Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Izona. Mam przejechane 53867.50 kilometrów w tym 1066.40 w terenie. Kręcę ze średnią 22.33 km/h i się wcale nie chwalę!
  • Czas na siodełku 100d 08h 39m
  • Więcej o mnie.

    Follow me on Strava 2020 button stats bikestats.pl 2019 button stats bikestats.pl 2018 button stats bikestats.pl 2017 button stats bikestats.pl 2016 button stats bikestats.pl 2015 button stats bikestats.pl 2014 button stats bikestats.pl 2013 button stats bikestats.pl 2012 button stats bikestats.pl 2011 button stats bikestats.pl 2010 button stats bikestats.pl

    Ja na instagramie

    Znalezione obrazy dla zapytania instagram

    Moje ziomeczki

    Wykres roczny

    Wykres roczny blog rowerowy Izona.bikestats.pl

    Z Archiwum X

    Wpisy archiwalne w miesiącu

    Wrzesień, 2015

    Dystans całkowity:1002.29 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
    Czas w ruchu:43:30
    Średnia prędkość:23.04 km/h
    Maksymalna prędkość:61.68 km/h
    Suma podjazdów:5014 m
    Maks. tętno maksymalne:179 (90 %)
    Maks. tętno średnie:152 (77 %)
    Suma kalorii:23347 kcal
    Liczba aktywności:17
    Średnio na aktywność:58.96 km i 2h 33m
    Więcej statystyk
    • Dystans 45.57km
    • Czas 01:56
    • SpeedAVG 23.57km/h
    • SpeedMaxxx 39.49km/h
    • Kalorie 1090kcal
    • Podjazdy 337m
    • Sprzęt Giant Brass 2

    Poniedziałek, fryzjer :P

    Poniedziałek, 14 września 2015 · dodano: 16.09.2015 | Komentarze 0

    Tak ustawiałam fryzjera w piątek na poniedziałek,żebym nie musiała pisoint razy do Sącza jeździć, tylko przed pracą, na styk cobym się nie spóźniła, a zrobiła :P Jednak piątek, piątkiem, a w poniedziałek mi się na rower chce :D
    No to o 9.30 startuję, robię rundę od Starego do Nowego Sącza i na umówioną 11 jestem u fryzjera :P
    Zeszło mi (albo fryzjerce!) okropnie długo (strach pomyśleć jakby to wyglądało na długich włosach?!), więc tak jak zakładałam po fryzjerze już tylko szybkim migiem do domu!
    Ledwo, ledwo zdążyłam wrócić, zjeść, umyć się i stawić punktualnie na 14.30 w pracy :D


    • Dystans 110.94km
    • Czas 04:54
    • SpeedAVG 22.64km/h
    • SpeedMaxxx 60.37km/h
    • Kalorie 2278kcal
    • HRmax 176 ( 89%)
    • HRavg 143 ( 72%)
    • Podjazdy 861m
    • Sprzęt Giant Brass 2

    Kufa, gdzie my jesteśmy? :D

    Niedziela, 13 września 2015 · dodano: 13.09.2015 | Komentarze 1

    Jej dawno nie jechałam "stówki" na rowerze! No nie licząc 2 rajdowych setek :P
    Cały tydzień przeleciał mi na urlopie jak dziś i wczoraj! Chociaż jak mi to brat mądrze wytłumaczył "Twój tydzień urlopu nie był ani krótszy ani dłuższy niż inne tygodnie, był taki sam" :) I chłopak ma rację :)
    Może był nawet dłuższy, bo mało spałam :P Chciałam jak najwięcej wycisnąć z wolnego iiii stwierdzam,że mi się to udało :D
    Dzisiaj nie marnując wolnej niedzieli i pięknej, naprawdę pięknej pogody wybraliśmy się z Marcinem "gdzieś" :)

