Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Izona. Mam przejechane 53867.50 kilometrów w tym 1066.40 w terenie. Kręcę ze średnią 22.33 km/h i się wcale nie chwalę!
  • Czas na siodełku 100d 08h 39m
  • Więcej o mnie.

    Follow me on Strava 2020 button stats bikestats.pl 2019 button stats bikestats.pl 2018 button stats bikestats.pl 2017 button stats bikestats.pl 2016 button stats bikestats.pl 2015 button stats bikestats.pl 2014 button stats bikestats.pl 2013 button stats bikestats.pl 2012 button stats bikestats.pl 2011 button stats bikestats.pl 2010 button stats bikestats.pl

    Ja na instagramie

    Znalezione obrazy dla zapytania instagram

    Moje ziomeczki

    Wykres roczny

    Wykres roczny blog rowerowy Izona.bikestats.pl

    Z Archiwum X

    Wpisy archiwalne w miesiącu

    Wrzesień, 2018

    Dystans całkowity:607.88 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
    Czas w ruchu:24:42
    Średnia prędkość:24.61 km/h
    Maksymalna prędkość:77.40 km/h
    Suma podjazdów:6670 m
    Suma kalorii:11118 kcal
    Liczba aktywności:11
    Średnio na aktywność:55.26 km i 2h 14m
    Więcej statystyk
    • Dystans 62.44km
    • Czas 02:36
    • SpeedAVG 24.02km/h
    • SpeedMaxxx 74.90km/h
    • Kalorie 1117kcal
    • Podjazdy 517m
    • Sprzęt Bianchi Via Nirone 7 Dama

    W końcu lepiej w pogodzie i w czasie.

    Piątek, 28 września 2018 · dodano: 28.09.2018 | Komentarze 3

    Co lepiej w pogodzie, to wołają w pole!
    Albo jabłka zbierać albo orzechy albo inne dziady, jej a ja chce na rower!
    Dzisiaj mimo,że praca jeszcze jest, postanowiłam ją olać i oddać się przyjemności <3
    Zeszło mi trochę nim się wyzbierałam z domowych (tylko domowych),porannych obowiązków, ale może to i dobrze, bo zrobiło się na prawdę przyjemnie na termometrze :P
    Chociaż cieszyłam się,że wróciłam po kamizelkę <3

    Nie miałam pomysłu na trasę, jechałam gdzie mnie wiatr poniesie ;)
    Połowa trasy udała się z wiatrem, druga połowa pod wiatr, ale i tak było fajnie :)
    Nie wiele podjazdów, w sumie dwa większe i mało czasu,ale pogoda za to idealna :P

    Wracając do domu, a mając jeszcze trochę czasu w zanadrzu, postanowiłam się obrócić do Sącza, bo miałam tam małe załatwienie, a jeżdżąc do pracy nie miałam czasu, bo korki, także wykorzystałam przyjemne z pożytecznym :P 

    • Dystans 5.19km
    • Czas 00:22
    • SpeedAVG 14.15km/h
    • SpeedMaxxx 42.10km/h
    • Kalorie 58kcal
    • Podjazdy 19m
    • Sprzęt Giant Brass 2

    Szlifem na Bocoń

    Środa, 26 września 2018 · dodano: 02.10.2018 | Komentarze 1

    O jaki ktoś miał świetny pomysł stworzyć rower! :P
    Kiedy miasto stoi w gigantycznym korku, a Ty "mądry kolarzu",śmigasz sobie niezauważony między tymi wszystkimi samochodami, po chodnikach i innych trawnikach :D
    Ave rower!
    Kategoria Do 20km


    • Dystans 63.64km
    • Czas 02:04
    • SpeedAVG 30.79km/h
    • SpeedMaxxx 68.20km/h
    • Kalorie 1036kcal
    • Podjazdy 882m
    • Sprzęt Bianchi Via Nirone 7 Dama

    Bosze jak ja dawno nie jeździłam w niedzielę na rowerze!!!

