Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Izona. Mam przejechane 53867.50 kilometrów w tym 1066.40 w terenie. Kręcę ze średnią 22.33 km/h i się wcale nie chwalę!
  • Czas na siodełku 100d 08h 39m
  • Więcej o mnie.

    Follow me on Strava 2020 button stats bikestats.pl 2019 button stats bikestats.pl 2018 button stats bikestats.pl 2017 button stats bikestats.pl 2016 button stats bikestats.pl 2015 button stats bikestats.pl 2014 button stats bikestats.pl 2013 button stats bikestats.pl 2012 button stats bikestats.pl 2011 button stats bikestats.pl 2010 button stats bikestats.pl

    Ja na instagramie

    Znalezione obrazy dla zapytania instagram

    Moje ziomeczki

    Wykres roczny

    Wykres roczny blog rowerowy Izona.bikestats.pl

    Z Archiwum X

    Wpisy archiwalne w kategorii

    Więcej jak 20, mniej niż 100km

    Dystans całkowity:40736.61 km (w terenie 699.20 km; 1.72%)
    Czas w ruchu:1804:30
    Średnia prędkość:22.53 km/h
    Maksymalna prędkość:165.80 km/h
    Suma podjazdów:237220 m
    Maks. tętno maksymalne:185 (93 %)
    Maks. tętno średnie:162 (82 %)
    Suma kalorii:958060 kcal
    Liczba aktywności:831
    Średnio na aktywność:49.02 km i 2h 10m
    Więcej statystyk
    • Dystans 85.85km
    • Czas 03:34
    • SpeedAVG 24.07km/h
    • SpeedMaxxx 65.50km/h
    • Kalorie 1646kcal
    • Podjazdy 943m
    • Sprzęt Bianchi Via Nirone 7 Dama

    Uciekając przed wiatrem ^^

    Poniedziałek, 30 kwietnia 2018 · dodano: 06.05.2018 | Komentarze 0

    Cały weekend nie miałam czasu na rower :)
    Nie miałam czasu, bo nie chciałam go mieć.
    Nie chciałam jeździć. Jakoś tak mi się przyjemniej w domu siedziało z całą tą naszą ferajną :)
    Za to w poniedziałek trochę ryzykownie (bo z tyłu głowy siedział mi start w Rajdzie), wybrałam się na wycieczkę :)
    Chciałam zaś zrobić pętelkę wokół Rożnowskiego, bo mi się tam po prostu strasznie podoba, aleeee no zaś wiatr!
    Z Jeziora nici, a ja uciekam przed wiatrem.
    Na tyle się przed nim broniłam,że odkryłam nowe, wcześniej mi nie znane tereny i zrobiłam nowe bardzo fajne kółeczko :)
    Po wystyrmaniu się z Chomranic na Zawadkę nie zjechałam w dół do Tęgoborzy, a zaryzykowałam skrętem w lewo i tamtejszym dziurawym zjazdem dojechałam do Łyczanki.

    Jej nie znam tej miejscowości, ale widoki z niej fajne :)
    Jak kiedyś zjeżdżałam tym zjazdem, to kierowałam się na Łososinę w prawo (to było na rowerowej pielgrzymce do Częstochowy), a teraz jadę w przeciwnym kierunku.
    Nie wiedziałam dokąd dojadę, a nie chciałabym zaraz znaleźć się w Krakowie :P więc odpaliłam google mapy i obczaiłam,że jak mi dobrze pójdzie i wiatr nie będzie wkurzał, to przez Laskową dojadę do Limanowej.
    Nieźle!
    Zawsze interesowało mnie, to którędy i jak jedzie się na tą Laskową, no i w końcu przyszedł ten dzień w którym się dowiedziałam :)
    Powiem Wam,że ta droga jest całkiem spoko,no i wiatr wieje w plecy, serio!!!

