Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Izona. Mam przejechane 53867.50 kilometrów w tym 1066.40 w terenie. Kręcę ze średnią 22.33 km/h i się wcale nie chwalę!
  • Czas na siodełku 100d 08h 39m
  • Więcej o mnie.

    Follow me on Strava 2020 button stats bikestats.pl 2019 button stats bikestats.pl 2018 button stats bikestats.pl 2017 button stats bikestats.pl 2016 button stats bikestats.pl 2015 button stats bikestats.pl 2014 button stats bikestats.pl 2013 button stats bikestats.pl 2012 button stats bikestats.pl 2011 button stats bikestats.pl 2010 button stats bikestats.pl

    Ja na instagramie

    Znalezione obrazy dla zapytania instagram

    Moje ziomeczki

    Wykres roczny

    Wykres roczny blog rowerowy Izona.bikestats.pl

    Z Archiwum X

    Wpisy archiwalne w kategorii

    Więcej jak 20, mniej niż 100km

    Dystans całkowity:40736.61 km (w terenie 699.20 km; 1.72%)
    Czas w ruchu:1804:30
    Średnia prędkość:22.53 km/h
    Maksymalna prędkość:165.80 km/h
    Suma podjazdów:237220 m
    Maks. tętno maksymalne:185 (93 %)
    Maks. tętno średnie:162 (82 %)
    Suma kalorii:958060 kcal
    Liczba aktywności:831
    Średnio na aktywność:49.02 km i 2h 10m
    Więcej statystyk
    • Dystans 42.56km
    • Czas 02:03
    • SpeedAVG 20.76km/h
    • SpeedMaxxx 82.80km/h
    • Kalorie 1102kcal
    • Podjazdy 1153m
    • Sprzęt Bianchi Via Nirone 7 Dama

    Lekki recon trasy Tatra Road Race, zdechnę tam w sobotę!

    Czwartek, 12 lipca 2018 · dodano: 13.07.2018 | Komentarze 5

    Powiem tak...
    Po zeszłorocznej glebie na Gliczarowie obiecałam sobie,że już nigdy w życiu nie będę szybko zjeżdżać na rowerze...
    Więc też nigdy już nie wybiorę się na żadne, ŻADNE! zawody...
    No i prawie trzymam się tej obiecanki...

    Jest lipiec, zaś facebooki kuszą na TRR! I to skutecznie!
    Na tyle skutecznie,że dwa tygodnie temu zaczęłam ostro trenować do wyścigu! :D 
    Rychło w czas nie? :P 
    Żeby sprawdzić jak bardzo jestem w dupie z formą zdecydowałam,że przejadę się do Zakopanego na trasę i sprawdzę na którym kilometrze umrę :P
    Liczyłam na to,że uda mi się w tym tygodniu wyrwać w pracy nadprogramowe wolne (zwłaszcza,że Chłopuś ma niespodziewany tydzień laby), no ale nie udało się.
    Umówiliśmy się,że we czwartek po mojej zmianie zrobimy sobie szlifa do Zakop(rkowa)anego.
    Liczyłam,że wyjedziemy ze Sącza o 14.30, ale przez to że we środę oddałam rower na przedstartowy serwis, a wczoraj miałam go odebrać, start naszej wycieczki opóźnił się o dobrą godzinę :O
    Chyba nie zdążę objechać całości trasy, lol :P
    Już nawet miałam wahanie czy mi się na pewno chcę jechać, ale kiedy Damian z takim zawodem w głosie zapytał "Iwona serio? Teraz?"),  wiedziałam,że teraz to już nie ma wyjścia, trza jechać!
    Po drodze szybki pitt-stop na niezdrowy obiad (bosze w życiu nie jadłam gorszego kebaba do teraz mnie po nim muli !!!) i można jechać dalej.
    Korki, korki jeszcze raz korki!
    Masakra!
    Nie tylko w Sączu taka bieda z przejazdami, to jest straszne!
    Już się zaczęłam śmiać,że całe popołudnie przestoimy w korkach, a ja sobie nic nie pojeżdżę, bo mnie noc zastanie!
    Za bardzo nawet te widoczki nie pomagały:

