Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Izona. Mam przejechane 53867.50 kilometrów w tym 1066.40 w terenie. Kręcę ze średnią 22.33 km/h i się wcale nie chwalę!
  • Czas na siodełku 100d 08h 39m
  • Więcej o mnie.

    Follow me on Strava 2020 button stats bikestats.pl 2019 button stats bikestats.pl 2018 button stats bikestats.pl 2017 button stats bikestats.pl 2016 button stats bikestats.pl 2015 button stats bikestats.pl 2014 button stats bikestats.pl 2013 button stats bikestats.pl 2012 button stats bikestats.pl 2011 button stats bikestats.pl 2010 button stats bikestats.pl

    Ja na instagramie

    Znalezione obrazy dla zapytania instagram

    Moje ziomeczki

    Wykres roczny

    Wykres roczny blog rowerowy Izona.bikestats.pl

    Z Archiwum X

    • Dystans 40.25km
    • Czas 01:34
    • SpeedAVG 25.69km/h
    • SpeedMaxxx 47.50km/h
    • Kalorie 653kcal
    • Podjazdy 181m
    • Sprzęt Bianchi Via Nirone 7 Dama

    Walka z wiatrem i ucieczka przed deszczem....Niepotrzebna :)

    Wtorek, 12 czerwca 2018 · dodano: 13.06.2018 | Komentarze 0

    Dzisiaj też wybrałam się do pracy rowerem.
    Ciągle mam obawy czy aby jadąc do czy wracając z nie zostanę poturbowana przez auto, ale wierzę,że nic nie zdarza się dwa razy...
    Rano szybko, żeby zdążyć przed pobudką mózgu, który jeszcze się nie buntował :P
    Po pracy jeszcze szybciej, bo przecież co za ulewy przechodziły w ciągu całej mojej zmiany, to ojeju :O
    Jeszcze po 14, zaczęło tak padać,że byłam pewna że wrócę do domu bez odrobinki suchego miejsca na ubraniu, a tu lipa :P
    Moja zmienniczka troszkę się spóźniła (też przyjechała do pracy rowerem :P) i tym samym ja wstrzeliłam się w idealne okienko pogodowe :P
    Że tak powiem, suchą nogą (czyt. kołem :P) wróciłam do domu.
    Nie było aż tak kolorowo jak się wydaje, bo jakoś 3 km od domu, tak strasznie się zachmurzyło,musiałam uciekać ile fabryka dała, bo już czułam że zaraz lunie...!
    Ja uciekałam, wiatr nie chciał mnie puścić, jejuuuu jak wiało!
    Straszne to było :O

    I wiecie co? Nie padało! Do końca dnia nie spadła już ani kropelka deszczu... Niepotrzebnie mnie tylko postraszyło!!!

    • Dystans 64.53km
    • Czas 02:36
    • SpeedAVG 24.82km/h
    • SpeedMaxxx 64.80km/h
    • Kalorie 1106kcal
    • Podjazdy 496m
    • Sprzęt Bianchi Via Nirone 7 Dama

    Do i po pracy...

