Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Izona. Mam przejechane 53867.50 kilometrów w tym 1066.40 w terenie. Kręcę ze średnią 22.33 km/h i się wcale nie chwalę!
  • Czas na siodełku 100d 08h 39m
  • Więcej o mnie.

    Follow me on Strava 2020 button stats bikestats.pl 2019 button stats bikestats.pl 2018 button stats bikestats.pl 2017 button stats bikestats.pl 2016 button stats bikestats.pl 2015 button stats bikestats.pl 2014 button stats bikestats.pl 2013 button stats bikestats.pl 2012 button stats bikestats.pl 2011 button stats bikestats.pl 2010 button stats bikestats.pl

    Ja na instagramie

    Znalezione obrazy dla zapytania instagram

    Moje ziomeczki

    Wykres roczny

    Wykres roczny blog rowerowy Izona.bikestats.pl

    Z Archiwum X

    Wpisy archiwalne w kategorii

    Więcej jak 20, mniej niż 100km

    Dystans całkowity:40736.61 km (w terenie 699.20 km; 1.72%)
    Czas w ruchu:1804:30
    Średnia prędkość:22.53 km/h
    Maksymalna prędkość:165.80 km/h
    Suma podjazdów:237220 m
    Maks. tętno maksymalne:185 (93 %)
    Maks. tętno średnie:162 (82 %)
    Suma kalorii:958060 kcal
    Liczba aktywności:831
    Średnio na aktywność:49.02 km i 2h 10m
    Więcej statystyk
    • Dystans 52.25km
    • Czas 02:15
    • SpeedAVG 23.22km/h
    • SpeedMaxxx 45.80km/h
    • Kalorie 999kcal
    • HRmax 163 ( 82%)
    • HRavg 127 ( 64%)
    • Podjazdy 154m
    • Sprzęt Giant Brass 2

    Jajeczna jazda :D

    Czwartek, 16 lipca 2015 · dodano: 16.07.2015 | Komentarze 0

    Wykorzystałam poranną sytuację do niezobowiązującej przejażdżki przed pracą :D
    Mamie za dużo jajców się uskładało, a że jest gdzie je opylić w Sączu, więc szybko(wolno) w pięknej pogodzie objechałam rundkę przed pracą :P
    Grzało niemiłosiernie, ale ja chyba już wolę żeby było tak niż żeby padało, wiało i było zimno!
    Mamy lato więc niech będzie lato i niech będą upały! :D

    • Dystans 50.10km
    • Teren 4.00km
    • Czas 02:00
    • SpeedAVG 25.05km/h
    • SpeedMaxxx 51.50km/h
    • Kalorie 1042kcal
    • HRmax 175 ( 88%)
    • HRavg 139 ( 70%)
    • Podjazdy 195m
    • Sprzęt Giant Brass 2

    Szybka jazda przed pracą

    Środa, 15 lipca 2015 · dodano: 15.07.2015 | Komentarze 0

    Już w domu wysiedzieć nie mogłam! W poniedziałek jeszcze mi to nie przeszkadzało,że pada i pogoda nie rowerowa(tzn. rowerowa, ale jest lato i wolałabym jeździć w słońcu, nie deszczu!), ale wczoraj już było gorzej! :D Jeszcze jakbym dzisiaj się nie przewiozła, toby mnie już w kaftan musieli wcisnąć :D
    Tak to jest jak człowiek się totalnie uzależni od dwóch kółek :D
    Aleeee jakoś mi zwyczajnie nie przeszkadza moje uzależnienie, może się pogłębiać wręcz, i love it! :D
    Na szybkiego, nie ważne gdzie, byle jechać :P Miałam mało czasu, bo na 13 do fryzjera(i tak wiedziałam,że nie zdążę :P), a na 15 do pracy. Połowa drogi w słońcu, połowa w.... deszczu!!! No cóż, na kolarzu zmokło, na kolarzu wyschło! :P
    Przynajmniej szybciej pedałowałam i trochę mniej się spóźniłam do fryzjera(tylko 30min)! :P

    • Dystans 52.34km
    • Czas 02:32
    • SpeedAVG 20.66km/h
    • SpeedMaxxx 59.50km/h
    • Kalorie 1197kcal
    • HRmax 163 ( 82%)
    • HRavg 131 ( 66%)
    • Podjazdy 506m
    • Sprzęt Giant Brass 2

