Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Izona. Mam przejechane 53867.50 kilometrów w tym 1066.40 w terenie. Kręcę ze średnią 22.33 km/h i się wcale nie chwalę!
  • Czas na siodełku 100d 08h 39m
  • Więcej o mnie.

    Follow me on Strava 2020 button stats bikestats.pl 2019 button stats bikestats.pl 2018 button stats bikestats.pl 2017 button stats bikestats.pl 2016 button stats bikestats.pl 2015 button stats bikestats.pl 2014 button stats bikestats.pl 2013 button stats bikestats.pl 2012 button stats bikestats.pl 2011 button stats bikestats.pl 2010 button stats bikestats.pl

    Ja na instagramie

    Znalezione obrazy dla zapytania instagram

    Moje ziomeczki

    Wykres roczny

    Wykres roczny blog rowerowy Izona.bikestats.pl

    Z Archiwum X

    Wpisy archiwalne w miesiącu

    Lipiec, 2015

    Dystans całkowity:1351.93 km (w terenie 57.00 km; 4.22%)
    Czas w ruchu:63:20
    Średnia prędkość:21.35 km/h
    Maksymalna prędkość:60.30 km/h
    Suma podjazdów:8347 m
    Maks. tętno maksymalne:210 (106 %)
    Maks. tętno średnie:146 (74 %)
    Suma kalorii:31574 kcal
    Liczba aktywności:23
    Średnio na aktywność:58.78 km i 2h 45m
    Więcej statystyk
    • Dystans 62.09km
    • Czas 02:58
    • SpeedAVG 20.93km/h
    • SpeedMaxxx 47.20km/h
    • Kalorie 1388kcal
    • Podjazdy 370m
    • Sprzęt Giant Brass 2

    Koniec miesiąca, koniec tygodnia,poweeeer!

    Piątek, 31 lipca 2015 · dodano: 31.07.2015 | Komentarze 0

    Jesssu! Lipiec rekordowym miesiącem w liczbie wykręconych kilometrów! Jak to? :D
    4 tripy po po ponad 100km, dojazdy do pracy i aż tyle tego? :P 1351.94 km!!! Fajna sprawa, na razie nie odczuwam :)

    Już 5 tysięcy na liczniku,a gdzie dalej? :P
    Wkurzona i zażenowana długością i ogromnością korków na mieście,pomimo porannego mrozu(10 stopni),pojechałam do pracy rowerem!

    W sumie to nawet nie było tak źle :) Będzie gorzej!

    W trakcie pracy Ola pisała do mnie czy dam radę iść na rower o 15? No o 15 to nie bardzo,ale po 15 to jasne :)
    Gazeta Wyborcza zainteresowała się Gold Bike i gościu chciał,żebyśmy mu opowiedzieli po co? na co? i dlaczego? chcemy drogi rowerowe w Sączu?! Jak to dlaczego? Dajcie mi GoPro, to Wam pokażę :)
    Niestety gościu nie miał czasu na po 15 i ja się spóźniłam na wywiad :)
    Konrad i Ola reprezentowali grupę.
    Dojechałam do nich po ptokach, ale skoro już jesteśmy razem, to szkoda się po mieście nie pobujać :P
    Jedziemy na "już prawie" nowo otwartą obwodnicę Północną Nowego Sącza! O fiks jakie korki na mieście! Kocham rower! :D
    Obwodnica niby nieczynna(we środę otwarcie!), ale rower wciśnie się wszędzie! Piękna droga rowerowa, wkońcu standardy europejskie wkraczają do Sącza!!!

    Niespełna 2km szczęścia! <3
     W jedną stronę przejechaliśmy ścieżką, w drugą podpuszczeni przez ochroniarzorobotnika drogą. Pewnie po raz pierwszy i ostatni, bo jak otworzą tam ruch, to już nie pośmiga, bo jest ścieżka dla rowerów :) Fajnie, bardzo fajnie,jaram się tym :D
    W drodze powrotnej zadecydowaliśmy,że obczaimy jeszcze postępy w budowie pump-tracka na przeciw Mc Donaldu!
    Korki koreczki, my się bujamy pomiędzy, rowerem wszędzie wjedzie, lol! :P
    Kopią, robią, obiecują,że do końca wakacji skończą! Super, bo zapowiada się bombastycznie!

    Miasto powoli przygotowuje się do największej imprezy kolarskiej w Polsce!

    Tour de Pologne już w najbliższą środę i czwartek na naszym terenie, to dopiero zajebanka! :D

    My już gotowi! :P

    Po ogólnym rozpoznaniu terenu i postępów budowy, trzeba się było rozejść :) Miło było się spotkać w małym,ale daaaawno(Ola) nie widzianym gronie :)



    • Dystans 52.14km
    • Czas 02:14
    • SpeedAVG 23.35km/h
    • SpeedMaxxx 41.60km/h
    • Kalorie 992kcal
    • HRmax 156 ( 79%)
    • HRavg 127 ( 64%)
    • Podjazdy 214m
    • Sprzęt Giant Brass 2

    Praca, praca, praca!

