Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Izona. Mam przejechane 53867.50 kilometrów w tym 1066.40 w terenie. Kręcę ze średnią 22.33 km/h i się wcale nie chwalę!
  • Czas na siodełku 100d 08h 39m
  • Więcej o mnie.

    Follow me on Strava 2020 button stats bikestats.pl 2019 button stats bikestats.pl 2018 button stats bikestats.pl 2017 button stats bikestats.pl 2016 button stats bikestats.pl 2015 button stats bikestats.pl 2014 button stats bikestats.pl 2013 button stats bikestats.pl 2012 button stats bikestats.pl 2011 button stats bikestats.pl 2010 button stats bikestats.pl

    Ja na instagramie

    Znalezione obrazy dla zapytania instagram

    Moje ziomeczki

    Wykres roczny

    Wykres roczny blog rowerowy Izona.bikestats.pl

    Z Archiwum X

    • Dystans 77.60km
    • Czas 03:11
    • SpeedAVG 24.38km/h
    • SpeedMaxxx 69.80km/h
    • Kalorie 1944kcal
    • Podjazdy 1099m
    • Sprzęt Bianchi Via Nirone 7 Dama

    Uparcie po te UP-y!

    Wtorek, 10 maja 2016 · dodano: 10.05.2016 | Komentarze 0

    Po niedzielnej stówce, za głosem rozsądku w poniedziałek dałam sobie na wstrzymanie ;)
    Dzisiaj za to postanowiłam,że się powspinam, coby noga się wyrabiała na tych górkach :P
    Ciężko, nawet bardzo znaleźć mi tu na miejscu jakieś górki, coby się na nich wyżyć...! Jedynym wyjściem byłoby po prostu teleportować się w okolice Gródka nad Dunajcem, Bartkowej i tamtych okolic. bo tam to pełno górek.
    Teleportować dlatego,że w tygodniu kiedy mam na drugą zmianę nie zawsze mogę sobie wstać na tyle wcześniej,żeby po te up-y kręcić ponad 100 km :P
    No więc pojechałam tam, gdzie wiedziałam że coś się powspinam :P
    Rdziostów i dalej w Chomranicach pod Zawadkę :P To już taki bym rzekła "standard" jeśli chodzi o "szczytowanie" :D
    Podjeżdżając pod Zawadkę pomyślałam,że jadąc kiedyś z Marcinem na Jaworz, wspinaliśmy się pod niezłą górę (ta góra jest zaraz po wyjeździe na Zawadkę), kiedyś tam pojadę, jest stromo,długo, idealnie! :P
    Dzisiaj nie było na to czasu :P
    Zjeżdżając w dół do Tęgoborzy musiałam uważać, bo wczoraj polało (tam to chyba dość dużo), bo się kamienie na jezdnie poobsuwały :O
    No więc uważam :P Gdzieś w połowie zjazdu wpadł mi do głowy pomysł, coby podjechać pod just zjechać w dół do Bilska i wrócić, zaliczając just też z drugiej strony, good idea! 
    Gdyby nie ciężarówki i ogólny ruch na tej drodze (główna trasa prowadząca ze Sącza do Krakowa), to tam całkiem spoko klimat do jazdy :P
    Podjechałam, zjechałam i już myślałam że mnie zleje (taaaaaka paskudna chmura nade mną się znalazła),ale na szczęście chmurze się lać nie chciało :D
    Wyjeżdżam z powrotem i przypominam sobie jak w zeszłym roku z Marcinem i Konradem jechaliśmy przez just (tam i nazad) na Rajd o Puchar Złotego Bicykla do Iwkowej, ojeju!
    Wtedy na GIANCIE myślałam,że tam zejdę, dzisiaj pyk, pyk, myk, myk i już zjeżdżam tam skąd przyjechałam :P
    O jaki by to był świetny zjazd gdyby nie te zbierające się w zakręty ciężarówki!!!
    Musiałam hamować, fiks kanada! A taki ogień by mógł iść! :D
    No nic, zjechałam, jadę teraz do Sącza :P
    W Sączu odbijam na most heleński i kieruję się w stronę Biczyc, taaaak zaś chcę zmęczyć Trzetrzewinę!
    Do upadłego, dopóki  jadąc do góry na tym odcinku nie przerzucę na przynajmniej 3 przerzutkę z tyłu! :D
    (Czyli już za jedną przerzutkę więcej czasu :D).
    Wspinam się i wspinam, tego samego wiatru, który mnie z Tęgoborzy do Sącza nie chciał puścić,tu pod górkę nie ma!
    Słońce smaży i to fest, opali mnie i na pewno nie równo :D
    Do wesela w sierpniu muszę się pilnować, bo sukienki żadnej nie ubiorę w "opalonym rękawku" :P
    Kiedy już pokonałam wszystkich "pierdylion" zakrętów na tej trzetrzewińskiej patelni, wyjechałam na Kaninie i stąd został mi zjazd do Przyszowej i ostatni podjazd spod kościoła do domu :P