    Kołowanie w okolicy

    Czwartek, 9 lipca 2015 · dodano: 09.07.2015 | Komentarze 0

    Pogoda na środę sprawdziła się w 100%, nie dało się jeździć, burza z silnym wiatrem i deszczem uziemiła większość kolarzątek w kraju :O
    I dobrze :) Potrzebowałam takiego dnia,żeby na spokojnie posiedzieć w domu :) Chyba zacznę jeździć co drugi dzień  :P
    Taaa już to widzę :D  Jak będzie pogoda to nie wytrzymie :P
    Dzisiaj upały odpuściły,ale mimo wszystko błękitne niebo i w końcu jest normalna letnia pogoda :P Po śniadaniu coby nie przeciągać startu, bo zwyczajnie tego nie lubię,ubrałam się i pojechałam :)

    Gotowam!

    Tak trochę w nieznane, bo chciałam zwiedzić Łukowicę. Niby niedaleko, ale nigdy tam na rowerze nie byłam. :) Do Łukowicy niby trafić łatwo  gorzej z niej w dobrym miejscu wyjechać :) I tak też zbłądziłam :P
    Ale po kolei :) Pierwszy kierunek jaki obrałam to Mokra Wieś,stamtąd pamiętałałam jeszcze,że powinien być zjazd, a potem podjazd na Łukowicę. Miał być i był!

    Panorama z Mokrej Wsi

    Podjazd może sam w sobie nie był ciężki co długi :) Ale niedawno założyłam,że im więcej upów tym lepiej :)
    Potem zjazd i rozwidlenie drogi. Na czuja skręcam w lewo, po drodze dopytuję kobiet, którędy na Jadamwolę i Olszanki, wytłumaczyły, ale ja chyba nie ogarnęłam, boooooo wyjechałam w Świdniku! :D Czyli gdzieś pominęłam jeden skręt w prawo :P 
    Więc jak jestem już w domu, no to jadę gdzieś dalej, bo za krótko, jeszcze się nie zdążyłam zmęczyć :P
    Krajową 969 jadę z Podegrodzia do Brzeznej, a stamtąd na Chełmiec i pod Trzetrzewinę przez Biczyce :P
    Chciało nie chciało mi się podjeżdżać pod te serpentyny, ale skoro już się tam wybrałam... :D

    Widok kościoła w Trzetrzewinie z bocznej drogi w Biczycach

    Rozkminiałam, czy aż tak mi się chcę jechać do góry,żeby wyjechać na Wysokim i stamtąd wprost(dosłownie) zjechać do domu, czy jednak lepiej skręcić w centrum Trzetrzewiny i tam się doturlać na dół do Brzeznej i do domu.
    Że to była "niewiadoma" wycieczka, postanowiłam jechać w nieznane :P
    Po zjeździe do centrum wsi, skręciłam tak żeby podjechać(zaś!) pod szkołę na Litaczu, a potem już gdzieś zjechać na Gostwicę, pytanie którym zjazdem :P Najprościej byłoby pierwszym w prawo, ale tam wiem,że musiałabym się turlać po polach, więc podjechałam jeszcze kawałek i dopiero przez tzw. Wierzchowinę dotarłam do domu :)

    Fajnie w taką pogodę przejechać kilka miejscowości i nie wypruć sobie żył przez upał :P
    Teraz spokojnie bez nerwów siedzę w pracy i już wypatruję 22 na zegarze :P



    • Dystans 80.64km
    • Czas 03:39
    • SpeedAVG 22.09km/h
    • SpeedMaxxx 49.70km/h
    • Kalorie 1646kcal
    • HRmax 163 ( 82%)
    • HRavg 128 ( 64%)
    • Podjazdy 237m
    • Sprzęt Giant Brass 2

    Slovenska republika!

    Wtorek, 7 lipca 2015 · dodano: 07.07.2015 | Komentarze 1

    Prognoza pogody na jutro wywołała u mnie chęć dłuuuugiego rowerowania :) Zapowiadają ochłodzenie i opady deszczu, a ile w tym prawdy? Zobaczymy jutro :P
    Po raz ostatni na okres 2 i pół tygodnia wyszłam z pracy po porannej zmianie, teraz zostaje mi wieczorami kisić się w klubie! :O
    Zaś było bardzo gorąco i nim odbiłam na Piwniczną, to naprawdę chyba ze 6x zastanowiłam się czy to dobry pomysł jechać aż na Słowację?!  :D
    Grzało, ale to nic! Ja naprawdę wolę upały,niż deszcz czy śnieg!
    Rano jak się jedzie, to w sumie człowiek nie wie jaka pogoda będzie go czekała w drodze powrotnej, ale mnie cieszy fakt,że temperatura z rana jest na tyle wysoka,że nie trzeba się warstwami ubierać :P

