzyłam trasę Drogi Krzyżowej :D

    Z Roztoki do Łukowicy i stamtąd do Naszacowic. Zaś ciepło, mam nadzieję,że tą razą mi wody nie braknie :P
    Zrezygnowałam na chwilę z Naszacowic na rzecz podjazdu  do Rogów, miodzio :P 
    Ślimaczy podjazd iiiii zastanawiam się czy aby mama mi już szubienicy nie ryktuje, bo miałam makaron do obiadu kupić... :D

    Mamuś wybacz, ale tu jest pięknie!

    Z Naszacowic do Kadczy i wracam przez Stary Sącz.
    Będąc w Brzeznej miałam wielką ochotę na podjazd nad Instytut, ale kuwa już przed 13, no a wiadomo MAKARON!!!
    Darowałam go sobie, włączyłam turbo iiii stwierdziłam,że już nie mam kaca! :D Wypociłam!


    • Dystans 70.00km
    • Czas 02:41
    • SpeedAVG 26.09km/h
    • SpeedMaxxx 73.10km/h
    • Kalorie 1714kcal
    • Podjazdy 909m
    • Sprzęt Bianchi Via Nirone 7 Dama

    Poniedziałkowe usychanie :D

    Poniedziałek, 25 lipca 2016 · dodano: 25.07.2016 | Komentarze 0

    Wczoraj odpuściłam jakiekolwiek włóczenie się na rowerze po pracy, na rzecz rodzinnych posiadówek :P
    Dzisiaj korzystając z ciągle dopisującej pogody, po śniadaniu pojechałam gdzieś. Gdzieś, gdzie będą górki i górecki ;)
    Uzależniłam się trochę od wspinaczek :P Do Króla Gór Rafała to mi jeszcze daleko, ale zawziętość, to już podobno połowa sukcesu :D
    Do Chełmca i dalej do Marcinkowic,żeby stamtąd wspinać się na Zawadkę.
    Luz w płucach, troszkę mniejszy w nogach, ale jadę!
    Szybki zjazd do Tęgoborzy i zaś podjazd tym razem pod just :P
    Ruch w kiuerunku Krakowa niewielki jak na tym odcinku drogi.
    Gorzej było z powrotem (tak zjechałam do Łososiny tylko po to żeby z powrotem wrócić na górę :D) pełno tirów i innych :P
    Po zjeździe z powrotem do Tęgoborzy, dojechałam do Dąbrowej i tam skręciłam na kolejny podjazd w kierunku Kurowa.
    Było już po 11, upał był, ale jeszcze dało się jechać :P
    Z Kurowa do Wielogłów i tam kuwa łatają dziury!!! Moje biedne opony, mój biedny rower :O
    Strasznie mi po nim potrzaskało kamyczkami!!! :O
    Jadąc obwodnicą z Biczyc do Brzeznej zaczęłam usychać!
    Wody w obydwu bidonach już brakowało sklepu nie było, a upał i zaduch był niemożliwy! 
    No nic spinam dupę i byle do domu, zostało niewiele, bo 5 km!
    Jakimiś tam resztami ślin się obroniłam przed katastrofą i doczołgałam do mety! ;)

    • Dystans 104.30km
    • Czas 04:04
    • SpeedAVG 25.65km/h
    • SpeedMaxxx 64.10km/h
    • Kalorie 2116kcal
    • Podjazdy 879m
    • Sprzęt Bianchi Via Nirone 7 Dama

