Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Izona. Mam przejechane 53867.50 kilometrów w tym 1066.40 w terenie. Kręcę ze średnią 22.33 km/h i się wcale nie chwalę!
  • Czas na siodełku 100d 08h 39m
  • Więcej o mnie.

    Follow me on Strava 2020 button stats bikestats.pl 2019 button stats bikestats.pl 2018 button stats bikestats.pl 2017 button stats bikestats.pl 2016 button stats bikestats.pl 2015 button stats bikestats.pl 2014 button stats bikestats.pl 2013 button stats bikestats.pl 2012 button stats bikestats.pl 2011 button stats bikestats.pl 2010 button stats bikestats.pl

    Ja na instagramie

    Znalezione obrazy dla zapytania instagram

    Moje ziomeczki

    Wykres roczny

    Wykres roczny blog rowerowy Izona.bikestats.pl

    Z Archiwum X

    • Dystans 54.50km
    • Czas 02:10
    • SpeedAVG 25.15km/h
    • SpeedMaxxx 69.80km/h
    • Kalorie 1666kcal
    • Podjazdy 1215m
    • Sprzęt Bianchi Via Nirone 7 Dama

    Tatra Road Race...Piekło południa!

    Sobota, 9 lipca 2016 · dodano: 12.07.2016 | Komentarze 14

    To było w tamtym roku.
    W tamtym roku diabli mnie opętali! :D

    Kiedy oglądnęłam te wszystkie (WSZYSTKIE!) zdjęcia z pierwszego TatraRoadRace i przeczytałam (PRAWIE :D) wszystkie opowiadania na różnorakich blogach stwierdziłam: też tak chcę!
    Chęć uczestnictwa w tak "fajnie" wyglądającym na zdjęciach wydarzeniu była mocniejsza niż zdroworozsądkowe:
    ej przecież ja się nie ścigam! Nawet szosy nie mam...!
    Nie masz szosy,to kupisz! Nie ścigasz się, to zaczniesz! :D

    Kupiłam szosę i zaczęłam maltretować nogi i płuca na podjazdach*
    *Podjazdy - najsłabszy element mojej jazdy na rowerze.
    Najsłabszy, trzeba go więc wzmocnić. Żeby wzmocnić trzeba się turlać pod górę, KAŻDĄ górę!

    Jeździłam i jeździłam aż tu nagle... lipiec!
    Nie wiedziałam czego się mogę spodziewać na wyścigu,bo nigdy na wyścigu nie byłam.
    Te oglądane przeze mnie fragmenty ścigania w zawodowym peletonie kazały mi sobie wyobrazić,że
    WYŚCIG to 250 km wożenia się na kole, gdzie lider grupy jedzie w kokonie chroniony przez swoich pomocników, żeby w końcowych kilometrach albo wystrzelić i z ucieczki albo kilometr przed kreską sprintem ogolić wyścig. Nuda!

    Z założenia nie zakładałam niczego ;)
    To mój pierwszy,życiowy start, chcę obczaić czym to się je :)
    Jadę żeby przejechać i zmieścić się w limicie 3 h czasu dla mojego, krótkiego dystansu,a przy okazji świetnie się bawić! ;)

    Taaa...Piątek wieczór,a mnie dopada panika i stres!
    Bałam się wszystkiego! :D Że na starcie będzie kraksa,że na pewno złapie kapcia,a jak przeżyje start i nie złapię kapcia, to na pewno się zgubię albo przez padający deszcz (miało padać na 99%) nie wyhamuje na zakręcie i mnie będą z asfaltu szufelką zdrapywać!
    Ja życiowa optymistka, pokonana! Głupie nie?
    Te czarne myśli opętały mój nieświadomy niczego mózg i nie dały się wyspać!
    Zasnęłam o 4 rano,żeby o 5 obudziły mnie grzmoty i pioruny!
    Super, czyli jednak mnie zeskrobią z asfaltu! :O

    Wstałam o 6 i zeszłam do kuchni jak na skazanie.
    Jajecznica była nie do połknięcia, a żołądek wielkości pestki czereśni, miazga!
    Spakowana w piątek wieczorem, po 7 odpaliłam iżonowóz iii mam nadzieję,że chociaż na zakopiance korków nie będzie, bo to by już było ponad moje nerwy. Zawróciłabym!
    Do Nowego Targu wiadomo jak do siebie ;) Za szybko dojechałam! Za chwilę mam skręcić na Zakopane, omatko!