    Po 15 pot oczy zalewał, nie lubię tego, bo pot=sól, a sól+oczy=no szczypie! :P

    Na nowosądeckim rynku zadbali o mieszkańców podczas tych upalnych dni nie ma co! :)

    Oprócz stojącej tam od zawsze fontanny

    postawili jeszcze dodatkową kurtynę wodną :)

    Dobra sprawa, sama pozwoliłam sobie 2x pod nią przejechać, ot tak dla ochłody :)
    Przez miasto przejechać o tej porze, to jak zaliczyć slalom gigant,alee ja już mam swoje patenty i miejsca na skoki/zeskoki, które pozwalają jechać, a nie stać zablokowana między autami :)
    Kieruje się na Piwniczną, bo miałam w zamyśle jechać do Florencji na lody...po drodze jednak się rozmyśliłam i postanowiłam od razu jechać do Mniszka :P
    W gardle od suchego powietrza, to aż drapie woda w bidonie się kończy...lato!

    Dojeżdżając do Mniszka,

    na okres Starej Lubovni  dopatrzyłam,że ta zamknięta droga(bo nowo robiona) musi prowadzić gdzieś jakimś zjazdem na teren Polski przez Poprad.

    Tam jest przecież most!!!

    Wjechałabym w tamtą stronę głębiej, ale zwyczajnie bałam się bezwzględnych,słowackich żandarmów :)
    Zakaz wjazdu, to zakaz wjazdu!
    Siadłam sobie tam chwilę wzięłam parę głębszych oddechów i zaczęłam zbierać się do powrotu.
    Po drodze kupiłam picie,zaczynam się uzależniać od coca-coli na tripach, ale jak sam napis trafnie stwierdził:

    na upały ta coca-cola to prawdziwy SKARB! :P

    Chroni przed bombą, ale nie radzę pić kiedy zwykła woda się skończy, bo prostu jest za słodka i potęguje uczucie pragnienia!
    Wracając musiałam kierować się objazdami, bo drogę w Piwnicznej remontują.

    Do objazdu postawili jeden drewniany most i jedną boczną kładkę. Zalecam pośpieszyć się z remontem, bo za chwile te deski wykitują!!!!
    Z Piwnicznej na Stary Sącz(zaś remont, zaś objazd!) i stamtąd już prosto do domu :)

    Zadowolona, stwierdzam,że jutro może jednodniowo popadać :P Tak dla odpoczynku od upału i od roweru! :D





    • Dystans 52.71km
    • Czas 02:14
    • SpeedAVG 23.60km/h
    • SpeedMaxxx 44.50km/h
    • Kalorie 1156kcal
    • HRmax 169 ( 85%)
    • HRavg 138 ( 70%)
    • Podjazdy 182m
    • Sprzęt Giant Brass 2

    Ja pikole jaki upał!

    Poniedziałek, 6 lipca 2015 · dodano: 06.07.2015 | Komentarze 0

    Początek tygodnia startuje z porannymi zmianami, później będzie już tylko gorzej, ciągłe 2 tygodnie na wieczór :(
    Z racji ciągle trwającej pięknej pogody, oczywistą oczywistością było,że do pracy pojadę rowerem <3 :P
    Wyzbierać się rano nie mogłam, za późno sobie wystartowałam, co później musiałam naginać na trasie :P Spoko loko do pracy zdążyłam punktualnie, kupując sobie nawet śniadanie po drodze :D
    Do momentu kiedy nie rzuciła mi się w oczy prognoza pogody i temperatura jaka miała dzisiaj panować, byłam zadowolona z wyboru swojego porannego środka lokomocji! :D
    W chwili wyjścia z klimatyzowanego klubu na zewnątrz po drugie śniadanie, moje zniechęcenie do wracania rowerem do domu powiększyło się 50x! Oddychać z duchoty nie miałam czym, okropne!
    Jeszcze się tak sztachłam wprost spod klimatyzacji.... ciekawe kto mi później za leczenie zapłaci? :P
    Powiedziało się A to i trzeba powiedzieć B! Jak przyjechałam tak wrócę rowerem, nie ma że boli :P

