Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Izona. Mam przejechane 53867.50 kilometrów w tym 1066.40 w terenie. Kręcę ze średnią 22.33 km/h i się wcale nie chwalę!
  • Czas na siodełku 100d 08h 39m
  • Więcej o mnie.

    Follow me on Strava 2020 button stats bikestats.pl 2019 button stats bikestats.pl 2018 button stats bikestats.pl 2017 button stats bikestats.pl 2016 button stats bikestats.pl 2015 button stats bikestats.pl 2014 button stats bikestats.pl 2013 button stats bikestats.pl 2012 button stats bikestats.pl 2011 button stats bikestats.pl 2010 button stats bikestats.pl

    Ja na instagramie

    Znalezione obrazy dla zapytania instagram

    Moje ziomeczki

    Wykres roczny

    Wykres roczny blog rowerowy Izona.bikestats.pl

    Z Archiwum X

    • Dystans 63.00km
    • Czas 02:36
    • SpeedAVG 24.23km/h
    • SpeedMaxxx 63.00km/h
    • Kalorie 1240kcal
    • Podjazdy 725m
    • Sprzęt Bianchi Via Nirone 7 Dama

    Poniedziałkowe komplikacje!

    Poniedziałek, 16 października 2017 · dodano: 19.10.2017 | Komentarze 0

    Zapowiadają w pogodzie,że tydzień ma być iście letni...
    Dużo słońca, dużo ciepła, no i dużo kolorów... przecież to jesień! ;)
    Nie zastanawiając się długo po śniadaniu, wskoczyłam w "obcisłe" i wio przed siebie ;)

    A się mi micha cieszyła!

    Chciałam uderzyć w Limanową i tak do końca się stało, ale po drodze było trochę przygód...
    Już na początku jazdy, czułam,że mój "tył" się zatacza :D 
    Nie, że ja jakaś wstawiona czy coś, tylko to koło z tyłu jakieś krzywe?
    Nic jadę dalej, ale wcale mi się to nie podoba...
    Wiedząc z radia,że w Sączu mała masakra, bo na jednym moście nad Dunajcem ciężarówka się przewróciła i wszystkie samochody kierowane są na drugi most, wolałam nie wbijać się w miasto... 
    Ja mogłam sobie woleć, jednak koło zadecydowało za mnie.
    Przy podjeździe pod Rdziostów po prostu się zablokowało i nie chciało jechać dalej, czaicie?!
    Odpięłam więc hamulec i tak tylko z przednim, sprawnym hamulcem próbowałam dostać się na serwis.
    O jakie było moje zdziwienie kiedy pan policjant kierujący ruchem na zamkniętym moście, stwierdził,że na tyle poważne te kamienie są,że nawet rowerem PO DRODZE ROWEROWEJ nie przejadę, really? 
    No nic skoro tak, z władzą kłócić się nie wolno, dymam z powrotem na  zakorkowany most heleński i zastanawiam się jak oni sobie wyobrażają budowę nowego mostu przy takim natężeniu ruchu przy wjeździe do Nowego Sącza?
    Masakra!
    Po wielu akrobacjach między samochodami, w końcu dostałam się w "bezpieczne" miejsce na Bulwarach, gdzie miałam już wytyczoną drogę dla rowerów i żaden korek mi nie przeszkadzał w dalszej drodze do bikeatelier...

    Kiedy w końcu tam dotarłam (odechciało mi się podbijać Limanową!), na gwałt proszę Jacusia żeby mi rower zreanimował, bo daleko na nim nie zajadę bez hamulca albo z tak krzywym kołem :D
    Jacuś oczywiście jak to Jacuś dupolejca, ale koniec końców rzucił to co robił i uratował moją Biankę :P
    Dzięki Jacuś!

    Nie trwało to dłużej jak 15 minut, ale wizja powrotu na Rdziostów, czyt. ponowne przeciskanie się przez zakorkowane miasto, nie napawały optymizmem!
    Wracając ul. Tarnowską o mało nie zostałam zmiażdżona przez dwa TIRy, ale co tam, ruch w Sączu opanowany haha :D
    O jak ja się cieszyłam kiedy w końcu zaś wyjeżdżałam pod ten Rdziostów, bez tego sznurku samochodów! 