    Wstałam wcześnie, bo przed 7 i W KOŃCU dotarłam do kościoła, po prawie miesięcznej przerwie, wstyd!
    Po kościele mały serwis roweru i staruję, bo na 10.30 mam być na nowosądeckim rynku. Udało się przyjechać punktualnie, Marcin już czekał :P
    I ja i on mieliśmy zajebiste nastawienie do dzisiejszego tripa,więc kufa chwilo trwaj! :P
    Do połowy trasę mieliśmy zaplanowaną... Z rynku kierujemy się na just. Kiedyś bałam się tego podjazdu, zwłaszcza kiedy tam pierwszy raz musiałam jechać. Przed oczami miałam ledwo toczące się Szwagropole w drodze do Krakowa, a ja niby miałam tam rowerem wykręcić? Nie wyobrażałam sobie tego! :D Teraz po kilku razach, just nie jest straszny, "górka" jak "górka" :)
    Wyjeżdżamy na górę i kierujemy się na Witowice,tam skręcamy na Tropie.

    Przejeżdżamy przez Dunajec iii muszę coś zjeść! Śniadanie jadłam przed kościołem, a już prawie południe!
    Robimy pitt-stopa :)
    Marcin żartował,żebym "się uspokoiła", bo po 40 km jego licznik pokazuje 28 km/h średniej prędkości! Spoko miśku, jak sobie pojem, to już mi się tak nie będzie śmigało :P
    Kończę żuć i jedziemy dalej :)

    Wjeżdżamy do miejscowości Roztoka-Brzeziny, tam ładnie, ale czeka nas podjazd i to jak się okazało nie mały :P

    A Marcin sobie na szosówce pomyka :P Aleee i tak ciśnie 3x szybciej niż ja! No cóż...a podobno "jesteśmy już po sezonie!" :D
    Wkładam drugą słuchawkę do ucha i sama sobie z Pitbullem kręcę na górę :)
    Na górze pozwalam sobie na coca-colę, coby mi się za chwilę nie zagotowała...

    ...i możemy jechać dalej :D

    Tu mi się jakoś i dlaczegoś wyłączyło endomondo...zaś nie będzie kółeczka :P
    Odpalam go po raz drugi i z chwilowym smutkiem rozpoczynam jazdę od 0.00 km! :O
    Nic, nie może mi to zepsuć nastroju :P
    Cudownie jeździ się w taką pogodę <3 Jeśli jesień faktycznie też ma być taka ciepła i sucha jak lato, to coś mi się wydaje,że nie prędko rzucę rower, na rzecz chociażby zumby (a grupa czeka i pyta kiedy wrócę? Wrócę! :D)
    Tu tak jakby już nie wiedzieliśmy gdzie dalej jechać,żeby wrócić zapętlając do Sącza :D Sprawa rozwiązała się sama, kiedy po zjeździe w dół, drogowskaz kazał skręcić w prawo :P Tutejszy asfalt, przypominał ten słowacki... Połączenie sproszkowanego sera szwajcarskiego z lekkim nachyleniem i jedziem, ale stoim :P
    Ujechaliśmy kawałek i mijamy tabliczkę "powiat nowosądecki, gmina Gródek nad Dunajcem", aż z ciekawości spojrzałam na tabliczkę po drugiej stronie ulicy, a tam:

    No ładnie! Jeszcze w tarnowskim powiecie na rowerze nie byłam :P

    Nasze "wow" zniszczyła następna tabliczka z podjazdem i to 9% !
    W sumie nieznajomość trasy, też ma swój plus, przynajmniej nie wiesz co Cię czeka :D
    Jedziemy! Nie ma że boli! A nie bolało! :D
    Skończył się jeden i zaś tabliczka ostrzegająca przed drugim! I do tego serpentyny! :D Miodzio!
    Po którymś zakręcie dopatrzyłam na boku, tablicę upamiętniającą pchor. Chrobaka.