    Strasznie gorąco było,modliłam się tylko,żebym nie musiała zatrzymywać się na światłach,bo póki jechałam było wszystko w porządku :P
    Niestety jak to przy wyjazdach z miasta bywa stawać musiałam i to kilka razy, auć!
    Niby wiał wiatr i to całkiem silny, jednak specjalnie tego nie odczuwałam, a tylko się wkurzałam,bo nie dość,że się muszę męczyć z upałem to jeszcze z wiatrem!
    Spaliło mi gębę porządnie, ale i tak jestem zadowolona,że przejechałam w tak skrajnych warunkach bez żadnego (chyba!)uszczerbku na zdrowiu! :P


    • Dystans 62.90km
    • Teren 32.00km
    • Czas 05:20
    • SpeedAVG 11.79km/h
    • SpeedMaxxx 53.10km/h
    • Kalorie 2540kcal
    • HRmax 174 ( 88%)
    • HRavg 132 ( 67%)
    • Podjazdy 999m
    • Sprzęt Giant Brass 2

    Wschód słońca w Gorcach :)

    Sobota, 4 lipca 2015 · dodano: 06.07.2015 | Komentarze 0

    Ach co to był za weekend! :)


    Przygoda rozpoczęła się już w piątek od wyjazdu do Nowego Targu... 

    Kocham! <3

    Urwałam się z pracy wcześniej coby wcześniej dotrzeć na miejsce, jednak ostatecznie dopiero po 18 zaparkowałam pod blokiem Pauliny.
    Plany miałyśmy zacne i w sumie prawie w 100% je zrealizowałyśmy :) Sam piątek nie był jakoś mocno rowerowy,bo trzeba było się oszczędzać przed sobotą :)
    Przed 21 pojechałyśmy na typowego szlifa po mieście, no ładny ten Nowy Targ :)
    Sam w sobie jest mniejszy i spokojniejszy niż Nowy Sącz, ale za to okolice i widoki są po prostu zajebiste, zakochałam się po raz drugi w tym mieście :P
    Po przejażdżce z racji ambitnych planów na sobotę pasowało by iść spać,ale... się zagadałyśmy :P 
    Pora spania nastąpiła koło godziny 00:30, późno jak na fakt nastawionego budzika na coś koło 3:30! :)
    Taaaaak! Chciałyśmy zdążyć na piękne widoki Tatr o wschodzie słońca! 

    Więc śpimy! Chmielowe posiedzenie pomogło w szybkim zaśnięciu...ale jak to?! Po co ktoś za "chwilę" świeci światło i rozkazuje: wstawaj!!!
    Pierwsza myśl, pierwsze słowa ja pie*dolę! Paulina się śmieje, a mi się beczeć chce,asię mi zachciało! :P
    No ale spinam dupę i wstaję! Jest 3:40! Trzeba się pośpieszyć, bo wschód słońca planowali na 4:40, a my musimy zjeść, ubrać się, zapakować co trzeba i dojechać w miejsce gdzie będą śliczne widoczki <3 

    Zapas na bombę :)

    Ubierając się wyszłam na balkon sprawdzić jak się ubrać, wydawało się być ciepło jak na tak wczesną godzinę,wydawało się.... teraz kicham i smarkam :D
    Nie, to nie z tego względu,że się za mało ubrałam, bo mi zimno nie było (no dobra było, ale to wtedy kiedy się zgrzałam, a potem czekając na wschód słońca ostygłam-ile poświęcenia :D) w sumie to sama nie wiem skąd ten katar,bo Paulina zdrowa :D

    Godzina  4:25 odpalam endomondo pod blokiem i ahoj przygodo! <3
    Nigdy wcześniej nie było mi dane o tak wczesnej porze jeździć na rowerze, ale spodobało mi się to :)
    Może nie na tyle,żeby to co tydzień praktykować, ale raz na jakiś czas zwłaszcza w lecie czemu nie? :)

    No to jedziemy :) Najpierw na Klocek skąd chciałyśmy oglądać wschód słońca, przy okazji podziwiać piękne Tatry :)

    Foto babanarowerze.com

    Czekamy! :P
    Gdybyśmy wiedziały,że nam się wschód słońca spóźni, tobyśmy zdążyły na Bukowinę,no ale tam też było ładnie :)
    My na kiszonkach czatujemy na słońce, a ludzie śpią! Przecież jest sobota,a  na zegarach jeszcze nie ma nawet 5! :D
    Czułam się jak superbohater :D
    Wschód słońca, budzące się do życia miasto... czegoś takiego normalni ludzie nie oglądają i nie przeżywają! :)