    Wtorek, 28 lipca 2015 · dodano: 30.07.2015 | Komentarze 0

    Miałam sobie dać siana z rowerem na jakiś czas, coby się chociaż trochę zregenerować po pielgrzymce, jednak ja tak długo nie umim :P
    W poniedziałek z racji tego,że wstałam dopiero przed 11, tak przed 11!! a do pracy miałam na 13, nie zrobiłam nic! :P
    W sumie to nawet nic robić nie chciałam :D
    We wtorek zważywszy na słoneczną pogodę, postanowiłam przejechać się do pracy rowerem, o mamo!
    Zmęczony organizm nawet tętna nie chciał wyczuć!  Może ja poprostu nie żyłam?!
    Stwierdziłam,że chyba jednak faktycznie muszę na jakiś czas po prostu odstawić rower (albo pulsometr :D ) na bok coby się nie denerwować,że coś jest nie tak :)
    Jednak tego tripa zaliczałam jeszcze z lichym pomiarem.
    Teraz już wiem,że przez następne 2 dni roweru nie dotknę na pewno :D

    Rower (sz)Pan! :D


    • Dystans 30.21km
    • Czas 01:14
    • SpeedAVG 24.49km/h
    • SpeedMaxxx 53.40km/h
    • Kalorie 734kcal
    • Podjazdy 109m
    • Sprzęt Giant Brass 2

    Z Trzetrzewiny do domu!

    Niedziela, 26 lipca 2015 · dodano: 30.07.2015 | Komentarze 0

    Kto by pomyślał,że po tak intensywnym weekendzie, będzie mi się jeszcze chciało "na około" jechać do domu? :D
    Pielgrzymkowy bagaż jak wywiózł tak i zawiózł mi brat,więc ja wolna od nadmiaru kilogramów wypuściłam się przed siebie :)
    Fantastycznie było się tak do*ebać na koniec weekendu :D
    A dziwnym sposobem, nogi wcale nie odmawiały mi posłuszeństwa :D
    One się wręcz dopiero rozkręciły! Czasami się siebie boję :P


    • Dystans 25.67km
    • Czas 01:15
    • SpeedAVG 20.54km/h
    • SpeedMaxxx 43.30km/h
    • Kalorie 574kcal
    • Podjazdy 109m
    • Sprzęt Giant Brass 2

    Jasna Góra!

    Niedziela, 26 lipca 2015 · dodano: 30.07.2015 | Komentarze 1

    To już koniec!
    Trzy dni, trzysta kilometrów i Częstochowa została zdobyta! :P
    Pobudka wcześnie rano, bo już po 5, jednak nikomu z nas nie chciało się od razu wstawać :P Dyplomatyczna pobudka stworzona przez Kingę, wywołała raczej głośny wybuch śmiechu niż złość :P
    Nie można było się wyspać,ale kto tu przyjechał spać? :) Rano szybkie śniadanie i już po 6.20 startujemy prosto na Jasną Górę!
    Wychodząc ze szkoły ze swoim bagażem z przykrością stwierdziłam,że leje! Shit!
    Nic, wróciłam na górę, ostrzegłam resztę,że nim oddadzą do auta bagaże, trzeba zabrać coś na deszcz. Wyubierani, jedziemy wkońcu!
    Zrębice-Olsztyn-Częstochowa-Jasna Góra, luzik :D
    Razem, dzisiaj już od początku do końca razem!
    Jedzie się nam dość szybko, nie wiem czy to efekt deszczu, czy świadomości,że za chwilę będziemy u celu?! :P
    Kierujemy się na Olsztyn, po drodze mijając zamek, zaraz obok niego odbijamy w prawo na rondzie i jedziemy dalej :)

    Łukasz na wczorajszym apelu ostrzegał,żeby przy następnym rondzie skręcić na Brzyszów, bo inaczej nigdzie nie dojedziemy :)
    Tak też zrobiliśmy, jednak kawałek dalej jadąc ciut szybciej od Tomka(GPSa :P) zgubiliśmy się(zaś :D) i dojechaliśmy do drogi szybkiego ruchu(tam też mieliśmy nie dojechać!) i zaczęliśmy kombinować jak przedostać się na górę,Jasną Górę :P
    Nic, są chodniki, rower mały, można się przeciskać :) Gdzieś tam bokiem,po trawie wyturlaliśmy się na most, gdzie czekali na nas Tomek, Kinga i Mateusz.
    Wjeżdżamy na alejkę którą wchodzą piesze pielgrzymki na Jasną Górę, rozkoszując się chwilą przejazdu! Czułam się jak młody Bóg!
    Dojechaliśmy na rowerze do Częstochowy lol!! :D

    !!!!!!

    Coraz bliżej końca, a ja mam ciary! :P

    Like a boss'y! :D

    Żeby wszyscy wiedzieli, skąd my są i dokąd my dojechali :P

    Po dotarciu na górę, udajemy się na parking, gdzie powinny czekać na nas autobusy, a na nasze rowery przyczepki,czekają :)
    Rozpoczyna się mozolne układanie i przygotowanie rowerów do przewozu....

