Info
Ten blog rowerowy prowadzi Izona. Mam przejechane 53867.50 kilometrów w tym 1066.40 w terenie. Kręcę ze średnią 22.33 km/h i się wcale nie chwalę!Follow me on 2020 2019 2018 2017 2016 2015 2014 2013 2012 2011 2010
Ja na instagramie
Moje maszyny
Wykres roczny
Z Archiwum X
- 2020, Grudzień1 - 0
- 2020, Październik1 - 1
- 2020, Wrzesień4 - 1
- 2020, Sierpień7 - 0
- 2020, Lipiec6 - 1
- 2020, Czerwiec6 - 3
- 2020, Maj8 - 5
- 2020, Kwiecień4 - 4
- 2020, Marzec3 - 2
- 2020, Luty1 - 2
- 2020, Styczeń1 - 0
- 2019, Grudzień2 - 2
- 2019, Listopad1 - 0
- 2019, Październik3 - 0
- 2019, Wrzesień5 - 2
- 2019, Sierpień7 - 8
- 2019, Lipiec7 - 6
- 2019, Czerwiec10 - 11
- 2019, Maj8 - 0
- 2019, Kwiecień5 - 10
- 2019, Marzec4 - 3
- 2019, Luty3 - 3
- 2018, Grudzień1 - 2
- 2018, Listopad4 - 6
- 2018, Październik11 - 11
- 2018, Wrzesień11 - 17
- 2018, Sierpień14 - 23
- 2018, Lipiec14 - 37
- 2018, Czerwiec12 - 14
- 2018, Maj15 - 30
- 2018, Kwiecień12 - 19
- 2018, Marzec7 - 2
- 2018, Luty1 - 0
- 2018, Styczeń3 - 0
- 2017, Grudzień3 - 4
- 2017, Listopad2 - 10
- 2017, Październik8 - 13
- 2017, Wrzesień8 - 14
- 2017, Sierpień16 - 21
- 2017, Lipiec15 - 13
- 2017, Czerwiec15 - 9
- 2017, Maj11 - 12
- 2017, Kwiecień12 - 11
- 2017, Marzec13 - 8
- 2017, Luty6 - 19
- 2017, Styczeń3 - 8
- 2016, Grudzień3 - 4
- 2016, Listopad5 - 4
- 2016, Październik9 - 3
- 2016, Wrzesień16 - 35
- 2016, Sierpień13 - 36
- 2016, Lipiec17 - 41
- 2016, Czerwiec15 - 29
- 2016, Maj14 - 27
- 2016, Kwiecień15 - 21
- 2016, Marzec11 - 22
- 2016, Luty9 - 8
- 2016, Styczeń5 - 11
- 2015, Grudzień8 - 8
- 2015, Listopad6 - 3
- 2015, Październik10 - 10
- 2015, Wrzesień17 - 25
- 2015, Sierpień23 - 20
- 2015, Lipiec23 - 14
- 2015, Czerwiec21 - 12
- 2015, Maj17 - 6
- 2015, Kwiecień14 - 4
- 2015, Marzec10 - 8
- 2015, Luty6 - 2
- 2015, Styczeń1 - 2
- 2014, Grudzień4 - 2
- 2014, Listopad6 - 0
- 2014, Październik9 - 0
- 2014, Wrzesień14 - 10
- 2014, Sierpień17 - 10
- 2014, Lipiec18 - 15
- 2014, Czerwiec21 - 7
- 2014, Maj17 - 10
- 2014, Kwiecień13 - 21
- 2014, Marzec16 - 38
- 2014, Luty10 - 32
- 2014, Styczeń7 - 13
- 2013, Grudzień8 - 18
- 2013, Listopad2 - 2
- 2013, Październik19 - 16
- 2013, Wrzesień15 - 2
- 2013, Sierpień7 - 6
- 2013, Lipiec12 - 18
- 2013, Czerwiec23 - 28
- 2013, Maj20 - 27
- 2013, Kwiecień21 - 18
- 2013, Marzec4 - 2
- 2013, Luty3 - 2
- 2013, Styczeń2 - 2
- 2012, Listopad4 - 2
- 2012, Październik7 - 0
- 2012, Wrzesień11 - 2
- 2012, Sierpień19 - 6
- 2012, Lipiec19 - 2
- 2012, Czerwiec12 - 4
- 2012, Maj6 - 2
- 2012, Kwiecień13 - 1
- 2012, Marzec3 - 0
- 2012, Styczeń5 - 4
- 2011, Grudzień9 - 8
- 2011, Listopad12 - 0
- 2011, Październik10 - 0
- 2011, Wrzesień1 - 0
- 2011, Sierpień1 - 0
- 2011, Lipiec12 - 10
- 2011, Czerwiec14 - 16
- 2011, Maj5 - 18
- 2011, Kwiecień6 - 9
- 2011, Marzec9 - 24
- 2011, Luty1 - 0
- 2010, Grudzień1 - 0
- 2010, Listopad6 - 0
- 2010, Wrzesień3 - 1
- 2010, Sierpień10 - 0
- 2010, Lipiec9 - 27
Wpisy archiwalne w kategorii
Stóweczka
Dystans całkowity: | 9562.65 km (w terenie 120.50 km; 1.26%) |
Czas w ruchu: | 397:57 |
Średnia prędkość: | 24.03 km/h |
Maksymalna prędkość: | 103.70 km/h |
Suma podjazdów: | 80304 m |
Maks. tętno maksymalne: | 210 (106 %) |
Maks. tętno średnie: | 153 (77 %) |
Suma kalorii: | 221161 kcal |
Liczba aktywności: | 86 |
Średnio na aktywność: | 111.19 km i 4h 37m |
Więcej statystyk |
- Dystans 100.20km
- Czas 04:02
- SpeedAVG 24.84km/h
- SpeedMaxxx 76.30km/h
- Kalorie 2139kcal
- Podjazdy 744m
- Sprzęt Bianchi Via Nirone 7 Dama
Taka pogoda, a ja muszę w pracy :O
Niedziela, 17 kwietnia 2016 · dodano: 18.04.2016 | Komentarze 0
Co za niesprawiedliwy los!!!Kiedy ja mam co 2 tygodnie trzy dni wolnego, napieprza deszczem ile wlezie, a kiedy ja siedzę w pracy cały weekend napieprza zaś słońcem, szit!!!
Dzisiaj (i wczoraj też!) siedziałam w pracy, aleeee nauczyłam się przechytrzać system :D
Kiedy w niedzielę mam na 8 do pracy,przecież jak wstanę po 5, to też się powożę i mniej mi żal będzie,że inni śmigają a ja się kiszę! :P
Nie mam przecież problemów ze wstawaniem...na rower oczywiście! :D
Tak sobie zatem pomyślałam i tak właśnie zrobiłam! Nastawiłam budzik na 5:15 i jak zadzwoni to zdecyduję co dalej :P
Zadzwonił, a ja? No jacha,że jadę! Przecież już słońce świeci <3 :P
Ubrałam się nieśpiesznie ii sruuu :P Trochę miałam wątpliwości czy aby zdążę od 5:35 do 7:30 ( bo się jeszcze ogarnąć muszę przecież przed pracą!) przejechać do Łącka i od Łącka do Sącza, ale zdążyłam :P Wychodzi więcej o 5 km aniżeli jazda do Sącza przez Limanową, ale mniej górecek, to szybciej :P
Po drodze budzący się dzień...
wschód słońca...