    Po całej ceremonii pora ruszać dalej, dzień dopiero się zaczął :) Jedziemy tymi wszystkimi nieznanymi mi osiedlami i uliczkami (jakiś Kowaniec, Zadział czy Buflak),noooo Paulina jest moim przewodnikiem :P
    Po dojechaniu na ten Buflak postanowiłyśmy coś zjeść, bo wczesna poranna owsianka już przestała działać :P
    Wciągamy która co lubi, pierwszy sik stop i jademy dalej, teraz zaczyna się teren, prawdziwe MTB :)
    Są kamienie, są korzenie jest pełno kurzu i jest ciężej niż na asfalcie(wiadome), ale jest zajebiście! :P

    Garminek Pauliny ma nas doprowadzić na Turbacz, prowadzi, ale my go trochę nie słuchamy i wjeżdżamy na zajebistą ściankę gdzie nawet idąc z buta, pchając rower,on się buntuje i dęba stawia! :P
    Spoko mamy czas jest dopiero 6.45 :D Mamy kupę czasu na spokojne eksplorowanie terenu :P
    Gdzieś w bliżej nieokreślonym miejscu po bliżej nieokreślonym czasie wspinaczki, czujemy,że pora zaś coś przegryźć,bo jeśli nie, to nasze plany i ambicje przekreśli nam ogromna bomba!
    Siadamy pod krzakiem, przy okazji ściągając wszystkie niepotrzebne już ubrania(zaczyna się upał, tak o 6.50!) i jemy :).

    Foto babanarowerze.com

    W lesie cisza spokój,piękna sprawa! Tylko muchy dają w dupę, taaak my się pocimy! :P

    Jest świeża energia,można kontynuować jazdę :) Przejeżdżamy super drogi i miejsca. Czasami zza drzew pokazują się świetne widoki,podoba mi się to!

    Po dojechaniu na Turbacz, zarządzamy nielimitowaną przerwę na jajecznicę z coca-colą i opalanie przed schroniskiem :P
    Ludziów jeszcze nie ma, jest spokój i nawet na jedzenie nie trzeba długo czekać :)


    Podrzymałyśmy (nie wiem ile,no bo szczęśliwi czasu nie liczą :D) i pora było zjechać, tu się zaczyna frajda :D
    Co prawda zjazd wymaga większej koncentracji i większych umiejętności, ale superaśnie się zjeżdżało :P :D
    Mimo trwającego już parę dni upału, znalazłyśmy jeszcze miejsca w których  było prawdziwe błotko :)
    Kamienie czasami aż dziwnie za duże, korzenie jak korzenie i pełno piachu, ekstra! :P
    Z Turbacza zjeżdżałyśmy przez Kiczorę, coby wylądować na końcu w Łopusznej.

    Rower po powrocie do domu za czysty to nie był :D

    Podczas zjazdu kilka stopów(już nie sik stopów! :P) na foteczki i widoczki i na co jeszcze tylko trzeba było :P

    Foto babanarowerze.com

    Totalny chillout! :)

    Foto babanarowerze.com

    Nie mam pojęcia o której godzinie zjechałyśmy, o której byłyśmy już w Łopusznej, straciłam kompletnie rachubę czasu :)
    Jakoś tak mi się wydaje,że chyba koło 13 byłyśmy w domu u Pauliny.
    Stracone poczucie czasu spowodowane tak wczesną pobudką to chyba w sumie całkiem normalna sprawa co nie? :P
    U Pauliny obiadek, opalanie, leżakowanie i trochę zwiedzania okolicy, tam też ładnie :P
    W końcu trzeba było się zebrać i już/dopiero wrócić do Nowego Targu :)
    Gorąc był niesamowity, podziwiam wszystkich szosowców, którzy przy potęgującym od asfaltu upale powykręcali co lepsze kilometry, szacun ludzie! :)

    Po drodze wstąpiłyśmy na regenerację do pobliskiej rzeki Białki, ojej jak dobrze!!! :P


    Tu ludziów dużo(może te zdjęcie tego nie pokazuje, ale tak było :P),ale jakoś szczególnie mnie to nie zdziwiło :P
    Przy takiej temperaturze i wolnym, bo weekendowym popołudniu, to bardzo normalne :)

    Ta skałka (Kramnica) to ta Janosikowa, podobno :P
    Chłopaki Janosiki chypkali sobie z niej do wody, no bo takie z nich kozaki :P