    Pierwotnie mieliśmy iść na mszę o 8.30, jednak "nasi" chłopacy tak się wrąbali w pakowanie rowerów,że na mszę udaliśmy się dopiero o 11!!!
    A mieliśmy sobie spokojnie zjeść i pochodzić po Jasnej Górze,no cóż. Przed śmiercią głodową uratował nas Mateusz, który poszedł do spowiedzi i został na mszę. Zostawiliśmy mu pieniądze i przekazaliśmy krótki rozkaz: Na 12 widzimy Cię tu na ławkach z naszymi zapiekankami! :P
    LOL! Chłopak się spiął i wręcz dosłownie na tacy nam podał zapiekanki W łapę i prosto do autobusu :) Większość już czekała, na kilka osób musieliśmy czekać, taki urok grupy :)
    I w tym momencie nasza pielgrzymka dobiegła końca, smuteczek!!!
    Co prawda czekała nas 4.5 godzinna jazda powrotna do domu, aleeeee.....

    .....to już nie bolało :P
    No może bolało...brzuch(a raczej jego mięśnie) i twarz, to od śmiechu :P Fajna ta nasza grupka! :)
    Po dotarciu do Trzetrzewiny zbieranie manatków i samotny powrót do domu!

    Ogólnie wyjazd do Częstochowy zaliczam do tych pozytywnych :) Ja jako długodystansowiec jestem jak najbardziej za takimi właśnie tripami :P Im dalej i dłużej tym lepiej :)
    Na pewno jeśli mi się uda, za rok też tam pojadę, a bo czemu nie? Podobało mi się!




    • Dystans 100.12km
    • Czas 04:33
    • SpeedAVG 22.00km/h
    • SpeedMaxxx 58.80km/h
    • Kalorie 2024kcal
    • HRmax 210 (106%)
    • HRavg 127 ( 64%)
    • Podjazdy 596m
    • Sprzęt Giant Brass 2

    Częstochowa dzień drugi...

    Sobota, 25 lipca 2015 · dodano: 30.07.2015 | Komentarze 2

    Po wczorajszych 150 km rano, nie nie byłam zmęczona, byłam przerażona :D Nie, nie faktem,że muszę przejechać dzisiaj 2/3 tego co wczoraj, ale faktem,że muszę to przejechać i przejechać to w 40 paro stopniowym upale! O mamo! Msza miała być o 7 więc nie ma tragedii, bo kościół jest na miejscu! Pobudkę mieliśmy już o 4 kiedy to chłopaki tak bardzo nie mogli się doczekać kiedy wystartujemy,że postanowili sami sobie z kościoła rowery wyciągnąć :P Nie byłoby w tym nic złego gdyby chociaż alarm potrafili rozbroić, nie doprowadzając do jego uruchomienia :D No nic, wyje ale jest na tyle wcześnie,że olewam sprawę(mimo,że tam w kościele nocuje także mój rower!)i śpię jeszcze 2h :P
    Po zwleczeniu się z łóżka, szybkiej toalecie i ogólnym ogarnięciu, schodzę na dół sprawdzić czy mam jeszcze na czym kontynuować pielgrzymkę i zostaję tam aż do mszy :)
    Ksiądz nie ma nad nami litości, gadane ma jak Prokop(optymistycznie opowiada o jakimś gasnącym płomieniu świecy, dzięki!), a na polu temperatura rośnie! Do tego na 15 zapowiadają burze z deszczem!
    Po 8 w końcu możemy jechać! Bagaże spakowane, nasza grupka gotowa, więc jazda! Nie jedliśmy śniadania, obiecywali,że za 10 km będzie Biedronka. I była tylko,że za kilometrów 13 :P

    Nie tylko my postanowiliśmy zjeść śniadanie pod Biedronką, zrobiło tak z 40% wszystkich uczestników pielgrzymki :)
    Jeden wielki boom na sklep :D
    W planach i na mapce śniadanie mieliśmy mieć w Miechowie, ale Łukasz na wczorajszym wieczornym apelu oznajmił,że się nie dodzwonił do śniadania i musimy sobie sami radzić :)
    Po śniadaniu, na spokojnie, na lajcie(do obiadu) jedziemy z Kingą, Tomkiem, Mateuszem i Jackiem, chillout i integracja :P
    Czasami im gdzieś tam odjeżdżamy, ale to tylko czasami :) Wjeżdżamy do miejscowości Charsznica, gdzie jest peeeeeełnooooo kapusty! Tomek obyty, opowiada,że ta miejscowość słynie z tego,że jest wszędzie pełno kapusty, z tego co widzę, wierzę mu :P Przekładając ilość kapusty na przyrost naturalny, zapewne jest dodatni :P
    Ciepło, wręcz gorąco się robi! Zakładam pod kask buffkę, jest dobrze, tylko wody trzeba 4x więcej niż wczoraj! Na szczęście sklepy jakoś tak częściej.  Z początku nie jest źle, nie jedziemy jakoś bardzo ruchliwymi drogami, wręcz jedziemy w szczerych polach!