śpiew ptaszków i no kurde pięknie! <3
Po pracy umówiłam się z Fortunosem... w końcu!!!! Ileż można nie jeździć?!
Pojechaliśmy gdzieś, byle gdzie :P Tak żeby jechać i żeby nas nie zlało, bo się zbierało :O
Najpierw wyjazd ze Sącza przez Zieloną i Grunwaldzką, zjazd do Biegonic. Potem już Stary Sącz i podjazd pod Moszczenicę. Poszło!!! Zadyszka była, ale przynajmniej przerwy nie było jak na góralu,sztajfa stroma,nie długa, ale daje w mięsnie!
Fajna ta szosa :P <3
Z Moszczenicy do Barcic i do domu ;)
Ostatnie 2 kilometry mnie lało, ale żyję ja, żyje rower i żyją buty! :D
Kategoria Stóweczka
- Dystans 115.10km
- Czas 04:35
- SpeedAVG 25.11km/h
- SpeedMaxxx 66.20km/h
- Kalorie 2832kcal
- Podjazdy 1396m
- Sprzęt Bianchi Via Nirone 7 Dama
Przełęcz Knurowska #1(16)
Środa, 13 kwietnia 2016 · dodano: 13.04.2016 | Komentarze 2
Pobudka 5:15Start 5:44
Śniadanie 6:50
Przerwa 8:35
Powrót 10:42
Tak w skrócie można opisać to co mi dzisiaj odbiło! :D
Na tą Przełęcz Knurowską wybierałam się już daaawno! Przynajmniej ze 3 tygodnie opóźnienia od planu... Dlatego już tak bardzo nie planuje, a lecę na spontanach :P
Więc jak już się obudziłam, tak się ubrałam i wio :P
Czy mi się chciało? No jacha! :v
Na zewnątrz co prawda mgła i brak słońca (z początku), ale za to ciepło :P Dojeżdżając do Czarnego Potoku zaczęłam żałować,że kurtkę ubrałam, ale później zjeżdżając z Przełęczy Snozka (Kluszki) cieszyłam się,że kurtkę mam :)
Spontaniczny plan był taki,że jadę do Olszanki i stamtąd na Czarny Potok, póki nogi świeże,żeby ten podjazd tam zrobić...
Mimo jazdy bez śniadania, moc w nogach niezła :) Zjazd do Łącka i skręt w prawo w kierunku Zabrzeży, dalej Tylmanowej.
Śniadanie Mistrzów!
W Zabrzeży na ORLENie tradycyjnie posiłek( do pełnej tradycji brakowało mi tylko Marcinosa :'(
Jak nie pije kawy, tak ta smakowała mi wybornie :D
Kiedy poczułam,że dostałam dodatkowego kopa ruszyłam dalej, toż to jeszcze kawał drogi przede mną :P
Im bliżej Krościenka, tym gęstsza mgła, szkoda bo Taterków z Krośnicy widać nie będzie :(
Przed wjazdem do Grywałdu zaczęło mi się ciężko jechać, nogi nie chciały kręcić,o nieeee!!!
Wrzucam na lżejszy blat i kręcę, aż się rozkręcę :)
W Krośnicy było już lepiej.
Zaczął mi się podjazd pod Kluszkowce(taaa kiedyś mnie Paulina pouczyła,że to jeszcze nie są Kluszki, tylko Krośnica :P)
Stwierdzam,że od strony Krościenka jest CHYBA łatwiej pokonać te %...?
Podjazd nie ciągnie się tak niemiłosiernie jak od strony Nowego Targu. Wyjeżdżam,zjeżdżam, jest urozmaicenie :)
Oczywiście jak zakładałam, tak przez mgłę Taterków nie widziałam, no cóż, next time!
Wspomniana na początku przerwa.. na oddech i na foty :)
Jeziorko i Bianka :P
Dojeżdżam w końcu do tabliczki z informacją,że to już Gmina Nowy Targ, co mnie cieszy, bo ileż można się wspinać? :P
Jest skrzyżowanie prowadzące do Ochotnicy, a więc zaraz rozpocznie się danie główne dzisiejszego dnia:
PRZEŁĘCZ KNUROWSKA! <3
Swoją drogą z tego miejsca do Pauliny zostało mi jakieś 13 kilometrów.... :D Może kiedy w środku sezonu się tak zapuszczę :)
Zaczynam Knurów... :P Nie wiem, nigdy nie wyjeżdżałam pod tą Przełęcz, zawsze ją zjeżdżałam, wtedy było łatwiej :D
Wbrew pozorom, wczorajszy podjazd na Platformę Widokową bardziej bolał niż dzisiejszy Knurów :)
Pewnie gdybym podjeżdżała go z kimś, a co już najgorsze z którymś z chłopaków, no to wtedy bym pewnie poczuła uroki Podhala :D Tak to turlałam się we własnym tempie, kręciłam filmiki i mordeczka mi się cieszyła, no bo ja kocham tam jeździć! :P
Jestem już "w domu" :)
Założyłam,że o 9:00 mam już zacząć zjeżdżać do Ochotnicy, rypłam się 2 minuty!!!!
Teraz już z górki, świetnie, bo mnie nogi bolą!!!
Kiedy podjazd pod Przełęcz jest cięższy, wtedy przejazd przez najdłuższą wieś w Polsce(Ochotnicę) jest szybszy i mniej się dłuży :P
Gdyby mnie nogi nie bolały, może byłabym w stanie zjechać szybciej, no ale po co się aż tak katować? Chwilo trwaj! :)
Rozglądałam się po okolicy (bo wydaje mi się że Kasia jest w domu) czy aby gdzieś nie startuje na trening, no ale niestety nie spotkałam jej :/
Kiedy wróciłam do Tylmanowej, kurde tyłek mnie już bolał i ja już chciałam nie siedzieć, a przynajmniej stać!!!
Jechałam więc co chwilę na stojaka, no ale i to mnie się nudziło!
Jeszcze całe Łącko, Maszkowice, Jazowsko i Podegrodzie iiii (co se później jeszcze dołożyłam huehue) Brzezna!
Daleko do domu, ale że co ja nie dam rady? :P
Jechało się nie najgorzej, aczkolwiek nie obraziłabym się jakby mnie Zug za ciężarówkami do domu doprowadził :P
Do domu dojechałam już na prawdę siłą woli,sił w mięśniach już nie miałam, ale z tripa jestem zarąbiście zadowolona ;)
Na Podhalu będę chciała śmigać częściej (na Przełęcz pewnie pojadę jeszcze kilka razy), ale jak to będzie? Zobaczymy! :)
Kategoria Stóweczka
- Dystans 100.50km
- Czas 03:42
- SpeedAVG 27.16km/h
- SpeedMaxxx 69.50km/h
- Kalorie 2110kcal
- Podjazdy 577m
- Sprzęt Bianchi Via Nirone 7 Dama
Wyścig z deszczem i burzą ^^
Czwartek, 7 kwietnia 2016 · dodano: 08.04.2016 | Komentarze 4
Mówili,że się pogoda zepsuje,mówili...We środę wg założenia do pracy pojechałam autem,za to we czwartek już rowerem.