    Poniedziałek, 11 czerwca 2018 · dodano: 12.06.2018 | Komentarze 2

    Ostatni wpis ze czwartku, bo w piątek strava zrobiła mnie w konia....
    Że jeżdżę na aplikacji, nie na garminie to cuda się dzieją, ale tego jeszcze nie grali.
    Kończyłam walkę o QOMa na odcinku od Podegrodzia do Gostwicy (tym samym kończąc swoją wycieczkę) i tu ostatni raz spojrzałam na telefon na którym widniało 38.4 km, tyle pamiętam, później strava się wyłączyła i jak na złość aktywność nie chciała się wgrać...
    Ehhhh, co za życie :D
    W weekend nie jeżdżę, w weekend mam miłości przy sobie, ale w poniedziałek skoro środek nocy (5:35!!) wystartowałam posłusznie do pracy.
    Bojąc się korków i tego czy aby na pewno się nie spóźnię, wolałam szybkim i tanim kosztem bujnąć się Bianką po dzielni :P
    Oooo jak ja się boje jeździć między tymi autami od ostatniej gleby!
    Albo przezwyciężę strach albo muszę sobie poszukać innego hobby :O
    Nie wierzę na drodze niczemu co się rusza, strasznego mam stracha!
    No ale....
    Do pracy dla urozmaicenia pojechałam obwodnicą na Biczyce z której w miarę zgrabnie wbiłam się między korek na Marcinkowickiej.
    Później kolejna obwodnica,tu bezpieczniej, bo droga rowerowa, (chociaż Januszom rowerowym też nie ufam...!) i dalej aż na Gołąbkowice i do klubu. Żyję!
    Po pracy, strasznie zbierało się na burzę, ale oprócz okropnego skwaru, nie działo się nic.
    Jechałam, ale jakoś jechać nie mogłam.
    Nie dość,że wiatr, to jeszcze i mnie dusiło.
    Chyba pora wybrać się na jakieś badania....
    Nie chciało mi się jechać prosto do domu, więc wymyśliłam sobie,że pojadę przez Naszacowice, aż do Raszówek, kawałek powspinam się na Kaninie/Wysokim i stamtąd prosto zjadę do domu.
    Plan dobry, do wykonania tylko tak bardzo wiało, matko bosko kochana...
    Nie pamiętam w tym roku żadnej jazdy bez wiatru,żadnej!
    Koniec końców do domu dopiero dojechałam po 17, aleeeee przynajmniej się powoziłam.
    I tak sobie myślę,jeśli nie zrezygnuję z roweru, to muszę sobie zainwestować w garmina.
    Po pierwsze całe trasy będę miała zapisane w jednej aktywności, po drugie takie przypadki jak ta z piątku może nie będą miały więcej miejsca...?

    • Dystans 52.20km
    • Czas 01:55
    • SpeedAVG 27.23km/h
    • SpeedMaxxx 69.80km/h
    • Kalorie 1003kcal
    • Podjazdy 500m
    • Sprzęt Bianchi Via Nirone 7 Dama

    Czym się "zatrułeś", tym się lecz!

    Czwartek, 7 czerwca 2018 · dodano: 07.06.2018 | Komentarze 0

    Wtorkowa gleba dała mi sporo do myślenia, ale kiedy oddawałam rower na serwis, Michał fajnie mi wytłumaczył, jak rozkminiać takie wypadki, nie zrażając się tym samym do tego co przecież uwielbiam!
    Mając w głowie jego słowa i rower po serwisie, postanowiłam wyleczyć się ze strachu przed jazdą na nim.

    Ciało co prawda ciągle obolałe i posiniaczone, ale czym się "zatrułeś", tym się lecz!

    Może nawet do wesela się zagoi? :P

    Pojechałam dopiero koło wpół do 11, bo wiadomo ja w domu mam co robić, zwłaszcza teraz....
    Chcąc uniknąć większego ruchu na drodze, wybrałam się przez Stadła i Podegrodzie w stronę Stronia i dalej Przyszowej.
    Czułam,że rower po serwisie, bo koła już się tak nie trzęsą, a Michał mi podobno klamki też trochę poprzestawiał, bo podobno były krzywe, czuć różnicę!
    Kiedy już trochę powalczyłam z wiatrem, przyszło mi się zmierzyć z podjazdem pod Raszówki i dalej styrmać się przez Wysokie.
    Udało mi się, bo nawet nie było takiego ruchu jaki mógłby mi bardziej dokuczyć iiii PRZESTRASZYĆ!
    Chwilę się tylko zawahałam czy aby mogę sobie pozwolić na zapętlanie aż przez Chełmiec, bo musiałam zdążyć obiad jeszcze przed pracą ugotować, ale patrząc na zegarek, MOGŁAM!
    Szybciej mi to szło, niż mogłam sobie wyobrazić :P
    Fajnie się jechało!!!

    Jeszcze tylko boję się zjazdów.
    Jazdy w peletonie.
    Nie ufam każdemu samochodowi, który wyjeżdża/wjeżdża na posesję,a tak to nie...
    NIE BOJĘ się jeździć rowerem!