    No! Dopięłam swego :P
    Co prawda jakoś miażdżąco wysoko nie podjechałam, ale ponad 1000 m w górę wykonane i to na odcinku trasy mniejszej niż 100 km!
    Good job!! 



    • Dystans 101.30km
    • Czas 03:48
    • SpeedAVG 26.66km/h
    • SpeedMaxxx 69.80km/h
    • Kalorie 2360kcal
    • Podjazdy 939m
    • Sprzęt Bianchi Via Nirone 7 Dama

    Koniec majówki, cza się brać do roboty!!!

    Niedziela, 8 maja 2016 · dodano: 09.05.2016 | Komentarze 4

    Wszystko co dobre szybko się kończy... :/
    To był wspaniały,wolny tydzień :P Pogoda spisywała się wybornie, można było śmigać na rowerze, opalać się na balkonie i przesiadywać całymi dniami na polu <3 Jupiiiii :D
    Niestety było i się skończyło... Trzeba wrócić do pracy!
    Tego tripa nie planowałam, a jak już to na pewno nie planowałam stówki, to był spontan :P
    Od rana miałam dużo czasu, bo już o 9 byłam po kościele, nie mając ani ochoty ani pogody na rowerowanie...poprostu leżałam ;) 
    No dobra, w sobotę były imieniny Stanisława, to temu :D
    Do obiadu jakoś prze biedziłam, po obiedzie i ochota i pogoda przyszły ino,że byłam jeszcze zatrzymana w próżni przez brata, któremu miałam szoferować :) Spokojnie nie śpieszy mi się... :P
    Kiedy już w końcu mogłam jechać, zaś się zachmurzyło i to na tyle,że zaczęłam się zastanawiać czy aby nie zawrócić :P
    Nie zawróciłam, wygrałam!
    Pojechałam na pętelkę do Łącka i aż mnie w Jazowsku zmroziło, że mnie Kasia z ojcem? swoim mijają z naprzeciwka, omnomnom!!!
    Na pewno jadą w odwrotną stronę i w najgorszym wypadku zaś się miniemy na podjeździe/zjeździe w Czarnym Potoku :D
    Pędzę tam więc ile wlezie coby się nie spóźnić, jestem w połowie podjazdu, a oni sruuuuu z góry, o matko!!!
    Chociażbym chciała "jej" powiedzieć cześć, to nie mam szans!
    Nie zastanawiając się długo odwróciłam się na tylnim kole (nie dosłownie, bo tak nie potrafię :D) i rura za nimi!
    Dogoniłam ich dopiero "w rynku" w Łącku, ładnie pociśli w dół!!!
    Przywitałam się z "ojcem" gadu gadu i coś mi nie pasuje, bo to za "chłopięce" jak na Kasię :D

    Szybkie pytanie do mojego rozmówcy iii zonk, to jego syn (on i syn, to sąsiedzi Kasi) w ubraniu od Kasi, a nie sama Kasia :P
    No nic, przynajmniej spróbowałam :P
    Pogadałam, popytałam i przejechałam się z nimi aż do Tylmanowej ;)
    Młody jak na juniora w KRAKUSie ciśnie,że nie ma się czego powstydzić :P Po kawałku jazdy z nimi i 35 km średnia prędkość dobiła mi do 29km/h, sama bym tego tak nie przejechała :P
    Dostałam numer telefonu, gdybym chciała się z Ochotnicą wozić i się rozjechaliśmy :P
    Wróciłam do podjazdu na Czarny Potok, w między czasie zaliczając dwa inne strome podjazdy i zjechałam do Naszacowic.



    Pięknie!!!