    Nawet te widoki nie uspokajały...

    Zakopianka jak na złość pusta, dopiero w Białym Dunajcu jakieś kilka aut przede mną stanęło na światłach, a korek widziałam dopiero we wstecznym lusterku.
    Kuwa za wcześnie się tu znalazłam. Nie zawrócę, bo ten "korek",  to nie jest TEN korek, który miał być ponad moje nerwy :D
    GPS ustawiony na hotel spod którego mieliśmy startować i finiszować zaś za szybko stwierdził "jesteś u celu", wal się!


    Znalazłam dość dobre miejsce parkingowe i poszłam się rozejrzeć.
    Kilku kolarzy też już dojechało. Chłopaki z białego auta obok stwierdzili po kilku wymienionych razem zdaniach,że jak na debiut w startach "wybrałaś najcięższy wyścig z możliwych, ambitnie". Dzięki za pocieszenie chłopaki :P
    Obskoczyłam biuro zawodów, spotkałam dziewczyny z BodyiCoach, dwa słowa i wróciłam do auta :P
    Minuty uciekały, kolarzy przybywało, mój stres minął :D
    W końcu!
    Wyciągłam rower z auta, przebrałam się i pasuje się trochę rozgrzać :D

    Czy tylko ja to tak krzywo przykleiłam? :)

    Gotowam! :P

    Jadę, tam i nazad i nazad i tam i nagle na dolnym parkingu macha do mnie Grzesiek, odmachuje i zjeżdżam do niego i Kuby.
    Gadu, gadu, pierdu pierdu, a rozgrzane mięśnie ostygły!!! :O
    Wracam więc na start za chwile ruszają długodystansowcy. Po drodze spotykam "moich chłopaków", zaś dwa słowa i już jadę bo chcę zobaczyć jak ten start będzie wyglądał :P

    Na starcie wszyscy już gotowi, Krystian udziela ostatnich wskazówek i ostrzega przed złem na trasie...
    8,7,6,5,4,3,2,1... GO!
    Jedźcie z Bogiem i wracajcie szybko! ;)
    Pora na nas! Obiecałam siostrze,że widzimy się za 2 h 30 minut! :)
    Już się nie denerwuję, ustawiam się posłusznie w pierwszym sektorze z innymi dziewczynami, luźna gadka szmatka, motywujący uścisk dłoni z Krystianem i startujemy! :)

    Start spokojny na tyle,że po dojechaniu pod szlabany musieliśmy się zatrzymać i poczekać aż nam je otworzą! :D
    Spoko mi się nigdzie nie śpieszy :)

    Otworzyli, jedziemy!
    Najpierw dość płasko i spokojnie (chociaż dostałam z łokcia od jakiegoś bujającego się na boki chłopa!),potem Butorowy Wierch...
    Czy to to samo co Salamandra? ;)
    Jaki poszedł ogień obosze! W życiu się tak nie zadyszałam!!!
    Płuca powiększyły mi się zapewne 50 tysięcy razy! Nogi nawet dość, kręciły...
    Parę dziewczyn które jeszcze przed chwilą miałam za sobą wystrzeliły w górę jakby miały motorek w tyłku, no a ja zostałam!
    Dojechał mnie Bartek i Michał. Pojechali... 