    Dobrze się siedziało, ale kiedyś trzeba było wrócić :) Na zegarku po 15, a więc za trochę ponad godzinę, wybije 12h naszego rowerowania! :P Zajebista sprawa :p
    Jedziemy teraz już prosto do Nowego Targu :)
    Jadąc tam od pewnego momentu pokapowałam okolicę i taaaak! Tą drogą wracaliśmy z Rajdu wokół Tatr, pamiętam!
    Wszystko to samo tylko pogoda całkiem inna niż wtedy! Wtedy lało, grzmiało i było zimno! Pamiętam!!!!
    Mimo wszystko jak sobie przypomniałam końcówkę tego rajdu, to aż mi się gęba ucieszyła :P Takich rzeczy się nie zapomina! :)
    Od chwili(czyli chyba od momentu wjechania do Gronkowa) kiedy przypomniałam sobie,że tamtędy wracaliśmy z rajdu wiedziałam już mniej więcej gdzie jesteśmy i jak daleko jeszcze pojedziemy, no bo wcześniej wgl kierunków nie ogarniałam :D
    Paulina kierownik imprezy :P
    Jedziemy i jedziemy i tak jak na rajdzie skręcamy na lotnisko, a z lotniska do Pauliny, to już rzut beretem :)
    Jakoś po godzinie 16 dotarłyśmy pod blok kończąc zajebiście rowerowy dzień :D
    Teoretycznie 12h na rowerze(praktycznie ponad 5h w ruchu)!

    Taaaak takich właśnie tripów nam trzeba! Totalnego odizolowania się od rzeczywistości i poczucia jakiegokolwiek obowiązku :)
    Dla mnie to była totalnie odmóżdżająca sytuacja :) FANTASTYCZNA SPRAWA! :D
    Dopiero po doprowadzeniu się do stanu jakiejkolwiek używalności i padnięciu na kanapę poczułam, o której godzinie wstałam :D
    Ale nie żałuję! :)
    Takich wypraw grzechem byłoby żałować :)
    Za to Wy możecie nam pozazdrościć :D

    Iiii możecie na mnie mówić nienormalna, ale jeśli jeszcze kiedyś nadarzy mi się okazja,żeby w środku nocy wstać i iść na rower, to wstanę i pójdę! :)



    • Dystans 62.06km
    • Czas 03:05
    • SpeedAVG 20.13km/h
    • SpeedMaxxx 51.90km/h
    • Kalorie 1493kcal
    • HRmax 169 ( 85%)
    • HRavg 133 ( 67%)
    • Podjazdy 535m
    • Sprzęt Giant Brass 2

    Szrotowe polowanie :D

    Czwartek, 2 lipca 2015 · dodano: 02.07.2015 | Komentarze 0

    Zastanawiałam się rano czy robić tripa czy siedzieć w domu i zrobić sobie rest day :P Niestety moje kolarskie zapędy połączone z mocno zaawansowaną cyklozą nie dały siedzieć, cza było jechać :P
    Musiałam/chciałam, (bo od dawna sobie o tym myślałam) żeby skoczyć na "szrot" po korek do baku, bo w obecnym zgubiłam uszczelkę :D
    Więc trasę dzisiejszej wycieczki tak planowałam żeby przejechać/zapętlić koło jakiegoś złomu :p Wystartowałam na Stary Sącz, bo wiedziałam,że od tej strony "na początku" Nowego Sącza jest jakiś skup złomu :) Jak pomyślałam tak zrobiłam, tylko zapomniałam o jednym.... :P
    W Starym Sączu nadal remontują ul. Węgierską, więc musiałam objazdami przejechać iiii przez przypadek jechałam tą drogą którą "odkryłam" we wtorek po raz pierwszy jadąc objazdem :P Jakie było moje zdziwienie,że ta droga prowadzi tylko i aż do Moszczenicy Niżnej i Wyżnej :P
    Już miałam nadzieję,że jadąc tamtędy, a więc inaczej niż zazwyczaj jeździłam tam z Fortuną ominę ten (kiedyś pieroński, teraz znośny) podjazd, z którego potem leci się na Przysietnicę.Nadzieja matką głupich i zawsze odchodzi ostatnia :D Jednak jak już wspomniałam, ten podjazd kiedyś skazywał mnie na podwójne lub potrójne postoje i odpoczynki, dzisiaj pięknie na jednym wydechu go podjechałam :D
    Może nie jestem jakimś "góralem", bo podjazdy u mnie tragiczne, ale taki PROgres cieszy :P
    Po zjeździe na Przysietnicę, przejazd przez Barcice i prosto już do Sącza na złom :P
    Na złomie szybkie załatwienie sprawy korka(za obrotność-sama go sobie znalazłam :D dostałam go za 5zł od właściciela szrotu, tak na szczęście :P) i już wracam do domu :)


