Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Izona. Mam przejechane 53867.50 kilometrów w tym 1066.40 w terenie. Kręcę ze średnią 22.33 km/h i się wcale nie chwalę!
  • Czas na siodełku 100d 08h 39m
  • Więcej o mnie.

    Follow me on Strava 2020 button stats bikestats.pl 2019 button stats bikestats.pl 2018 button stats bikestats.pl 2017 button stats bikestats.pl 2016 button stats bikestats.pl 2015 button stats bikestats.pl 2014 button stats bikestats.pl 2013 button stats bikestats.pl 2012 button stats bikestats.pl 2011 button stats bikestats.pl 2010 button stats bikestats.pl

    Ja na instagramie

    Znalezione obrazy dla zapytania instagram

    Moje ziomeczki

    Wykres roczny

    Wykres roczny blog rowerowy Izona.bikestats.pl

    Z Archiwum X

    • Dystans 68.80km
    • Czas 03:12
    • SpeedAVG 21.50km/h
    • SpeedMaxxx 70.20km/h
    • Kalorie 1396kcal
    • Podjazdy 737m
    • Sprzęt Bianchi Via Nirone 7 Dama

    Krokusowo ;)

    Sobota, 25 marca 2017 · dodano: 26.03.2017 | Komentarze 0

    Sobota jak marzenie!
    Wolna, słoneczna i jeszcze spędzona na Podhalu <3

    Paulina zrobiła wydarzenie na facebook'u, coby poszukać krokusów, cóż pozostało zrobić? :P
    Jedziem tam!

    Marcin (matkobosko jakżeśmy się dawno na rowerze razem nie wozili!!!) wypatrzył to wydarzenie, no to pojechaliśmy together ;)

    8.30 Fortuna ma przyjechać i nas zabrać, no to czekamy... :P

    Przyjechał, zapakowaliśmy się do jego fury i jedziemy tam gdzie nam się wszystko dobrze kojarzy... :P
    Jak to zawsze bywa, słońce zostawiamy w Sączu, a im bliżej Nowego Targu, tym jakoś tak mniej błękitnego nieba...
    Ale co tam!

    Przed 10 zameldowaliśmy się u Pauliny szybkie ogarnięcie gajtersów i jedziemy!

    Początek trasy, to jazda drogą rowerową, tak tą drogą, którą już tu nieraz wspominałam (N.Targ-Trstena) :P 
    Po dojechaniu do Podczerwonego skręciliśmy w lewo i za jakiś czas znaleźliśmy się w Chochołowie :)

    Typowe chochołowskie krajobrazy ^^

    Powoli, nieśmiało zaczęły pojawiać się krokusy, ototo nam chodziło dnia dzisiejszego ;)


    Od razu uprzedzam! Nie uszkodziłam ani jednego krokusika!!! Ani jednego!

    Kiedy dojechaliśmy do Kościeliska, pamiętając Cyklowarsztaty w MTB Hostel, postanowiliśmy wprosić się na herbatę...
    Nikogo nie zastaliśmy :)
    A mi się wydawało,że tam bez przerwy jest pełno ludzi!!!

    Pocałowaliśmy klamkę i pojechaliśmy dalej :)

    Zaczęła się wspinaczka pod Gubałówkę.
    Dopiero gdzieś w połowie przypomniałam sobie (a Paulina mnie utwierdziła w tym),że to ten podjazd na którym "już" umarłam podczas pierwszych 4 kilometrów lipcowego TRR!
    Tak!
    To był podjazd pod Butorowy Wierch...
    Powiem Wam,że tym razem respiratora nie potrzebowałam, ale i nie jechałam tak szybko jak w na wyścigu :)
    Wolniejsza jestem o jakieś 2 minuty, aczkolwiek zatrzymywałam się (stravy nie) na foty, no bo przecież jej! jak można olać takie widoki na tym podjeździe?!)
    Na ścigu kumam, nie było czasu, ale wczoraj?!
    Patrzyłam, ahowałam i czekałam na Paulinę i Marcina, którzy dzielnie walczyli z podjazdem coby mi nie powiedzieli zaś (taaa ciągle mi siedzi w głowie z*eba od Pauliny podczas tripa do Śląskiego domu na Słowacji),że za szybko jadę...OK!

    Wszystko na wyciągnięcie ręki!

    Po podjechaniu na sam szczyt, odpoczynek, fotki, papu...



    W sumie nie miałam jedzenia, ale ja nigdy nie biorę jedzenia na 70 km...
    Na tym tripie batony, którymi Paulina się ze mną podzieliła, były mi potrzebne ;)
    Dziękuję mamuśka! 

    Kiedy nacieszyliśmy się widokiem gór, postanowiliśmy wracać.
    Nie było to łatwe zadanie,bo niby z górki, ale pieronie jak się zimno zrobiło!!!
    Jo żem wiedzioł,że tak bedzie! Ale i tak żem się nie przygotowoł!

    Garmin Pauliny coś koło 5 stopni wskazywał...
    Trzeba zjeżdżać wolno!
    Mus musem, ale teren robił swoje :P 
    Fajne srepentynki, szkoda hebli używać :)
    Puściłam się i nawet nie zamarzłam, a micha się cieszyła, bo prędkości poczuła :P

    Powrót z "innego świata" przez Szaflary, kawałek przez Zakopiankę.
    Przejeżdżając koło tamtejszej "Zadymy", przypomniało mi się jak dobre jedzenie tam mają i... zrobiłam się serio głodna!
    Będzie kebab! :D
    Wróciliśmy na mieszkanie, zamówiliśmy żarełko iii w sumie im dłużej siedziałam na tej kanapie tym bardziej mi się spać chciało :D

    W drodze powrotnej do domu, cieszyłam się że to Marcin prowadził, bo w końcu miałam więcej czasu i możliwości na oglądanie najlepsiejszego krajobrazu na świecie!

    #wgórachjestwszystkocokocham!

    Dzięki!




    Komentarze
    Nie ma jeszcze komentarzy. Komentuj

    Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

    Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa ciamo
    Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]

    Counterliczniki.com