Każdy gadał,że będzie lało i lało! Rano tyle co dojechałam do klubu i zaczęłam "dyżur", patrze no leje!
Niech leje nawet jak z cebra,teraz a nie jak ja skończę pracę :P Faktycznie po kilku chwilach zaczęło się przejaśniać :)
No to teraz niech mi się pozwoli wrócić do domu :)
Co chwilę oglądałam prognozę jak nie na ICM tak na tej zwykłej co pierwsza wyskakuje w googlach. Wg każdej po 14 ma padać, a niech to szlag!
W pracy wynudziłam się okropnie,bo jakoś klientów nie było za wielu i tak przed 14 pytam Maksa,czy zostanie na recepcji i poczeka na Paulinę, a ja już pojadę no bo mnie zleje!? Podrażnił się ze mną że nie, ostatecznie o 14 już startowałam do domu :P
Z jednej strony błękitne niebo, ale im bliżej domu tym więcej chmur takich burzowych, fuck! A ja mam taaaką ochotę się dłużej powozić.
Zaryzykuję! :P
Tak na prawdę w tym całym ewentualnym deszczu najbardziej rozchodziło mi się o maszynę. Szkoda ją tak dosyfić, za ładna jest! <3
No ale z drugiej strony to nie jajko!
Już na obwodnicy Podegrodzia zaczęło padać takim grubym deszczem, ja jadę bo i tak nie mam się gdzie schować...
Niezadowolona (bo planowałam jechać w kierunku Krościenka) w Podegrodziu skręcam byle szybko do domu!!!
Jadę i jadę, jakby przestało kropić. Jestem już w Gostwicy 2 km do domu, do głowy wpada mi szalony pomysł,żeby jeszcze gdzieś, niedaleko pokręcić się po okolicy (to w razie nagłej, strasznej burzy!). Jadę więc na Barczynke do Mokrej Wsi.
Ciągle obserwuje niebo. Rzekłabym,że podczas tej jazdy więcej patrzyłam w górę niż w dół :P
Miałam zamiar wrócić Przyszową, ale kiedy w Stroniu zobaczyłam,że słońce się tak ładnie uśmiecha, zaryzykowałam już na MAKSA! Kierunek Łącko, achuj :D Podobno z cukru nie jestem :P
Jadąc czekałam aż w Czarnym Potoku wystyrmam się na górkę z której oszacuję co się dzieje na następnym etapie mojej dzisiejszej tułaczki :D
W końcu wyjeżdżam i nie dobrze! Kuwa w Łącku chyba leje, bo na dole taki "dziwny" pas się unosi!?
Zjeżdżam póki sucho, bo po mokrym bardziej nosi. Na dole o dziwo sucho!
Moja radość trwała jeszcze chyba tylko 1 kilometr! Jak nie zaczęło kropić! O matko! Taaakieee wielke krople!
Luneło! Na szczęście na miejscu była budka przystanku, schowałam się :) Czekam, dalej w kierunku Maszkowic widzę słońce, jest nadzieja! Ściągłam koszulkę, ubrałam kurtkę i nogawki, tak prewencyjnie coby podczas postoju nie zmarznąć, bo już nie chce kataru!
Nie śpieszyło mi się, ale kiedy usłyszałam grzmot, to ino roz wystrzeliłam spod budki!
Ochrzczone!
Nie patrzyłam,że mokro,że brudno,że białe szimanochy robią się czarne!!! :'(
Spieldalam póki mnie ta burza do nocy tu nie zatrzyma! Ujechałam do Maszkowic o maskara! Tam słońce, ciepło i nawet kropli na asfalcie, a ja już taka brudna! Za piękne by to było gdyby wytrzymało i mnie nie zlało!
Jadę już mi wszystko jedno! Na kolejnym przystanku z powrotem zakładam koszulkę a kurtka ląduje w plecaku.
Wracam przez Stary Sącz, tam zaś polało, ale nie po mnie.
Patrząc na stan drogi musiało padać w tym samym czasie co w Łącku. Teraz to ciul z tym!
Ze Starego Sącza na Brzezną i tam znowu sucho, u mnie to samo! Burza z deszczem szła dziwnym szlakiem....
Do domu wróciłam brudna (a rower, ojezu jaki syf!!),mokra i już głodna, ale zaspokoiłam swoje potrzeby wypedałowania się! :P
Kategoria Stóweczka
- Dystans 105.90km
- Czas 04:23
- SpeedAVG 24.16km/h
- SpeedMaxxx 68.00km/h
- Kalorie 2446kcal
- Podjazdy 1231m
- Sprzęt Bianchi Via Nirone 7 Dama
Pierwsza gleba w SPD! :D
Niedziela, 3 kwietnia 2016 · dodano: 04.04.2016 | Komentarze 4
O mamo co za weekend! :PNie dość że cały w pracy, to jeszcze pogoda najzajebistsza z zajebistych <3
No i 18-stka Natalki! Kumulacja :P
Wczoraj ani nie planowałam, ani nie miałam czasu na rower. Od 8-16 w pracy, potem o dziwo musiałam posprzątać chałupę, a potem dotrzeć na imprezę 18-stkową mojej siostry :P
O ile pierwsze i drugie jakoś poszło, tak nim dotarłam na imprezę, ominęło mnie najlepsze przywitanie solenizantki! Tak, spóźniam się nie tylko na zbiórki rowerowe :P
Wybawiłam się na imprezie! :P Od dawien dawna nie bawiłam się tak dobrze! :P Mimo,że towarzystwo nieco młode(oprócz chłopaków z orkiestry ;)), to kumate do imprezowania! Do domu wróciłam olaboga po 4 rano, a na 8 mam być w klubie,świetnie! :D
Od razu przypomniał mi się nasz lipcowy wypad na kręgle i dalej do Zakopanego, skąd wróciłam o 5 rano, a od 8 też miałam pracę! Huehue obalam mity,że trzeba spać w nocy, bo inaczej nie ruszy :P
Dobra,żartowałam! :P Sen jest tak samo ważny jak trening i wiele wiele innych rzeczy :P Ale jak raz do roku się nie prześpię przez jakieś 36 h(no może 40), to chyba nie zaburzy to mojej jakiejkolwiek gospodarki w organizmie nie? ;)
Po powrocie z imprezy, położyłam się na chwilę, ale nie mogłam zasnąć, więc koło 5.40 wstałam, ubrałam się i zrobiłam to samo co w lipcu! :P
Pojechałam do Sącza przez Limanową :P Tylko wtedy wyjechałam wcześniej. Dzisiaj nie wiedziałam czy na 7.30 zdążę dojechać do klubu(chciałam się jeszcze wykąpać przed jego otwarciem :p). Zdążyłam! O 7.45 już się wykąpałam, ale nie zdążyłam sobie kupić żarełka na całe 8 h w pracy, a już taka głodna byłam :O Czekam, o 9 sklep pod klubem otwierają, mamo żołądek mam już na plecach!
Kiedy wyjeżdżałam z domu na Wysokie zaliczyłam pierwszą glebę przez niewypięcie się z pedałów, ojoj polała się krew!
Wszystko wina tego psa, co mnie wystraszył, bo nie wiadomo co on o 6 rano robi w tych krzakach?!