    Niedziela, 23 września 2018 · dodano: 25.09.2018 | Komentarze 4

    To był spontan i totalne wykorzystanie wolnej niedzieli ;)
    Dawno, na prawdę dawno nie jeździłam na rowerze w niedzielę :O
    Tak dawno,że nawet nie pamiętam kiedy to było!
    Tym razem się udało pokręcić po okolicy ;)
    Rano obudziłam się po 7, więc postanowiłam nie dziadować tylko wstać i iść na ranną  mszę do kościoła.
    Po kościele śniadanie i codzienny obrządek w domu. 
    Kiedy przygotowałam wszystko do obiadu i wiedziałam,że reszta domowników zaraz wróci z sumy, tak zabrałam tyłek w troki i ogień w tą słoneczną, ale i chłodną pogodę.
    Wiało tak,że postanowiłam jechać z wiatrem, broń Boże pod!
    Kierunek Marcinkowice i dalej na Wysokie.
    W Marcinkowicach chwila na jesienne foteczki i ogień w dalszą trasę, bo przecież zamarznę tak stojąc i pstrykając!

    Myślałam,że będę miała większą frajdę z tego niedzielnego wydarzenia, a gdzieś w połowie trasy już chciałam być w domu!
    Na szczęście udało mi się nie spóźnić na rodzinny, niedzielny obiad, który zjedzony zaraz po zejściu z roweru szybko zapchał.
    Nie ma bata trzeba dychnąć przed obiadem, a nie tak z buta, ale skoro już było na stole :P
    Po jedzeniu dopiero się wykąpałam i mogłam rozpocząć dalszą i przyjemniejszą część niedzielnego popołudnia <3

    • Dystans 65.43km
    • Czas 02:38
    • SpeedAVG 24.85km/h
    • SpeedMaxxx 63.00km/h
    • Kalorie 1149kcal
    • Podjazdy 586m
    • Sprzęt Bianchi Via Nirone 7 Dama

    Wbrew wszystkiemu :P

    Wtorek, 18 września 2018 · dodano: 19.09.2018 | Komentarze 0

    Ehh ta wycieczka była takim balansem na granicy nienawiści i zadowolenia :P
    Dlaczego? 
    A no dlatego,że w domu kupa roboty, a ja piszę z pracy do mamy,żeby nie czekała na mnie z obiadem, bo zaraz jak wrócę, przebieram się i ogień na rower :D
    Chyba się wkurzyła,cóż...życie.
    Jak postanowiłam, tak zrobiłam.
    Ledwo weszłam do domu, już z niego wyszłam :)
    Jak się mi będzie dobrze jeździło, to wrócę nie prędko, jak dziadosko, to jeszcze co pomogę w domu.
    Jechało mi się wyborowo <3
    Temu Panu nad Dunajcem chyba znacznie gorzej :D

    Co za pogoda, ludzie!
    Nawet w lecie czasami takiej nie było!
    Bezchmurne niebo, 27 stopni i ciepło, bardzo ciepło!
    Szkoda takiej pogody zmarnować na robotę w domu <3

    Wbrew powszechnej wiedzy,że Rytro od Barcic rozkopane, postanowiłam się szlifnąć w tamtym kierunku, bo daaaawno (właśnie przez remont drogi) tam nie byłam.
    Po drodze widoczki już mocno jesienne, ale pięknie jest!


    Kiedy w połowie drogi stwierdziłam,że w nosie mam robotę w domu i chcę wykorzystać fakt,że się wyrwałam od roboty, tak zajechałam prawie aż na Słowację :P
    Prawie, bo na rondzie przed Mniszkiem zawróciłam.
    Z powrotem jakby wiatr mi trochę pomagał i jakby wiało w plecy, ale ja już chyba coraz mniej siły miałam, bo zaczęły mi się wahania prędkości :D
    Cóż, nikt mnie nie goni!

    Stary Sącz już też taki jesienny ;)

    Królowa (tej) szosy! :D

    Jakoś tak na rynku w Starym odechciało mi się już jeździć i miałam zjechać prosto do Brzeznej na obwodnicę, ale jednak diabełek podkusił i wracałam przez Gołkowice i Podegrodzie :P
    Ciemno robi się już bardzo szybko i na prawdę chwila zawahania i trzeba wracać do domu po zmroku.
    Ja się a szczęście wybroniłam i zza kokpitu roweru oglądałam piękny zachód słońca :D 

    Wracając, musiałam zmierzyć się z psami-sprinterami i na koniec podskoczył mi puls, w końcu! :D 
    Po powrocie spóźniony obiad (a może już kolacja?), obczajenie jak bardzo się na mnie w domu złoszczą przez tego giganta i spokojny odpoczynek po całym dniu :D
    Lato trwaj!