    Fot. Wiktor Bubniak

    Potem chwile wspinałam się z Grześkiem, niestety już z Tobą chłopie nie pogadam, jestem jak ryba na lądzie! :D
    Doczekać się nie mogłam kiedy ta ścianka się skończy!!!
    Miałam samobójcze pełne hańby myśli o zejściu z roweru! Już! Na nie wiem 4 może 5 kilometrze, omatkobosko gdzie to do końca!? 
    Nawet doping zawodowców z CCC nie wiele mi pomógł!
    Teraz wiem,że mogłam się grzać, a nie bajerować chłopaków! :D Na Salamandrze straciłam najwięcej!
    Kiedy rozpoczął się zjazd, moje płuca odzyskały tlen,więc ścigam tych którzy mi uciekli i uciekam tym którzy za mną zostali! :P
    Chwila wytchnienia trwała dłuższą chwilę. Gdzieś łapałam się koła jakichś facetów, gdzieś ktoś siedział na moim, spoko możemy się zamieniać, ale wy ciągniecie dłużej, jesteście chłopami :P
    Dojechaliśmy do Chochołowa i skręciliśmy na Ciche.
    Ciche nie były ciche, bo tam pełno dzieciaków krzyczało: dajesz, dajesz, szybciej, szybciej...!!! :)
    Pamiętałam z objazdu trasy,że gdzieś po tych Cichych będzie ścianka na Żokach.
    Pamiętałam też,że Magda radziła aby do tego momentu jechać z kimś, tzn. za kimś żeby się oszczędzać.
    Chciałam jechać za kimś, ale wszyscy którzy jechali ze mną jechali za wolno,a zaraz za mną były dziewczyny, nie mogłam im się dać wyprzedzić :D
    Na Żokach nie dałam się wyprzedzić nikomu!
    Na Premię Górską wjechałam parę sekund wcześniej od dziewczyny (z grupy tego Miodu :P) która siedziała mi na plecach, później jej zwiałam zjeżdżając w dół na Mulice.
    Pieronem zjechałam,bo na odcinku zjazdu Mulice-Ratułów złapałam QOMa :D

    Zaczęło kropić, holy shit!
    Że też akurat dzisiaj prognoza pogody musiała się sprawdzić!
    Niechcący spojrzałam w niebo i stwierdziłam,że zaraz zacznie pizgać złem!
    Przez chwilę tylko straszyło, jechałam z bojowym nastawieniem co jakiś czas tasując się ze "słodką" dziewczyną w grupie kilku facetów. Moje morale podnosiły się na wyższy poziom kiedy na każdym KAŻDYM mniejszym podjeździe i KAŻDEJ hopce odpalałam rakietę i zostawiałam chłopów w tyle, meldując się na szczycie przed nimi, a za mną Miodek ;)
    Po którejś takiej hopce, jednemu z chłopaków chyba zrobiło się głupio i mijając nas dwie na prostej krzyknął
    "dziewczyny, jesteście zajebiste!" I porwał mi "słodką" dziewczynę! :D
    Zaczęło lać, porządnie lać!
    Lało, wiało i nie chce wiedzieć ile było stopni, ale moje wszystkie mięśnie, zaczęły zamarzać, po prostu ich nie czułam!
    W pewnym momencie popatrzyłam na nogi, bo nie wiedziałam,czy ich jeszcze używam i pedałuję czy mi się tylko wydaje,że nimi ruszam!!!

    Od tego momentu wyścig zmienił się w walkę o przetrwanie!

    Grupę wolniejszych chłopaków zamieniłam na mocniejszego kolegę z Tych (pozdrawiam :P), który w Czerwiennym podzielił się ze mną napojem ze swojego bidonu, bo u mnie już mimo ulewy suchy rok!
    Chłopie tymi dwoma łykami (więcej nie byłam w stanie połknąć!) uratowałeś mi życie przed podjazdem na Bachledówkę!
    Niech Ci się w życiu darzy!
    Zaczęła się wspinaczka na przedostatnią ściankę dnia dzisiejszego! Kurde!
    Kiedy spojrzałam w górę i zobaczyłam facetów pchających rowery w górę, a w nogach miałam na tyle siły,żeby osobiście z tego roweru nie schodzić, poczułam że moja zamarznięta twarz się uśmiecha! :D
    Do tego organizatorzy oznaczając trasę widać na tyle świetnie się bawili,że pozwolili sobie na heheszki :D
    Dla "umilenia" cierpienia namalowali na 35% nachylenia Bachledówki buźkę...