    Miałam od razu wrócić do domu,ale jakoś nie poczułam jeszcze,że jeździłam, więc jadę dalej :P
    Z Naszacowic do Starego Sącza i tam mnie natchło na podjechanie do Przysietnicy od strony Moszczenicy, wiadomo sztajfa musi być :P
    Na szczycie musiałam ubrać już ocieplacze, bo słońce zaszło i zjazd w dół mógłby mnie zamrozić :P
    Z Barcic na obwodnicę i z obwodnicy do domu...
    Przez przypadek wykręciłam stówkę, a miałam tylko zapętlić z Łącka do Czarnego Potoku :P

    Kategoria Stóweczka


    • Dystans 78.90km
    • Czas 03:30
    • SpeedAVG 22.54km/h
    • SpeedMaxxx 66.60km/h
    • Kalorie 1761kcal
    • Podjazdy 927m
    • Sprzęt Giant Brass 2

    "Szosą po Podhalu" :)

    Piątek, 6 maja 2016 · dodano: 08.05.2016 | Komentarze 0

    Kto śledzi ten wie! Zakochana jestem w Nowym Targu i jego okolicach <3 Uwielbiam tamte miejsca! ;)
    Wolny tydzień uciekał,korzystałam ile mogłam i na koniec wymyśliłam,że jedziem tam!!!
    Zapytałam Marcina czy się pisze na tripa i pojechaliśmy razem ;)
    W piątek pogoda w Sączu cudna! Słońce, bezchmurne niebo i zero, null, nic wiatru! No nic, mamy nadzieję,że tam dalej w Nowym Targu będzie tak samo :)
    Niestety im bliżej celu naszej wycieczki tym gorzej... Chmury, wiatr i zimno! 
    Osobiście tak się pozytywnie nakręciłam na tą wycieczkę,że chociażby trąba powietrzna miała przejść ja i tak będę gębę cieszyła,że jestem tam, na Podhalu ;)

    Już na miejscu z powodu braku pomysłu na to gdzie się przebrać w obcisłe, postanowiliśmy odwiedzić naszą rajdową "gospodynię" Panią Anię ;)
    Ooo jak się ucieszyła z naszych odwiedzin ;) Miło :P 
    Siedliśmy chwilę, pogadaliśmy i już już, bo my jeździć przyjechaliśmy :P
    Oporządziliśmy się, maszyny z iżonowozu wytargaliśmy i z lekkim opóźnieniem (no ale po co się śpieszyć? :P) ruszyliśmy na podbój Podhala :P

    Pierwsze kilometry wykręciliśmy w kierunku Ostrowska (czyli wracamy do Sącza :P) i Gronkowa.
    O matko! To już tu na dzień dobry oczy nasze zobaczyły, to po co tu przyjechały <3

    Tatry, Taterki nasze piękne góry w całej swojej okazałości <3 :P

    Jedziemy, podziwiamy kurde i love it! 
    Pogoda się wyrobiła, słońce dogrzewało na tyle,że musieliśmy się trochę pościągać :P
    Z Gronkowa skręciliśmy na Nową Białą i już mi się przypomniało,że tą drogą (tylko w odwrotnym kierunku) wracałyśmy z Pauliną w tamtym roku z Turbaczowej wyrypy :P No to jedziemy do Pauliny na włości :P
    Kiedy minęliśmy rzekę Białkę i Janosikowe skałki zaczął się podjazd pod Frydman w kierunku Falsztyna :)
    Wydawało się,że będzie ciężko, poszło łatwo, jest żyła! :)
    Z Falsztynu sruu w dół i jej już jesteśmy w Niedzicy! Szybko!!!
    Na Zaporze zrobiliśmy krótszy lub dłuższy pitt-stop coby popodziwiać piękno tego miejsca i w końcu coś zjeść :)
    Nie wiedziałam co mi się bardziej podobało: widok na Tatry czy na Jezioro Czorsztyńskie? :P


    Kiedy już naładowaliśmy się widokami i kaloriami, mogliśmy ruszać dalej, tyleee jeszcze na nas czeka :P
    Zjechaliśmy do ronda w dół i stamtąd pokierowaliśmy się w kierunku Łapsz Niżnych i Wyżnych :P
    Po drodze kusiło mnie,żeby zahaczyć o Kacwin, miejsce z którego Kubens wrzuca foty na swój FP, ale to next time :)
    W sumie i my nie mieliśmy najgorszych widoków ;)