    Jadę, cieszę się, ale w głowie jest myśl,że kurde za mało czasu mi zostało do przejechania założonej trasy, szlak!
    Skracam ją na tyle,że w Mordarce odbijam na Wysokie, a po zjeździe z Raszówek i dojechaniu do Przyszowej tamtędy też wracam do domu.
    Zapomniałam tylko,że w Długołęce przy kościele kładą nowy asfalt i moja szosa nie nadaje się na takie terenowe jazdy....

    A potem się dziwie,że mam takie krzywe koła... :D

    • Dystans 65.00km
    • Czas 02:43
    • SpeedAVG 23.93km/h
    • SpeedMaxxx 67.70km/h
    • Kalorie 1112kcal
    • Podjazdy 602m
    • Sprzęt Bianchi Via Nirone 7 Dama

    W sobotę do pracy....

    Sobota, 14 października 2017 · dodano: 19.10.2017 | Komentarze 0

    Przyszła kryska na Matyska!
    Jak przez pół roku każdy weekend miałam wolny i hulaj duszo, tak teraz w każdą sobotę siedzę i się kiszę w pracy.
    Ostatnia sobota była na tyle obiecująca pogodowo,że postanowiłam do klubu jechać rowerem! :D
    LOL dawno tego nie grali!

    Jak na połowę października było ciepło, chociaż wiadomo, swoje ubrać też musiałam.
    Do pracy bez szału, chociaż zdążyłam się spocić (dobrze,że te prysznice mamy w klubie!), po pracy natomiast, trochę podjazdów, trochę zjazdów i powrót do domu już na ciemności (uroki jesieni).

    Chcąc się trochę powspinać na drogę powrotną do domu wybrałam Wysokie, a co sobie będę żałowała? :)
    Tu mały zonk, bo kapłam się że bloki w pedałach nie współpracują ze mną tak jak powinny :o
    Wiadomo, nie są już pierwszej młodości, swoje przejechane już mają, ale wolałabym je wymienić dopiero na początku przyszłego roku ;)

    Uważniej operując lewą stopą doturlałam się na szczyt Wysokiego, za co dostałam zacną nagrodę w postaci, przepięknego zachodu słońca,patrzcie:

    Poahowałam się z grubsza i zaczęłam szybszy (bo z góry na dół) powrót do domu ;)

    Enjoy!

    • Dystans 50.00km
    • Czas 01:53
    • SpeedAVG 26.55km/h
    • SpeedMaxxx 59.80km/h
    • Kalorie 940kcal
    • Podjazdy 382m
    • Sprzęt Bianchi Via Nirone 7 Dama

    Korzystając z pogody...

    Czwartek, 12 października 2017 · dodano: 14.10.2017 | Komentarze 0

    Jej szału pogodowego ciąg dalszy!
    Nie zważając na okrojony czas przed pracą (do klubu miałam już na 13,LOL!),po śniadaniu piernikiem wyskoczyłam na krótkie turlanko.
    Ciepło, cieplej niż wczoraj, nawet kurtka była zbędna, o bufce nie wspomnę!
    Pojechałam w stronę Łącka od Olszanek, tam musiało być pięknie, bo tam przecież pełno sadów!
    Było, a w dodatku przejrzystość powietrza była na tyle duża,że każdy pagórek i każdą górkę, można było podziwiać jak na dłoni!

    Szkoda,że kalkulator tego nie widzi tak dokładnie jak moje i tak ślepe oko! 
    Z Łącka do Kadczy i stamtąd do Starego Sącza.
    Powrót do domu utrudniony, bo totalnie pod wiatr, nieeeee!
    Tak mi się śpieszy i jeszcze wiatr mi nogę testuje, straszne to było!

    Nie byłabym jednak sobą, gdybym się miała spóźnić do pracy...

    Przecież mi się to nie zdarza... :D :D 

    • Dystans 60.20km
    • Czas 02:22
    • SpeedAVG 25.44km/h
    • SpeedMaxxx 50.40km/h
    • Kalorie 1012kcal
    • Podjazdy 429m
    • Sprzęt Bianchi Via Nirone 7 Dama

    Babie lato, czas start!