    Po prostu strasznie dłużyła się ta trasa do Zakopanego...
    I ten kebab co mi w żołądku robił bulgotki, a w przełyku zgagę!
    Ej przecież ja nie miałam nigdy zgagi,helloł!
    W Białym Dunajcu i dalej Poroninie korki że o jaaaaaapier!
    Na prawdę straciłam sens tego rekonesansu trasy :O
    Dobrze,że Chłopuś był przy mnie, bo On to mnie tak nastawia na wiarę chrześcijańską <3
    Po dojechaniu na Szymoszkową, ja składam rower, a Damian wgrywa na stravę trasę, co by mnie dobrze poprowadził :)
    Startujemy!
    Umówiliśmy się,że on jedzie na przód i w odpowiednich momentach trasy (czyli jak mnie już zgubi) będzie na mnie czekał :P
    Z dużym wyprzedzeniem też używa kierunkowskazów, zwłaszcza jeśli po zjeździe jest skręt.
    Nie chciałabym mu się zatrzymać w bagażniku!
    Fajne to było!
    Oczywiście podjazd pod Butorowy Wierch od razu zabrał mi radość z życia, ale że wiedziałam że to tylko lekka przejażdżka nie spinałam się jakoś za bardzo :P
    Nawet fotkę strzeliłam, co na wyścigu jest raczej niewyobrażalne :D

    Przy zjeździe miałam awarię łańcucha i stwierdziłam,że ten przedstartowy serwis, to taki raczej lekki :P
    Chociaż wiem, Michał ostrzegł,że kaseta i łańcuch zaraz będą to wymiany, więc narzekać na te komponenty nie mogę, tylko muszę je wymienić i już :)
    Trasę w większości pamiętałam. Chociaż wiem (z facebooków),że leci ona troszkę inaczej niż w latach poprzednich.
    Strzałki pionowe na znakach drogowych i te poziome na jezdni też ułatwiały sprawę jazdy.
    Zastanawiałam się czy Damian je wgl zauważył, czy patrzy tylko w GPS żeby nie pomylić trasy :)
    Przy kolejnym jego zatrzymaniu się i upewnieniu,że jeszcze żyję mówię mu o tych strzałkach.
    Faktycznie nie widział ich.
    Pomyślałam,że ja dzięki mojemu "doświadczeniu startowemu" dobrze wiem,że te strzałki to nie od parady na tych słupach i innych, no a on skąd mógłby wiedzieć? :* :P
    Asfalty w większości dobre, aczkolwiek jak na złość te przy zjazdach w dużo gorszej jakości niż na podjazdach czy też prostej drodze :O
    A ja się tak boję zjeżdżać!
    Czerwienne i Bachledówka....

    Ona mi tu dała trochę w gaźnik, ale doping Panów z samochodowych Crunchipsów podniósł na duchu :P
    Na samym szczycie chwila oddechu i analiza dalszej części trasy.
    Robi się ciemnawo, bo już przed 20,a na niebie granatowe chmury i wiem,że na pewno nie przejedziemy całości trasy, nie ma opcji!
    Zjeżdżam w dół i tak sobie myślę... Stres jest przy zjeździe na suchym asfalcie, a co dopiero na mokrym będzie, kiedy obiecują nam intensywne opady deszczu w sobotę....?
    Jedziemy dalej do Zębu i tu kolejny podjazd,tym razem pod Słodyczki.
    Przypomniało mi się jak w tamtym roku to właśnie pod tą górę,pokonana przez skurcze, straciłam 3 miejsce w swojej kategorii.
    Smuteczek!
    Na samej górze decydujemy się,że kończymy objazd trasy, bo już taki lekki zmrok, a robić tą jeszcze jedną małą pętelkę, bez sensu.
    Niby chciałam podjechać jeszcze Żoki, ale okazało się,że wg trasy te Żoki zjechaliśmy, a nie na odwrót.
    No cóż w sumie bardziej boję się zjeżdżać, jak podjeżdżać, więc taki trening też dobry.


    Mój osobisty trener i psycholog w jednym :P
    Ma Chłopuś więcej wiary we mnie niż ja w siebie <3

    Ostatni zjazd z Butorowego.
    Gdyby nie dziury w asfalcie, byłby przyjemny, a tak to dla mnie mega stresujący.
    Nie wyobrażam sobie w mojej bojaźni,zjeżdżać tam po mokrym asfalcie mimo,że dwa ostatnie wyścigi właśnie tam pływaliśmy :O :D

    Trasa objechana.
    Zobaczymy co się będzie działo w sobotę.
    Nie mam parcia na wynik. Chcę wziąć udział w tych zawodach,żeby odblokować trochę głowę na stromych zjazdach i w jeździe w grupie, bo to u mnie po różnych wypadkach mocno kuleje :O
    Nie liczę na jakieś ekstra miejsce, bo kondycja (hahaha co to jest? :D) podwórkowa, ale chciałabym po prostu przejechać całe zawody i bez szwanku i wypadku dojechać do mety...
    Trzymajcie za to ostatnie, mocno kciuki!