    Kiedy dojechaliśmy do Trybsza, kierowaliśmy się w stronę Gronkowa, zapętlając pierwszą pętelkę, opuściliśmy Spisz :)

    Nie chciałam jeszcze wracać do Nowego Targu! Ani się nie zmęczyłam, ani się nie napatrzyłam na Taterki :P
    Wyjojczałam Marcinowi,że chce jechać dalej.
    Może na drogę rowerową,po której jechaliśmy w zeszłym roku przed rajdem, a może gdzie indziej? Nie ważne, ale jeździjmy jeszcze :P
    Marcin (przewodnik) oblukał mapkę, a ja patrzyłam z zainteresowaniem którędy tam... 

    Kierunek był jeden! Zjeżdżamy w dół i kierujemy się na Szaflary :P
    I to był strzał w dziesiątkę!
    Prawda prawdą, wchuj pod górę, ale kurde jesteśmy na Podhalu, tu podobno "próżno szukać płaskiego" :P
    Wystyrmaliśmy się na Maruszynę, na samej górze widoki że jo Cie pieron i te owieczki <3 :P

    I trzeba było zjeżdżać do Ludźmierza.... :)
    Zjazd długi, momentami stromy i wietrzny, ale słoneczko nie dawało za wygraną <3
    Po zjeździe została nam już tylko droga rowerowa do pokonania i znaleźliśmy się z powrotem w Nowym Targu :)

    Pomysł na wyjazd? Bingo!
    Wycieczka? Bingo!
    Widoczki? Bingo!
    Fun? Bingo!!!!

    Na Podhale wrócę na pewno jeszcze nie jeden raz, bo kocham tamto miejsce, kocham tamtych ludzi i tamte widoki <3

    I love it!!! <3


    • Dystans 101.00km
    • Czas 03:55
    • SpeedAVG 25.79km/h
    • SpeedMaxxx 67.70km/h
    • Kalorie 2591kcal
    • Podjazdy 1377m
    • Sprzęt Bianchi Via Nirone 7 Dama

    Słowacja...w poszukiwaniu przewyższeń ;)

    Środa, 4 maja 2016 · dodano: 04.05.2016 | Komentarze 2

    Piąty dzień mojej wolności :P
    Jak dla mnie taki weekend, długi weekend może trwać w każdym miesiącu :P
    Wybrałam się(ku niezadowoleniu mamy) tym razem zaraz po śniadaniu :)
    Obiecałam,że wrócę za 2 h, ale kurde nooo... wolne mam, spieszyć się nie muszę :P
    Wiedziałam gdzie chce jechać, taaaak na Słowację ;) Zainspirowały mnie zrzuty z tras, znajomych na stravie :P
    Przecież to nie daleko, a ( z tego co pamiętam z samochodowych wycieczek do "Franka" w Starej Lubovni) tereny dobre do ćwiczenia przewyższeń ;)
    Jedyne co mnie przerażało, to fakt że w telefonie nie mam roamingu :D Ale zabrałam dowód osobisty, to tak w razie "W" :D
    Do Piwnicznej zajechałam pieronem, chyba miałam dobry wiatr albo po prostu liczyłam na to,że faktycznie obrócę tam i nazad za obiecane 2 h :D
    Po wjeździe na Słowację, jebut sms-a do Fortuny nie wyślę,ojojoj no trudno!
    Jadę i jadę i podoba mi się tu... ;) Ostatnio właśnie z Marcinem tu byliśmy jadąc do Czerwonego Klasztoru.
    Dzisiaj aż tak daleko nie zamierzałam się zapuszczać. Planowałam podjechać ściankę, która wiedziałam,że gdzieś tam jest i wrócić do Polski.