Ja sobie spokojnie jadę do pracy, ledwo dyszę, bo wódka była,a on mnie atakuje, no helloł!
Rozwaliłam kolano, a żeby było gorzej lycra mi się w tym miejscu na ocieplaczu zdarła :O
Pozbierałam się, powiedziałam psu do słuchu i muszę jechać, bo za mną dopiero 4 km, a do pracy zostało ze 40!!!
Na Wysokim piękne widoczki,słońce wstaje, Taterki całe ośnieżone( wyobraźcie to sobie! :P), no cud miód <3
Tu ciepło, a po zjechaniu na dół do Limanowej, moje palce u rąk i stóp jakby żyły swoim życiem, albo nie żyły :O
Jak nie lubię podjeżdżać tak szukałam wzrokiem górki,pod którą podjeżdżając zagrzeję się :)
Oooo pod Rdziostów te same zamarznięte palce, chciały się ugotować :P Szybko mi ten podjazd poszedł, dużo lżej niż na giancie,nie zabolało ;) Zjazd i już kibluje w pracy!
Tak strasznie mi się w pracy dłużyło :/ Mało ludzi w klubie, a na zewnątrz tłumy i lato...
Tak bardzo się ucieszyłam kiedy w końcu mogłam wyjść!
Jakie było moje zdziwienie kiedy stwierdziłam,że bluzka z długim rękawem pod koszulką rowerową i buffka na głowie to przesada, rozbieram się! Buff poszedł do plecaka,ale koszulka została na mnie, bo nie wiedziałam jak ciepło będzie na zjazdach, a na środku ulicy nie będę się rozbierała przecież! ;)
Ruszam w końcu w dalszą zaplanowaną w pracy trasę. Najpierw do Biczyc, bo chciałam z Trzetrzewiny zjechać na dół do Brzeznej. Nie wiem czy to zmęczenie czy ta przerwa w pracy między jazdą a jazdą(no bo przecież nie progres! :D), ale strasznie gładko mi się podjechało do góry, a z góry jeszcze szybciej :P I like it!
W Brzeznej w mordę wiatr, który towarzyszył mi w sumie do końca jazdy, ale to nic! Dawno, na prawdę dawno nie jechałam na rowerze w tak piękną, słoneczną i ciepłą pogodę! A ilu rowerzystów mijałam po drodze! Całe rodziny, no pięknie! :P
Z Brzeznej do Starego Sącza, a stamtąd do Łącka. Początkowo miałam jechać przez Olszanki,ale wybrałam Jazowsko i Maszkowice, no bo ten wiatr! Jadąc od tej strony skazałam się na gorsze nachylenie podjazdu do Czarnego Potoku, no ale cóż,podjazdy to podjazdy! :)
Zjazd z góry był szybki i ciepły, nie tak jak we Wielki Czwartek kiedy nabawiłam się kataru i do dzisiaj mnie zatoki bolą! :O
W Podegrodziu czułam się już padnięta! Nie mogłam się doczekać kiedy dojadę do domu. Byłam głodna,zmęczona i już słońce zachodziło... Taka kolejna jazda od wschodu do zachodu ;)
Dobry dzień! Mimo,że w większości spędzony w pracy, to jestem z niego zadowolona ;) Normalnie gdyby nie 18-stka Natalii,to bym pewnie nie pojechała przed 6 "do pracy", no ale skoro tak, to co mi szkodziło? 18-stka jest raz w życiu! :P
Kategoria Stóweczka
- Dystans 115.20km
- Czas 04:24
- SpeedAVG 26.18km/h
- SpeedMaxxx 74.90km/h
- Kalorie 2619kcal
- Podjazdy 1045m
- Sprzęt Bianchi Via Nirone 7 Dama
Słońce wyżej, ząbek niżej!:P
Poniedziałek, 28 marca 2016 · dodano: 28.03.2016 | Komentarze 0
Po czwartkowej jeździe w pierońskim zimnie, tak się załatwiłam,że do teraz ledwo oddycham! Piątek, sobota, niedziela ciągle na gripexie!Katar, zatoki, gardło, auć!
W piątek miałam bardzo ambitne plany na podbój Przełęczy Knurowskiej, ale przez ten zaawansowany katar, nic z tego nie wyszło!
Trzy kolejne dni pozwoliłam sobie świątecznie poleżeć i się wykurować!
Ale...
O świątecznej jeździe w Lany Poniedziałek wiedziałam już hohoho i trochę, bo chłopaki z Bikeatelier mi o tym wspominali przy każdej okazji :) Od razu powiedziałam,że raczej nie pojadę, no booo miałam być w Krakowie. Plany się jednak pozmieniały i byłam na miejscu.
Jasne,że nie wyzdrowiałam! Przecież katar leczony trwa 7 dni, a nie leczony tydzień! :D
Zasmarkana z zatkanym nosem, na pół oddychając oczywiście,że pojechałam na zbiórkę! :D Wina taty!
Podczas wczorajszego wielkanocnego śniadania patrząc na moją zasmarkaną osobę stwierdził: "Wiesz co? Myślę,że tak 80 km i przejdzie Ci!" Tato Ty Judaszu! :D
No więc zabrałam zapas chusteczek, dwa bidony wody, czekoladkę,pozytywne nastawienie i kurde znowu się spóźniłam!
Wybrałam drogę do Sącza przez obwodnicę, a to przecież dalej niż przez Chełmiec! No cóż z naturą nie wygrasz! :D
Podjeżdżam pod sklep, a tam szok!!! Ze 20 osób jak nic, wszyscy czekają taaak na mnie, (a jakże!)bo pisałam Michałowi,że będę na 250% :P
Przywitałam się,przeprosiłam za spóźnienie, zapoznałam z nowymi osóbkami, wspólna fota i ahoj przygodo :P
To jeszcze nie wszyscy :P Tyle co wyjechaliśmy za bramę sklepu, a dojechało do nas kolejne 5 osób :P
Po pierwszym szoku jaki zrobiła na mnie frekwencja, drugim był fakt jaką furorę robiliśmy na drodze :D
Prawdziwy kolarski peleton! Nawet kierowcy jakoś tak z respektem nas wyprzedzali albo i nie, a niektórzy, to nawet nam machali :P
Jedziemy! Helena, Chełmiec, Świniarsko i aż do Naszacowic,super! :P
W Podegrodziu i przed Naszacowicami dojechało do nas kolejnych kilka osób z sądeckiego STC i się zaczął wyścig!
Przez ten fakt, Michał przypomniał na krótkim postoju,że jedziemy wycieczkowo, a nie wyścigowo, jak się komuś nie podoba może już spadać :D
Nikt nie spadł, chwile jechaliśmy dalej peletonem,aż tu nagle jak się nie zerwali w nadmiarze testosteronu ściganty!
Ja odpuszczam! Nie zamierzam cisnąć 40km/h przez 100 km!