    • Dystans 62.35km
    • Czas 02:16
    • SpeedAVG 27.51km/h
    • SpeedMaxxx 68.20km/h
    • Kalorie 910kcal
    • Podjazdy 381m
    • Sprzęt Bianchi Via Nirone 7 Dama

    Kolejna klepa za mną :O

    Wtorek, 5 czerwca 2018 · dodano: 05.06.2018 | Komentarze 4

    Wiecie co Wam powiem?
    Zaczynam się zastanawiać nad zmianą dyscypliny, którą będę uprawiać,serio!
    Od dzisiaj,nie ufam nikomu i niczemu jadąc na rowerze!

    Po wolnym weekendzie wstępnie planowałam w poniedziałek trochę pojeździć, ale moje plany to jedno, a życie w domu to drugie.
    Straszny mam kołowrotek, wszystko zbiega się na raz, ale nic to.
    Dzisiaj zadowolona, bo obudziłam się wyspana, wystarczająco wcześnie żeby pomyśleć o fajnej trasie, z odpowiednią ilością kilometrów i podjazdów, miałam nadzieję pojeździć.

    Zjadłam smaczne śniadanie, dobiłam powietrza do opon i ogień w tą przygodę :P
    Przygoda skończyła się w Chełmcu czyli jakieś 10 km od domu...
    Ul. Marcinkowicka korek jaki widujemy tu codziennie od miesiąca, po zamknięciu mostu heleńskiego.
    Nie widziałam jeszcze jak kolejki na tym odcinku drogi wyglądają o tej porze (8 rano), ale to co zobaczyłam przegoniło mnie na chodnik.
    Nie jestem za jazdą chodnikiem zwłaszcza Bianką, której mi po prostu szkoda,ale jak zobaczyłam te ogromne TIR-y przeciskające się między sobą na obydwu pasach ruchu tak wybór był jasny.
    I tu mnie pokarało!
    Zasada że chodniki są dla ludzi nie rowerów, rządzi się swoim prawem!
    Nie ujechałam więcej jak 100 m i dzwon!
    Pani z citroena skręcając do domu, nie zauważyła mnie i centralnie przywaliła w lewą stronę mojej Bianki, jej :O
    Zaś gleba i zaś rany do zagojenia!

    Trzeci rok jazdy na Biance, trzeci strzał w żałosnych okolicznościach.
    Już nawet na chodniku nie można się czuć bezpiecznie...
    W wyniku wypadku/upadku odechciało mi się kontynuowania wycieczki, ale szkoda mi było wracać do domu, skoro czuję się dobrze...
    Pani z citroena okazała się ciocią mojego kolegi, wystraszona chyba nie mniej jak ja.
    Zawołała do domu.
    Opatrzyła stłuczenia i prosiła żebym już dalej nigdzie nie jechała, tylko wróciła do domu, a w razie problemów ze zdrowiem do niej dzwoniła.
    Niby to było by rozsądne, ale ja ciekawska jestem fes, a Chłop mój mi ostatnio fajny podjazd pokazał :P
    Nie wiedziałam o nim, aż do zeszłego czwartku kiedy mnie tam wywiózł autem, mówiąc że tu mam idealne warunki do treningów, no i zaczarował :D
    Skoczyłam, więc wbrew rozsądkowi na Myślec po QOMa na tym pierońskim podjeździe :P
    Ja kolarz jestem, nie piłkarz!
    Trzeba było się zmierzyć z tą górą.
    Nie było źle aczkolwiek pary w płucach trochę brakowało :P
    A widoki jakie pokazały się na szczycie uświadomiły mi że było warto :P

    Najważniejsza zasada nie zejścia z roweru została zachowana, a i udało mi się chociaż trochę powspinać w dniu dzisiejszym.