    Po to tu przyjechałam! :D

    Plany,planami jak wyjechałam to i zjechać chciałam,żeby w drodze powrotnej znowu podjazdów narobić :P

    Dojechałam aż do Starej Lubovni ;)

    Gdyby ten asfalt słowacki nie był taki groszkowy, mogłabym powiedzieć,że Słowacja jest bardzo urozmaicona pod względem rowerowym :P
    Niestety ta siepiąca nawierzchnia umniejszała radości z szybszych zjazdów (albo porostu szkoda mi roweru :P),a podjazdy można było robić slalomem :P
    Jak już sobie po podjeżdżałam tak podjęłam babską decyzję,że już pora wracać "do siebie" :)
    Powrót utrudniał mi wiatr, wiejący prosto w twarz, ale słońce tak piękne i ciepłe było,że dzisiaj to mi ten wiatr nie przeszkadzał :)
    W Piwnicznej szybki pitt-stop u źródełka, bo mi bidon wysechł i śmigam dalej, bo już 13, czyli jestem już godzinę spóźniona z obietnicy danej mamie :O
    Dla urozmaicenia wracałam przez Stary Sącz cobym nie musiała połowy obwodnicy Brzeznej z buta podchodzić(przerwana droga rowerowa i kamyrdole!) i dopiero na 14 zameldowałam się w domu! Mamusiu wybacz :*

    Jak ogarnę mapkę porządnie to myślę,że kolejne wycieczki, to już będę zapętlała na Słowacji, bo to się da w kierunku Muszyny :P Tylko,że to może w ciul kilometrów od domu nabić :) Się zobaczy!
    Kategoria Stóweczka


    • Dystans 72.00km
    • Czas 02:37
    • SpeedAVG 27.52km/h
    • SpeedMaxxx 70.20km/h
    • Kalorie 1669kcal
    • Podjazdy 691m
    • Sprzęt Bianchi Via Nirone 7 Dama

    Podziwiać uroki wiosny <3 ;)

    Wtorek, 3 maja 2016 · dodano: 04.05.2016 | Komentarze 0

    Weekend majowy trwa, pogoda dopisuje, omnomnom się mi układa tak jak sobie tego życzyłam :P
    Chociażbym nie chciała jeździć to...przecież ja zawsze mam ochotę sobie pojeździć! :D
    Od rana byłam w stanie nieważkości, bo chciałam iść na pogrzeb dziadka sąsiadów, ten był dopiero o 13... 
    W sumie za bardzo nie planowałam rowerowania, ale kiedy po powrocie z pogrzebu i zjedzeniu obiadu, wszyscy się rozeszli do swoich pokoi spać, ja nie mając w zwyczaju spać w dzień, zabrałam rower i pojechałam odpoczywać po swojemu ;)
    W sobotę chłopaki pokazali mi fajny przejazd przez Kamienicę, więc postanowiłam wyeksploatować go ponownie, ale od dupy strony :)
    Pojechałam więc do Olszanki i stamtąd odbiłam do Jadamwoli turlając się w górę do Młyńczysk.

    Jadamwola, Jastrzębie kurde pełno tu sadów i drzewek które akurat teraz przecież kwitną, no raj na Ziemi!!! <3

    Chyba powinnam zostać artystą, rajcują mnie takie piękne miejsca ;)

    Po wyjechaniu do góry miałam 2 opcje: albo jechać dalej pod górę i znaleźć się na Ostrej albo zjechać w dól i tak jak w sobotę ( tylko w odwrotną stronę) przez Kamienicę zjechać aż do Zabrzeży. Wybrałam zjazd. Na dalszy podjazd przyjdzie jeszcze czas ;)
    Zjeżdżam i zjeżdżam i końca nie widać, niby ładnie bo zakrętów dużo, wszędzie zielono i rzeczka po prawej,ale nudno bo ciągle w dół!!!
    Dojechałam do Zabrzeży i patrząc w niebo stwierdziłam,że pasuje spiąć zadek bo inaczej złapie mnie porządna burza!!!
    Starałam się jak najszybciej przejechać Łącko (ostatnio jak mnie zlało to tu!) i chciałam już znaleźć się w co najmniej Naszacowicach ;)
    Udało się dojechać do "bezpiecznego" punktu suchym kołem,ale ciągle uważnie obserwowałam niebo... 
    Podjeżdżając do Młyńczysk, założyłam,że z powrotem podjadę jeszcze na Wysokie i wrócę Przyszową do domu, ale...
    Przez te brzydkie chmury i późną już godzinę, stwierdziłam,że nie chce mi się już tam jechać, wrócę przez Brzezną i będzie gitara :P
    Przyszowa z Kamienicy będzie na raz kolejny :P
     