    • Dystans 70.81km
    • Czas 03:00
    • SpeedAVG 23.60km/h
    • SpeedMaxxx 61.90km/h
    • Kalorie 1553kcal
    • Podjazdy 972m
    • Sprzęt Bianchi Via Nirone 7 Dama

    Ciągłam pod górę równo! :D

    Wtorek, 10 lipca 2018 · dodano: 11.07.2018 | Komentarze 2

    Do pracy pojechałam rowerem.
    Najlepszy i prze jedyny środek lokomocji w mieście.
    Czasami tylko mi szkoda,że nie mam takiego "normalnego" górala,żebym się mogła na nim bez żalu bujać po krawężnikach :)
    Rano bez szału, nie ma czasu na szaleństwa!
    Po pracy za to ja wiedziałam co chcę zrobić :P
    Każda górka!
    Każda, nawet ta na którą trzeba było zboczyć z drogi, ot tak do podjazdu :D
    Jak się bawić, to porządnie!
    No i weszłam z Chłopusiem o zakład, za każdego zdobytego QOMa, jedna Kinderka dla... mnie oczywiście, jeah! :D
    Z obwodnicy pojechałam na Rdziostwów i dalej ogień przez Marcinkowice, Klęczany, Chomranice, Kłodne, Pisarzową, Męcinę i Mordarkę w stronę Limanowej (czy wymieniłam wszystkie mijane miejscowości? :P).
    Tak mnie zmotywowały te obiecane Kinderki,że nawet nie wiem kiedy już wracałam przez Wysokie na Raszówki, lol :D
    Raszówkami w dół i ogień dalej prostą drogą aż do skrętu na podjazd w Łukowicy.
    On boli, zawsze boli,ale podobno jak boli, to rośnie :D
    Wystyrmałam się na szczyt tej prawie (przy końcu) pionowej ściany i zjechałam w dół do centrum wsi.
    Tu przypomniało mi się,że jest gdzieś skręt, który wiedzie na podjazd pod cmentarz tutejszej parafii...
    Nie nie czułam,że umieram :D
    Po prostu ten podjazd był stromy, a za nim był kolejny i następny i to była świetna okazja do  kontynuuowania miliona wzniesień na stosunkowo krótkiej trasie :P
    Kiedy wspinałam się pod cmentarz i byłam już na wierzchołku wzniesienia, przechodzący obok dziadek stwierdził:
    "Wyćwiczona! Jak już tu wyszłaś, wszędzie wyjdziesz!"
    Trzymam za słowo, dziadku :) 
    Tak zmotywowana popędziłam dalej.
    Do domu postanowiłam wracać przez Owieczkę i Rogi, zaliczając jeszcze jeden poważny podjazd w ostatniej miejscowości. 
    I to był dobry wybór, bo własnie na tej sztajfie w Rogach, złapałam QOMa, a więc jedna Kinderka moja! <3
    Szkoda,że zakład nie padł z rana, bo Kinderki były by dwie.
    Koło Lidla na Sucharskiego tak się rozpędziłam, że dojeżdżając do 3K zabrałam Bombelinskiej koronę :P
    Agatko, you lost :)
    Po wystyrmaniu się w Rogach na górę, zostało mi rozkminić jak najszybszy zjazd do domu i wyszło na to,że obok dawwwneeego wysypiska śmieci na Osowiu będzie mi najszybciej i najprzyjemniej, bo już z górki :P
    Podobało mi się to,że na trasie 55 kilometrów, potrafiłam ujechać tyle UP-ów!
    Genialne to było i mega satysfakcjonujące <3


    • Dystans 40.61km
    • Czas 01:36
    • SpeedAVG 25.38km/h
    • SpeedMaxxx 48.20km/h
    • Kalorie 634kcal
    • Podjazdy 190m
    • Sprzęt Bianchi Via Nirone 7 Dama

    Monday Morning :P

    Poniedziałek, 9 lipca 2018 · dodano: 10.07.2018 | Komentarze 2

    Zostałam zabita przez budzik!
    Mimo, że poszłam spać przed 22, sen był za krótki!
    Nim uświadomiłam sobie co się ze mną dzieje minęło kilka dobrych minut.
    Szybki look za okno i już wiem, że do pracy pojadę rowerem, perfect!