    Wronowice, Żbikowice, Ujanowice no słyszałam, ale nigdy nie byłam, aż do dziś dzień :)
    Jadę, garstka adrenaliny jest, no bo nie wiem w sumie gdzie jadę i kiedy się zgubię, a na dodatek nad głową zbierają się chmury, które mogą  przynieść zapowiadaną burzę, ale jadę :D
    Po dojechaniu do owej Laskowej (czy kiełbasy z Laskopolu mają swoje korzenie w Laskowej? :P), zrobiłam sobie pitt stopa, bo mi już energii zaczęło brakować i pożarłam 2 (DWA!) na raz batony! LOL :P
    Dojechałam do Limanowej i mnie wkurzyło, bo tak mi się fajnie jechało, a tu nie dość,że mnie wiatr dopadł, to jeszcze jakieś pierońskie korki och noł! 
    I zaś mi się średnia zaniży :O
    Pcham się między te samochody, omijam je jakbym była pod wpływem, no ale weźcie kochani, kto normalnie stoi w korku rowerem? :P
    O jak ja się ucieszyłam kiedy wyjechałam z centrum Limanowa City i mogłam sobie pyrkać w stronę Siekierczyny.
    Tak wolałam ten podjazd, jak te korki na dole :O
    W Siekierczynie skręt na Raszówki i szybka decyzja, czy ja kończę w Przyszowej czy ja jadę dalej?
    Pytacie dzika czy...? :D Znacie to? :D
    Jasne,że jadę dalej!
    To była dobra decyzja, bo sobie rozkręciłam nogi po podjeździe, ale zła, bo tu wiało, w pysk wiało! 
    Do tego będąc już w Podegrodziu minęłam się z Arkiem Kogutem, Karolem Domagalskim iiiii Kasią Niewiadomą i już nie miałam siły dogonić ich żeby sobie z nimi chwilę pokręcić!
    Może gdyby ten wiatr wiał w plecy? Albo może gdybym nie jeździła jak babcia, to bym ich dogoniła co? :D
    Same PROsy na tej naszej sądeckiej ziemi :P
    Dojechałam się tą pogonią do porzygu!
    Będę jutro beczała na Rajdzie!

    • Dystans 42.11km
    • Czas 01:52
    • SpeedAVG 22.56km/h
    • SpeedMaxxx 61.60km/h
    • Kalorie 914kcal
    • Podjazdy 667m
    • Sprzęt Bianchi Via Nirone 7 Dama

    Nie dość,że pod górę, to jeszcze pod wiatr!

    Środa, 25 kwietnia 2018 · dodano: 26.04.2018 | Komentarze 4

    W poniedziałek miałam nieczynny rower.
    Znaczy tylko przed pracą (czyli w czasie dla mnie wolnym), bo już w trakcie pracy rower mi mechanikery naprawili, suuupeeer :P
    Z tej radości aż zakupiłam dwa piękne koszyczki na bidon, no bo stare odmówiły już współpracy :O

    Ładne nie? :P
    We wtorek mimo że rower stał gotowy do jazdy i aż się prosił o wycieczkę, ja miałam ważniejsze sprawy do załatwienia :P
    Tak są rzeczy ważniejsze od przejażdżki.  Z wiekiem chyba to przychodzi,że priorytety się zmieniają :)
    Dopiero środa była dniem,kiedy mogłam się powiedzmy trochę wyżyć na dwóch kółkach :P
    Trochę, bo zaś wiało, no szlag by to!
    Jechałam, a czułam jakbym stała w miejscu no helloł, ja chcę prędkości!
    Nie dało się :(
    Trasę też musiałam dostosować do warunków, bo przecież tą co sobie założyłam, tobym nawet w dwa dni przy tym wietrze nie skończyła :O
    Ale ludzie patrzcie jak pięknie było!

    Nawet ta patelnia pod Trzetrzewinę nie była bardzo straszna, chociaż nie powiem piekło ;)

    Fajnie było!
    Trochę walki o przetrwanie, ale banan na twarzy no bo rower :D
    A i chwała Bogu,że nie jestem alergikiem (czasami tylko mam alergię na pracę :D), bo patrząc na to wszystko co dymiło w powietrzu robiąc ze mnie zielonego kosmitę, to pewnie bym się po drodze udusiła :D
    Amen!