    Zboże po prawej zboże po lewej, zboże przed i zboże za nami nie pomaga przy takim upale!
    W Żarnowcu miał być obiad, w Barze "Borowik",ale to jeszcze daleko :p Trzymamy się razem, ciągle ta sama grupka. Inni mijający nas, dziwili się,że nie pedałujemy z Marcinem z przodu,że dzisiaj jedziemy w środku, czy nawet na końcu stawki, ale spokojnie my mamy plany :P
    Nie oddamy Wam tych najlepszych miejsc do spania :P Mija nas co jakiś czas Amadeo z Koniem, też nie szaleją, bo chcą tak jak w tamtym roku z powrotem do Sącza wrócić rowerami :) Jedziemy, gadamy, śpiewamy i jakoś zlatują nam kilometry. Do obiadu dojeżdżamy razem, jemy i nie czekając już na Tomka, Kingę i resztę jedziemy szybciej(sami nam kazali :D)! Znowu szosy, znowu Marcin spawa, a ja nie umim tak zaraz po jedzeniu cisnąć, jeszcze podjazdu! Umieram! :D Dojeżdżam w końcu do Marcina i mu mówię,że w takim tempie daleko nie zajadę, chyba że się rozkręcę, jak się obiad zależy :P Zależał się, rozkręciłam się! Zastawiamy szosy, dojeżdżamy do grupy Marka i tu wygraliśmy! :P Marek zna trasę, to jest jego któraś z kolei pielgrzymka i skrótem od kapliczki opuściliśmy całkowicie przejazd przez miejscowość Lelów :)

    Zgubiliśmy się? Jesteśmy w domu! :P
    Jedziemy, jednemu z grupy Marka coś się w rowerze zepsuło, zatrzymują się, my kawałek dalej, nie wiemy gdzie jechać :D Dojechało nas dwóch chłopa, pokazali drogę, jedziemy z nimi :) Po chwili stwierdzamy,że jadą za wolno, a burza się zbliża coraz bardziej. Ja w lewo, Marcin w lewo porozumiewawczo widzę kręci głową, no to ogień! :D
    Ja nie wiem skąd my te siły bierzemy! :P Zostało nam z 20 km, luz o ile nas wcześniej wiatr nie porwie :P
    Prowadzimy pielgrzymkę, tak nam się wydawało aż do momentu przejazdu obok baru z PSTRĄGiem :D Na parkingu dopatrzyliśmy dwóch "naszych" w tym jeden z nich to ten który wczoraj nas do Koszyc pociągnął, a potem się zgubił i dołożył 20 km :D 
    Gonią nas! No to my uciekamy! :D A ksiądz i Łukasz ciągle przypominali "to pielgrzymka, to nie rajd, czy wyścig"!
    Super tylko my są inni!
    Jak się nie zeszmacimy, to nie zaliczymy tripa :D
    Dojeżdżamy do Janowa, czyli ubyło nam z 13 km :) Już naprawdę niedaleko! Dochodzi godzina 14, więc wg prognoz za około godzinę będzie burza! Spoko zdążymy,7 km w takim tempie na pewno nie pojedziemy godzinę :D
    Na mapce mamy wyraźnie zaznaczone,że w Zrębicach mamy zjechać z drogi głównej w lewo w kierunku Krasawy. OK ale jeszcze nie ma znaku! Jedziemy wzdłuż czadowego lasu, uwielbiam takie! To Zrębicka Leśniczówka. Bujna trawa, wysokie drzewa, no mogłabym tam zostać! :P Nic trzeba jechać, już niedalekooooo :) Od jakiegoś czasu pokazują nam się na drodze znaki na Częstochowę, mijające nas samochody bujają się z tablicami SCZ, więc już za chwilę nasza przygodowa pielgrzymka się skończy :(
    Dojeżdżamy do nakazanego skrętu na Krasawę, to szkoła pewnie będzie już wnet. Chłopaków od PSTRĄGA już dawwwnoo zgubiliśmy, ale świadomość,że za chwilę będziemy mogli złapać oddech pośpieszała nas bardziej niż myśl czy ktoś za nami jedzie czy nie :P
    Ojeju ostatnia prosta była męcząca, wiatr, wiatr jeszcze raz wiatr i to taki silny raz wtwarzowy raz boczny, taki przed burzowy! I jeszcze raz pod górkę iiiiii jest  szkoła! No to żółwik Cinuś jesteśmy na miejscu! :D Ten bezcenny uśmiech satysfakcji kiedy wiemy,że wygraliśmy kolejny etap tej pielgrzymki :P
    Brama do szkoły otwarta, sama szkoła chyba nie, ale nie sprawdzamy tego, nie teraz! Teraz gleba na trawę i oddychamy!
    Leżymy na tym rozgrzanym trawniku, kiedy ktoś za chwilę mówi dzień dobry! To Łukasz, jest w szkole, gotuje bigos na wieczór :D
    Mówi,że w razie burzy możemy wskoczyć z tyłu do szkoły, okej na razie leżymy :P

    Gdyby nie fakt,że nam się woda skończyła, a pić się  chciało wstalibyśmy pewnie dopiero kiedy zaczęło padać, a tak to jeszcze przed deszczem i burzą wróciliśmy do najbliższego sklepu po picie.
    Pościgowych chłopaków nie widać, czyżby zaś się zgubili? :P
    Zaczyna padać i się błyskać, wskakujemy do szkoły,dziękując bozi,że nas już nie zleje :P
    Szczerze współczułam tym których ta burza złapała! Niektórych (jak się później okazało) zlało i 3 razy, auć! :P
    Siedzimy w szkole, czekając, zaś czekając na bagaże, w między czasie rezerwując całą klasę nr. 8 dla naszej "paczki".
    Przyjeżdżają kolejne "ofiary" (dosłownie!) pielgrzymki i deszczu, w szkole robi się ciasno od rowerów i ludzi, ciekawam gdzie to wszystko będzie spało :P
    Większość pewnie na hali :) Apropo hali, tak poszliśmy sobie w tych mokrych, spoconych i brudnych ubraniach pokopać w piłę :P
    Szybko mi się to znudziło, ja już chciałam czyste ubranko! :D