    No i takie widoki :P <3
    Jechałam do pracy niby z chęcią i radością (mimo poniedziałku :P), ale jakoś dojechać nie mogłam :D
    Bałam się przez ułamek sekundy, że nawet jadąc rowerem się spóźnię!
    Udało się być na czas!
    Po pracy nie miałam za wiele czasu na jazdę, bo umówiłam się na fuchę!
    Kamil, sądecki fotograf zaproponował mi kolejną już sesję rowerową w plenerze, supa!
    Potrzebował pary rowerzystów, więc nie omieszkałam do takiej sesji zaprosić Chopusia <3
    Tym sposobem po szybkim powrocie do domu, udaliśmy się na szlifa do Falsztyna na milion pozowanych fot :D
    Fajnie!


    • Dystans 72.62km
    • Czas 02:54
    • SpeedAVG 25.04km/h
    • SpeedMaxxx 63.40km/h
    • Kalorie 1573kcal
    • Podjazdy 1112m
    • Sprzęt Bianchi Via Nirone 7 Dama

    Hopa hopka po rozkopanej Limanowej

    Piątek, 6 lipca 2018 · dodano: 06.07.2018 | Komentarze 5

    Ale mnie wzięło na podjazdy! :P
    Czy to aby nie za późno? :)
    Na pewno za późno, ale lepiej późno niż wcale :P
    Jak mi się dzisiaj dobrze jeździło!
    Z początku tylko nogi jak drewniaki, ale po kilkunastu kilometrach, omatko mogłabym tak ciągnąć tą wycieczkę w nieskończoność :)
    Miałam pewne obawy czy aby nogi nie będą się bardzo buntowały na trasie po słowiańskim tripie, ale o dziwo świetnie współpracowały <3
    Wczoraj tak sobie wypucowałam Biankę,że szczerze aż mi żal było ją wyciągać z pokoju :D

    Na tym zdjęciu może nie widać nic nadzwyczajnego, bo rower jak rower :P
    Ale to zdjęcie osobiście mnie wzrusza :D 

    Pomyśleć że ta kaseta ma już ze 20 tysięcy kilometrów przejechane :P
    Swoją drogą muszę ją zmienić, bo mi przerzutki "myślą" przy ich przerzucaniu, ale na razie mnie na to nie stać.
    Pojechałam przez Olszanki i Młyńczyska pod Ostrą.
    Zaś dawno mnie tu nie było. Znaczy nie pod Ostrą, bo tu byłam początkiem tygodnia, tylko w odwrotnym kierunku, kierunku Limanowej.
    Chciałam pozaliczać wszystkie możliwe podjazdy w najbliższej okolicy, nie robiąc przy tym miliona kilometrów :P
    Prawie mi się udało haha :P
    Zjazd z Ostrej po torze, miał być mega szybki, przynajmniej tak chciałam...
    Chciałam, bo próbuję zlikwidować blokadę zjazdów.
    Nawet dobrze mi szło, nawet położyłam się na kierownicy, kiedy nagle zobaczyłam znak informujący, o remoncie drogi. Kurczę, szkoda!
    Remont był na tak długim odcinku,że aż mi się wnętrzności poprzewracały, kiedy musiałam zjeżdżać po zdartej nawierzchni asfaltu, boszzszsz....
    Kiedy zjechałam do centrum Limanowej, na rondzie odbiłam w stronę Siekierczyny i zaś miałam spore nachylenie do wydeptania, poszło!
    Założyłam sobie,że jak się wystyrmam, to na górze zjem, jeden, dwa albo nawet 4 milky waye :D
    Grzało mi do czachy tak niemiłosiernie,że myślałam że eksploduję :P
    Po wciągnięciu 2 batonów i dopompowaniu bidona wodą, zostało mi podjechać Raszówki i zdecydować czy wracam do domu przez Łąki czy cisnę aż do Biczyc i Chełmiec.
    Się okaże.
    Wszystko zależy od tego jak szybko się wygramolę do tego zjazdu na Łąki :P
    Że wiatr mi chyba sprzyjał (lol, w końcu!) albo wypucowany rower był lżejszy, tak postanowiłam wracać aż Biczycami :P
    Fajnie mi się jechało (wiem,że się powtarzam),ale całą trasę sobie to powtarzałam :D
    Wręcz czadowo! Nie wiem czym to było spowodowane, ale chcę tak częściej :P
    Tyle podjazdów, a ani nogi nie bolały, ani płucom nie brakowało powietrza, ekstra! :P
    Ostatni szybki i jak na mnie odważny zjazd w dół i w miarę sprawny powrót obwodnicą do domu.
    Dobre to było!