    • Dystans 82.23km
    • Czas 03:37
    • SpeedAVG 22.74km/h
    • SpeedMaxxx 67.70km/h
    • Kalorie 1710kcal
    • Podjazdy 1148m
    • Sprzęt Bianchi Via Nirone 7 Dama

    Jeziorko Rożnowskie :P

    Środa, 18 kwietnia 2018 · dodano: 20.04.2018 | Komentarze 2

    Po wczorajszej jeździe miałam mieszane uczucia :)
    Ani to było przyjemne, ani fajne :P
    Nie dość że się wlekłam jak babcia, to jeszcze pogoda była dziadoska!
    Za to środa przyprawiła mnie o mega pozytywne wrażenia z jazdy. Wiosna, wszędzie wiosna!!!
    Nie wiedziałam gdzie mam jechać.
    Znaczy wiedziałam, tylko pewności nie miałam czy zdążę przed zmrokiem :)
    Od paru dni po głowie chodziła mi pętelka wokół Jeziora Rożnowskiego dlatego postanowiłam zaryzykować i ją objechać :)
    Zadanie było o tyle trudniejsze do wykonania,że jak zwykle przeszkadzał mi wiatr :O
    Tu kiedy cisnęłam z wiatrem w twarz, przez głowę przeszedł mi komentarz pozostawiony ostatnio przez jednego z mnie czytających :P
     "Trening ZAWSZE zaczynaj z wiatrem, bo do domu wrócić i tak musisz", no i pomyślałam,że coś poszło nie tak :)
    Jechałam zawzięcie, bo mimo wiatru pogoda była wspaniała, aczkolwiek zastanawiałam się czy w drodze powrotnej nie zamarznę, bo bez słońca mogło by być mi zimno :)
    Nic to, na razie jadę :)
    Z domu do Chełmca, z Chełmca na Marcinkowice i dalej do góry pod Zawadkę. 
    Tu zaczęły się pierwsze, piękne krajobrazy <3

    Po chwili wzdychania i achowania, szybki zjazd w dół i już odbijam pod kolejny podjazd dnia dzisiejszego po sądecku zwany justem :P
    Tu nie gorzej, widoki mnie miażdżyły!

    Nic nie jest w stanie przebić wiosny, nic! 

    Zastanawiałam się czy to ja mam tak kiepskie nogi, czy mój rower jest taki kiepski? :P
    Nieważne to teraz, ważne żeby wyczołgać się na górę i potem długo, długo, bo aż do Rożnowa mieć podjazdy z głowy.
    Obeszło się bez haniebnych zejść z roweru i bez jakichś innych problemów,droga na szczyt nie była najgorsza :)
    Szybki zjazd w dół,chociaż i tak zwolniony wiatrem, kilka kilometrów po prostej przez Witowice i już skręcam na Rożnów.
    I tu stwierdzam że jak mnie dogoni zachód słońca, będzie mi zimno!
    Zapitalam, więc ile mogę, ale coś mało mogę, no bo mówię Wam rower mam coś  kiepski :D
    Tu kolejne hopki, pagórki, piękne widoki i

     za chwilę już jestem w Gródku :)
    W sumie to nie mam co narzekać :D 

    Pogoda sztos, czasu od groma no prze jazda :P
    W Gródku stop na batony i stop na foteczki, bo widoczki :D


    Robi jeziorko robotę co nie? :P
    Słońce mi zjeżdża, już wiem że będę wracała po ciemku, ale nic to!

    Byle bym za widoku do Sącza wróciła,później mi to obojętne :P
    Fakt faktem, czeka mnie teraz drugi (po juście) najdłuższy podjazd, ale kiedy na niego się wytoczę, zostanie tylko szybki zjazd w dół od Dąbrowej do miasta, a przecież w sumie nie jest tak źle, bo jeszcze okularów nie ściągłam :)
    Zjechałam, nawet się na tych wertepach nie przewróciłam i już cisłam w kierunku obwodnicy północnej Nowego Sącza :P
    Po dojechaniu na "bezpieczną" drogę rowerową, zjadłam kolejne batony i już od Chełmca na pełnej petardzie "ciągnięta" chwilę przez ciężarówkę goniłam czas w drodze do domu. To już ostatnia prosta!
    Na tej prostej niespodziewany korek, przecież to się tu nie zdarza, na wsi? No weźcie :D
    Ja rozumiem,że u mnie kilka metrów od domu asfalt zwinęli i nawet na czerownym zdążyłam już stać,ale żeby TIR na środku drogi i ani w tą ani w tą :O