    Nogi? Czy ja mam jeszcze nogi?! :D
    Po prysznicu i ogólnym ogarnięciu w końcu przyjechali Tomek, Kinga i reszta. Zamknięci w klasie, udając że nas w niej nie ma(coby się nam nikt nie wpitolił na nocleg), czekaliśmy aż wszyscy dojdą  do siebie coby iść do sklepu po papu na śniadanie :P
    Już mieliśmy wychodzić kiedy nas zawołali na bigos, mmmm :P Pokręciliśmy się po kuchni nakładając co lepsze porcje dla siebie(chwile dla innych) i z poszliśmy na górę zjeść w spokoju, dobre było :D Gorzej będzie w nocy, wiadomo kapusta,to prawie jak groch :D Po bigosie wciągło nas znowu na halę :P Tym razem większą bo 15 osobową grupą bawiliśmy się w zbijaka :P Nie wiem chyba nam ze 2h zeszło nim w pośpiechu(bo podobno sklep do 20) udaliśmy się na zakupy. Gdyby nie fakt,że zostało nam 10 min nie było by frajdy :P Mateusz jak maratończyk przebiegł całe ze 2 km, brawo! My z Marcinem też się za nim puściliśmy, ale niee to nie te lata :P
    Jak się uśmialiśmy kiedy się okazało że odido otwarte jest aż do 22 :P 
    Jedzonko, piwo i można wracać na apel :P
    Jak się ta droga powrotna ciągła! Piwo zdążyłam wypić nim się doturlaliśmy pod szkołę :P
    Wróciliśmy do klasy, zostawiliśmy zakupy i na dół, posłuchać co nam mają dzisiaj do powiedzenia :P
    Fajnie, były cukierki, było gadanie i były pamiątkowe koszulki :P I love it :P Będzie szpan na Jasnej Górze! :D
    Po apelu rozeszliśmy się do "łóżek" czyt. podłogi z matą i jasiem w moim przypadku lub kocykiem i plecakiem w przypadku Marcina :D 
    A każdy miał ubaw z mojego jasia, wygrałam! :D
    Było by za nudno, gdybyśmy od razu poszli spać :P Postanowiliśmy wykąpać się po raz drugi, bo zbijak i dopiero się położyliśmy :P Leżymy, gadamy, śmiejemy się(Ambroży wygrał! :D), aż tu nagle ktoś puka! To Łukasz, jesteśmy za głośno, a on śpi obok :P OK już będziemy cicho :) Sama nawet nie wiem kiedy w końcu zasnęliśmy, ale wiem,że sen to była chwila... :)








    • Dystans 150.06km
    • Czas 06:34
    • SpeedAVG 22.85km/h
    • SpeedMaxxx 57.20km/h
    • Kalorie 3464kcal
    • HRmax 181 ( 91%)
    • HRavg 140 ( 71%)
    • Podjazdy 1038m
    • Sprzęt Giant Brass 2

    Kierunek Częstochowa! :D

    Piątek, 24 lipca 2015 · dodano: 29.07.2015 | Komentarze 0

    Co się odwlecze, to... Przekładany od 4 lat wyjazd rowerowy do Częstochowy w końcu stał się faktem! Doświadczenia z zeszłego roku kazały po cichu (w jak najmniejszym kręgu uświadomionych), pozałatwiać zastępstwa i ze spokojną głową jechać w nieznane :)
    Do końca nie wiedziałam jak się przygotować i czy w ogóle można się jakoś przygotować do tego typu wyjazdu. Marcin jadąc po raz drugi mniej więcej uświadomił mnie co może mi się przydać, a z czego całkowicie zrezygnować. Nie mając własnego doświadczenia, po prostu go posłuchałam :D
    Piątek! To ten dzień! :D Pobudka o kosmicznie(dla mnie ostatnimi czasy!) wczesnej porze 4:50!
    Mam godzinę na zwleczenie się z łóżka, ubranie,małe śniadanie i dojechanie pod gminę w Chełmcu, gdzie miał czekać na mnie PROsiaczek :P
    Już prawie jestem gotowa do wyjścia kiedy przypomniało mi się,że nie zabrałam jasia :D Taaaaak ta poduszka podczas drugiego noclegu uchroniła mnie przed spaniem z głową na plecaku/torbie, butach itp. itd. :D Przypinam ją, więc do bagażu, o którego wywiezienie do Trzetrzewiny poprosiłam brata i już mogę ruszać! Oczywiście,że o 10 min później niż sobie, to zaplanowałam iiii oczywiście,że się spóźniam! 3 minuty, to nie wiele, ale jednak :) 
    Zaczynamy wspinaczkę przez Chełmiecko-Biczyckie(wtf?!) Stelvio :D
    Już na samym dole mija nas, (więc dojeżdżamy) jakiś starszy rowerzysta (w stylówie euroPRO) i dowiadujemy się,że taaaak on też jedzie na pielgrzymkę :) Ciśniemy równo, najpierw ona na przodzie,potem niestety po kolejnym zakręcie na tych wybitnych serpentynach zostaje z tyłu, a my wspinamy się dalej :) Z początku razem, ale kiedy minęło nas dwóch szosowców, Marcin nie byłby Marcinem gdyby szpanersko się pod nich nie podpiął! :P No więc zostałam sama, ok pod kościół sama się wystyrmam :P
    Pod kościołem peeeeełnooooo rowerów, pełnoooooo bikerów i TAK! ja już chcę jechać! Na mszy, przed komunią uświadomiliśmy sobie z Marcinem,że zrobiliśmy wszystko,co musieliśmy żeby przetrwać 3 dni na rowerze poza domem. Nie pomyśleliśmy jednak,że to jest pielgrzymka i pasowało by się również "duchowo" poprzez spowiedź do niej przygotować!
    No cóż.... Kto pamiętał i kto chciał, do spowiedzi/komunii poszedł :)
    Po mszy sprawdzenie obecności (150 ludziów chętnych i gotowych na wyprawę!), kilka instrukcji od organizatora i startujemy!
    W końcu! :P