    Jajcarze! :D 

    Fot. Alina Sosnowska

    Taaak mnie rozśmieszyliście na Bachledówce! :D

    Na szczycie Bachledówki bufet, a na bufecie ktoś aż podskoczył z radości jak mnie zobaczył! Dziewczyna ino która? :D
    Po wstępnej selekcji zdjęć z bufetu strzelam,że to była Magda, to na pewno była ona! :D Ilofju! :*
    Łapię bidona (bym o nim zapomniała :D) i zjeżdżam w dół.
    Oznaczenia ostry/stromy zjazd były dobitne, bo moje super slicki opony w tym momencie nie miały,żadnego tarcia po mokrutkim asfalcie! Ja hamuję,a rower jak na sankach jedzie swoje! Huehue czy oni mają tu te szufelki? :O
    Zostałam sama, wszyscy gdzieś zostali, nie oglądam się za dużo, bo już nie mam siły, za zimno mi!
    Jadę i jadę, gdzieś po drodze widzę Paulinę skitraną w trawie z aparatem, coś tam woła ja nie słyszę (na mecie mi powiedziała,że kazała mi hamować, bo stromy zjazd), a ja nieświadomie na przekór jeszcze szybciej pedałowałam! :D
    W ogóle mało w sobotę słyszałam ;)
    Nawet sobie osobną playlistę ułożyłam z motywatorami na ten wyścig, uwierzcie mi ani pół piosenki z całej listy nie pamiętam!
    Nic nie słyszałam, słuchawka w uchu głucho brzmiała!
    Jedyne co słyszałam wyraźnie, to te dzieciaki, które jak podjechałam do nich na lewą stronę i przybijałam im "piątki" wpadały w szał radości :P
    Należało im się za ten doping w takiej ulewie, dzieciaki byliście wspaniali! :P

    Do mety zostały mi jeszcze Słodyczki. Dość dobrze je zapamiętałam po majowym obczajaniu trasy.
    Długie i strome, ale Bachledówka czy Salamandra były bardziej sztywne, meiner Meinung :P
    Zawahałam się kiedy auto przede mną zrobiło to samo! :D
    Kiedy ruszyło, ruszyłam za nim i dobrze,że okulary mi zaparowały, bo nie widziałam dokładnie jak wysoko są już chłopaki, którzy jechali przede mną,ale to co widziałam za parą kazało mi sobie zadać pytanie:

    czy ja nadal lubię jeździć na rowerze?!  

    W sobotę Słodyczki były dłuższe niż w maju o przynajmniej 150%!
    Pomyślałam,że organizatorzy (na pewno zaś dla żartu!) musieli położyć więcej asfaltu,żeby podjazd nigdy się nie skończył, NIGDY!
    Dogoniłam dwóch facetów,minęłam dzieci, które uparcie prosiły "daj bidona, daj bidona, no daaaaj...! teraz jak już wyjechałam, chciałam bezpiecznie zjechać z Salamandry, bo jak mnie nie zabiła na początku, tak nie dam jej się do końca!
    Stromo!
    Kuwa ja tu serio wyjechałam na rowerze, a nie obok niego?! Nie dowierzałam! Miazga!
    W tym deszczu, to już wolę podjeżdżać te procenty drugi raz niż zjeżdżać po wodzie i z mrozem!
    ŻARTOWAŁAM! :D
    Kiedy znalazłam się na odpowiednim poziomie względem morza,rozpędziłam się ile fabryka dała, bo to już przecież finisz!!!
    I nagle to białe BMW X3!!!
    No chyba sobie babo/chłopie jaja robisz,że ja muszę przez Ciebie hamować i to właśnie teraz!
    Musiałam, bo by taki płaski placek ze mnie został na tylnej szybie białego cacka...
    Kierowca chyba mnie dopatrzył w lusterku, bo po całej wieczności 30 sekund zjechał na chodnik i po prostu mnie przepuścił!
    Nieee na czołówkę między dwa duże auta nie odważę się nigdy na mokrym asfalcie!  
    A jak na złość z naprzeciwka tyle co policja puściła 4 samochody, a białe BMW puściło się samo :P
    Skręcam w lewo i pierwsza myśl przy skręcie CZY SZLABANY SĄ OTWARTE?! 


    Resztkami sił wpadłam na metę! Ja żyję! :D

    Ale na jakoś specjalnie szczęśliwą nie wyglądałam...

    Słyszę swoje imię, ale nie wiem skąd!
    Patrze w lewo, a tam połowa familii do mnie biegnie :P Przyjechali!!! :D
    Kochom fes!
    Zabrali ode mnie rower, bo ciało od wysiłku i zimna trzęsło się jak na porządnym głodzie alkoholowym :D
    Za chwilę do mety dojechała Kasia i w sumie z kobiet to tyle :P

    Fot. Edyta Lesiak

    Wyżej nad metą naskie,sądeckie chłopy już w komplecie :P

    Gratki i brawa za ukończenie każdemu z osobna i można iść się wyciągnąć na leżaczku :P

    Knopers okazał mi aż nadto zadowolenia z mojego przyjazdu na metę,chyba czuł makaron :P

    Długo leżeć się nie dało, bo zimno w tym mokrym ubraniu, proszę siostrę,żeby skoczyła do samochodu po suche ubranie i dopiero jak się przebrałam mogłam normalnie jak człowiek zjeść gorący i pyszny makaron!