    Jej Panie kierowco, dzień mi się kończy!
    Chwilę postałam, ale jak tylko troszkę się miejsca zrobiło, od razu przecisłam się i wio do domu, a Wy biedoki stójcie w swoich czterokołowcach :D 
    Wróciłam już całkiem po ciemku,ale na swoim terenie, noc mi nie straszna <3 ;p)

    • Dystans 57.54km
    • Czas 02:18
    • SpeedAVG 25.02km/h
    • SpeedMaxxx 50.80km/h
    • Kalorie 989kcal
    • Podjazdy 455m
    • Sprzęt Bianchi Via Nirone 7 Dama

    Jeżdżę jak babcia :P

    Wtorek, 17 kwietnia 2018 · dodano: 18.04.2018 | Komentarze 0

    W weekend pogoda była bajeczna. Weekend miałam wolny. Wolny od pracy. Zajęty prywatnie :)
    Nie było czasu na rower, były góry i było fajnie :)
    W poniedziałek popołudniu miałam czas, ale pogoda nie była fajna. Iść na rower i zastanawiać się kiedy mnie złapie ulewa, niekomfortowe :P
    Wtorek niby nie lepszy, ale już za długo mi czekać na lepszy warun :P
    Zebrałam się późnym popołudniem i objechałam najprostszą i z pozoru najszybszą trasę do Piwnicznej i z powrotem.
    Pozornie najszybszą, a ja czułam,że jadę jak stara babcia, która ledwo nogami powłóczy, a co dopiero jeździ :P
    Muszę trochę częściej sobie jeździć i trochę bardziej się piłować,bo inaczej to daleko nie zajadę w tym roku :P

    • Dystans 40.34km
    • Czas 01:40
    • SpeedAVG 24.20km/h
    • SpeedMaxxx 67.00km/h
    • Kalorie 834kcal
    • Podjazdy 618m
    • Sprzęt Bianchi Via Nirone 7 Dama

    Krótko ale treściwie ;)

    Piątek, 13 kwietnia 2018 · dodano: 13.04.2018 | Komentarze 4

    Mimo sprzyjającej pogody nie było mnie na rowerze dwa dni,ale jak mawia klasyk "business is business" :)
    Dzisiaj korzystając z chwili wolnego postanowiłam odreagować, tylko nie miałam pomysłu na trasę :)
    Przy szybkiej rozkminie pomógł mi no kto? A kto by inny jak nie wiatr?!
    Nie mówcie że lubicie jak Wam wieje prosto w twarz, bo w to nie uwierzę! 
    Jechać i ciągle walczyć z pchającym w tył wiatrem, to tak jakby iść, ale ciągle stać w miejscu.
    Już wolę sobie posiedzieć w domu przed telewizorem :D
    Po kilku pierwszych podmuchach skręciłam więc na Mokrą Wieś i stwierdziłam że z planowanej szybkiej i płaskiej wycieczki,zrobię sobie górzystą i wolniejszą.
    Cóz...

    Dobrze mi się jechało od Łukowicy aż do Raszówek.
    Wiatr wiał w plecy i tu sobie w duchu gratulowałam wyboru :)
    Szybko rozkminiałam czas i moje możliwości, bo nie powiem ciągło mnie jechać z tym wiatrem na plecach dalej i dalej, ale kiedy na zegarze wybiło wpół do 12, rozsądek kazał obrać kierunek na powrót :)
    Tu zaczęło wiać i mnie cofać, ale nie było to jakieś strasznie męczące.
    Gorszy fakt był taki,że po zjeździe z Wysokiego do Trzetrzewiny wjechałam w taką dziadowską drogę,że aż mi żal było moich nowych kół.
    Ciekawe czy już są krzywe? xD
    Do tego u mnie na wsi zwinęli asfalt (serio! :D) i dodatkowo dobrudziłam koła piaskiem i innymi mieszankami na drodze :P
    Ogólnie rzecz ujmując jak kiedyś przestanie wiać, to może będę szybko jeździć na rowerze :D :D