    • Dystans 115.00km
    • Czas 04:26
    • SpeedAVG 25.94km/h
    • SpeedMaxxx 64.10km/h
    • Kalorie 2682kcal
    • Podjazdy 1018m
    • Sprzęt Bianchi Via Nirone 7 Dama

    Dolina Popradu

    Niedziela, 1 maja 2016 · dodano: 04.05.2016 | Komentarze 0

    Po sobotniej przejażdżce, nie czułam żebym coś (te 100 km ) wtedy objechała :D
    Umówiliśmy się wstępnie z Marcinem na niedziele żeby się przewieźć Doliną Popradu, jupii :P
    Z Doliną byłam w plecy, bo kiedy z bikeatelier tam jechali ja byłam gdzie? No jasne,że w pracy!
    Umowa umową, a życie życiem... Mimo (chyba) szczerych chęci Marcinowi nie udało się ze mną pojechać...
    Ja się nastawiłam,więc mimo wszystko jadę :)
    Wiało, co nie jest jakoś szczególnie pożądane przez rowerzystów... Zwłaszcza na tych dłuższych trasach!
    Wyjechałam późno, bo niedzielny obiad musiałam zrobić... No ale jadę :P
    Do Sącza, Nawojowej i byle do Krzyżówki...Wiało, słońce zaszło i już przez myśl przeleciała mi myśl,że jak tak dalej pójdzie to wyjadę na Krzyżówkę i zawrócę... Ale! Po wyjeździe na Krzyżówkę żal mi było wracać ;)
    Jak powiedziałam A, to jadę dalej :P
    W Krynicy ciasno, wiadomo długi weekend :P Jak najszybciej chciałam się stamtąd wyrwać i już w spokoju wracać do domu.

    Muszyna czy Żegiestów mimo,że wzdłuż Popradu i powinno mi się podobać, to jednak nie cierpię tamtejszego zapachu nasypów i torów kolejowych, fuj!

    Zaczęłam się już wkurzać powoli, bo głodna się zrobiłam, a wiadomo jak człowiek głodny to i zły!
    Uratował mnie "góralek", którego wpakowałam do kieszeni,ale to za mało! Chciałam jak najszybciej być już  w domu i sobie porządnie pojeść :)
    Wiatr nie dawał za wygraną i jak w tamtą stronę nie chciał puścić do Krynicy, tak w tą do domu :O
    W Piwnicznej zrobiło się zimno i już mi się odechciało wszystkiego :P Chyba miałam bombę!
    Zapomniałam sobie,że jest święto i że sklepy zamknięte, poprzednie lata niczego mnie nie nauczyły, dobrze Ci tak Iwono
    Mimo,że do domu wróciłam wytyrana jak wół, zadowolenie wzięło górę i nawet głód nie zmącił mojego dobrego humoru :P
    Do całości dobrego nastroju zostałam porwana przez Basię i Marunię na pizzę i piwo do mojej siostry i od razu zapomniałam,że jeszcze przed chwilą  chciałam się rozpłakać,że jeżdżę na rowerze.... Bombo zgiń!!!
    Kategoria Stóweczka


    • Dystans 100.50km
    • Czas 04:05
    • SpeedAVG 24.61km/h
    • SpeedMaxxx 67.70km/h
    • Kalorie 2184kcal
    • Podjazdy 739m
    • Sprzęt Bianchi Via Nirone 7 Dama

    We trójkę ;)