    • Dystans 65.01km
    • Czas 02:25
    • SpeedAVG 26.90km/h
    • SpeedMaxxx 66.60km/h
    • Kalorie 1219kcal
    • Podjazdy 610m
    • Sprzęt Bianchi Via Nirone 7 Dama

    Wiało fes, ale tak bardzo mi się chciało :P

    Poniedziałek, 2 lipca 2018 · dodano: 02.07.2018 | Komentarze 0

    Weekend zleciał, nawet nie wiem kiedy, serio :P
    Niby w niedzielę myślałam,że się wybiorę do Pauliny na szlifa, aleeee nie przy tak nie pewnej pogodzie :P
    W sumie patrząc na przebieg dnia wczorajszego, to dobrze,że nigdzie nie pojechałam :D
    Dzisiaj kiedy obudziłam się w sumie później niż się tego spodziewałam, wiedziałam,że na pewno chcę iść na rower, mimo miliona zadań do wykonania w domu przed pracą....
    Robota jak i praca nie zając, a ładna pogoda na rower ostatnio gorsza do złapania niż ten zając :P

    Pojechałam w stronę Łącka, bo chciałam się trochę powspinać, jeju jak wiało!
    Kiedy dojechałam do Zabrzeży i skręciłam w kierunku Kamienicy, myślałam że wygrałam.
    Myliłam się!
    Wiatr jakby odwrócił się razem z moją zmianą kierunku jazdy i dalej naparzał na przeciw mnie! 
    Nic to, nie pierwsza nie ostatnia jazda pod wiatr :P
    W Kamienicy zaczęły się pierwsze większe podjazdy, a na samej górze w Zagorzynie zrobiłam sobie mały pitt-stop na pogawędkę z kolarzami Seniorami, którzy wołali mnie na piwo, no ale ta praca... :P

    Po rozmowie zostało mi szybko zjeżdżać w dół na Jadamowle i dalej Olszanki, bo kuwa zaś nie zdążę na czas do pracy :D 


    PS: Spóźniłam się i to aż 9 minut, lol! :D

     

    • Dystans 65.12km
    • Czas 02:36
    • SpeedAVG 25.05km/h
    • SpeedMaxxx 50.00km/h
    • Kalorie 1155kcal
    • Podjazdy 527m
    • Sprzęt Bianchi Via Nirone 7 Dama

    Praca i z powrotem.

    Piątek, 29 czerwca 2018 · dodano: 30.06.2018 | Komentarze 0

    Na przekór złej pogodzie postanowiłam do pracy jechać rowerem!
    Ileż można smigać tylko autem na pierwszą zmianę? :O
    Niebo granatowe od chmur, ale temperatura w porównaniu do poprzednich dni, wręcz upalna (18 stopni, lol :P).
    Pod domem tak jakoś bezpieczniej, a już 7 kilometrów od zaczęło mnie straszyć deszczem!
    Pięknie, zaś mnie doleje!
    Szczęście w nieszczęściu, udało mi się przejechać tylko pokropioną do pracy :P
    Po skończonej zmianie, zaś na niebie granatowo z tym że zerwał się mocniejszy wiatr, a gdzie niegdzie walczyło słońce, które tak dogrzewało,że aż się z rowka lało :D

    Szybka rozkmina, czy ja jadę prosto do domu, czy ja się wożę?
    No jacha że się wożę, przecież nie od dzisiaj wiadomo,że ja lubię życie na krawędzi :D
    Olałam jazdę "prosto do domu" i już wspinam się od Biczyc w stronę Trzetrzewiny.
    Jadąc ciągle obserwuję niebo i kiedy już doszło do mnie,że zaraz lunie, zamiast pchać się na Wysokie, postanowiłam szybko zmienić trasę.
    W Trzetrzewinie odbiłam na Podrzeczę i tym sposobem kierowałam się w stronę słońca :P
    Tak mi się przynajmniej wydawało!
    Dalej patrząc na niebo, szkoda mi było kończyć wycieczkę :P
    Skręciłam na Stary Sącz i już po prostu totalnie włócząc się po okolicy wróciłam do domu :P

    Na powrocie taka lampa że aż zastanawiałam się czy mi dodatkowej kreski na nogach nie zrobi od dłuższych spodenek :D
    Lato naparzaj!