    • Dystans 62.57km
    • Czas 02:28
    • SpeedAVG 25.37km/h
    • SpeedMaxxx 52.20km/h
    • Kalorie 1112kcal
    • Podjazdy 691m

    Ostro pod Ostrą :P

    Wtorek, 10 kwietnia 2018 · dodano: 13.04.2018 | Komentarze 0

    Udało mi się,że w tygodniu drugiej zmiany miałam wtorek na rano :P
    Ekstra!
    Pogoda taka,że komu by się chciało do późnej nocy siedzieć w pracy? 
    Długo się zastanawiałam czy iść się przewieźć czy dać sobie siana, aleeee mam czas, a nigdy nie wiem co mnie czeka dnia następnego nie? :P
    Statystycznie późno wyjechałam, ale przecież dzień już jest na tyle dłuuugiii że do 20 można śmiało śmigać.
    Dawno nie czołgałam się pod Ostrą, więc postanowiłam spróbować swoich sił właśnie tam.
    Prawda prawdą, dobra trasa, bo przez okoliczne wioski, a nie jakimiś głównymi drogami, ale chcąc nie chcąc wiatr (zaś on!) zmusił mnie do szybkiej zmiany trasy. 
    Zaplanowałam że pojadę od strony Łącka do Kamienicy i później wrócę przez Jastrzębie itd., ale ten wiejący w twarz wiatr sprawił że no niestety chcąc zrobić pętelkę muszę wpierw jechać w kierunku Jastrzębia, a wracać Łąckiem.
    O tyle to było gorsze, że przez Łącko wracam główną drogą, a im bliżej wieczora i ciemniej tym niebezpieczniej (miałam lampki!), ale za to mniejszy ruch na drodze :P
    Jechało mi się tak se, aczkolwiek miałam swoje momenty na prędkości :P
    Beż żadnych rekordów i na lekkiej zadyszce, ale podjechałam pod Ostrą, a żeby było śmieszniej  w drodze powrotnej walczyłam z wiatrem!
    Tym samym który kazał mi zmienić trasę na odwrotną :O
    No cóż, ten "mój" osobisty trener, nie odpuszcza, a daje popalić, życie ;)


    • Dystans 48.55km
    • Czas 02:13
    • SpeedAVG 21.90km/h
    • SpeedMaxxx 65.20km/h
    • Kalorie 978kcal
    • Podjazdy 681m
    • Sprzęt Bianchi Via Nirone 7 Dama

    Ale piździ!

    Poniedziałek, 9 kwietnia 2018 · dodano: 10.04.2018 | Komentarze 2

    Wczorajsza niedziela nie miała prawa roweru :)
    Nogi mnie bolały i to nawet bardzo :P
    Niby po pracy ciągłam siostrę na szlifa po wsi, bo mi wyrzuciła w sobotę,że chętnie by ze mną poszła na rower, ale ja za daleko jadę :P
    No więc w niedzielę zaprosiłam,ale jej się nie chciało, a mi samej też nie :P
    Dla rozbicia nóg, zrobiłam sobie tylko krótki spacer do lasu z Brunem (pies rasy niewiadomej) :D
    Za to poniedziałek od samego rana aż się prosił o tripa!
    Cieplutko, wręcz gorąco. Wstałam już po 7, dzień taaaaki dłuuuugi <3
    Po 9 zaczęłam się zbierać na rower, no i po prostu byłam prze szczęśliwa że mogę jechać w samej koszulce i krótkich spodenkach, no cud, miód i orzeszki :P