    Mniam! :D

    Odprowadziłam rower do auta i już na spokojnie czekałam na dekorację, bo sms od TIMEDO brzmiał:

    TRR. Wynik nieoficjalny nr 1033. Czas to 02:10:16.767 54km kat K2 - m 3, kat OPEN - m 103, kat OPEN K - m 7,. Gratulujemy!


    Pierwszy start w życiu, pierwszy poważny wyścig i od razu pudło!!!

    Szok!!!
    To ja na wyścig pojechałam na obczajkę,żeby ino przejechać, a okazuje się,że na pudło się załapałam w mini kategorii :D
    Fakt ten dla mnie na dzień dobry nie do ogarnięcia!

    Piekło południa okazało się szczęśliwe ;)




    Dziękuję rodzince,która w deszczu i chłodzie cierpliwie na mnie czekała, trzymając kciuki żebym się nie poddała na trasie :)


    A teraz trochę słów do organizatorów:

    Jesteście zajebiści! Kocham Was!

    Nie mogę porównać organizacji tego wyścigu do jakiegokolwiek innego, bo na Waszej imprezie w ściganiu zadebiutowałam! :P
    Mogłam tylko przypuszczać,że będzie porządnie, bo przecież Wy też bawicie się w organizację (albo współorganizację) Rajdu Dookoła Tatr w którym się zakochałam od pierwszego w nim zajechania się na maksa...Kto śledzi ten wie o co chodzi ;)
    Jak na rajdzie tak i na wyścigu, nie było lipy! Wszystko zorganizowane na najwyższym poziomie!
    Nawet fakt tego,że w natłoku spraw organizacyjnych, dopatrzyliście takie "szczegóły" jak urodziny dwóch chłopaków startujących w wyścigu, no chapeau bas!
    Tu nie było lepszych i gorszych zawodników, tu każdy był królem! 

    Zapamiętam (chyba na zawsze) kilka kwestii związanych z moim udziałem w tych zawodach :)

    *W biurze zawodów Pani wydająca numerek z uśmiechem na twarzy stwierdziła,że jeszcze nie było tak źle,żeby nie mogło być gorzej i kazała się wyluzować, bo na spine dupy przyjdzie jeszcze pora...super! :D
    *Przed startem wiele wskazówek i porad aby wszyscy cali i zdrowi ukończyli ściganie (Wy na prawdę się o nas troszczycie!),a w dodatku jeszcze w miarę dobrze się bawili :P
    *Na trasie oznaczenia, informację, emotikony, wykrzykniki, pytajniki... no chociażby człowiek chciał to nie szło się zgubić :D
    *Bufet mimo,że się go doczekać nie mogłam odkąd mi wody brakło w bidonie, tak jak na niego wjechałam to na widok skaczącej z radości Magdy wnet bym zapomniała co ja z niego chciałam! To zaś Magda podpowiedziała bierz bidon i gazu! :P
    No to gazu!
    *Na mecie, dziewczyna podająca mi zimnego "leszka", była na tyle miła,że chciała mi go nawet otworzyć (wiadomo głód alkoholowy robił z rękami co chciał :D), niestety z jej uprzejmości nie skorzystałam, bo zimne piwo było ostatnią rzeczą którą moje wychłodzone ciało chciało przyjąć!
    *Podczas losowania nagród nawet mój ulubiony Pan Czarek mnie dopatrzył i ze sceny posłał szeroki uśmiech :D
    Tak Panie Czarku widziałam to! :D

    Jesteście na tyle zorganizowaną masą ludzi, (aż się boje zapytać kogokolwiek z Was ilu osób potrzebowaliście do ogarnięcia tej imprezy?),że chociażby murem Was odgrodził i morze między Wami wylał Wy i tak się dogracie i zrealizujecie plan imprezy na 150 %, brawo Wy! :)

    Jeśli chodzi o moje sugestię na rok następny, zasugeruję małą zmianę w zapisach regulaminu całej imprezy...
    Punkt 1 (więc najważniejszy!) regulaminu powinien brzmieć:

    *Każdy uczestnik wyścigu TatraRoadRace zobowiązany jest do posiadania prywatnego respiratora!
    W przypadku nie stwierdzenia u uczestnika owego respiratora, nie zostanie on dopuszczony do udziału w wyścigu!