    Walczył w Powstaniu warszawskim. Nie znałam, ale już znam :)
    Zjeżdżamy, wkońcu! Jedziemy i jedziemy i się zgubiliśmy! No tak! Po prostu się zgubiliśmy! :D
    Albo inaczej, bez żadnego znaku, ostrzeżenia droga nam się skończyła! Urwał się asfalt i były krzaki :P
    Wjeżdżam, więc naprzód moim terenowym traktorem sprawdzić czy jest się po co tam pchać, a Marcin ze względu na swoją półcarboszosę drepta z buta! Nie widzi nam się to, ale twardo idziemy w stronę jasności! No bo przecież gdzieś musi być droga! :)

    I jest! Po bagnach, kamyrdolach i po stromiźnie wychodzimy do cywilizacji, kumając,że po prostu skręciliśmy o 300 m nie tam gdzie trzeba :P

    No cóż, przygoda :D
    Bartkowa Posadowa, ta miejscowość kojarzy mi się z naszą zeszłoroczną zgrupką w "Calpe" :P Tylko jechaną teraz od dupy strony :P
    Znowu trzeba się wspinać, znowu są widoczki i ciągle jest świetnie, bo mamy wyj*bane :D
    Podole, Jasienna, Korzenna no tu już się nie można zgubić :P Wszystkie drogi prowadzą do Sącza :P
    Co prawda w Korzennej jeszcze podjazd, ale przynajmniej wiatr w plecy, inaczej byłabym zua :P
    Po dojeździe do Sącza, Marcin zjeżdża "standardowo" za mostem w lewo, a ja dokupuję wodę w "żabce" i cisnę dalej na Stary Sącz! :P Jest cudnie! :D
    Czułam,że mnie JESZCZE opala, co później przy po rowerowym kąpaniu dało się zauważyć, więc latoooooo trwa! :D


    I tak chcąc czy nie chcąc jutro muszę grzecznie stawić się w pracy.... Co prawda moja produktywność w tym tygodniu zapewne będzie poniżej jakiejkolwiek normy czy oczekiwań, ale no cóż,urlopu nigdy za wiele :)


    Kategoria Stóweczka


    • Dystans 65.10km
    • Czas 03:15
    • SpeedAVG 20.03km/h
    • SpeedMaxxx 61.68km/h
    • Kalorie 1457kcal
    • Sprzęt Giant Brass 2

    Bieszczadzki trakt :D

    Czwartek, 10 września 2015 · dodano: 12.09.2015 | Komentarze 2

    W końcu, dłuuuuugo wyczekiwany urlop :)
    Piękna sprawa, robisz co chcesz, ile chcesz i gdzie chcesz :)
    Od poniedziałku bujam się po Bieszczadach :) Na rower aż do dzisiaj nie było czasu,
    a bo to wyjście na Tarnicę...

    a bo rejs po Solinie...

    ale ileż można bez roweru przeżyć? :) Jak widać nie długo! :)
    Już we środę zapowiedziałam,że nie angażuję się w żadne czwartkowe wędrówki, bo biorę mapę i jeżdżę, cały dzień :)
    Wystartowałam na luzaka po 10 i udałam się na jedno większe kółko. Pierwszym punktem docelowym był Baligród. Powiedzieli mi,że od naszego "domku" mam niecałe 4 km! 4x3=12! Całe 8 kilometrów mojego myślenia,czy aby już się nie zgubiłam :D

    Z Baligrodu wg mapy obczaiłam,że najlepiej mi będzie kierować się na Hoczew, tam będzie skręt na Polańczyk, a tak miałam nadzieję zapętlić do Górzanki(tam mieliśmy nocleg)! Wszystko szło zgodnie z planem :) Co prawda mój początek tej wycieczki nie napawał mnie optymizmem, gdyż, iż, ponieważ prędkości rozwinąć nie mogłam,żadnej! Nie mój teren :D
    Prawda prawdą stać w miejscu nie stałam, ale AVG 15 km/h po 10 km nie było fajne :P
    Aleee po co się śpieszyć?!
    90% mojego rowerowego zwiedzania było "pod górę"!