    • Dystans 100.01km
    • Czas 04:33
    • SpeedAVG 21.98km/h
    • SpeedMaxxx 60.01km/h
    • Kalorie 1778kcal
    • Podjazdy 1217m
    • Sprzęt Bianchi Via Nirone 7 Dama

    Rapha Women's 100 Podhale!

    Sobota, 15 września 2018 · dodano: 17.09.2018 | Komentarze 4

    Zdarzyło się, w końcu! :P
    W końcu dotarłam do Nowego Targu i w końcu wybrałyśmy się z Pauliną na rowerowego szlifa!
    Bosze rok tam jechałam!

    Jak?
    Ano ja podpuszczałam, Paulina zorganizowała :)
    Kiedy na kolarskich portalach społecznościowych pojawiła się wzmianka o tegorocznej edycji Rapha Women's 100 pomyślałam,że pora wykorzystać babski blog i ogłosić światu,że nie tylko w dużych miastach na świecie kobietki wożą się na rowerach <3
    Jesteśmy wszędzie!

    Z początku Mamuśka zaczęła wymyślać,że za późno,że nie ma trasy,że (za zimno/ciepło, za sucho/mokro i wgl za... :P), ale w końcu utworzyła wydarzenie z konkretną trasą, godziną i miejscem startu.
    Pozostało pomodlić się o sprzyjającą pogodę i liczyć na to,że ZAŚ mi nic nie wypadnie co nie pozwoli mi dotrzeć na Podhale.
    No come on! Ileż można?!

    Kiedy już wszyscy wiedzieli,że w sobotę 15 września będę niedostępnym cywilem,przyszła pora na wołanie o litość z góry i dobrą pogodę.
    Jeszcze w piątek upewniłam się czy aby podhalańska Rapha wystartuje, ale i w tym momencie obiecałam sobie,że chociażby śniegiem kurzyło jadę, jak nie na kobiecą stówkę, tak chociażby do Pauliny na kawę i plotki.
    Przecież,to takie babskie ;)
    Pogoda jeszcze w sobotę od rana nie zachęcała do wyjścia z domu, a co dopiero do wyjścia na rower, ale...obiecałam.

    Wsiadam w auto i myślę sobie, nawet mi się chcę :P
    Pisze do Pauli,że już jadę,ona że za szybko, a ja że żartuję :D 
    Jechałam i coraz bardziej wierzyłam w moc kawy, bo na to,że rower wyciągnę z bagażnika nie zapowiadało się, nawet po zaparkowaniu auta pod blokiem na osiedlu Pauliny.
    Zabrałam jednak rower do góry iiii wygodnie rozsiadłyśmy się na kanapie, mając nadzieję,że chociaż kawa się szybko nie skończy :D
    Po dłuższej,bo 2 godzinnej paplaninie, zdecydowałyśmy (mimo ciągłego braku słońca) na start tej podhalańskiej wersji Raphy :P
    Szkoda,że pogoda była jaka była, bo może i więcej kobiet zdecydowało by się na przejażdżkę z nami, a tak to musiałyśmy we dwie godnie reprezentować te nasze południowe tereny ;)

    Wystartowałyśmy.

    Nie miałam pojęcia gdzie jedziemy, ale to było w tym wszystkim najlepsze :D
    Z początku jechałyśmy w przeważającej części drogami rowerowymi, które albo ze względu na pogodę albo względu "posezonowego" były totalnie puste, ekstra!

    Cisza, spokój, nie trzeba było się przepychać między samochodami i innymi kolarzystami.
    Gadałyśmy,żartowałyśmy, czas uciekał, a kilometrów jakoś nie przybywało!
    Jak zobaczyłam na liczniku DOPIERO 21 kilometrów, kiedy mi się wydawało,że jedziemy już dwa dni, to zwątpiłam!
    Dobrze,że miałam towarzystwo, bo weźźź samemu bym umarła :O
     
    Jedziemy dalej. 
    Ja dalej nie znam terenu i jedyne co mi barz przeszkadza, to te małe, dojadłe pikusiozaury!
    Jakie małe, takie dojęte!

    Pogoda się wyrabia, czasami druga (w sumie pierwsza) warstwa bluzki z długim rękawem mi nie potrzebna,ale tylko czasami.
    To jest Podhale, tu się nie dyskutuje!