    Środa, 11 października 2017 · dodano: 14.10.2017 | Komentarze 2

    Boszzz nie dość,że wrzesień był ladaczny pod względem pogodowym, to jeszcze październik się zaczął jak się zaczął.
    Zimno, mokro, paskudnie!
    Po 10 dniach abstynencji rowerowej, w końcu mogłam sobie pozwolić na chwilę  zabawy na świeżym powietrzu.
    Z racji drugiej zmiany w tym tygodniu, zaraz po przebudzeniu sprawdziłam szybko temperaturę tą na termometrze i tą faktyczną na polu.
    Szału nie ma, 11 stopni wskazuję termometr, ale na polu odczuwam 11,5 stopnia, jadę! :P

    Nie wiem jak się ubrać, żeby pierwszy trip w takich warunkach nie przerodził się w jakąś chrypkę, grypkę czy coś....
    Ubieram się standardowo: buffka, koszulka z długim rękawem, kurtka, rękawiczki, nogawki... no i spodenki of course!

    Jadę nie wiem gdzie, ale jadę w kierunku Rytra i Piwnicznej.
    Już przy wjeździe do Rytra wiedziałam,że dobrze sobie trasę obrałam <3

    Fajnie tam!

    Ruch jak na głównej drodze spory, dlatego w Młodowie skręcam na przejazd kolejowy i boczną drogą dojeżdżam do Piwnicznej ;)


    Tam pod Pijalnią Artystyczną parę foteczek i nawrotka do domu.

    Powrót wydawał mi się jakoś tak znacznie przyjemniejszy, bo albo mi się nogi rozkręciły po 10 dniach przerwy albo wiatr wiał w plecy i było nie było ujmował w pedałowaniu :P

    Wracałam standardowo przez Stary Sącz, nie dość,że ruch mniejszy, to jeszcze przecież dawno nie obczajałam "mojej" alejki:

    O każdej porze roku inna ;) 

    Po powrocie do domu stwierdziłam po raz drugi tej jesieni,że za mało węgli na chłodnej, bo już nie letniej trasie, może skutkować niezłą bombą!
    Strzeżcie się!


    • Dystans 112.20km
    • Czas 04:24
    • SpeedAVG 25.50km/h
    • SpeedMaxxx 63.40km/h
    • Kalorie 1991kcal
    • Podjazdy 984m
    • Sprzęt Bianchi Via Nirone 7 Dama

    Knurowska <3 Uwielbiam!

    Niedziela, 1 października 2017 · dodano: 02.10.2017 | Komentarze 4

    Weekend z deczka miałam okrojony. Sobota praca (ktoś musi zaraportować miesiąc!), niedziela na szczęście wolna, cała!
    Poszłam rano do kościoła i mi się przypomniały te nowe memy z bożu i jeżu :D

    Grafika z kwejka :)
    WYBACZCIE! :D

    No więc zastanawiałam się czy Iżu też może do Bożu, no i mi wyszło,że może więc poszłam :D

    Po kościele śniadanko i powolne ogarnianie się na wycieczkę, bo się z Tomkiem umówiłam na 12, na podbój Przełęczy Knurowskiej.
    Przełęcz ta jest jedną z kilku moich ulubionych tras, ale że teraz rzadko jeżdżę i nogi ani płuca już nie te, wolałam mieć towarzysza w tej niedoli :P
    Wyzbierałam się wcześniej niż zakładałam i już przed 11 wystartowałam z domu.
    Umówieni byliśmy w Zabrzeży, więc musiałam się tam doturlać na czas ;)

    Pogoda teraz taka,że nie do końca wiedziałam jak się ubrać....
    Ubrałam więc buffkę (to z przezorności, żeby uszy nie bolały!), nogawki, a na górę bluzkę z długim i krótkim rękawkiem, a na to jeszcze koszulkę rowerową :D
    Haha zgrzałam się i w Zabrzeży musiałam się rozbierać :D

    Kiedy się już wygramoliliśmy z tych wszystkich klamotów, jakoś punktualnie chyba o 12, wystartowaliśmy na podbój Knurowa ;)
    Ruch na drodze gigantyczny, wiara się bawi i korzysta z być może ostatnich tak ciepłych dni w roku...
    Smuteczek!
    Wszyscy pewnie w góry albo górki.
    Sama się wahałam czy to ma być dzień na rowerze czy w górach, wołali w góry, ale ja wybrałam rower ;)
    Dwie miłości, każdej ciągle za mało ;)