    Od razu +10 do szybkości :D

    Ubranie ubraniem, ale co ten wiatr?!
    Koło domu nie wiało mi tak jak już kilometr od niego!
    Straszne to było!
    Już nawet nie chodzi o to że nie miałam jak pedałować, bo szybciej stałam, jak jechałam,ale jazda zrobiła się kaskaderska! 
    Podmuchy wiatru były na tyle mocne,że najnormalniej w świecie po prostu popychało mnie na środek jezdni!!!
    A te (nieświadome) TIR-y, znaczy (nieświadomi) TIR-owcy chyba w życiu na rowerze nie siedzieli, bo przejeżdżali obok jakby mnie widać nie było!
    Heloł!
    Ja tu jadę, a raczej walczę, żeby nie zginąć popchnięta wiatrem pod Wasze kilkutonowe maszyny!
    Na prawdę ze dwa razy chyba opatrzność boska obroniła mnie przed tragedią :O
    Chciałam jechać inaczej,inną trasą, ale po prostu jechałam jakoś tak żeby po prostu mniej wiało.
    Uciekałam przed wiatrem i przed większym ruchem samochodowym.
    Koniec końców zaś zrobiłam pętelkę przez Marcinkowice, Męcinę, Siekierczynę i Przyszową, a zaplanowana trasa musi poczekać na "bezwietrzną" pogodę.
    I mimo że mówią,że wiatr to dobry trener, ja osobiście uważam,że pewnie i tak tylko że bardziej ćwiczy on głowę jak nogi/płuca :P
    A jak wiadomo od głowy się wszystko zaczyna!

    Mimo nie sprzyjających warunków (znaczy pogoda cudna, tylko ten wiatr :O), jestem strasznie zadowolona,że mogłam się wybrać na rower <3


    • Dystans 52.25km
    • Czas 02:06
    • SpeedAVG 24.88km/h
    • SpeedMaxxx 55.40km/h
    • Kalorie 988kcal
    • Podjazdy 568m
    • Sprzęt Bianchi Via Nirone 7 Dama

    Coś się skończyło....

    Piątek, 6 kwietnia 2018 · dodano: 08.04.2018 | Komentarze 4

    Długi i ciężki był to dla mnie tydzień....
    Święta zapowiadały się fajnie.
    O ile w Wielkanoc miało być rodzinnie i spokojnie, o tyle w Lany Poniedziałek myślałam, że się trochę dotlenię chociażby krótką przejażdżką.
    Plany były zacne, ale mój dziadek jak to całe życie dowcipniś myślał, że jak w Prima Aprilis umrze, to nam zrobi śmieszny żart...
    Niestety żart mu nie wyszedł.
    Ani troszkę nie było to śmieszne dziadku <3
    Ludzie świętowali, a nam zatrzymała się czasoprzestrzeń. Poniedziałek, wtorek, no i dzień pogrzebu środa.
    Żyliśmy jakby obok życia i innych ludzi, dziwne uczucie.
    Czemu wspominam tu o dziadku?
    Ano temu, bo to on niezmordowanie uczył mnie jako smarka jeździć na rowerze i to on do ostatnich swoich dni przeklinał fakt,że mnie ten rower tak cieszy i że się tak (według niego) na nim męczę... Coś się skończyło...
    Długo by tu o tym pisać,ale dziadka nie ma, my musimy sobie żyć dalej, taka kolej rzeczy.

    Po tych kilku dniach oderwania od rzeczywistości i najgorszym z możliwych obrządków jakim jest pogrzeb jednej z najbliższych osób w domu od czwartku trzeba było wrócić do pracy i codziennych obowiązków.
    Chciałam iść na rower, mimo że od poniedziałku kicham i smarkam, ale nawet w pracy stwierdzili że to przez brak roweru :D
    Chęci miałam, czas miałam, ale pogoda zrobiła mnie w konia.
    Całe do południa kiedy ja byłam w pracy świeciło i grzało, a jak ja tylko skończyłam zmianę i wróciłam do domu zaczęło padać :O
    W piątek za to od rana było bardzo zimno, ale późnym popołudniem zrobiło się na tyle przyjemnie,że już nie wytrzymałam i pojechałam :)

    Albo mnie to zabije albo mnie wyleczy.
    Pierwotnie zakładałam,że będzie to płaska rundka do Piwnicznej, ale jak tylko ujechałam pierwsze 3 kilometry, telefon od mamy, kilka poleceń i już wiem że trasa będzie inna :)
    Chcąc nie chcąc z płaskiej Piwnicznej wyszła stroma Trzetrzewina, ale w sumie nie było mi tam źle :)

    Zawsze to jakieś poważniejsze przepalenie nogi :P
    Pewnie że się w górę wlekłam jak mięczak, ale nie przejęłam się za bardzo, czując że się duszę od zatkanego nosa i płuc :D 
    Zresztą mało teraz jeżdżę, więc wiadomka że płuca nie wydolą helloł!