Przede mną widzę parę osób też zwolniło, za mną jeszcze ktoś. Myślę sobie albo pojedziemy razem albo pojadę sama jak im się zachce gonić "ucieczkę" :D Na szczęście zostali i tak już w 8 osób kontynuowaliśmy założenie dzisiejszego wyjazdu:
Im bliżej Limanowej tym coraz więcej podjazdów. Nie znam tej grupy, nie wiem jak jeżdżą, więc nie wiem jak wypadnę na ich tle, aleee szczerze wisi mi to :D
Jedynymi osobami w tej grupie, które znałam był Michał i Kasia. Że tylko my 2 dziewczyny zostałyśmy, (kolejne 2 "uciekły") tak postanowiłyśmy się nie zostawiać na podjazdach, a facetów prosiłyśmy o czekanie na nas na każdym szczycie :P
Czekali! :D
Po wyjechaniu na Ostrą wiedziałam,że najgorsze już za nami, pamiętałam mniej więcej tą trasę z tamtego roku kiedy się tam turlałam za Marcinem :P Z pamięci tamtego roku mimo słońca na niebie ubrałam dzisiaj kurtkę, booo w tamtym roku to mi nawet kości zamarzły na zjeździe! Dzisiaj gdyby nie kurtka, było by tak samo, a przecież katar! :D
Zjeżdżamy!
Puszczam heble i ŻSR :D Teraz już spoko, potem wiem,że jeszcze zostanie podjazd w Czarnym Potoku w kierunku Łącka i jeśli zrezygnujemy z "niespodzianki" w Gaboniu, to do domu zostanie w miarę płaski teren.
Podjechaliśmy w Czarnym, tu padła propozycja kawusi na rynku w Łącku, ale skoro większość była na nie, to nie :P
Rezygnujemy z Gabonia, jedziemy na Stary Sącz, wiatr wieje jak najęty! W Starym Sączu w rynku ja odbijam na obwodnicę w Brzeznej, oni jadą d Sącza! :P
Podsumowując: jeśli te wycieczki będą w formie "wycieczki, a nie wyścigu", to częściej powożę się z nimi :P Podobało mi się!
Nawet ten zatkany nos, nie zmienił mojego początkowego nastawienia na pozytywną jazdę(a porządnie dusiło!)!
Ekipa fajna, trasa też, zaangażowanie w jazdę na wysokim poziomie, no po prostu duży Baj(k) dla organizatorów :P
PS: Dzięki chłopaki za instrukcję jazdy w peletonie :D To je wszystko nowe dla mnie, a sygnalizacja zbliżającego się ronda mną zakręciła :D
Kategoria Stóweczka
- Dystans 100.20km
- Czas 04:12
- SpeedAVG 23.86km/h
- SpeedMaxxx 46.08km/h
- Kalorie 2195kcal
- HRmax 158 ( 80%)
- HRavg 139 ( 70%)
- Podjazdy 445m
- Sprzęt Giant Brass 2
Najdłuższe 7 "kółeczek" w życiu!
Środa, 30 września 2015 · dodano: 30.09.2015 | Komentarze 4
Zrobiłam to! :DJak się zawzięłam tak nie odpuściłam!
Chociaż to nie było łatwe....
Już rano stwierdziłam,że olewam nie jadę, za zimno,za ciemno i wgl deszcz co chwila padał, bez sensu!
Aleeee jak sobie tak na spokojnie chwilę siadłam i pomyślałam, to w końcu pojechałam :P
Ta chwila zmieniła moje nastawienie, pogodę i w sumie wszystko! Ja naprawdę jestem uparta i zawzięta :P
Ze względu na pogodę już wczoraj sobie postanowiłam,że jeśli faktycznie się wybiorę na tą "ostatnią" setkę we wrześniu, to nie pojadę daleko tylko po prostu będę sobie kółeczka robiła przez cały Stary Sącz do momentu kiedy na liczniku pokaże się 100!
Jak postanowiłam tak zrobiłam! Jej ja nie wiem jak zawodowcy na ostatnich MŚ w Richmond mogli (bo w sumie musieli! :P) zrobić 16 kółeczek tą samą trasą i tak przez w sumie 265 kilometrów! Szacun ziomale :P
Ja już po 3 zaczęłam wątpić, a tu trzeba było drugie tyle do celu wykręcić, jak ja się cieszę,że się nie poddałam!
Bardzo pomagała świadomość,że jestem "u siebie" nie gdzieś na nieznanym i daleko do domu :) Wiedziałam,że w razie buntu całego ciała, mogę zjechać z "kółka" i wrócić :)
Świetnie to sobie zaplanowałam,aczkolwiek na trasie przez Stary Sącz, znam już położenie wszystkich dziur i kamyczków na drodze :D
Nie oszczędził mnie też deszcz! Tak gdzieś w połowie 5 okrążenia zaczęło na poważnie padać, trochę mnie zmoczyło, ale fakt,że jeszcze TYLKO 2 okrążenia trzymały mnie na trasie :P
Wcześniej na 3 kółeczku minęłam jakiegoś nieznajomego "mastersa", chwilę się woził za mną, potem zagadał.
Twierdzi że go tą chwilą wykończyłam i ledwo za mną nadążył! Hehe ma się to kopyto! :P
Na którymś rondzie nasze drogi się rozjechały i potem już ciągle sama jechałam...
Cieszę się z tej stówki (to jest 20 setka w tym roku!)jeszcze tak nie było! Cieszę się z tego sezonu.
Oficjalnie dzisiejszą wycieczką go zamykam!
Mam nadzieję oczywiście jeszcze jeździć, najlepiej do końca roku (o ile pogoda pozwoli), ale nie będzie już żadnego parcia i wysokich poprzeczek :)
Zrobiłam to co chciałam! W każdym z ostatnich (począwszy od maja) 5 miesięcy tego roku wykręciłam ponad 1000 kilometrów z czego jestem bardzo dumna :P
A październik, no cóż. Podobno jest miesiącem roztrenowania, cokolwiek to oznacza :D
Przyjdzie pora na zumby, góry i... rower :)
Kategoria Stóweczka
- Dystans 100.33km
- Czas 04:36
- SpeedAVG 21.81km/h
- SpeedMaxxx 54.06km/h
- Kalorie 2789kcal
- HRmax 179 ( 90%)
- HRavg 152 ( 77%)
- Podjazdy 917m
- Sprzęt Giant Brass 2
Przełęcz pod Ostrą 811,9 m n.p.m
Niedziela, 27 września 2015 · dodano: 27.09.2015 | Komentarze 2
W końcu jakaś normalna pogoda! Kiepski ten wrzesień pogodowo i rowerowo! :(Z 4 weekendów tylko 2 można było gdzieś śmignąć rowerem!
Nie fajnie,bo całe lato każdy weekend był mocno rowerowy, nawet te pracujące :P
Jak już kiedyś wspomniałam lato wykorzystałam na 158%! Już lepiej się nie dało :P Wycisłam z niego wszystko co mogłam :P
I dzisiaj... Ostatnie rowerowanie we środę. Potem STOP,bo deszcz!!!
Co prawda jeszcze we czwartek by się udało pokręcić, bo pogoda moja ulubiona, ale w domu praca, no cóż :)
Dzisiaj wkońcu przestało padać, ale za to było strasznie zimno!!! Nie lubię zimna,nienawidzę!
Spodenki+nogawki+rękawiczki+koszulka termiczna+kurtka iiii wcale mi nie było ciepło!