    Według mapki, kierujemy się najpierw przez Krasne Potockie na Chomranice,żeby potem podjechać (podobno najgorszą!) górkę w Zawadce. I zonk! Pierwsze skrzyżowanie i już się zgubiliśmy i to dość dużą grupą około 15 osób :D
    Zamiast na Chomranice skręciliśmy na Męcinę,gdzie dopiero po dojechaniu do stacji kolejowej pokapowaliśmy się,że nie tędy droga! A to przecież oczywiste było,że Chomranice są niżej niż Męcina, więc zamiast w lewo trzeba było w prawo! 
    W Chomranicach koło kościoła skręcamy w lewo i zaczynamy wspinaczkę. Znałam drogę byłam tam niedawno z Marcinem kiedy jechaliśmy na Jaworz.
    Napatrzyć się nie mogłam kiedy zobaczyłam(a co się zobaczyło już się nie odzobaczy!) jak ludzie zamiast dzielnie ciągnąć tyłki na rowerze pod górkę, poddawali się już na początku i ją z buta podchodzili! No, come on!
    Zażenowana, ale i podbudowana tą sytuacją wystrzeliłam do góry, mówiąc Marcinowi,że poczekam na końcu, bułkę sobie zjem, bo już głodna przecież byłam :D

    Z Zawadki mieliśmy kierować się na Łososinę, gdzie czekała jak się okazało dość pokaźna grupka pielgrzymów :D
    Tam chwila rozpatrzenia, Kinga, Tomek i reszta "naszych" chłopaków dojechali do nas(mieliśmy od początku jechać razem, ale jak JUŻ pod kościołem w Trzetrzewinie zostali, tak stwierdziliśmy,że co jakiś czas będziemy do nich wracać, ewentualnie czekać przy jedzeniu), kolejna chwila na oddech i mkniemy dalej :) Razem z nami wystartowało parę osób. Na początku ciągłam tą naszą karawanę nie rozpędzając się zbytnio, kontrolowałam czy wszyscy za mną nadążają, jeśli nie to po prostu zwalniałam tempo. Uciągłam tak do Jurkowa potem zjechałam na zmianę, bo już miałam dość tego wmordęwiatru! :)
    Gdzieś tam po drodze nasza grupka się trochę rozjechała, zapoznałam się z Marzeną, trochę pogadałyśmy iiii zostawiłam ją (albo ona mnie?) po podjechaniu na wzgórze do Sanktuarium w Porąbce Uszewskiej o której wspominał Łukasz,że warto tam wstąpić.

    Napompowałam sobie bidon tamtejszą "inną" wodą i pognaliśmy dalej :) Tu nie było pewności, czy aby się zaś nie zgubiliśmy, bo po chwili wyjechaliśmy na jakąś bardzo ruchliwą wojewódzko/krajową drogę i nas TIRy zamiatały! Jedno wiedzieliśmy w Sterkowcu na ul. Nadbrzeżnej 38 czekał na nas obiad! :D

    Po godzinie 12 na obiad dotarliśmy(wcześniej oczywiście się gubiąc, ale co tam :D), pyszna zupa z rozgotowanym makaronem i ciasteczka własnej roboty.