    Wracałam do domu już w sumie o zachodzie słońca,ale byłam bardzo zadowolona że przejechałam kawał konkretnej trasy :)
    Oby tak dalej :)

    • Dystans 46.88km
    • Czas 01:52
    • SpeedAVG 25.11km/h
    • SpeedMaxxx 68.40km/h
    • Kalorie 976kcal
    • Podjazdy 650m
    • Sprzęt Bianchi Via Nirone 7 Dama

    Wielki Piątek i nie tylko :)

    Piątek, 30 marca 2018 · dodano: 06.04.2018 | Komentarze 0

    Nie wiem jak Wy obchodzicie te ostatnie trzy dni przed Wielkanocą,ale ja nauczona od małego w Wielki Piątek trzymam ścisły, bardzo ścisły post!
    Dlatego dłuuuggggoooo się zastanawiałam czy w ten piękny, słoneczny i wolny dzień iść na rower czy dać sobie spokój?
    Poszłam,ale wiedziałam że to może być przysłowiowa Droga Krzyżowa dla mnie.
    Czemu?
    Ano temu że w taki dzień, jem i piję 3 razy w ciągu dnia. I nie ma wyjątku że "trenuję".
    Wiem że wielu się oburzy,że to szkodzenie sobie na zdrowiu (też grzech), bo z racji mojego miejsca pracy, gdzie promowany jest zdrowy tryb życia już nie jedną zrypkę dostałam jak się przyznałam, ale mniejsza o to, każdy ma swoje przekonania ;)
    W sumie nie było mi jakoś strasznie źle. Żyję!
    Dopiero w Mordarce, (więc w sumie na końcówce mojej "Drogi") w ustach miałam totalne mleko :P
    W Podrzeczu minęłam parę MOREsów na postoju i jak mnie później dojechali, to do Chełmca miałam kompanów niedoli :P 
    Oni już kończyli, ja zaczynałam.
    Każdy według możliwości czasowych :)

    Pogoda była na tyle wybitna,że gdyby nie to,że i do kościoła chciałam zdążyć, to pewnie bym się woziła do ciemnej nocy (żartuję, bez wody, to ani 10 minut dłużej!).

    Zrobiłam fajną pętelkę, w nie najgorszym czasie i stwierdzam że jak już zacznę jeździć na "króciaka" to i będę się trochę szybciej wlekła!
    :D

    • Dystans 25.16km
    • Czas 00:55
    • SpeedAVG 27.45km/h
    • SpeedMaxxx 47.90km/h
    • Kalorie 437kcal
    • Podjazdy 120m
    • Sprzęt Bianchi Via Nirone 7 Dama

    Między oknem a sernikiem :)

    Czwartek, 29 marca 2018 · dodano: 06.04.2018 | Komentarze 0

    Układając grafik na miesiąc marzec, tak przekombinowałam żeby cały marzec chodzić regularnie do pracy, a z racji że święta Wielkanocne zapisane były końcem miesiąca a początkiem następnego więcej wolnego zaklepałam dla siebie od Wielkiego Czwartku.
    Nikt nie protestował, nikt nie zgłaszał potrzeby wolnego przed świętami, więc wykorzystałam to ja :)
    Lata praktyki! :P
    Nie miałam za wiele czasu, bo nie chciałam mamy zbytnio drażnić moim rowerem w czasie kiedy trzeba w domu sprzątać, okna myć i serniki piec.

    Wyskoczyłam na chwilę po obiedzie. Zaś uciekałam przed deszczem, ze 3 razy zmieniałam kierunek jazdy żeby mnie nie zlało ale wartało, bo objechałam pętelki o suchym kole ;)
    Żałowałam trochę,że muszę po tak krótkiej trasie wracać do domu, ale przecież o 15.30 byłam umówiona do kosmetyczki, jej nie mogę się spóźnić...
    Nie przewidziałam tylko że w normalnych warunkach jechałabym do niej 15 minut, a przed świętami czas się wydłuża i do 2 razy, bo te korki! :)
    Koniec końców spóźniłam się 6 minut, a przynajmniej troszkę sobie tyłek przewietrzyłam :)

    Counterliczniki.com