    Dookoła Jeziora Orawskiego

    Sobota, 23 lipca 2016 · dodano: 24.07.2016 | Komentarze 4

    Tam jeszcze nie byłam ;)
    Kiedyś na przedwiośniu chyba, gadając z Pauliną ustaliłyśmy,że pojedziemy razem na wycieczkę dookoła Jeziora Orawskiego...
    Wiosna przyszła, poszła, a wspólnego tripa na Orawę nie było... Paulina pojechała sama!!!
    Pojechała sama, bo ja wtedy na pewno musiałam siedzieć w pracy (yes, i love my job, za te weekendy w niej spędzone!).
    Przyszło lato, dalej nic i tak aż do zeszłego czwartku!
    We czwartek Mamuśka niespodziewanie "zaprosiła" na polsko-słowackiego tripa, oł jeah! :D
    Pewnie że przyjadę! Przecież ja kocham jeździć po Podhalu :P
    Co prawda tego Podhala nie było dużo, ale więcej jak Słowacji, więc kochom! :)
    Umówiłyśmy się,że w sobotę zamelduję się u niej już o 10 rano. Wyjechałam więc z domu przed 9, no bo przecież przy dobrych wiatrach do Nowego Targu jedziem lekko ponad godzinę, nie wczoraj!!!
    Wczorajsza podróż w tamtą stronę trwała ponad 2h ! Dwie godziny wycięte z życiorysu na siedzenie w aucie!
    Poznałam uroki wakacyjnego wożenia się po turystycznych miejscowościach...
    Ruch na drodze był miejscami nie mniejszy niż w Sączu w godzinach szczytu, a ten samochód który rozbił się na moście w Tylmanowej spowodował największe opóźnienie. No nic jadę i informuję Paulinę,że nie wiem kiedy, ale mam nadzieję,że kiedyś dojadę :P
    W końcu po wielu próbach przyśpieszania/hamowania/przeklinania, dojechałam!!!
    Chwila oddechu, śniadanie (drugie!) i wio można jechać, bo pogoda przecudna!!
    Najpierw kierujemy się ścieżką rowerową w stronę Czarnego Dunajca,żeby docelowo dojechać do Trsteny na Słowacji. 
    Tą drogę rowerową poznałam (prawie całą) w zeszłym roku przed Rajdem dookoła Tatr.
    Wtedy z Marcinem gdzieś w zgodzie z rozsądkiem nagle zawróciliśmy, wczoraj z Pauliną przejechałam całość aż do wspomnianej Słowacji.
    Ta droga rowerowa jest świetna dla kogoś kto na rowerze jeździ w niedziele i święta :P Jest płasko i przyjemnie :P
    Co prawda gdyby jeździł tamtędy codziennie umarłby z nudów, ale w mojej miłości do Tatr, gór, widoczków i Podhala, a także mojej rzadkości jeżdżenia tam, ja nie umierałam :P
    Mogłyśmy pogadać i nie trzeba było uciekać przed samochodami ;)
    Po dotarciu na Słowację pozornie ustawiłyśmy się gęsiego coby nie kusić słowackich policiantów.
    Już chwilę po zjechaniu ze ścieżki rowerowej skręciłyśmy w lewo,żeby zaliczyć pierwszy "podjazd" i dalej przez kolejne ileś tam kilometrów jechać po typowo słowackiej tarce z na przemian gładkim jak mydło asfalcie :P 
    3. Zdjęcia od Pauliny :D
    1.

     Jechałyśmy tak ja wiem z 20 może 30 min aż w końcu zza drzew powoli pokazywał się cel naszej dzisiejszej wycieczki.
    Jezioro Orawskie swoją wielkością może przypominać nasze Rożnowskie czy podhalańskie Czorsztyńskie :) 
    2.

    Ładne, bardzo ładne ;)
    Po wjechaniu do Namestova, czyli po dokładnie 50 km jazdy zrobiłyśmy sobie dłuższą przerwę na papu i widoczki.
    3.




    Przy okazji odkryłyśmy super rampę do jeżdżenia na deskach iiii szosówkach! :D


    Zabawa przednia, tylko widmo SPD-ków na stopach trochę hamowało wyobraźnię :)

    Ten moment gdy Cię przyłapią,że Ty łapiesz na zdjęcie :D

    Kiedy stwierdziłyśmy,że pasuje jechać, bo im dłużej siedzimy tym gorzej będzie ruszyć dalej, zebrałyśmy się i ahoj, wracamy na swoją stronę! :)
    Z Namestova wjechałyśmy do miejscowości Bobrov. Fajna droga, początkowo nieco ruchliwa, ale im bliżej granicy tym ruch mniejszy, widoczki lepsze i teren przypominający mi zeszłoroczną pielgrzymkę do Częstochowy.
    Wgl najlepsze w tym całym Jeziorze Orawskim jest to,że siedzisz nad Jeziorem, a niedaleko nad głową masz widok na całą panoramę Tatr, świetne to! ;)
    Po drodze nawet bym nie zauważyła kiedy przejechałyśmy granicę, ale po moich kilku już tripach do naszych południowych sąsiadów zauważyłam jedno! Oni nie mają innych podjazdów jak te 12%!!! Znaczy podjazdy są i mniejsze i większe!
    Strava je widzi, nogi to czują, a przydrożne znaki informujące o nachyleniu ciągle pokazują te 12%, o co chodzi?!
    I właśnie dzięki tej zależności, kiedy zobaczyłam 9% znak przed podjazdem, stwierdziłam, a Paulina potwierdziła,że tak już jesteśmy w Polsce.
    Oficjalne przejście graniczne było chwilę za podjazdem. 