    Z początku było fajnie, tylko wiatr przeszkadzał, ale przy mniej lub bardziej regularnych zmianach dało się przeżyć!
    I tak od Grywałdu do Krośnicy podholował nas "wytopiony" kolarz górski,który chciał atakować Czorsztyn.
    Trochę wstyd, ale co ja mu się będę pchała przed kokpit, jakbym go tylko zwalniała :D

    Zjazdy,podjazdy ten teren rządzi się swoimi prawami :P
    Podjazd pod Snozkę jechałam z nadzieją zobaczenia pięknej panoramy Tatr na szczycie, a tu w nosie!
    Za duża mgła czy coś :D
    No cóż nie ma co podziwiać, cza jechać dalej...
    Do Knurowa z ciągłym, dużym ruchem na drodze, a później to już sporadycznie.

    Pięknie!

    Podjazd miał się dłużyć, nie było tak źle, chociaż powoli czułam,że mi jedzenia brakuję...
    Już się doczekać nie mogłam kiedy na górze coś zjem, bo bym chyba odleciała! 
    Nie lubię jeść wyjeżdżając pod górę, bo już wgl dostaje zadyszki :D
    Kiedy zobaczyłam "odliczane" metry do szczytu (pozostałość z NTRCh), gęba mi się ucieszyła, aleeee wiedziałam,że jeden kilometr pod górkę przy lekkiej bombie,będzie trwał wiecznie!
    Na szczęście trwał pół wieczności ;)
    U góry dłuższa chwila odpoczynku iii już wracamy, bo jeszcze drugie tyle drogi przed nami.

    Zjazd z początku zimny, bo w samiutkim cieniu, przy potoku, ale nie było tragedii, bo zdążyłam u góry do słońca wyschnąć.
    Bardzo dobrze, bo inaczej katar byłby murowany :P
    Przejazd przez całą Ochotnicę zajmuje z dobre 30-40 minut, ale tu też potrzebowałam się zatrzymać, booo za mało tego jedzenia zjadłam u góry.
    Jakiś banan i słodki sok, może dotrwam do domu :P Jak nie to jeszcze jakieś batoniki po kieszonkach hulają :P
    Zauważyłam taką zależność: im zimniej i dłuższa trasa, tym więcej tego jedzenia mój organizm potrzebuje.
    Pewnie nie tylko mój. Nie dość,że zużywa więcej energii żeby mnie ogrzać, to jeszcze ta energia jest na bieżąco spalana przez wysiłek.
    Obserwacje nasunęły mi się po przypomnieniu sobie mojej największej życiowej bomby  na zeszłorocznym Rajdzie Beskidu Niskiego.
    Był pogrom!

    No nic, pojadłam, popiłam i jedziemy dalej...

    Pogoda jak widać cały dzień służyła swoją łaskawością,nic tylko jeździć i cieszyć się,że można :D
    Po dojechaniu do Zabrzeży, rozstaliśmy się z Tomkiem i teraz już całkiem sama, musiałam walczyć z wiatrem, swoją słabnącą już siłą i tymi kilometrami które dzieliły mnie od domowego łóżka i rosołu :D

    W sumie nie było tak źle, ale jakbym się jeszcze z raz zatrzymała na jakiś postój, nooo to już bym mogła nie wrócić o własnych siłach  do domu :D

    Po powrocie jak się wykąpałam i pojadłam, a umawiane, wieczorne kino z całą ekipą nie wypaliło (bo podobno "BOTOKS" ryje psychę!) położyłam się do łóżka i w sumie oddałam należnemu odpoczynkowi ;)

    Fajnie!
    Kategoria Stóweczka


    • Dystans 80.00km
    • Czas 03:17
    • SpeedAVG 24.37km/h
    • SpeedMaxxx 60.80km/h
    • Kalorie 1674kcal
    • Podjazdy 1135m
    • Sprzęt Bianchi Via Nirone 7 Dama

    So much fun! :P

    Piątek, 29 września 2017 · dodano: 30.09.2017 | Komentarze 0

    Ile to się człowiek musi nagimnastykować żeby dorwać chwili czasu na jazdę rowerem ;)
    Co z tego że pogoda sprzyja, jak czasu ciągle za mało, a i jeszcze dzień się zrobił dużo krótszy, niż jeszcze był z miesiąc temu ;)
    Chcąc nie chcąc porzuciłam marzenia i pragnienia o kilku wypadach rowerowych w tym tygodniu i chyba będę się musiała zaspokoić tym jednym, może w niedzielę drugim,zobaczymy... :)