    Bilans dnia dzisiejszego:
    ja do wygojenia ran, Bianka do serwisu na prostowanie kół.
    Szczęście w nieszczęściu,że moja dzisiejsza przygoda zakończyła się tylko paroma ranami, bo Pani nie uderzyła we mnie, a w rower,ale obawiam się,że kiedyś moje żelasne kości się nie obronią i wtedy skończy się dzień dziecka.

    I teraz pytanie gdzie i jak jeździć tym rowerem żeby nie dać się zabić???

    • Dystans 136.85km
    • Czas 05:10
    • SpeedAVG 26.49km/h
    • SpeedMaxxx 78.10km/h
    • Kalorie 2583kcal
    • Podjazdy 1166m
    • Sprzęt Bianchi Via Nirone 7 Dama

    Przełęcz Knurowska,Nowy Targ :P

    Środa, 30 maja 2018 · dodano: 04.06.2018 | Komentarze 7

    Ale mnie poniosło :P
    Wolną miałam środę, a wiedząc że weekend wcale nie będzie długi, bo przerwany praca w piątek, postanowiłam sobie ten czas wykorzystać najlepiej jak tylko mogłam :P
    Wiedziałam,że będzie straszny upał, wiedziałam że chcąc jechać w dłuższą trasę samej, muszę sobie wstać wcześniej i zrobić to szybciej niż mój organizm zdąży zaprotestować :P 
    Wstałam, więc normalnie tak jak do pracy, zjadłam śniadanie i wystartowałam może trochę później niż do klubu, zatrzymując się na stacji po kawę :P
    Chyba zaczyna mi ta kawa smakować :D
    Ruszam spod stawów w Starym Sączu i właśnie przez tamtejszy rynek kieruję się a jakże by gdzie indziej jak na Nowy Targ :p
    Najpierw przez Gaboń aż do słynnego mostu w Kadczy i tyle na razie ucieczki z głównej drogi.
    Przez Łącko do skrętu na Ochotnicę ciągle w dość dużym ruchu.
    Nie pierwszy nie ostatni raz :P
    Jest 8 rano ja już cisnę zdobywać Przełęcz Knurowską, nieźle! :D
    Na Przełęczy chwila oddechu na batona i fotkę i już mogę zjeżdżać dalej :P

    Ładnie co? <3

    Zjeżdżając miałam milion myśli na minutę :P
    Skoro jest dopiero przed 9, a ja już jestem u celu, no to jadę dalej zdobywać.
    Tym razem Nowy Targ!
    Przecież już parę lat temu "gwałciłam" Fortunę do wspólnego tripa na nowotarskie lody....ale nie :P
    No to dzisiaj sobie użyłam i sprawdziłam, czy da się z Nowego Sącza dojechać do Nowego Targu i wrócić w ciągu tego samego dnia...?
    Da się!
    W sumie od Przełęczy do rynku, droga jest jak bajka :P
    Jeszcze chyba mi wiało w plecy ;)

    Na rynku szybka rozkmina, czy siedzę czy jadę? Czy jem lody, czy nie mam na nie ochoty?

    Chwilę pomyślałam i już wiem: nie mam ochoty na lody, zjem banana i uciekam do domu :P
    Parę fotek i już wracam, bo droga daleka.
    Najgorzej jechało się do podjazdu na Snozkę, bo nie dość,że  pod górę to jeszcze odcinkami zdarli asfalt i trzeba było na zęby uważać :D
    Dalej szybki zjazd do Krościenka i już jestem jak u siebie :)
    Jedyne co mnie zaczęło przerażać to fakt, że mi paliwo odcinało, a nie chciałabym żeby mnie w tym momencie odcięło :O
    Założyłam,że do Zabrzeży mi wystarczy, a tam kolejny pitt-stop na doładowanie do pieca :P
    Batony, izotonik i chyba dojadę do domu :P
    Po 11 zaczęło na prawdę mocno grzać, już tak bardzo chciałam zejść ze słońca, a tu jeszcze z 30 km do końca przygody.
    Dosłownie zeszło mi do południa i dziękowałam Bogu że tak wczas wstałam, przecież inaczej bym wyparowała :D
    Kiedy wróciłam, pierwszą rzeczą jaką chciałam zrobić było wskoczyć do Dunajca.
    Nie to nie była by próba samobójcza (nie po takim wyczynie :D)!
    Chciałam się po prostu ochłodzić :P
    Jednak z braku umiejętności pływackich, kąpiel w chłodnej wodzie zostawiłam sobie na tą bezpieczną we wannie :D
    Myślałam że będę mega wypompowana, a tu dopiero w domu była pompa z robotą :D
    Praca cały tydzień na "dwie" zmiany+rower, daje popalić. Serio!
    Nie wiem skąd ja na to siły znalazłam, ale cieszyłam się,że nas chłopaki zabierają na śląski weekend, bo na prawdę potrzebowałam sobie dychnąć!
    Ahoj!
    Kategoria Stóweczka