    PS: Jadąc przez nowosądecki rynek natknęłam się na końcówkę jakiegoś wyścigu Solidarności, nawet nie słyszałam,że ma być taaaaka impreza(ok 100 kolarzy brało w niej udział!) i punktacja wliczana do klasyfikacji UCI! Start etapu Nowy Sącz-Jaworzno, naprawdę grubo i to tak w środku tygodnia nooo!... :)

    Żeby nie było tak łatwo, a było skoro ten moszczenicki podjazd mnie nie zabił, postanowiłam wracać przez Wysokie do domu :D
    Mądre! W samo południe,w totalnym upale pchać się na te pierońskie serpentyny z nachyleniem 8% do 10% :P Nie dość,że pod górkę, to jeszcze mi się woda zaczęła kończyć, a najbliższy sklep(LOTOS) dopiero na szczycie, ufff to było straszne!!! Ale jakoś się wturlałam i nawet nie umarłam :D
    Z Wysokiego już z górki do domu i to dosłownie :P Zjazd na Łąki Gostwickie zawsze jest szybki i niebezpieczny! Bo zakręty, bo wąska droga, bo żwirek i krzaki :P Na szczęście mogłam się "puścić" z wiatrem i wyluzować po dłuuuugim podjeździe :)
    Mama w domu, ma wolne, więc i gotowanie nie było moją kwestią, a obiad na stole po 3h jazdy był jak złoty medal na olimpiadzie
    (chyba :P)! :D

    Good day! 




    • Dystans 52.67km
    • Czas 02:15
    • SpeedAVG 23.41km/h
    • SpeedMaxxx 44.80km/h
    • Kalorie 1354kcal
    • HRmax 156 ( 79%)
    • HRavg 124 ( 62%)
    • Podjazdy 166m
    • Sprzęt Giant Brass 2

    Pracowicie! :P

    Środa, 1 lipca 2015 · dodano: 01.07.2015 | Komentarze 1

    Jeśli ktokolwiek tu zagląda(a z nielicznych komentarzy wiem,że są tacy :P),to wie że moim szczęściem albo przekleństwem jest możliwość dojazdów do pracy rowerem <3
    Czasami się z tego ciesze, czasami wolałabym mieć do pracy na tyle blisko,żebym mogła podejść tam z buta albo już całkiem dojeżdżać dalej, tzn. jechać dłuuuużej samochodem :P
    Jest jak jest, znowu na rano, znowu ładna pogoda, więc ja znowu zagnałam rower do roboty :P
    To nie dość,że zdrowe, to jeszcze szybsze i tańsze :) Ja dziękuję za postój w tych całych nowosądeckich korkach :P
    W poniedziałek odcinek 1km samochodem pokonywałam 30min! Giantem w tym samym czasie pokonuje (przy dobrych wiatrach, dosłownie!) kilometrów 15! :P


    Dokładając do tego jeszcze frajdę z jazdy rowerem, nie może być już lepiej(no chyba,że kupie lepszy rower)! :)


    • Dystans 72.17km
    • Czas 03:25
    • SpeedAVG 21.12km/h
    • SpeedMaxxx 50.10km/h
    • Kalorie 1572kcal
    • HRmax 167 ( 84%)
    • HRavg 130 ( 65%)
    • Podjazdy 510m
    • Sprzęt Giant Brass 2

    Dobry trip na koniec miesiąca :)