    Som my na Orawie :P

    Z Lipnicy Wielkiej kierujemy się na Jabłonkę. Stamtąd przez Piekielnik, Babice, Odrowąż, Załuczne aż do Działu.
    Wcześniej po drodze kończy nam się zapas wody.
    Z jednej strony super,że dopiero teraz z drugiej jednak masakra, bo tu nie ma sklepu!
    Jeden LEWIATAN olałyśmy w nadziei,że przecież musi być jeszcze gdzieś jakiś sklep. Ludzie tam żyją, więc na pewno robią zakupy!
    Był, ale zamknięty. Sobota, w tym sklepie pracują do 13, spóźniłyśmy się... Moje śliny zaczęły się już sklejać, a upał swoje! :D
    Normalnie to ja uwielbiam jak jest ciepło, ale bez wody na górkach to tak trochę usycham :)

    Gdzieś tam w końcu znalazło się ABC i pragnienie zostało zaspokojone, możemy jechać dalej :P 

    Już mi się trochę nie chce, ale to jak mi się podoba okolica i pogoda i ten ciągły widok Taterków po prawej stronie, skutecznie zabija tą niechęć ;) 
    W końcu jednak dojechałyśmy z powrotem na drogę rowerową i już wiedziałam,że nasza dzisiejsza przygoda dobiega końca :o

    Fajny trip, fajne towarzystwo, piękne widoki i pogoda, a do tego kolejna warstwa kolarskiej opalenizny i mogę zadowolona wracać do domu, bo przecież czeka nas nie mała impreza! :D
    Kategoria Stóweczka


    • Dystans 82.40km
    • Czas 03:24
    • SpeedAVG 24.24km/h
    • SpeedMaxxx 79.20km/h
    • Kalorie 2075kcal
    • Podjazdy 1362m
    • Sprzęt Bianchi Via Nirone 7 Dama

    Dawno się nie wspinałam ;)

    Czwartek, 21 lipca 2016 · dodano: 21.07.2016 | Komentarze 0

    W końcu lato sobie przypomniało,że to jego czas ;) <3
    Zbrzydła mi już deszczowa pogoda! No ileż można?!
    Wczoraj grzecznie zostałam w domu i o rowerze starałam się nawet nie myśleć,na rzecz dnia dzisiejszego :) 
    Dzisiaj chciałam jeździć długo i dużo podjeżdżać...
    Udało mi się to na tyle,że już na ostatnim podjeździe 5 km od domu, chciałam już w nim być... Nogi mnie bolały! :P
    Najlepiej podjeżdża się w okolicach Limanowej, sprawdziłam :) 
    Myślałam niby żeby pojechać w stronę Kunowa, bo nigdy tam nie byłam, a na TdP podjazdy w tamtych okolicach były zacne.
    Jednak na takie tripy muszę mieć więcej jak 4 luźne godziny, to w razie błąkania się po nieznanym :P 
    Podjazd od Jadamwoli w kierunku Ostrej na spokojnie, nawet się nie dłużył i nawet nie musiałam słuchawek na uszy zakładać :P
    Później szybki zjazd do Starej Wsi i dalej do Limanowej i tam skręt w stronę Siekierczyny.
    Stromy podjazd, ale podjazdów już się nie boję :) Moje morale podniosły się na wyższy poziom! :)
    Zjeżdżając na Raszówki chciałam w przydrożnym sklepie wodę dokupić, bo wypiłam już JUŻ!!! dwa bidony. Pani sprzedająca widocznie nie zorientowana,że komuny już nie ma, skutecznie zniechęciła mnie do zakupów :P
    Wodę kupiłam dopiero w Marcinkowicach, na oparach tam dojechałam!!! :D 
    Wcześniej wspinaczka na Wysokie i dla odmiany nie zjeżdżałam w dół przez Biczyce tylko skręciłam w dół na Krasne Potockie.
    Tam odkryłam świetny podjazd!!! :P Wykorzystam go następnym razem jak pojadę gdzieś przez Marcinkowice :P 
    Z Marcinkowic prosto do domu, ale w Brzeznej stoczyłam ze sobą wojnę :) 
    Głowa chciała podjechać z Brzeznej nad instytut do domu (0.9 km 10% podjazdu), nogi chciały do tego domu wrócić w linii prostej, miały dość wspinania :P
    Ostatecznie głowa wygrała, bo przecież nogi wszystko opie*dolą! :D 