    • Dystans 40.53km
    • Czas 01:32
    • SpeedAVG 26.43km/h
    • SpeedMaxxx 52.20km/h
    • Kalorie 697kcal
    • Podjazdy 315m
    • Sprzęt Bianchi Via Nirone 7 Dama

    Cieszyłam się jak dziecko :D

    Środa, 27 czerwca 2018 · dodano: 28.06.2018 | Komentarze 2

    Pogoda w tym tygodniu na prawdę nie zachęca do wyciągnięcia roweru z pokoju :O
    Zimno i codziennie polewa deszczem :O
    Moja pierwsza zmiana i założenie że do pracy będę śmigała rowerem, spłynęło jak ta woda po asfalcie :P 
    Miałam piękny plan odwiedzenia Starej Lubowni, bo przecież jeszcze tam nie byłam od początku "sezonu", ale ciągłe ataki deszczu skutecznie odciągnęły mnie od takiej wyprawy!  
    W sumie to już miałam nigdzie nie jechać, bo i goście wieczorem zawitali do domu, ale kiedy już po półtorej godziny siedzenia z nimi, siedzenie mi się znudziło, bez słowa pojechałam przed siebie :P

    Czasu nie za wiele, bo już przed 20, szybciej jakoś ciemno się zrobiło, to pewnie przez te grube chmury, ale jechałam póki się dało :P
    Zaś na szybko zmieniłam trasę, bo to że mnie ciągnie na Piwniczną i dalej, wiadome <3 i to że tam zawsze pada, nawet jak u mnie słońce świeci, też wiadome :P
    Tak było i teraz.
    Chciałam się tam szlifnąć, ale po obczajeniu koloru chmur, zdecydowałam po prostu pojeździć bliżej domu :P 

    W Starym odbiłam na Gołkowice i z mostu w Kadczy zawróciłam do domu.
    Już tu zaczęło straszyć deszczem, ale jechało mi się tak przyjemnie,że olałam sprawę :P
    Na prawdę, nie wiem co mnie tak strasznie cieszyło w jeździe w taką pogodę, ale micha mi się sama śmiała :D

    Nie było słońca, ale było ciepło. W powietrzu czuć było że to lato jednak jest, tylko się trochę zgubiło :/
    Już miałam wracać przez Mokrą Wieś, ale uznałam że przecież jeszcze nie jest całkiem ciemno! Jadę dalej na Przyszową.
    To może był błąd, a może i strzał w dychę? Nie wiem, ale tak mnie dolało na ostatnich 8 może 10 km że gdybym miała majtki (nie miałam,jestem kolarzem, helou!), powiedziałabym że dolało mnie do majtek :D 
    A tak to dolało mnie dolało, po prostu :D 
    Dobrze że było ciepło, bo przynajmniej nie zmarzłam, a jak już mi woda zaczęła chlupać w butach było mi wszystko obojętne :D
    Gdyby nie noc która w sumie już się zrobiła, jechałabym dalej, bo dlaczego nie? :P
    Dzisiaj patrząc przez okno stwierdzam,że jesień moi kochani! Jesień na polu nie lato!



    • Dystans 60.01km
    • Czas 02:30
    • SpeedAVG 24.00km/h
    • SpeedMaxxx 63.40km/h
    • Kalorie 1069kcal
    • Podjazdy 569m
    • Sprzęt Bianchi Via Nirone 7 Dama

    Szlifem po wioskach

    Poniedziałek, 25 czerwca 2018 · dodano: 26.06.2018 | Komentarze 2

    Się nam pogoda zrypała :O
    Lato się zaczęło a razem z nim temperatura zjechała z 10 stopni w dół, smuteczek...
    Cały weekend przesiedziałam w pracy,cóż jak trzeba to trzeba,ważne że reszta ekipy się wybawiła :D
    Jakoś strasznie mnie to nie bolało, bo chłód i deszcz skutecznie odgoniły by mnie od roweru i po prostu zanudziłabym się w domu, a tak to się nudziłam w pracy :D
    Poniedziałek nie zachwycał z pogodą, ale udało się na chwilę wyrwać i dotlenić :)