    Po wjechaniu do gminy Baligród, długim zjeździe(wkońcu!) skręciłam w prawo,coby się ustawić w kierunku na ten cały Hoczew :)
    Jadę i jadę i jadę,kukam na mapę co jakiś czas i stwierdzam,że pojadę jednak na Lesko, bo wcześniejsza wersja skrętu na Polańczyk (już za chwilę) była niezadowalająca :D
    Po wjechaniu do Leska, skończył mi się dzień dziecka! Zaś podjazdy i zaś te "kolarskie" % :P
    Siostra już za mną dzwoni gdzie jestem(widać,że w domu już nie mieszka, bo nie nauczona do mojego całodniowego tripowania :P)!
    Zapewniłam,ją że żyję i wrócę i zaczęłam wspinaczkę w stronę Uherców Mineralnych. I tu mi się przypomniało,że w poniedziałek w drodze w Bieszczady tędy jechaliśmy! I zaś się pomyliłam tak jak siostra (nasz kierowca) i zamiast jechać przez Orelec i tam dopiero na Polańczyk to i ona wtedy  i ja teraz skręciłyśmy na Myczkowce, a tam ze 3 km samego bruku na drodze, o jak mi mózg wytrzepało! :D

    Z Myczkowców już za drogowskazami na Solinę/Polańczyk i zaś podjazdy! I to pierony takie strome!
    Już wiem gdzie przyjadę ćwiczyć up-y na przyszły sezon :D
    Zaczęło się chmurzyć, słońce znikło i już myślałam,że po 4 dniach względnej, bez deszczowej pogody mnie zleje, ale nie nie nie!
    Bozia mnie kocha :)
    Skończywszy podjeżdżać zostało mi zjechać prosto do Wołkowyi(nieeee Wilkowyi), kupić kiełbaski na grilla i wrócić do domku :)
    W domku czekał pyszny żurek,więc poczułam się jak u mamy :P

    Dobry trip, dobre up-y i widoki :)



    • Dystans 15.39km
    • Czas 00:37
    • SpeedAVG 24.96km/h
    • SpeedMaxxx 40.42km/h
    • Kalorie 375kcal
    • Podjazdy 84m
    • Sprzęt Giant Brass 2

    W drodze na urlop :P

    Poniedziałek, 7 września 2015 · dodano: 12.09.2015 | Komentarze 0

    W poniedziałek początek urlopu, więc szybki,poranny dojazd do Sącza.

    Jest urlop, jest rower :D

    Stamtąd już samochodem z resztą ekipy, kierunek BIESZCZADY! <3 :P
    Kategoria Do 20km


    • Dystans 42.13km
    • Czas 01:44
    • SpeedAVG 24.31km/h
    • SpeedMaxxx 45.45km/h
    • Kalorie 1020kcal
    • Podjazdy 171m
    • Sprzęt Giant Brass 2

    Trening silnej woli!!!

    Sobota, 5 września 2015 · dodano: 05.09.2015 | Komentarze 0

    Nie mogłam się doczekać kiedy z pracy wylezę!
    Nie lubię pracować w weekendy!
    Zresztą chyba nikt nie lubi :O
    Od 8-16, to tak ni w 5 ni w 9!
    Ale w tygodniu, nie ukrywam właśnie takie zmiany by mnie tylko interesowały :D

    Nie było jednak wyjścia i w sumie ze względu na pogodę nawet jakoś tą zmianę zgryzłam!
    Aleeee kiedy po porannym deszczu, w południe wyszło słonce, trzeba było zacisnąć zęby i już cierpieć niewolę!

    Po pracy i powrocie do domu, zjadłam obiad i czekając aż się "uleży" ogarnęłam swoje luźne obowiązki(luźne ze względu na pracującą sobotę! :P) i już się zbieram na rower kiedy zaczyna kropić!!! 
    No nic poczekam może przejdzie... Przeszło, no to jadę :)
    Kiedy startowałam mama zapytała "gdzie jedziesz jak zaraz będzie padało?" Mamuśka wyluzuj, nie będzie....! Padało! :P
    Nie ujechałam 10 kilometrów i zawróciłam, bo w kierunku skąd przyjechałam było "słońce", a w drugi lało :D
    Ujechałam znowu chwilę i przestało! No to jacha,że nie wracam,jadę dalej! :P
    I od tego momentu już mi mieszało! Raz deszcz, raz bezdeszcz! Ale jak pod koniec już się na dobre rozpadało, olałam ten deszcz i z racji,że mi zimno nie było po prostu sobie jeździłam w najbliższej okolicy mojej Gostwicy :D
    I całkiem mi to nie przeszkadzało,że już całkiem po ciemku i już całkiem mokra wróciłam do domu!

    Prawdziwy trening silnej woli!