    Tyle ode mnie :P

    I tak!
    Wy uzależniacie! Nie wiem jak to robicie, ale im bardziej człowiek się u Was zeszmaci tym szybciej chce to powtórzyć! :D
    I to jest piękne! ;)
    Oczywiście za rok znowu do Was przyjadę, nie wiem jak mi wtedy pójdzie, ale to nie jest dla mnie ważne!
    Najważniejsza jest ta zabawa i ta atmosfera, którą tworzycie Wy (no i my też :D) i której nigdzie indziej pewnie nie znajdę (nawet szukała nie będę :D), bo Wy jesteście najlepsi!

    Tymczasem cobyście o mnie nie zapomnieli... widzimy się już za lekko ponad miesiąc na 3 (dla mnie), a XXI w ogóle Rajdzie dookoła Tatr!
    Jestem od Was pozytywnie uzależniona!

    Do zobaczenia! :P






    Komentarze
    Izona
    | 05:06 czwartek, 14 lipca 2016 | linkuj @kantele również gratuluję ;) Sam fakt ukończenia tego wyścigu jest warty braw!
    U mnie kondycja może "jakaś" tam już jest, ale wiem,że jeszcze duuuuuużżżżżżoooo brakuje do porządnej kondychy! :D
    Widzimy się za rok! :D
    @Tofik 83 już myślałam,że przespałeś mój pierwszy wyścig! :D Dzięki ;)
    Tofik83
    | 21:31 środa, 13 lipca 2016 | linkuj gratuluje !! :)
    kantele
    | 13:21 środa, 13 lipca 2016 | linkuj Gratulacje, zazdroszczę kondychy, ja turlałam się 20 minut dłużej :)
    Było pięknie, było strasznie, chcę jeszcze raz ;)
    I już mam pewne podejrzenia, że w przyszłym roku to będzie długi dystans...
    Izona
    | 09:30 środa, 13 lipca 2016 | linkuj @piotrkol dzięki ;) Atmosfery nie da się porównać z żadną inną ;)
    Ciebie też już przeczytałam :) Brawa za wytrwałość i za ukończenie tego długiego dystansu :)
    Nie wiem czy sama kiedykolwiek odważę się wystartować w długim :)
    Ale do zobaczenia za rok! :D
    piotrkol
    | 09:07 środa, 13 lipca 2016 | linkuj Gratuluję :D było naprawdę wspaniałe, atmosfera tego wyścigu jest niepowtarzalna :) bardzo fajna relacja tak w ogóle ;)
    Izona
    | 08:12 środa, 13 lipca 2016 | linkuj @zbuntowany, gdzie Twoje przeżycia z wyścigu? :)
    zbuntowany
    | 07:51 środa, 13 lipca 2016 | linkuj Witaj Koleżanko :) Nr 262 (zaszczycony pojawieniem się na dwóch zdjęciach) pozdrawia :) Do zobaczenia za rok !!! :D
    Izona
    | 07:47 środa, 13 lipca 2016 | linkuj @Magda no teraz to ja już to wiem :P Dzięki, to było podnoszące na duchu :P
    Gość | 07:40 środa, 13 lipca 2016 | linkuj No przecie że to byłam ja co się tak darłam na bufecie- Magda
    Izona
    | 07:32 środa, 13 lipca 2016 | linkuj @Grzesiek dzięki :) Jak najbardziej udany :) Za rok, kto wie..? :)
    Do zobaczenia!
    Grzesiek | 06:42 środa, 13 lipca 2016 | linkuj Brawo, brawo, brawo !!!! Debiut udany, to co za rok etapówka ??? I do zo na rajdzie :-)
    Izona
    | 05:31 środa, 13 lipca 2016 | linkuj @Jurek57 dzięki :) To ściganie nawet da się lubić :P
    @Gość też to lubię! :D
    Gość | 20:57 wtorek, 12 lipca 2016 | linkuj uwielbiam to :)
    Mistrzyni - jestes wielka :)
    Jurek57
    | 16:56 wtorek, 12 lipca 2016 | linkuj No i poszło ... !!!
    Gratulacje ! :-)
    Komentuj

    Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

    Wpisz dwa pierwsze znaki ze słowa eniem
    Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]

    Counterliczniki.com