Jeszcze na początku zaczęłam żałować,że się tak opatuliłam po "trzepacku", ale na zjeździe z przełęczy dziękowałam sobie w duchu,że nie poprzestałam na "standardowym" wdzianku, zamarzłabym na śmierć!!!!!
Umówiliśmy się z Marcinem w Chełmcu po moim obiedzie, a więc dopiero po 14 prosto od stołu ruszyłam na spotkanie :)
Marcin NA PEWNO musiał wyjechać wcześniej niż mu SMSa napisałam, bo już w Podrzeczu się spotkaliśmy :P
Jaki plan? Nie ma planu, ale jedźmy pod Ostrą! Why not? :) Nie byłam tam jeszcze,a Marcin o tej trasie już dawno wspominał :)
No to śmigamy! Najpierw Rdziostów, nie fajnie się jedzie pod górę, po tyle co zjedzonym obiedzie! Nie!
Wgl, to mi się nie fajnie jechało, tak jakoś mieliłam, a tętno skakało jak chciało :O
Może to efekt wczorajszego alkoholowego zapomnienia? :P No cóż, człowiek nie kaktus, a z siostrą i kuzynką dawno nie piłyśmy :P
Tylko czemu ja zawsze pierwsza się opiję? :P Słabaś Iżono! :P
W sumie ze mnie taki alkoholik, jak z koziej d*py trąba :D Nie przepadam, więc głowa nie nauczona,fuj! :P
Więc się turlam raz przed raz za Marcinem, nie zależy mi na avg, na kilometrach ani tyle, po prostu jedźmy póki pogoda :P
Do Limanowej bez przeszkód, no może tylko przy samym wjeździe Pan policjant zafundował nam jeden podjazd gratis,kiedy nas skierował do "rynku" od strony Wysokiego, a nie Mordarki.... Jedziemy, nie ma wyjścia :P
Od "rynku" ja już nie wiem gdzie jechać, jak już pisałam nigdy pod Ostrą nie byłam. Wjeżdżamy do Starej Wsi i tam trasą Samochodowych Mistrzostw Polski ciśniemy przez Przełęcz do góry. Spoko luz, mój obiad poszedł w zapomnienie, mogę jechać :)
Co prawda wcale się nie śpieszyłam, (bo po co?), ale wkońcu wyjechałam :)
U góry słońce (wkońcu!) ale i wiatr, mroźny!
Chwila na foty i ogarnięcie widocznych górek na obecnej przy wiacie mapce i sssspadamy, póki jeszcze czucie mamy :P
Ten czubek widocznej z przodu góry to Turbacz! :P
Zjeżdżamy! Cholera zimno! Ja mam kurtkę i nogawki, Marcin gołe(ale nie ogolone! :D) nogi i koszulkę, biedny :/
Kierujemy się na Gołkowice ok 12 km...
W trakcie przejazdu przez poszczególne miejscowości przypomniało mi się,że tędy wracaliśmy w zeszłym roku po samobójczej próbie zdobycia Mogielicy w lipcu :P Tego tripa nie zapomnę aż do śmierci! :D
Dzisiaj wyglądało to lepiej, dużo lepiej niż ponad rok temu, tylko zimniej było!
Po dojechaniu do Olszanki, kukam na endo i mówię do Marcina: Ej jedźmy przez Stary,a nie Podegrodzie,bo mi wtedy stówka pyknie, a się rozkręciłam! :D OK, jedziemy :D Faktycznie mi się dobrze jechało, mogłam tak jeszcze długo, ale wiedziałam,że zaraz mi się ściemni. Po dojeździe więc przed rynek w Nowym Sączu, "żółwik" z Marcinem na "do zaś" i każdy z nas w swoją stronę :)
Zjeżdżając na KORALa szybko pomyślałam o nowej obwodnicy i tamtejszej ścieżce rowerowej i jeszcze szybciej tam dojechałam.
To był dobry pomysł, bo bez omijania dziur na moście heleńskim i "nie umiejętnym" omijaniu mnie przez "niedzielnych" kierowców dojechałam aż do Chełmca. Czyli mam kółeczko i jeszcze jakieś 15 km do domu :)
Faktycznie zaczęło się ściemniać,a miało prawo, bo już było po 18.30, więc wiedziałam,że do domu wrócę lekko po zmroku!
I wróciłam! Ostatni podjazd do domu, robiłam po ciemku, ale to nie miało większego znaczenia, bo byłam już u siebie :D
Good day! :)
19 "stóweczka" w tym roku + 2 stówki Rajdu,petarda! :D
To jeszcze nie koniec! :D
Kategoria Stóweczka
- Dystans 110.94km
- Czas 04:54
- SpeedAVG 22.64km/h
- SpeedMaxxx 60.37km/h
- Kalorie 2278kcal
- HRmax 176 ( 89%)
- HRavg 143 ( 72%)
- Podjazdy 861m
- Sprzęt Giant Brass 2
Kufa, gdzie my jesteśmy? :D
Niedziela, 13 września 2015 · dodano: 13.09.2015 | Komentarze 1
Jej dawno nie jechałam "stówki" na rowerze! No nie licząc 2 rajdowych setek :PCały tydzień przeleciał mi na urlopie jak dziś i wczoraj! Chociaż jak mi to brat mądrze wytłumaczył "Twój tydzień urlopu nie był ani krótszy ani dłuższy niż inne tygodnie, był taki sam" :) I chłopak ma rację :)
Może był nawet dłuższy, bo mało spałam :P Chciałam jak najwięcej wycisnąć z wolnego iiii stwierdzam,że mi się to udało :D
Dzisiaj nie marnując wolnej niedzieli i pięknej, naprawdę pięknej pogody wybraliśmy się z Marcinem "gdzieś" :)
Wstałam wcześnie, bo przed 7 i W KOŃCU dotarłam do kościoła, po prawie miesięcznej przerwie, wstyd!
Po kościele mały serwis roweru i staruję, bo na 10.30 mam być na nowosądeckim rynku. Udało się przyjechać punktualnie, Marcin już czekał :P
I ja i on mieliśmy zajebiste nastawienie do dzisiejszego tripa,więc kufa chwilo trwaj! :P
Do połowy trasę mieliśmy zaplanowaną... Z rynku kierujemy się na just. Kiedyś bałam się tego podjazdu, zwłaszcza kiedy tam pierwszy raz musiałam jechać. Przed oczami miałam ledwo toczące się Szwagropole w drodze do Krakowa, a ja niby miałam tam rowerem wykręcić? Nie wyobrażałam sobie tego! :D Teraz po kilku razach, just nie jest straszny, "górka" jak "górka" :)
Wyjeżdżamy na górę i kierujemy się na Witowice,tam skręcamy na Tropie.
Przejeżdżamy przez Dunajec iii muszę coś zjeść! Śniadanie jadłam przed kościołem, a już prawie południe!
Robimy pitt-stopa :)
Marcin żartował,żebym "się uspokoiła", bo po 40 km jego licznik pokazuje 28 km/h średniej prędkości! Spoko miśku, jak sobie pojem, to już mi się tak nie będzie śmigało :P
Kończę żuć i jedziemy dalej :)
Wjeżdżamy do miejscowości Roztoka-Brzeziny, tam ładnie, ale czeka nas podjazd i to jak się okazało nie mały :P
A Marcin sobie na szosówce pomyka :P Aleee i tak ciśnie 3x szybciej niż ja! No cóż...a podobno "jesteśmy już po sezonie!" :D
Wkładam drugą słuchawkę do ucha i sama sobie z Pitbullem kręcę na górę :)
Na górze pozwalam sobie na coca-colę, coby mi się za chwilę nie zagotowała...