    Sobota, 30 kwietnia 2016 · dodano: 04.05.2016 | Komentarze 0

    Taaak ja żyję :P
    Jeżdżę,nie mam czasu na pisanie, no bo jeżdżę! :D
    W końcu żeśmy się z Marcinem zgrali ;)
    Już myślałam,że on całkiem z roweru zrezygnował :O
    Wolnego mam teraz nadmiar, bo mój weekend majowy będzie trwał aż 9 dni, jak pogoda dopisze to się ojeżdżę że hohoho :D
    Pierwszy dzień wolności i luzu no to wio na rower!
    Marcin chętny albo wahający się no bo rano lało... Nie ciekawie się zaczyna...
    Rano to mi w sumie obojętne było, no bo wiadomo sobota: pranie, sprzątanie, gotowanie.... Jak kura domowa :D
    Umówiliśmy się na 14:30 i to był strzał w dychę! A raczej w setkę :P
    Marcin zapowiedział,że pojedzie z nami jeszcze jego kumpel Piotrek...
    Piotrek jechał na MTB... Tak pamiętam te czasy kiedy sama tłukłam się na góralu :P Ja się tłukłam, Piotrek się wlekł...
    No cóż zostawiałam ich (no bo Marcin solidarnie wlekł się z kumplem) jechałam swoim tempem jakiś odcinek drogi i do nich wracałam :P
    Pojechaliśmy do Kamienicy... Rzadko kiedy tam jeżdżę. Odbiło mnie od tamtych terenów kiedy wjechałam w jakieś zadupia i wyjechać nie mogłam!
    Chłopaki znali teren i mieliśmy zjechać do Młyńczysk. W Zabrzeży przypadkiem byliśmy świadkami zderzenia dwóch samochodów, no cóż...mają już po majówce... !
    Po wyjechaniu na górę przed zjazdem do tych Młyńczysk,dopiero kapłam się,że to ta sama droga co zjeżdżaliśmy z Ostrej :)

    Fajnie, teraz już wiem,więc można kombinować więcej pętelek w tamtych okolicach :P
    Na szczycie musieliśmy chwilę (dłuższą chwilę) poczekać na Piotrka i już myślałam,że w dół rower potoczy mu się szybciej... aaa skąd  :O
    Po zjeździe do Jastrzębia postanowiliśmy zaś na niego poczekać (Marcin puścił się w dół bez kumpla) przy okazji posłuchaliśmy przemówienia z okazji X rocznicy poświęcenia/otworzenia tamtejszej remizy strażackiej :P

    Kiedy już byliśmy w komplecie zjechaliśmy do Jadamwoli i Olszanki, stamtąd zadecydowałam,że wracamy przez Stary Sącz.
    Tam kumpel Piotrek się poddał i kazał nam jechać w swoim tempie, a on się do Nowego jakoś dotoczy... OK, po upewnieniu się,że nie zejdzie z tego świata nim do domu dojedzie pojechaliśmy, a on odpoczywał :)
    Droga ze Starego do Nowego Sącza przez ul. Węgierską to jakaś masakra na rowerach szosowych, o jezu!
    Się ucieszyłam kiedy dojechaliśmy na Aleje.... Odprowadziłam Marcina pod blok i sama już obwodnicami wróciłam do domu :)
    Mimo "kuli u nogi" dobra to była przejażdżka :)
    Kategoria Stóweczka


    • Dystans 74.00km
    • Czas 03:05
    • SpeedAVG 24.00km/h
    • SpeedMaxxx 73.80km/h
    • Kalorie 1640kcal
    • Podjazdy 857m
    • Sprzęt Bianchi Via Nirone 7 Dama

    W końcu, kurde!

    Czwartek, 28 kwietnia 2016 · dodano: 28.04.2016 | Komentarze 0

    Jeju jak mnie na rower puścić nie chciało!
    Niedziela zasłużenie była przeleżana, poniedziałek okropnie brzydka pogoda, wtorek dentysta,środa Basia iiii w końcu czwartek omnomnom jadę! :P
    Wczorajsze, wieczorne opady śniegu (tak, kurzyło lepiej jak w styczniu!!!) nie zachęcały do nastawiania się na poranne rowerowanie, ale jak już rano wstałam tak kurde mogę jechać :P
    Słońce świeciło,po śniegu nie było już śladu, trochę wiało, ale ogólnie było bardzo przyjemnie ;)
    Stwierdziłam,że muszę zrobić porządną jazdę,żeby trochę chociaż nadrobić tyły ;)

    Początek jazdy był mega trudny! Tak się mi nogi kręcić nie chciały,że myślałam zawrócić :O
    To pewnie przez te wczorajsze batony, się najadłam ich ;) Czasami jednak kobiety bardziej potrzebują czekolady niż zwykle :D
    Zdecydowałam że pojadę na Limanową od strony Owieczki, niezły pomysł, bo wiatr ustawił się z boku, co aż tak mnie nie drażni jak wiatr z przodu!
    Im więcej metrów, później kilometrów tym lepiej dla moich nóg ;)
    Zjeżdżając z Siekierczyny do Limanowej było już fajnie i dobrze, bo...podjazdy dopiero na mnie czekały :P
    Najpierw Marcinkowice pod Rdziostów, potem Biczyce do Trzetzrewiny. Poszło lepiej niż się spodziewałam :P
    Z Trzetrzewiny do domu i pieronem, bo w końcu do roboty kiedyś nie zdążę przez ten rower! :D 


