Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Izona. Mam przejechane 53867.50 kilometrów w tym 1066.40 w terenie. Kręcę ze średnią 22.33 km/h i się wcale nie chwalę!
  • Czas na siodełku 100d 08h 39m
  • Więcej o mnie.

    Follow me on Strava 2020 button stats bikestats.pl 2019 button stats bikestats.pl 2018 button stats bikestats.pl 2017 button stats bikestats.pl 2016 button stats bikestats.pl 2015 button stats bikestats.pl 2014 button stats bikestats.pl 2013 button stats bikestats.pl 2012 button stats bikestats.pl 2011 button stats bikestats.pl 2010 button stats bikestats.pl

    Ja na instagramie

    Znalezione obrazy dla zapytania instagram

    Moje ziomeczki

    Wykres roczny

    Wykres roczny blog rowerowy Izona.bikestats.pl

    Z Archiwum X

    • Dystans 125.14km
    • Czas 05:15
    • SpeedAVG 23.84km/h
    • SpeedMaxxx 61.20km/h
    • Kalorie 2344kcal
    • Podjazdy 1108m
    • Sprzęt Bianchi Via Nirone 7 Dama

    Pół Dolinka, czyli twarda stówka na urwanej przerzutce!

    Niedziela, 22 kwietnia 2018 · dodano: 26.04.2018 | Komentarze 3

    Jej umówiłyśmy się z Pauliną na wycieczkę Doliną Popradu.
    Z początku wszystko szło zgodnie z planem.
    Było wolne. Była pogoda. Były chęci.

    Sobotnią imprezę zakończyłam na tyle wcześnie,że bez większych problemów mogłam rano wstać na poranną mszę do kościoła i "odbębnić" powinność, aczkolwiek nie powiem suszyło mnie fes :O
    Paulina przyjechała prawie punktualnie, kiedy ja próbowałam zjeść śniadanie.
    Nie to nie kac, to dokręcony aparat... Się mi zachciało ładnie uśmiechać :O!
    Nic to,jakoś sobie "pojadłam".
    Po śniadaniu w miarę szybko się przyryktowałyśmy do wyjazdu i lekko po 10 wystartowałyśmy :)
    Pierwszy pitt-stop zaliczyłam już 2 kilometry od domu, bo przecież wypadła niehandlowa niedziela, a ja żadnych zapasów nie mam na drogę.
    Po zaopatrzeniu się ruszyłyśmy na podbój Dolinki!
    Moje bojowe nastawienie do zaplanowanej trasy, przerodziło się we w&^%&*nie kiedy po 7 km strzeliła mi linka tylnej przerzutki i to na najniższym jej biegu... No to objechały :O
    Szybkie rozeznanie w sądeckich mechanikerach.
    Retoryczne pytania zadawane przeze mnie do telefonu brzmiały pewnie tak jakbym sugerowała,że oni tylko "czekają" aż ktoś im przyprowadzi rower do naprawy w NIEDZIELĘ... 
    No weź Iwona Ty się babo ogarnij :P
    Nic to!
    Chwila zawahania, podjęta próba kontynuowania jazdy i zdobycia Dolinki nawet z takim defektem, zakończyła się fiaskiem kiedy doszło do mnie,że ja NIE podjadę Krzyżówki NA TYCH przełożeniach.
    Nie ma opcji!
    Chociażby mi żyłka poszła, się ne da...!
    A z buta iść tam, no bez sensu! 
    Do tego ten wiatr wiejący ZAWSZE w twarz i już wracamy kierując się na Piwniczną.

    Tam w mojej wyobraźni nie ma za dużo pod górę i dobrze, może cosik z tej wycieczki będzie :P
    Chciałam jechać dalej. Nie chciałam Pauliny wypuścić stąd zaś z mieszanymi uczuciami. Chciałam żeby się podobało.
    Podobno mi się to udało! A kolana do wymiany :D

    Do Piwnicznej faktycznie nie było jakoś trudno :) Parę hopek,przerzutki niepotrzebne :)
    Schody (znaczy podjazdy) zaczęły się gdzieś w Wierchomli, ale i tu dało się jechać bez przerzucania :P
    Że pogoda była boska (oprócz wiatru!), no i chęci były duże, dojechałyśmy tylko i aż do Muszyny.

    Tam zrobiłyśmy pitt-stopa na czekoladę z lodami i w myśl zasady "im dłużej siedzisz, tym gorzej ruszasz" po chyba kwadransie wracałyśmy z powrotem :P
    O jakie tu było zdziwienie (żart!) że wiatr zaś wieje w ryja, mimo że totalnie zmieniłyśmy kierunek jazdy :P
    Uwielbiam!
    To jest tak zwana szkoła charakteru! Szczerze? Mój jest już nie do zdarcia! :P
    Jechałyśmy, palma od wiatru biła, ale było fajnie! :P
    Ja narzekać nie mogłam, nawet pomimo znacznego utrudnienia bawiłam się świetnie :P
    No jak można narzekać jak się jedzie na rowerze? :P
    Nie można!
    Gdzieś od Zubrzyka goniłyśmy (znaczy Paulina spawała, ja się podpięłam :P) jakąś nieznajomą parę szoszonów i chwilę za nimi jechałyśmy, dobre i to przy tym wietrze :P 
     
    Peletun :D
    Nie byłabym sobą gdybym do ludziów nie zagadała i dzięki temu dowiedziałam się że jadą do Piwnicznej,a w sumie nic nam z tego, bo ustaliłyśmy chwilę wcześniej, że na Wierchomli przy tym świetnym zakręcie Paulina sobie użyje na fotkach.
    Więc para odjechała, a my zaś pitt-stop!
    Nieźle ;)
    Po krótkiej sesji zdjęciowej zostało nam dotoczyć się na rynek do Piwnicznej i zjeść kolejną porcję lodów, a kto nam zabroni? :P
     
    Mówisz masz :P
    Po chwili oddechu i rozmowie z jakimś przypadkowym (podobno) kolarzem emerytem pora było ostatecznie się spiąć i dojechać do domu.
    A wyczyn tym większy,że w nogach już dawno stówka strzeliła,a wiatr nie odpuszczał :O
    No ale, nas Baby byle co nie zniszczy,a satysfakcja z objechania tyluuuu kilometrów bez przerzutki była przeogromna :P

    PS: Ale ostatniego podjazdu do własnego domu już nie dałam rady wyjechać. Butowałam :D
    Kategoria Stóweczka



    Komentarze
    Hipek
    | 09:45 piątek, 27 kwietnia 2018 | linkuj Bo nie napięłaś. I wtedy by była.
    Izona
    | 19:36 czwartek, 26 kwietnia 2018 | linkuj Hipek do łydy jeszcze daleko, na razie jest łydka :P
    Hipek
    | 19:07 czwartek, 26 kwietnia 2018 | linkuj Hah, widać, że wiało, gęsia skórka na łydzie jest.
    Komentuj

    Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

    Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa wkazd
    Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]

    Counterliczniki.com