    Z rana nim się temperatura podniesie do oczekiwanej, można się zestarzeć :D
    Chciałam jechać dużo wcześniej, tzn. koło 9, ale Panieee gdzie tam, jak taki mróz!
    Wystartowałam chwilę po 10 i dalej szału nie było!
    O jak ja Bogu dziękowałam,że zabrałam ze sobą rękawiczki!
    Ręce miały spoko warun, ale nie zabezpieczyłam uszu i do teraz czuję,że chyba mi je przewiało, aleee nie bolą, a to najważniejsze ;)

    Pojechałam tam gdzie lubię najbardziej, nad Jezioro, bo Jezioro fajne jest :D
    Pod górkę za gorąco trzeba się było rozbierać, z górki za zimno ahhh ta jesień :P
    Miałam czasu dużo, bo miałam wolne, ale głodna już byłam taka,że chciałam jak najszybciej wrócić na obiad :D

    Piękne widoczki no i takiej jesieni wyglądałam cały zeszły tydzień!
    Brakło!

    • Dystans 45.50km
    • Czas 01:47
    • SpeedAVG 25.51km/h
    • SpeedMaxxx 54.70km/h
    • Kalorie 781kcal
    • Podjazdy 383m
    • Sprzęt Bianchi Via Nirone 7 Dama

    Zapomniałam jak się jeździ na rowerze :O

    Niedziela, 24 września 2017 · dodano: 26.09.2017 | Komentarze 2

    Boszeeee zapomniałam jak się jeździ na rowerze!!!
    Calutki tydzień padał deszcz, a jak nie padał, to lało albo było zwyczajnie za zimno,żeby mieć jakąkolwiek przyjemność z jazdy na rowerze :O
    Straszne!
    Już mi po prostu tlenu brakowało,tak się zakisiłam w domu!!!

    W niedzielę tak mnie spontanicznie naszło po oglądniętych Mistrzostwach Świata męskiej elity,że ja też się musiałam przewieźć, bo od tego ograniczonego tlenu aż mnie drugi dzień z rzędu głowa nap...adowe miałam bóle głowy :D
    Zrobiłam niedaleką rundkę, no bo przecież o 19 już ciemniutko i wróciłam do domu...bez bólu głowy!!!

    Love!

    • Dystans 66.00km
    • Czas 02:20
    • SpeedAVG 28.29km/h
    • SpeedMaxxx 54.00km/h
    • Kalorie 1205kcal
    • Podjazdy 498m
    • Sprzęt Bianchi Via Nirone 7 Dama

    Odmóżdżyć się!

    Sobota, 16 września 2017 · dodano: 18.09.2017 | Komentarze 4

    Jej jaki ciężki psychicznie miałam cały zeszły tydzień, masakra jakaś!
    Jeszcze pogody za ładnej nie było i już wgl nie było się gdzie wyżyć :D
    Jak na złość po kilku miesiącach weekendowej laby, w sobotę musiałam iść do pracy!
    Za dużo tego wszystkiego jak na raz...
    Na moje szczęście przez cały dzień mojej zmiany padał deszcz, wiec jakby mniej mi było żal,że jestem w klubie.

    Po pracy jakby specjalnie* wyszo słońce i przy odpowiednim ubiorze można było się wyładować na rowerze :P
    Zjadłam obiad i czy to się komuś podobało czy nie, musiałam się przewieźć.
    Z dwojga złego lepiej żebym się wyżywała na rowerze niż na domownikach :D

    Pojechałam w kierunku Piwnicznej aż do mostu przy granicy ze Słowacją.
    Jechałam tak długo aż mi całe napięcie nie zeszło! :P
    W sumie nawet nie zauważyłam kiedy się ciemno zrobiło i do domu wróciłam już w nocy o 19.15!
    Ehh...