    • Dystans 100.20km
    • Czas 03:26
    • SpeedAVG 29.18km/h
    • SpeedMaxxx 66.20km/h
    • Kalorie 2910kcal
    • Podjazdy 587m
    • Sprzęt Bianchi Via Nirone 7 Dama

    Szczawnica

    Sobota, 23 kwietnia 2016 · dodano: 23.04.2016 | Komentarze 7

    Dzisiaj to już zgłupam z tym rowerem! Wgl na pewno nie planowałam się dzisiaj wozić!
    Albo inaczej TAK się wozić! ;)
    Z góry zakładałam, że będzie padało, tak głosiły pogody...
    Rano jak się obudziłam, to na lajcie śniadanko, sprzątanko no i obiad też przypadł mi do zrobienia, wrr...
    Tak jednak sprzątam, gotuję ( tak, pranie też się prało :P) i widzę,że zamiast deszczu słońce się nieśmiało pokazuję, oooo me gusta :P
    Poczekam aż mama wróci i będzie mogła dokończyć gotowanie a ja się przejadę tak na chwilę i najlepiej na płasko ;)
    Mama wróciła i ja już bidony pompuję wodą, omnomnom :) 
    Dałam sobie max 2h spokojnej jazdy! Diabeł jednak nie śpi!!!
    Kiedy byłam w Stadłach przypomniało mi się,że mam do nadrobienia Szczawnicę której nie "zaliczyłam" z Bikeatelier, no bo w pracy przecież byłam :O
    Jak mnie nie napadło, tak wystrzeliłam jak poparzona! Idiotka! :D
    Jadąc już w kierunku Szczawnicy przypomniało mi się również,że tam dzisiaj impreza inaugurująca sezon letni.
    Jej tym bardziej jadę! :D
    Do Szczawnicy wydawało mi się,że jadę z wiatrem... Chyba że moje nogi miały tę moc!? :P 



    Po godzinie i 40 minutach jazdy byłam już na Przystani ;)
    Tłumów jakiś dużych nie było, ale widać było że coś się dzieje :)
    Po opatrzeniu i znudzeniu wyjechałam wyżej do Szlachtowej i muszę coś zjeść, bo o śniadaniu jadę :)
    Złapałam pierwszy, lepszy kiosk, dwa LIONy i wracam do domu ;)
    Z powrotem jechało mi się ciut gorzej. Wiatr w twarz, a nogi przypomniały sobie co robiły we czwartek :D
    Stwierdziłam,że im szybciej wrócę i wyciągnę je do góry tym lepiej będę funkcjonowała do końca dnia ;)
    Jak stwierdziłam, tak jeszcze mocniej docisnęłam na pedały i byle do domu :P
    Po powrocie uświadomiłam sobie,że całą trasę nie zrzucałam łańcucha z blatu, więc faktycznie mi się śpieszyło, tylko do czego? :P
    Nawet szarlotki z próby pobicia rekordu Guinnessa w Szczawnicy nie spróbowałam, aaaa oddajcie mi auto!!
    Na pocieszenie po powrocie wreszcie mogłam zjeść porządny obiad, mniam!
    Jutro leżem i pachnę :v 
    Kategoria Stóweczka


    • Dystans 20.90km
    • Czas 01:09
    • SpeedAVG 18.17km/h
    • SpeedMaxxx 52.60km/h
    • Kalorie 335kcal
    • Podjazdy 92m
    • Sprzęt Bianchi Via Nirone 7 Dama

    Bajabongo z Tuśką ;)

    Piątek, 22 kwietnia 2016 · dodano: 23.04.2016 | Komentarze 0

    Miałam nie jeździć dzisiaj wcale, ale umówiłam się z Natalką,że jak wróci ze szkoły to się szlifniemy :)
    Nie za długa dla moich nóg ( po wczorajszym tripie), nie wymagająca spokojna jazda ;)
    Regeneracyjna bym rzekła :P
    I co najważniejsze, dumnam z Tuśki! Już do Starego Sącza ze mną obróci i wcale się nie wlecze, serio! 
    I love you :)

    Kategoria Do 20km


    Counterliczniki.com