    Jak się nie ma co się lubi... Iwona weź nie wybrzydzaj, to jest pielgrzymka, a nie wczasy all inclusive! :D
    Po obiedzie plan był prosty! Ciśniemy ile fabryka dała, została nam połowa trasy, a wygodne miejsce do spania samo się nie zajmie :P
    Tomka, Kingi i reszty już dawno nie widzieliśmy, (ostatnio w Łososinie),aleee oni jechali jako weterani, więc na pewno się nie zgubią :)
    Jedziemy i jedziemy, z początku jeszcze w grupie, później grupa nam została z tyłu, więc chcąc nie chcąc skazaliśmy się z Marcinem na swoje towarzystwo :) Nie pierwszy, nie ostatni raz! :) Przecież w pojedynkę było by taaaaak nudno :D
    Jazda w 90% była ciągle pod wiatr, więc staraliśmy się zmieniać coby się jedno z nas nie zatyrało na rzecz drugiego. Były ostre podjazdy, później przyjemne zjazdy. Jednego mi zaczęło brakować! Ktoś nam ukradł górki i te wszystkie widoczki, które mamy w najbliższych(i tych dalszych) okolicach Sącza :( Oddawać!
    Za górki i widoczki Marcin skłonny był kupić pierścionek i przeprowadzić się w góry! Gdzie ten jubiler?! :D
    W drodze do Koszyc dojechaliśmy do jakiegoś "naszego" pielgrzyma,(a myśleliśmy,że już nie ma nikogo przed nami i prowadzimy ucieczką przed tym całym peletonem), a jednak! Nie było w tym nic złego :) Dospawaliśmy do niego i tak w najgorszym odcinku, na najbardziej odkrytym terenie, jadąc ciągle pod wiatr,przeciągaliśmy się za nim, przejeżdżając Wisłę i zostawiając go na rynku(musiał zrobić przerwę) pognaliśmy dalej. Jak się później okazało ów kolega, później się zgubił i biedny dołożył sobie 20 km drogi :O
    Spoko, co go nie zabiło, to go wk**wiło! :D
    Jedziemy i jedziemy kilometrów nam licznik dobija, a Racławic i naszego noclegu jak nie było widać tak nie widać dalej!
    Już od jakiegoś czasu ani nas nikt nie mija ani my nie mijamy nikogo, zgubiliśmy się? Nie wiem jedziemy dalej, wg. mapki jesteśmy (chyba) w dobrym miejscu! Miejscowości zaczęły mi się mieszać, bo nie dość,że długie nazwy to jeszcze wszystkie kończyły się na -ice :D Oprócz Bobinu! :D Kocham Bobin :P
    Przed skrętem na Proszowice dopatrzyliśmy w końcu sklep, bo nam się rezerwa włączyła, a na ostatnich 10km na pewno nie było żadnego sklepu, oprócz...ogrodniczego!
    Pojedli, popili, kontrolując czy aby nikt nie zapragnął nas wyprzedzić w celu ulokowania swoich zwłok w lepszym pomieszczeniu niż my :P
    Po ujechaniu kilku kilometrów zwątpiliśmy czy aby w dobrym kierunku jedziemy(na mapce rozpisane było,żeby kierować się na Busko Zdrój i na Kraków, ale jak? Na skrzyżowaniu w jedną stronę jechało się na Kraków,a w drugą na Busko, nie da się jechać w jedną stronę na oba kierunki! :D Na nasze szczęście przy drodze była stacja paliw i już mieliśmy wchodzić i pytać o kierunek na Racławice kiedy na parkingu dopatrzyłam Arka! Tak ja go znam, przecież on chodzi do nas do klubu na spinning i te siłowe zajęcia! Słyszałam to nazwisko w kościele jak Łukasz obecność sprawdzał,ale go na parkingu w Trzetrzewinie nie widziałam. I nie mogłam go widzieć, bo dopiero startowali razem z Beatą właśnie z Proszowic :) Arek wiedział(bo nie jechał pierwszy raz), więc nam wytłumaczył jak mamy jechać, podziękowaliśmy z "do zobaczenia" potem i pojechaliśmy. W tym momencie nie wiadomo skąd wyprzedził nas jakiś starszy Pan. Tak to musiał być uczestnik tej samej pielgrzymki, no to ogień! Chwilę się nie dał wyprzedzić, jednak na podjazdach odpadł. Jeszcze przez jakiś czas kontrolowaliśmy sytuację za plecami, ostatecznie jednak stwierdziliśmy,że go zgubiliśmy :)
    Jesteśmy w Radziemicach, to już prawie finisz tego etapu pielgrzymki, jednak jeszcze trochę zapieku na nas czekało!
    Ja jechałam w ciemno, nie znałam trasy, Marcin co jakiś czas dostawał olśnienia,że jednak 2 lata temu tędy jechał(no jak to? :D) i na pewno będzie "pod górę"! Było! Ciągle było pod i z góry :) Wisiało mi to, jak się zdecydowałam,że jadę, to jadę chociażby do porzygu :P
    Rzygu nie było, ale tuż przed metą na plebani w Racławicach dopatrzyliśmy,że jednak ktoś przed nami jedzie!
    To ten tatuś z tą (niezła, na prawdę szacun dla tych małolatów :P) najlepszą moim zdaniem i najmłodszą dwójką z pielgrzymki.
    My jak my, nie mogliśmy na finiszu przegrać tej walki o wygodne łóżko i do końca ile fabryka dała, na ostatnim wydechu wyprzedziliśmy ich na długiej prostej i victoria!

    Dotarliśmy! :P Pewnie,że zmęczeni, ale zadowoleni, a jakże :)
    Teraz pozostało czekać prawie 2h na nasze bagaże, a tym samym na prysznic i odpoczynek i całą masę reszty naszych współtowarzyszy, którzy gdzieś tam na pewno dzielnie walczą z wiatrem i podjazdami(nie mylić z górkami, bo te zostały w Sączu)!
    Korzystając z czasu wolnego i oczekiwania na czyste ubrania po rozeznaniu terenu, poszliśmy pozajmować miejsca do spania, no bo o to (cisnąć ile się dało) walczyliśmy.