    *ma się te układy u góry ;)

    • Dystans 52.40km
    • Czas 02:02
    • SpeedAVG 25.77km/h
    • SpeedMaxxx 68.80km/h
    • Kalorie 1098kcal
    • Podjazdy 694m
    • Sprzęt Bianchi Via Nirone 7 Dama

    Zaś zaświeciło! :P

    Środa, 13 września 2017 · dodano: 13.09.2017 | Komentarze 0

    Wczoraj, to Wam powiem,że się nawet ucieszyłam,na ten padający deszcz ;)
    Tak mnie nogi bolały po niedzielnych Tatrach i poniedziałkowym rowerze,że po schodach schodziłam tyłem, serio!
    Wykorzystałam ten dzień w końcu na zakupy ;) Nie lubię chodzić po sklepach (wiem nietypowa ze mnie kobieta), a już w słoneczne dni ani tyle! 

    Dzisiaj trochę się wahałam czy aby mi się chce na ten rower, ale jak sobie pomyślałam,że takich dni jak ten może już wcale dużo nie być, tak ubrałam się i pojechałam.
    Chyba mama nie była zbytnio zadowolona z takiego obrotu sprawy, bo na obiad był barszcz z uszkami i liczyła na to,że jej te uszka pomogę lepić...Sorry ;)

    Nie miałam pomysłu na trasę,ale ja lubię jeździć w kierunku Limanowej,więc tam się wybrałam.
    Dobrze zrobiłam,bo może nie wiało tak jak w poniedziałek, ale czuć było opory!
    Do Chełmca, to mi się wydawało,że jadę z wiatrem, wow oby tak dalej ;)
    Taka pogoda jak dzisiaj ma to do tego,że zaczynają się dylematy:
    Ubrać jedną warstwę? Dwie? A może 3?!
    Nic ja postanowiłam jechać w krótkich gaciach i koszulce z długim rękawem, a na to koszulka rowerowa.
    Zestaw nie najgorszy aczkolwiek pod górę za ciepło, z górki za zimno!
    A jak jeszcze zatrzymałam się przed zjazdem W Mordarce, bo mi telefon napitalał, tak już całkiem wystygłam :o

    Standardowo nie wjeżdżałam do centrum Limanowej tylko jeszcze w Mordarce skręciłam w lewo i już wspinałam się przez Wysokie w kierunku domu.
    Przez ten wiatr nie chciało mi się jechać wzdłuż Wysokiego tylko odbiłam na dół Raszówkami i przez Przyszową dojechałam do Stronia.
    Tam po raz pierwszy podjechałam w stronę Mokrej Wsi i tu doznałam szoku szoku!
    Patrzcie jaką fajną drogę tam położyli!


    Asfalt gładki jak stół!!!

    Ale z przezorności używałam hamulców, wiecie zęby ma się jedne na całe życie!!! :D

    Będę tam częściej jeździć,przecież to cudo mnie do domu doprowadza ;)


    • Dystans 52.00km
    • Czas 01:59
    • SpeedAVG 26.22km/h
    • SpeedMaxxx 48.60km/h
    • Kalorie 988kcal
    • Podjazdy 496m
    • Sprzęt Bianchi Via Nirone 7 Dama

    Halny!

    Poniedziałek, 11 września 2017 · dodano: 12.09.2017 | Komentarze 4

    Po ostatnim zimnym tygodniu, weekend zapowiadał się ciepły, słoneczny no i pracowity!
    Taaak w domu zajęli mi całe piątkowe popołudnie i całą sobotę, no cóż!
    Na niedzielę umówiłam się w Tatry, więc mimo pięknej pogody i nowych sterów w rowerze nie było jeżdżone nic w weekend ;)
    Cóż...
    Nie samym rowerem żyje człowiek ;)

    Dzisiaj, tzn. w poniedziałek, korzystając z faktu że mam do pracy przyjść godzinę później niż normalnie, przed samiutkim obiadem wyskoczyłam na małe kółeczko po okolicy ;)

    Pojechałam z zamiarem odwiedzenia Piwnicznej, ale ten halny, który już w niedzielę chciał nam głowy pourywać na Wołowcu zmienił moje przejażdżkowe plany ;)
    Że wieje, to ja na wskroś tego po prostu pojadę pod górę i nie będę się wkurzała,że za wolno, bo wiatr.
    Na Wysokie i z Wysokiego przez Przyszową i Podegrodzie do domu.

    Uwielbiam taką ciepłą, niby letnią, ale już zapachowo jesienną pogodę ;) <3
    Bo jesień ma urok, kiedy jest słoneczna, ciepła i kolorowa!

    Counterliczniki.com