    Nie miałam kompletnie pomysłu na trasę.
    Wydawało mi się,że gdzie bym nie pojechała tam mnie zleje.
    Postanowiłam,więc poplątać się po okolicznych wsiach by w razie czego sprintem wrócić do domu.
    Haha dobrze pomyśleć "wrócę sprintem", gorzej zrobić, bo dookoła wszędzie górki, pagórki :P

    Szczęście w nieszczęściu tylko raz mnie postraszyło deszczem i to w chwili kiedy wracałam do domu.
    Znaczy nie do domu, bo po drodze spotkałam ciocię, która zawołała na herbatę, więc chcąc nie chcąc po przejażdżce strzeliłam sobie zimne, mocne PIWO z wujkiem :D :D
    Herbata jest passe :P
    Liczę na to, że lato się jeszcze ogarnie i będę mogła narzekać "ojeju jak gorąco!"
    Żartuję, ja nigdy nie narzekam na upał :P

    Miłego!


    • Dystans 50.45km
    • Czas 01:52
    • SpeedAVG 27.03km/h
    • SpeedMaxxx 52.60km/h
    • Kalorie 899kcal
    • Podjazdy 402m
    • Sprzęt Bianchi Via Nirone 7 Dama

    Kuwa jak zimno!

    Piątek, 22 czerwca 2018 · dodano: 22.06.2018 | Komentarze 2

    Pierwszy dzień lata w kalendarzu, a na polu ledwo 13 stopni, really? :P
    Chwilę mi zeszło nim mogłam wyjść na rower, ale w końcu się udało :)
    Planowałam pokręcić dzisiaj coś dłużej, może nawet koło 7-8 dyszek, aleeee kiedy na liczniku pokazało się ledwo 20 parę kilometrów, Chopuś zaprosił na pierogi z borówkami :)

    Hmm oblać takie śmietaną i nawet moja ulubiona trasa z nimi przegrywa  :P
    W sumie to mi nawet za zimno było na jakieś dalsze kręcenie :)
    Zawróciłam od razu i szybciutko co by się ogarnąć i do Chopusia przed pracą na pierogi zdążyć <3
    W drodze powrotnej jak na złość wiatr utrudniał mi życie, aleee nie było czasu się użalać nad sobą no bo pierogi :P 


    • Dystans 40.05km
    • Czas 01:25
    • SpeedAVG 28.27km/h
    • SpeedMaxxx 51.10km/h
    • Kalorie 761kcal
    • Podjazdy 379m
    • Sprzęt Bianchi Via Nirone 7 Dama

    Na szybkości :P

    Czwartek, 21 czerwca 2018 · dodano: 21.06.2018 | Komentarze 0

    Już myślałam,że się nie wybiorę :)
    Rano niby szybko się obudziłam, mimo że miałam odespać spontaniczne Bieszczady i myślałam że mam dużo czasu :P
    Tak mi się tylko wydawało!
    Kiedy wszystko w domu należy do Twoich obowiązków, bo mama nie może, a siostra właśnie zaczęła dorabiać, codzienne wyrwanie się na rower jest czasami wręcz nie możliwe...
    Kiedy w końcu ogarnęłam system,nagle uświadomiłam sobie,że mam na tyle czasu, że jednak jakaś godzinka, może półtorej starczy na szybką i krótką trasę.
    Nie było się co dwa razy zastanawiać ino wio w pole i na rower :P

    Grzało niemiłosiernie, aleee przecież w końcu mamy pierwszy dzień lata <3 :P
    Do Podegrodzia i na Olszanki coby trochę tych up-ów nałapać :P
    Kiedy dojechałam aż do Świdnika (LOL), musiałam szybko wracać bo przecież jeszcze przed pracą obiad mam do zrobienia na głowie, ojeju... a tak mi się fajnie jechało :P
    Trudno, już od kilku miesięcy moje życie nie kręci się tylko wokół roweru, więc po prostu cieszę się z każdej możliwości przekręcenia jakiejkolwiek trasy :) 


    Counterliczniki.com