...i możemy jechać dalej :D
Tu mi się jakoś i dlaczegoś wyłączyło endomondo...zaś nie będzie kółeczka :P
Odpalam go po raz drugi i z chwilowym smutkiem rozpoczynam jazdę od 0.00 km! :O
Nic, nie może mi to zepsuć nastroju :P
Cudownie jeździ się w taką pogodę <3 Jeśli jesień faktycznie też ma być taka ciepła i sucha jak lato, to coś mi się wydaje,że nie prędko rzucę rower, na rzecz chociażby zumby (a grupa czeka i pyta kiedy wrócę? Wrócę! :D)
Tu tak jakby już nie wiedzieliśmy gdzie dalej jechać,żeby wrócić zapętlając do Sącza :D Sprawa rozwiązała się sama, kiedy po zjeździe w dół, drogowskaz kazał skręcić w prawo :P Tutejszy asfalt, przypominał ten słowacki... Połączenie sproszkowanego sera szwajcarskiego z lekkim nachyleniem i jedziem, ale stoim :P
Ujechaliśmy kawałek i mijamy tabliczkę "powiat nowosądecki, gmina Gródek nad Dunajcem", aż z ciekawości spojrzałam na tabliczkę po drugiej stronie ulicy, a tam:
No ładnie! Jeszcze w tarnowskim powiecie na rowerze nie byłam :P
Nasze "wow" zniszczyła następna tabliczka z podjazdem i to 9% !
W sumie nieznajomość trasy, też ma swój plus, przynajmniej nie wiesz co Cię czeka :D
Jedziemy! Nie ma że boli! A nie bolało! :D
Skończył się jeden i zaś tabliczka ostrzegająca przed drugim! I do tego serpentyny! :D Miodzio!
Po którymś zakręcie dopatrzyłam na boku, tablicę upamiętniającą pchor. Chrobaka.
Walczył w Powstaniu warszawskim. Nie znałam, ale już znam :)
Zjeżdżamy, wkońcu! Jedziemy i jedziemy i się zgubiliśmy! No tak! Po prostu się zgubiliśmy! :D
Albo inaczej, bez żadnego znaku, ostrzeżenia droga nam się skończyła! Urwał się asfalt i były krzaki :P
Wjeżdżam, więc naprzód moim terenowym traktorem sprawdzić czy jest się po co tam pchać, a Marcin ze względu na swoją półcarboszosę drepta z buta! Nie widzi nam się to, ale twardo idziemy w stronę jasności! No bo przecież gdzieś musi być droga! :)
I jest! Po bagnach, kamyrdolach i po stromiźnie wychodzimy do cywilizacji, kumając,że po prostu skręciliśmy o 300 m nie tam gdzie trzeba :P
No cóż, przygoda :D
Bartkowa Posadowa, ta miejscowość kojarzy mi się z naszą zeszłoroczną zgrupką w "Calpe" :P Tylko jechaną teraz od dupy strony :P
Znowu trzeba się wspinać, znowu są widoczki i ciągle jest świetnie, bo mamy wyj*bane :D
Podole, Jasienna, Korzenna no tu już się nie można zgubić :P Wszystkie drogi prowadzą do Sącza :P
Co prawda w Korzennej jeszcze podjazd, ale przynajmniej wiatr w plecy, inaczej byłabym zua :P
Po dojeździe do Sącza, Marcin zjeżdża "standardowo" za mostem w lewo, a ja dokupuję wodę w "żabce" i cisnę dalej na Stary Sącz! :P Jest cudnie! :D
Czułam,że mnie JESZCZE opala, co później przy po rowerowym kąpaniu dało się zauważyć, więc latoooooo trwa! :D
I tak chcąc czy nie chcąc jutro muszę grzecznie stawić się w pracy.... Co prawda moja produktywność w tym tygodniu zapewne będzie poniżej jakiejkolwiek normy czy oczekiwań, ale no cóż,urlopu nigdy za wiele :)
Kategoria Stóweczka
- Dystans 100.03km
- Czas 04:00
- SpeedAVG 25.01km/h
- SpeedMaxxx 53.30km/h
- Kalorie 2439kcal
- Podjazdy 389m
- Sprzęt Giant Brass 2
Stóweczka!
Poniedziałek, 24 sierpnia 2015 · dodano: 25.08.2015 | Komentarze 0
Cóż to był za dzień :DUwielbiam!
Rano (skoro mam ten tydzień zmianę w pracy od rana) pojechałam do klubu rowerem :) Tak swoim GIANTem :) Nie mam na tyle zaufania do ludzi,żeby zabrać rower Pauliny do pracy (co prawda zamkniętego w sali spinningu na klucz), ale jednak, nie! :)
Nie mój rower, w razie kradzieży podwójny problem :O
Tak, więc po pracy wracam do domu, śmigam ile fabryka dała, bo chcę porobić co muszę w domu, zamienić rower i jechać dalej :P
Na moje szczęście Marcin też się o rower pyta, więc no jacha tym bardziej jadę, bo we dwoje raźniej, a jeszcze nie mieliśmy okazji jechać razem na szosie :P
Umówiliśmy się, więc standardowo w Chełmcu i jazda! :D
Kurde, no! Gdybym do pracy jeździła TREKiem, tobym w 15 min do niej dojeżdżała :D Jakie prędkości :P Kocham ten rower! Kocham Paulinę za to,że mi go pożyczyła, aaaaa <3 :D
Pojechaliśmy nową obwodnicą na Naściszową, LIbrantową,stamtąd na Łękę i z powrotem do Sącza :)
Czas był dobry, ale nie na tyle,żeby zapuszczać się gdzieś dalej :) Koło 20 robi się już zwyczajnie ciemno, a więc nie fajnie do jazdy, zwłaszcza na rowerze szosowym, gdzie pasuje uważniej omijać dziury!
Po niedzielnym rozpoznaniu na "nowym" rowerze, od rana plecy mnie bolały, ale właśnie o to chodziło,żeby bolały teraz, a nie na rajdzie :P
Mam coraz więcej śmiałości do jazdy na takim rowerze. Zresztą niepewność miałam tylko przy niedzielnych pierwszych 3 km :)
Niepotrzebne obawy, ale baby tak mają :D
60 km szosą po szosie i dzisiaj nie odczuwam bólu pleców ani karku, może się zaadoptowały :P
Wątpliwa jest tylko wygoda pedałów, zastanawiam się nad zmianą tych spd (nie mam butów) na platformowe na czas Rajdu, ale to jeszcze zobaczę :)
A co do Rajdu... Pozytywnie, bardzo pozytywnie jestem nastawiona do uczestnictwa w nim :) Mam nadzieję,że nic nie zniszczy mojego optymizmu :)
Kategoria Stóweczka
- Dystans 104.18km
- Czas 04:32
- SpeedAVG 22.98km/h
- SpeedMaxxx 62.50km/h
- Kalorie 2457kcal
- Podjazdy 910m
- Sprzęt Giant Brass 2
Bajabongo,czyli stówka na flaku :P
Czwartek, 13 sierpnia 2015 · dodano: 13.08.2015 | Komentarze 3
Czwartek, czyli dzień jak co dzień....11 dzień z rzędu trzeba było iść do pracy...Na razie nie narzekam,lubię/wolę iść do pracy na rano, zwłaszcza w lecie, bo im wcześniej się "odbębni" dniówkę tym więcej wolności popołudniu :D Inaczej sprawa ma się w zimie :)
Korzystając właśnie z dnia w tygodniu zmiany na rano, umówiłam się z Marcinem na popołudniowo-wieczorne bajabongo :D
Pech chciał,że przecież musiałam zostać godzinę dłużej w pracy, noooo OK!