    W połowie naszego dystansu słońce wyszło na dobre, ale nie mylcie pojęć.
    Było słońce, ciepła jakiegoś za dużego nie :D

    Kiedy dojeżdżałyśmy do końca naszego "rajdu", konieczna była wizyta na myjni (samochodowej), bo nasze wozy ciężko zniosły przeprawę przez Spiskie tereny :D

    Asfalt wyłożony bydlęcym łajnem, no tego nawet w sądeckim nie grają :D :P
    Śmiechy chichy z tego,ale pasowało mi mycie roweru, bo przynajmniej nie będę miała jeszcze tego na głowie :P
    Już i tak jestem spóźniona!
    Poza,nie lubię trzymać w domu brudnego roweru, bo mi go ruda łapie :O

    Odpicowałyśmy fury i kiedy padło zapytanie o to co teraz zjemy w odpowiedzi wyszło KFC!

    Nie jestem jakimś zwolennikiem tego jedzenia, ale jak każdy normalny człowiek raz na jakiś czas i na to się skuszę.
    W dodatku na mojej stravie brakowało mi jakieś 2.5 km do wyznaczonej przez organizatora "stówki", więc nie ma się co pchać od razu na mieszkanie, trzeba dokręcić, co by zaliczyć to wyzwanie :P

    Jedzenie wyborowe, jadłam aż mi się uszy trzęsły, pyszne było!
    Jeżdżąc, chyba spaliłam cały cukier z organizmu, bo jak nie jestem zwolenniczką pepsi tak i ona zrobiła robotę!
    Normalnie mogłam wsiąść i dalej drylować na rowerze :P

    Mogłam,ale czas!
    Wiedziałam dobrze,że na wieczór umówiłam się z Chopusiem i nie spodziewałam się,że tak długo nam zejdzie :O
    Pewnie gdyby pogoda dopisywała od samego rana i faktycznie wystartowałybyśmy o umówionej 10, nie zeszło by nam tak długo, a tak to aż mi głupio!
    No cóż, stało się.
    Zostało mi się wykąpać i pora wracać do domu, bo jeszcze tyle drogi przede mną :o
    Obiecałam Paulinie, że postaram się ją jeszcze w tym roku odwiedzić (z rowerem czy bez), co by na mnie znowu rok nie czekała!
    Czy to się uda? Czas pokaże,ale chciałabym ;)

    Po godzinie pirackiej jazdy samochodem,spóźniona, ale zadowolona wróciłam do domu i... Chopusia <3
    Kategoria Stóweczka


    • Dystans 45.58km
    • Czas 01:42
    • SpeedAVG 26.81km/h
    • SpeedMaxxx 63.00km/h
    • Kalorie 819kcal
    • Podjazdy 394m
    • Sprzęt Bianchi Via Nirone 7 Dama

    Szybciutko!!! :P

    Czwartek, 13 września 2018 · dodano: 13.09.2018 | Komentarze 3

    Ja i moje napięte grafiki :P
    Zawsze chcę zrobić więcej niż czas mi na to pozwala, cóż... taka już moja natura ;)
    Noc miałam tak strasznie dziadoską,że cieszyłam się jak wstałam,że to już!
    Nic się nie wyspałam, nic!
    Dlatego też założyłam,że dzisiaj nie jeżdżę na rowerze, bo a nuż mnie może spanie zbierze?
    Plan dobry, tylko podczas śniadania dowiedziałam się,że tata bierze sobie jutro wolne,żeby nadgonić jesienne porządki koło domu, więc wiadomka,że na rower jutro nie pójdę, bo pasuje mu pomóc... ;)
    No i tym sposobem dzisiaj zaś pojechałam na szlifa!

    Szybko musiałam, bo obiecałam mamie,że pozbieram orzechy i zrobię zapiekankę na obiad, a przecież jeszcze muszę zdążyć do pracy!
    Jakbym wiedziała, że tyle tego będzie, to bym wstała już o 5:30 bo i tak przecież nie spałam :D
    Pogoda przecudna, szkoda,że nie mogłam się tak po prostu bez zegarka w ręce powłóczyć, no ale cóż, jak mus to mus...

    Po powrocie do domu odkryłam nieprzyjemną sprawę!