    • Dystans 50.13km
    • Czas 02:20
    • SpeedAVG 21.48km/h
    • SpeedMaxxx 52.89km/h
    • Kalorie 1138kcal
    • Podjazdy 510m
    • Sprzęt Giant Brass 2

    Górki!

    Czwartek, 3 września 2015 · dodano: 03.09.2015 | Komentarze 0

    Pogoda nie zachęcała do wyjścia na zewnątrz, ale wczoraj już za dużo przesiedziałam na tyłku! Nosiło mnie! :P

    Przez brak słońca wstałam, nieśpiesznie o 9, zjadłam i wróciłam do łóżka(aaaa mam na drugą zmianę!) :D
    Poleżałam do 10 i postanowiłam zrobić coś konkretnego,bo inaczej zwariuję! Poszłam na rower,lol :P
    Nie chciałam daleko, bo ciągłe zachmurzenie groziło deszczem, ale chciałam też trochę up-ów zaliczyć! Takie kopsnięcie! :P
    Pojechałam więc w stronę Kaniny i Wysokiego, zjeżdżając przez Trzetrzewinę do domu :)
    Szkoda mi było się w Trzetrzewinie(na górskiej premii TAURONA z TdP) zatrzymywać i fotki robić napisom na "ściance" , ale wierzcie mi, TdP ciągle żywy po okolicznych wioskach,miło :P
    Po podjeżdżałam ile mogłam, nie wymigałam się z żadnej napotkanej górki i nawet zadyszki nie dostałam,a avg też wyszło niezłe :)
    Muszę klepać te górki i kupić szosę, to idealny przepis na start w Tatraroadrace w 2016 roku :)

    Ciekawam co za PROsiak jadący za motorkiem machał mi w Stadłach? :P

    Lato wróć!



    • Dystans 50.03km
    • Czas 02:06
    • SpeedAVG 23.82km/h
    • SpeedMaxxx 43.98km/h
    • Kalorie 1203kcal
    • Podjazdy 135m
    • Sprzęt Giant Brass 2

    Kompensacja!

    Wtorek, 1 września 2015 · dodano: 01.09.2015 | Komentarze 2

    Weekend, weekendem,ale niestety trzeba było wrócić do rzeczywistości :O

    Rajdem dookoła Tatr,będę żyła zapewne cały rok jak nie dłużej, ale jest co wspominać i jest po co tam jechać :P
    Polecam!

    Wszystko fajnie, tylko następnym razem potrzebuję dostać lewe L-4 przynajmniej na tydzień po Rajdzie, coby dojść do siebie, bo w pracy po takiej imprezie mało produktywna jestem :D
    Niby poniedziałek wolny, ale dzisiaj trzeba było faktycznie wrócić do rzeczywistości i w pełnym skupieniu zająć stanowisko w pracy!
    Na moje szczęście (lub nie) ten tydzień pracuję na drugą zmianę, więc z rana jeszcze trochę wolności, taki jakby dłuższy weekend :P

    Pogoda ciągle dopisuje, a że po Rajdzie zakwasów jak nie było tak nie ma, to nic innego mi nie pozostało zrobić jak dalej jeździć coby się nogi nie zastały! :P
    Wystartowałam po okolicy, w stronę Piwnicznej i Starego Sącza,żeby nie było daleko, bo i czasu nie dużo.
    Po drodze w Rytrze dojechałam jakiegoś Mastersa, który sobie kręcił z Krynicy do Sącza i tak sobie aż do Cyganowic po zmianach ciągliśmy :) Nie powiem przydało się, bo wiatr strasznie dmuchał, puścić nie chciał, ale dzięki zmianom prędkość była niezła :)
    Dowiedziałam się,że owy Pan jest z Bochni, ale że już szczęśliwie sobie na emeryturze siedzi, to czas zajmuje sportem,ładnie!
    Rozjechaliśmy się w Starym Sączu i tu przypomniało mi się,że mam dyplom z Rajdu dla tego Arka z jmp, muszę się z nim umówić :D

    Poprawiłam kolarską opaleniznę,dosmażyło mnie konkretnie, lato trwaj! :P


    Counterliczniki.com