    Wtorek, 30 czerwca 2015 · dodano: 01.07.2015 | Komentarze 0

    W końcu tydzień na rano, w końcu pogoda pozwoliła jechać do pracy na rowerze, w końcu nie trzeba się było smażyć w aucie, uff! :P
    Rano za sprawą słońca i błękitnego nieba od razu lepiej mi się wstało :D Co prawda nie mogłam wyciszyć budzika, ale to za sprawą smartphone'a i jego widzi mi się! Pobudka z pompą :D
    Więc rano, grzecznie o 6.10 wystartowałam spod domu, coby zdążyć na 7 do klubu :)
    W pracy, widząc przez okno jak pięknie słońce świeci wysiedzieć nie mogłam,to była katorga! Zresztą ostatnio moja praca, jest dla mnie katorgą, jakoś mnie już nie cieszy, chyba się wypaliłam w tym miejscu i muszę zmienić otoczenie :P
    Po 15, po wyjściu z pracy, czułam,że muszę odreagować i jechać dalej niż "tylko" do domu :)
    Więc nieśpiesznie(dałam znać wcześniej w domu,że tak będę później i że tak odgrzeję sobie sama obiad :P) pojechałam na Barcice, tam z powodu remontu drogi, skręciłam na Cyganowice i tu znalazłam (o dziwo!) drogę rowerową! W sumie dopatrzyłam też nieźle zapowiadającą się inną drogę na dobrze zapowiadająca się wycieczkę rowerową :)
    Z Cyganowic wjechałam boczną drogą na Stary Sącz,skąd później zamiast wprost na Podegrodzie(jak zwykle) odbiłam na Gaboń.

    Ostatni raz tamtędy jechałam jak jeszcze most budowali, a teraz most już gotowy, przejezdny, taaak tzn.że to dawno było :D
    Więc wspinam się przed zjazdem za Maszkowice.... Tak mi się usrało w głowie,że tamtędy minę cygańską osadę. Jakie też było moje zdziwienie kiedy zjeżdżając w dół wyjechałam w Jazowsku!!!

    Zjazd z Łazów Brzyńskich do Jazowska

    A to było aż za nadto oczywiste,że tam zjadę :) No więc spinam zadek i podnoszę tętno śmigając obok moresów :O
    Pełno ich na moje nieszczęście plątało się po ulicy, ale to tylko podniosło moją adrenalinę! Ten cygański doping! :D

    Uwielbiam takie klimaty <3

    Po podjechaniu z Łącka na Czarny Potok nie zjeżdżałam całkiem w dół do Olszanej, postanowiłam się jeszcze po wspinać na Szczereż.
    Byłam tam ze 2 lata temu przez przypadek z przypadkowo spotkanym/poznanym wtedy rowerzystą :)

    Takie nic, a cieszy :)

    Nie pamiętam dzisiaj jak on miał nawet na imię, ale pamiętałam,że tam z góry były dość ładne(dość, bo nie porównywalne do Podhalańskich) widoki :)

    Więc się styrmam i styrmam, oglądam i podziwiam, aż w końcu zjeżdżam! Zjazd prze kozak!!! Heble się grzały, zakręty ledwo zbierałam, ale była jazda! :D Jakby tak zapamiętał gdzie i w którą stronę zakręt leci, toby się nieźle puścił,a  tak to wyobraźnia kazała wciskać heble :)
    Po drodze na rozwidleniu dopytałam przypadkowej kobiety w którą stronę (lewo czy prawo?) do Olszanki. "W prawo pani jedź!", ok to jadę!

    W Olszance już prosto na Podegrodzie i do domu. Ponad 3h totalnego włóczenia się po (nie)znanym :)

    Przy okazji zjazdu ze Szczereża do Olszanki dopatrzyłam fajną trasę, idealną do MTB :) Może się kiedyś tam karne :)

    Trochę mnie to odmóżdżyło, jednak pewnych kwestii samym rowerem nie rozwiąże, trzeba działać!


    • Dystans 52.24km
    • Teren 4.00km
    • Czas 02:20
    • SpeedAVG 22.39km/h
    • SpeedMaxxx 45.60km/h
    • Kalorie 939kcal
    • HRmax 166 ( 84%)
    • HRavg 121 ( 61%)
    • Podjazdy 256m
    • Sprzęt Giant Brass 2

    To nie był dobry pomysł! :O

    Piątek, 26 czerwca 2015 · dodano: 26.06.2015 | Komentarze 3

    Powinnam sobie dzisiaj odpuścić, powinnam przez niedysponowanie! Ale nie odpuściłam, czego bardzo żałowałam! 
    W połowie trasy tak się źle poczułam, tak mi mięśnie brzucha za szwankowały,że byłam pewna,że nie wrócę do domu!
    Jeszcze kurde ten wiatr, prosto w twarz o jesusicku,że też tak musiał sobie pozwalać! :O

    Wszystko na nie!


    Ale ta pogoda no... ten rower sam się w takie dni prosi o jazdę ;)

    A że z rana czułam się jeszcze wspaniale,to oczywistą sprawą było,że nie leże tylko śmigam ;)! Oj ciężka ta przejażdżka była, baaaardzo ciężka! Jeszcze nigdy trasa na Piwniczną nie dała mi tak w kość :D


    Counterliczniki.com