    Moje pierwsze "profesjonalne" spodenki się prują,lol!!!
    Zostałam o jednych gaciach!
    Smuteczek! :(

    Oznacza to,że na przyszły sezon, koniecznie będę musiała znaleźć jakieś nowe,ładne wdzianko, bo w jednym zestawie długo nie nawojuje :O
     


    • Dystans 62.43km
    • Czas 02:34
    • SpeedAVG 24.32km/h
    • SpeedMaxxx 59.80km/h
    • Kalorie 1232kcal
    • Podjazdy 746m
    • Sprzęt Bianchi Via Nirone 7 Dama

    I jest 5 tysiak kilometrów w tym roku :P W K O Ń C U!

    Środa, 12 września 2018 · dodano: 12.09.2018 | Komentarze 2

    Zeszło mi w tym roku z tymi kilometrami :)
    Jak ktokolwiek obserwuje mój bloguś widzi, że jeżdżę troszkę mniej niż chociażby 3 lata temu.
    Cóż są w życiu priorytety i priorytety ;)
    Jazda na rowerze jest ważna (albo przynajmniej fajna :P), ale są sprawy dużo ważniejsze i przyjemniejsze od roweru :P
    Im jestem starsza tym bardziej, to rozumiem <3
    Jeżdżę kiedy mogę i ile mogę,ale tak żeby nie zaniedbać swojej kondycji i co ważniejsze nie zaniedbać spraw prywatnych,bo te są jednak najważniejsze <3
    Nie można dopuścić, by to rower rządził naszym życiem! 
    Po prostu nie można.

    Dzisiejszym przejazdem przekroczyłam w końcu 5 tysięcy kilometrów wykręconych w tym roku!
    Mimo,że strava mówi co innego i zawyża mi te dane prawie o 600 km ja tego nie uwzględniam,bo te 600, to zimowy trenażer,a trenażer się nie liczy,bo to nie wycieczka, a męczarnia!
    Chciałabym dojechać do 7 tysięcy kilometrów tak jak udało mi się to zrobić w zeszłym roku, ale nie wiem na ile czas i pogoda mi na to pozwolą? :)
    Zobaczymy!

    Nie mając za dużego pola do popisu na trasę (bo ciągle dookoła trwają remonty!), postanowiłam wepchać się w Chełmiec i jego zakorkowaną część, tylko po to,żeby objechać kółeczko do Mordarki przez Marcinkowice i do domu przez Wysokie :P
    Pogoda hmm... jakby to dobitnie stwierdzić idealna! 
    Jak na połowę września wręcz wymarzona!
    Oby tak jak najdłużej,bo gęba mi się sama śmiała! <3



    • Dystans 50.10km
    • Czas 02:00
    • SpeedAVG 25.05km/h
    • SpeedMaxxx 62.30km/h
    • Kalorie 1111kcal
    • Podjazdy 760m
    • Sprzęt Bianchi Via Nirone 7 Dama

    Piątek, piąteczek,piątunio!

    Piątek, 7 września 2018 · dodano: 10.09.2018 | Komentarze 0

    W końcu kończy się najdłuższy tydzień pracy w moim wykonaniu!
    Od 12 dni non stop siedziałam w pracy i w końcu jest! 
    3 dni wolnego pod rząd! Chyba się z radości opiję :D 
    Będzie ku temu okazja, bo w sobotę ostatnie (mam nadzieję!) w tym roku wesele :D

    Koła, które tak bardzo mnie ostatnio irytowały podczas jazdy, zmusiły mnie do zabrania roweru na serwis.
    W pracy zatem zadzwoniłam do Michała i zapytałam jak ruch na serwisie, a kiedy dowiedziałam się,że w miarę spoko i dostałam zaproszenie na obczajkę mojego sprzętu, po pracy piernikiem postanowiłam to wykorzystać :D
    Jak się okazało koła niczemu winne nie są. Działają bez zarzutu, wręcz podobno idealnie, a więc to moje nogi się psują :D
    Lol, sezonie kończ się :P

    Ucieszona faktem,że nie muszę zostawiać roweru, postanowiłam wykorzystać tą okazję i zrobić małego szlifa od Sącza po góry :P
    A tak serio pojechałam w stronę Limanowej i wróciłam przez Wysokie, bo na tyle puszczał mnie czas :P
    Świetnie mi się jechało, dotleniłam się na cały weekend i mogłam spokojnie iśc i bawić na weseleu <3

    • Dystans 40.42km
    • Czas 01:36
    • SpeedAVG 25.26km/h
    • SpeedMaxxx 45.70km/h
    • Kalorie 700kcal
    • Podjazdy 327m
    • Sprzęt Bianchi Via Nirone 7 Dama