Przesunęłam wyjazd z Marcinem o pół godziny, a jak nie zdążę, to najwyżej nie zjem obiadu :)
Wychodząc z pracy o 15.30 zaczęłam wątpić w naszego wspólnego tripa, ze względu na deszcz, tak D E S Z C Z!
Nie pamiętam już kiedy kropiło/padało!
Kropiło po mnie do Stadeł. Nie rozciągałam trasy, tak jak zwykle, bo już nie chciałam przekładać godziny startu, a po dogadaniu się z Fortuną, wiedziałam,że mam czas zjeść i tak na razie jest duszno i pa(o)rno!
Wróciłam więc najszybszą możliwą trasą, zjadłam i... się położyłam!!!! :D
Pisze do Marcina,że nie jadę, "za dobrze mi się leży..." :D
OK, miśku to był żart! :P Daj mi tylko chwilę aż się mielone zasiedzi :P
Punkt wpół do 6 startuję!
Podchodzę do rowera iiii UPS! Stwierdzam kapcia! :O
Nawet wiem(znaczy podejrzewam), gdzie mogłam go złapać!! Ulica węgierska na wylocie ze Sącza jest naszpikowana szkłem!!!
O drodze rowerowej nie wspomnę! A Pan ze srebrnego forda się czepia,że mam ścieżkę, a asfaltem jadę!
Kapeć, kapciem, ale co innego mnie zmartwiło...Pierwsze, to fakt,że to jest mój (jeśli dobrze liczę) 4 flak w ciągu miesiąca!!! A drugie,to że dętka, przebija się i powietrze ulatuję ciągle w tym samym miejscu, to tu chyba opona winna?! Jutro to zbadam!!
Szybko biegnę po nożną pompkę, dobijam powietrza i jedziem, bo zaś się spóźnię!!!
Zabieram zwykłą pompkę ze sobą i sruuuuu :P
Całe życie na krawędzi! :P
Fortuna widocznie wystartował punktualnie, bo zdążył wyjechać mi na przeciwko! Spotkaliśmy się w Podrzeczu, a mieliśmy w Chełmcu! :D Ot takie moje małe spóźnienie! :D
Na dzień dobry poinformowałam go,że jadę na flaku... "genialnie, to śmigamy!"
Optymizm Marcina, dodał mi +50 do frajdy z tego wypadu :)
Wybraliśmy przejażdżkę w kierunku Limanowej.
Pytanie którędy, tzn. pytanie gdzie najmniej będzie bolało? Trzetrzewina odpada, Wysokie wtedy też, a jedźmy na Rdziostów i Męcinę! Jedziemy! Podjazdy z tej strony mniej wypruwają flaki(tu wnętrzności!) niż w kierunku do Nowego Sącza, nie jest źle.
Tak miało być, to miało być spokojne bajabongo...z flakiem :P
Mieliśmy nadzieję,że Staszka gdzieś na Rdziostowie spotkamy, bo do końca sierpnia się tam buja po lasach. Spotkaliśmy kilku endurowców,ale Staszka niet.
Jedziemy dalej! W Męcinie pitt-stop na dopompowanie wody i powietrza w kole, bo już się ślimaczyła jazda, a czekały kolejne podjazdy. Powietrze dobite, wychodzi na to,że wystarczy go na jakieś 25 km :P
W Mordarce na tym 8% podjeździe zażyczyłam sobie fotkę z zachodzącym słońcem iiii w tym momencie minęło nas dwóch EUROpro kolarzy na super szosówkach <3
I o dziwo! Jak mnie mijali obydwoje powiedzieli "cześć!" Taaak chłopaki lubię... Wasze szosy! :D
Minęli nas, więc szybka ta fota i spawamy za nimi :) Pech chciał,że jechali idento jak my :P
W Mordarce, zamiast skręcić do centrum Limanowej, odbiliśmy za nimi na Wysokie! Tam ze względu na mój defekt(ja się pytam gdzie się zgubił mój wóz techniczny?!) miałam zamiar zjechać wprost na Łąki Gostwickie, czyli prosto do domu, ale Marcin mnie przekonał,że przecież zapętlając do Chełmca przez Trzetrzewinę będziemy mieli najlepszy zjazd ever! :P Tyle to ja też wiem! :D Tamtejsze serpentyny znam na pamięć! I od dołu i od góry! :P
Rezygnuję,więc z tego zjazdu na Łąki i jadę dalej z Marcinem, zakładając że najwyżej w Chełmcu zaś dobiję powietrza :)
Podjazd od strony Limanowej aż na Wysokie jest stromy i długi, ale wczoraj ja nie wiem co za moce nas tak szybko pociągły do góry! Nie zdążyło zaboleć, a na wiosnę tam umarłam! :D Cisnąć z prędkością 30 km/h pod górę na Wysokim, na tripie "bajabongo", super!
O mamo! Co to był za zjazd!
Licznik na kierownicy Marcina pokazał ponad 70 km/h! Rowery się bujały, nasze pyski śmiały, a pod kościołem w Trzetrzewinie miśki z suszarkami wprost na nas! Suszą! :D Nic to! Noga mocniej na pedała i spadamy! :P
Tak "zdroworozsądkowo" rzuciłam okiem przez ramię, czy aby nas nie gonią, ale widocznie inne mieli rozkazy :P
Po zjeździe, żółwik radości w Chełmcu i kolejny pitt-stop na powietrze dla mojej opony! :D
Mało, mało, mało mi było! :P Dochodziła 20, więc Marcin pożyczył mi tych swoich fikuśnych lampeczek i się rozdzieliliśmy :P
W Podrzeczu zaś musiałam dopompować... tym razem bidon i pognałam dalej!
Jeśli już jestem na rowerze, to tak chcę wykorzystać ten wieczór do końca! Nie żałuje!
Przejazd przez Stary Sącz nocą jest piękny!!!! <3 I te ciepłe, letnie powietrze!
No sztachałam się jak narkoman! :P
Do domu wróciłam chwilę po 21, ale poziom szczęścia był/jest ogromny! :P Boszeeee kocham to!
Postanowiłam,że odkręcę koło, zabiorę go jutro autem na serwis i poproszę kogoś "profesjonalnego" o stwierdzenie czemu, akurat w tym miejscu dętka się dziurawi! Nie wielka ta dziura, bo jak po szpilce(dlatego objechałam tego tripa), ale jest i trzeba coś z tym zrobić!
Nie mogę zostać bez roweru na weekend, wolny weekend! :P
Kategoria Stóweczka