    Ja zajęłam jeden cały pokój z łóżkami na plebani (nawet wygrałam jedyną pościel :D), a Marcin pozajmował chłopakom podłogę i materace, no cóż takie prawo dżungli :p


    Czekamy więc dalej na resztę i kolejny, jutrzejszy etap naszej zabawy :)


    • Dystans 30.87km
    • Czas 01:23
    • SpeedAVG 22.32km/h
    • SpeedMaxxx 48.50km/h
    • Kalorie 715kcal
    • Podjazdy 99m
    • Sprzęt Giant Brass 2

    Serwis vol 2!

    Czwartek, 23 lipca 2015 · dodano: 28.07.2015 | Komentarze 0

    Będąc wczoraj po dętki "w jakimś" sklepie rowerowym,z głupa zapytałam Pana czy nie miałby czasu zmienić mi supportu?
    Okazało się,że Pan ma luz, bo się mu "przerzedziło" i kazał przyjechać rano, to zrobi. Wstałam,więc rano jak kazał i przyjechałam.
    Już na dzień dobry stwierdził jednak,że nie ma odpowiedniego dla mnie supportu(nie ten gwint) i z wymiany będą nici :O
    Więc w sumie niechcący zrobiłam sobie zaplanowany w niedziele przez Marcina trening przed pielgrzymką :P
    Miało być spokojne 30 km na rozruch i było! :D Pielgrzymka już jutro! <3


    • Dystans 25.02km
    • Czas 01:09
    • SpeedAVG 21.76km/h
    • SpeedMaxxx 36.50km/h
    • Kalorie 560kcal
    • HRmax 162 ( 82%)
    • HRavg 133 ( 67%)
    • Podjazdy 83m
    • Sprzęt Giant Brass 2

    Z nocnej popijawy! :D

    Środa, 22 lipca 2015 · dodano: 28.07.2015 | Komentarze 0

    Nie udało mi się zserwisować przed pielgrzymką roweru, ale udało się odwiedzić Aśkę i wypić daaawno umawiane piwo :D
    Po pracy(czyli po 22), przyszła po mnie do klubu i razem poszłyśmy na mieszkanie, gdzie czekało zimne,dobre piwo! :P
    Zapowiadała się dłuuuuuuga noc! I taka też była :D Tematów do rozmów to nam nigdy dość :P
    Rano(czyt. o 11 :P) wystartowałam do domu, w między czasie obkupując się w dętki i te inne niezbędniki na pielgrzymkę :P
    Upał był masakryczny, ale potraktowałam go jako zaprawę przed pogodą podczas naszej 3 dniowej pielgrzymki, no bo nigdy nic nie wiadomo :D

    • Dystans 14.30km
    • Czas 00:35
    • SpeedAVG 24.51km/h
    • SpeedMaxxx 45.30km/h
    • Kalorie 345kcal
    • Podjazdy 37m
    • Sprzęt Giant Brass 2

    Serwis

    Wtorek, 21 lipca 2015 · dodano: 21.07.2015 | Komentarze 3

    Przed pielgrzymką postanowiłam zostawić rower w serwisie, konkretnie wkurza mnie "pykanie" w korbie! To pewnie support...
    Z nadzieją,że na pielgrzymkę pojadę bez wkurwa, pojechałam do pracy rowerem, ale się zawiodłam... :/
    Wszystkie serwisy w Sączu mają tak napięte grafiki,że okej zrobią mi, ale co najwyżej końcem następnego tygodnia...! Dzięki :P
    Więc na pielgrzymce, będę musiała głośniej muzyki słuchać :D
    Kategoria Do 20km


    • Dystans 50.06km
    • Czas 02:00
    • SpeedAVG 25.03km/h
    • SpeedMaxxx 46.80km/h
    • Kalorie 971kcal
    • HRmax 168 ( 85%)
    • HRavg 133 ( 67%)
    • Podjazdy 147m
    • Sprzęt Giant Brass 2

    Optymalizacja :D

    Poniedziałek, 20 lipca 2015 · dodano: 21.07.2015 | Komentarze 0

    Jak to fajnie brzmiało w ustach Marcina: "Dobrze by było gdybyś sobie zmaksymalizowała formę przed pielgrzymką"... :D
    Cokolwiek to nie znaczyło jak rozkazał tak zrobiłam :P 
    Wg zaleceń: "Poniedziałek jedziesz na jakieś 50km, szybkim tempem...OK :D
    Wahałam się czy mi się wgl chce jechać w poniedziałek, bo sssstrasznie wiało, ale po smsie (z pytaniem jak mam jechać jak tak wieje?) dostałam od Marcina odpowiedź: "idź na nogach", ze śmiechem na ustach wsiadłam na rower i wykręciłam, te szybkie 50km :P
    Co prawda przeklinałam go w duchu kilka razy, ale po zakończeniu treningu miałam podwójną satysfakcję,że to zrobiłam :p
    W tamtą stronę(do Piwnicznej), jechało się jak w bajce, bo z wiatrem w plecy, ale z powrotem to już sobie porozmawiałam po łacinie :P
    Po powrocie szybki obiad, kąpiel i sruuuu do roboty! Wtorek wg zaleceń ma być wolny....od roweru oczywiście!


    Counterliczniki.com