    Po pracy, a przed robotą :D

    Czwartek, 6 września 2018 · dodano: 07.09.2018 | Komentarze 0

    Już będąc w pracy nakreśliłam rodzicielce plan działania na popołudnie :P
    "Nie czekaj na mnie z obiadem, jak wrócę, idę od razu na rower, co by przed 17 być w domu z powrotem, bo wiem że robota" :P
    Jak zaplanowałam, tak zrobiłam!
    Udało mi się wyjechać z miasta bez większych korków, dlatego już kwadrans po 15, gotowa byłam do szybkiej rundki po okolicy :P

    Pojechałam na Mokrą Wieś, zakładając,że przejadę tamtędy na Wysokie.
    Plan dobry, ino czasu mało. Koła jednak ciągle mnie blokują, zdecydowałam,że oddam rower do serwisu,bo mnie to wkurza!
    Ze względu na małą ilość czasu i tempo mojej jazdy,zrezygnowałam z Wysokiego i skręciłam w kierunku Owieczki.
    Nie lubię tamtędy teraz jeździć, bo ciągle tworzą tam nowy most, ale jak już taki kierunek obrałam, muszę sobie jakoś poradzić :P
    Na tyle na ile mogłam u śpieszyłam się z przejazdem do Starego Sącza i stamtąd już chciałam wracać do domu.
    Na moje nieszczęście Stary był miejscowością w której akurat musiało zacząć padać, więc nie omieszkało mi ubrudzić roweru!
    Wrrr...
    Jak się dalej okazało, padało idealnie do granicy dwóch wsi i już w tej mojej jak ten Mojżesz przejechałam suchym kołem do domu :P
    Rower jednak tak czy siak musiałam umyć, bo wstyd taki z deszczu oddawać do serwisu :O

    • Dystans 42.54km
    • Czas 01:35
    • SpeedAVG 26.87km/h
    • SpeedMaxxx 53.60km/h
    • Kalorie 754kcal
    • Podjazdy 293m
    • Sprzęt Bianchi Via Nirone 7 Dama

    Niespodziewajka :)

    Wtorek, 4 września 2018 · dodano: 05.09.2018 | Komentarze 0

    Nie spodziewałam się,że wsiądę we wtorek wieczorem na rower :P
    Poniedziałkowa jazda tak mnie zniesmaczyła,że szok!
    Poza zapowiadali opady deszczu i burze prawie na cały dzień, więc nie nastawiałam się na wozidełko :)
    Kiedy posprzątałam dom (bo w poniedziałek to zaniedbałam :O) i resztę poogarniałam, zabrałam się za "serwis" Bianki :P
    Musiałam zbadać co mi przeszkadza w rozpędzaniu się na niej? Czy to na pewno moje żelazne nogi się zepsuły???
    Pewności nie miałam, ale obstawiłam,że winne temu są opony, którym podczas ostatniego mycia roweru nabiłam za dużo powietrza.
    Analogicznie do tego, pierwsze co zrobiłam, to spuściłam do zera powietrze z kół i nabiłam od nowa do przepisowych 7 barów.
    Aż się spociłam!
    Później dla formalności odkręciłam koła,zdjęłam je i zakręciłam od nowa, nie przesadzając z siłą docisku :P

    Później korzystając z faktu,że nie mam co robić już w domu, pojechałam na szlifa!
    O dziwo! Koła obracały się znacznie lżej niż przed "serwisem" :D
    Jeśli faktycznie za dużo barów w oponie nie pozwala się rozpędzać, to jestem pod wielkim wrażeniem...
    Zawsze myślałam,że to od za małej ilości powietrza i tzw. kapcia rower wolniej się toczy. 
    Nigdy odwrotnie.

    Z racji,że wyjechałam późno ii i tak czekał mnie powrót po zmroku, nie nawojowałam za dużo na trasie, ale małą pętelkę do Łącka zaliczyłam :P
    Tylko strasznie rower do syfiłam, bo o ile u mnie padało TROSZKĘ, o tyle im dalej od domu, tym wody jeszcze więcej...

    Już mi się go trochę nie chciało myć, ale zrobiłam to!

    Po cygańsku, bo po cygańsku, ale przynajmniej nie boję się,że mi go ruda zje :D


    Counterliczniki.com