    • Dystans 45.40km
    • Czas 01:42
    • SpeedAVG 26.71km/h
    • SpeedMaxxx 67.70km/h
    • Kalorie 998kcal
    • Podjazdy 337m
    • Sprzęt Bianchi Via Nirone 7 Dama

    Coś się pogodzie chyba poprzestawiało :(

    Wtorek, 19 lipca 2016 · dodano: 19.07.2016 | Komentarze 0

    Ehh... Pada i pada, od soboty ciągle...
    Zamiast upalnego lipca, mamy zimny i deszczowy listopad w środku lata :O
    Mówią,że deszcz też potrzebny, ale ja jestem za tym,żeby w dzień grzało, w nocy padało :)
    Tak by było sprawiedliwie ;)
    Dzisiaj jazda z ciągłym błaganiem: "żeby mnie nie zlało"... :P
    Udało mi się, ale gdybym pokusiła się jeszcze o parę kilometrów do domu wróciłabym jak zmokła kura!
    W drodze powrotnej dosłownie 300 m od domu zaczęło kropić,żeby później przeszło w deszcz, do wieczora nawet chwilami intensywny!
    No nic, liczę na to,że jak będę miała w sierpniu urlop, to i pogoda się przestawi na tą letnią :D


    • Dystans 107.70km
    • Czas 04:50
    • SpeedAVG 22.28km/h
    • SpeedMaxxx 64.10km/h
    • Kalorie 2658kcal
    • Podjazdy 1762m
    • Sprzęt Bianchi Via Nirone 7 Dama

    6 przełęczy...czyli Słowacja eksplorejszyn!

    Piątek, 15 lipca 2016 · dodano: 16.07.2016 | Komentarze 4

    Siedząc w pracy we czwartek, napisałam do Grześka zapytać czy w piątek ma czas na już dawno zaplanowanego tripa, ale odciąganego w czasie z powodu pogody.
    Ku mojej radości Grzesiek piątek ma wolny, a że mi też wypada co dwutygodniowy dłuuuugi weekend, więc jedziem do Szczawnicy! :)
    Że kolega teren Słowacji wyeksplorował ile mógł, to robił za mojego słowackiego przewodnika.
    Trasę wyznaczył taką,że jeszcze kawałek i na 100 km zrobilibyśmy 2000 m w górę :D Jak ma się do tego sierpniowy Rajd wokół Tatr? :D
    Nijak :P
    Do 2000 m brakło niecałe 300 i dobrze, bo nogi już bolały! 
    Ale od początku:
    Ze Szczawnicy udaliśmy się w kierunku Leśnicy. Kawałek przejazdu drogą rowerową prowadzącą wzdłuż Dunajca do Czerwonego Klasztoru, to wyzwanie podczas wzmożonego ruchu turystów. Większość oszołomionych urlopowiczów nie rozróżnia drogi rowerowej od pasa wyznaczonego dla spacerujących :O
    Od Leśnicy podjazd. Pierwszy, dłuższy 12%. Podjeżdżało się przyjemnie i spokojnie tak dla rozgrzewki.
    Zjazd epicki, długi, szybki i mimo kilku zakrętów, bezpieczny ;)
    Dojechaliśmy do Velkiego Lipnika i jadąc przez tą małą wieś dotarliśmy do Haligovców.

    Obowiązkowe selfie :P

    Stamtąd skierowaliśmy się na Vielką Leśną gdzie czekał nas 11% podjazd w kierunku miejscowości Toporec.
    Okolica przypominała mi tą z trasy Doliną Popradu. Poprad z lewej strony,a przy drodze tory kolejowe, no witamy w Zubrzyku :D
    Dość płaska droga dała odpocząć nogom przed kolejnym nie byle jakim podjazdem!
    Po drodze miljaliśmy wioskę cygańską... Ta z Maszkowic jest wysokocywilizowana w porównaniu z tą którą teraz oglądaliśmy!
    Strach się bać mieć jakiekolwiek doczynienie z tymi słowackimi moresami :O
    Żeby dostać się na kolejną Przełęcz musieliśmy pokonać ponad 5 kilometrowy podjazd z momentami 18 % nachyleniem lol! :P

    Tam jedziemy!

    Czułam się jak na Przełęczy Stelvio :P

    Podjazd się opłacał, widoki na okolicę były cudne, jedyne czego nie widzieliśmy przy otaczających góry chmurach, to właśnie Tatry :P
    No cóż, nie można mieć wszystkiego :) 

    Takie tam słowackie POZORy :P

    Z Przełęczy zjechaliśmy w dół i znaleźliśmy się w miejscowości Relov.
    Stamtąd w Spisskich Hanusovcach ostatni słowacki podjazd na Velką Frankową i dojeżdżamy do Kacwina,jesteśmy z powrotem, u siebie :P 
    Z Kacwina do Niedzicy i tam od nowa podjazd na Sromowce. Niekończące się, ale przyjemne zakręty i wzniesienia :P 

    Na górze odbijamy w lewo na Czorsztyn i lądujemy na kolejnej Przełęczy z widokiem na zamek w Czorsztynie i drugi w Niedzicy, pięknie! :P
    Teraz zostaje nam szybki zjazd od Krośnicy do Szczawnicy i nastąpi koniec naszej górskiej wyrypy :/
    Wg stravy (która podobno oszukuje!) zrobiliśmy ponad 1700 m na 100 km, ładnie to wygląda w cyferkach. Patrząc na te statystyki pomyślałam o tych którzy w tamtym tygodniu na 133 km podjechali 3000 m i aż mnie nogi zapiekły! Ja to wiedziałam, to są prze harpagany :D
    Piątek upłynął mi w nie dość,że ładnych terenach to jeszcze w miłym towarzystwie :) Grzegorzu do następnego!

    Kategoria Stóweczka


    • Dystans 71.00km
    • Czas 02:49
    • SpeedAVG 25.21km/h
    • SpeedMaxxx 76.70km/h
    • Kalorie 1676kcal
    • Podjazdy 814m
    • Sprzęt Bianchi Via Nirone 7 Dama

    TdP sprawdziłam! ;) Od Limanowej czysto, możecie jechać ;)

    Środa, 13 lipca 2016 · dodano: 14.07.2016 | Komentarze 0

    Że we czwartek ma padać, to pojeżdżę we środę!
    Wiszące od rana chmury nie zachęcały do jeżdżenia na rowerze... Prędzej bym sobie pospała :P
    Chwile i owszem poleżałam, pospacerowałam koło domu, a kiedy stwierdziłam,że lało nie będzie, a mi się będzie nudziło...zabrałam rower i tyle mnie w domu widzieli ;)
    Nie chciało mi się jeździć pod górę, ale z drugiej strony po płaskim mi się nudzi :)
    Po chwili wojny między płasko/górzyście, w końcu pojechałam na Limanową obczaić jak idą przygotowania do przejazdu Tour de Pologne. Jak na Limanową, tak jednak będzie więcej w górę aniżeli w dół, spoko o płuca trzeba dbać :D
    Do Limanowej szybciej niż zwykle, z Limanowej ciągły podjazd aż na Wysokie,więc chwilę to trwało.
    Po drodze widoczne były tabliczki ze wskazaniem drogi jadącemu peletonowi, co bardzo przypomniało mi sytuację z tamtego roku po Sączu i okolicach ;)

    Niech się dzieje! 

    Po wyjechaniu na Wysokie, szybki zjazd na Biczyce i od Chełmca powrót do domu.

    Fajnie,że Tour de Pologne znowu zawita na moje tereny.
    Żal tylko,że trasa zmieniona i kolarze na Kunów pojadą, ale jak się dobrze zorganizuję to ich gdzieś dorwę :) 
    Zastanawiam się tylko jak jutro po pracy wrócę do domu? (Ma padać, rower odpada!) :)

    Counterliczniki.com