    • Dystans 45.47km
    • Czas 01:41
    • SpeedAVG 27.01km/h
    • SpeedMaxxx 52.20km/h
    • Kalorie 782kcal
    • Podjazdy 194m
    • Sprzęt Bianchi Via Nirone 7 Dama

    Szlifem do pracy

    Wtorek, 29 maja 2018 · dodano: 04.06.2018 | Komentarze 0

    Ciągle boję się korków,jadąc do pracy, jednocześnie ciągle oszczędzam na paliwie :P 

    Tak mi się skojarzyło :P
    Sknera?
    Na pewno nie pieniężna :P
    Szkoda mi mojego czasu. Mam go tracić, stojąc w korku, wolę śmignąć rowerem tu zyskuje czas, "formę" i pieniądze :D


    • Dystans 55.65km
    • Czas 02:02
    • SpeedAVG 27.37km/h
    • SpeedMaxxx 41.00km/h
    • Kalorie 958kcal
    • Podjazdy 247m
    • Sprzęt Bianchi Via Nirone 7 Dama

    Na pierwszą zmianę, ogień!

    Poniedziałek, 28 maja 2018 · dodano: 29.05.2018 | Komentarze 2

    Weekend przeleciał.
    Szybko.
    Za szybko :P
    Urodziny obchodzi się raz w roku.
    Niby fajnie, bo czeka się na nie z większą radością (ja jeszcze się cieszę na każde kolejne :P) i ciekawością, ale kiedy ich dzień mija, mnie ogarnia żal,że to już po :P
    Tak było w niedzielę :)
    Niby od soboty je celebrowałam, ale jednak przykro mi było,że weekend się skończył :O
    W poniedziałek nie było wyjścia, trzeba było wrócić do szarej rzeczywistości, czyli do pracy :P
    Pogoda nie zachęcała do zabrania roweru,mgła i szaruga, punciak uśmiechał się tak jakby szerzej, jednak kiedy pomyślałam o zapowiadanej pogodzie i temperaturze na resztę dnia, nie było opcji zostawić rower w domu :P
    Rano szybko, nie było czasu na rozczulanie się, bo praca niby nie zając, ale czeka :P
    Przez tą mgłę zajechałam mokra jak nie wiem, nawet z kasku mi ciurkiem kapało :D
    Dobrze,że nie zdążyłam pomalować oczu w domu, bo bym wyglądała jak upiór!
    W sumie z rana tak wyglądam :D

    Popołudniu pogoda marzenie!
    27 stopni, full lampa i trochę (TROSZKĘ!) więcej czasu na bajabongo :P
    I takie właśnie bajabongo sobie urządziłam.
    Na spokojnie, bez nerwów (nawet na wiatr!) i płasko, bardzo płasko!
    Nie chciało mi się, ani na tyle czasu nie miałam żeby się wspinać, więc przejechałam tak i tyle ile mogłam :P
    Fajna sprawa ta wiosna/lato :P

    Pogodo nie zmieniaj się,pierwsza zmiano trwaj!

    • Dystans 75.00km
    • Czas 02:53
    • SpeedAVG 26.01km/h
    • SpeedMaxxx 58.30km/h
    • Kalorie 1371kcal
    • Podjazdy 741m
    • Sprzęt Bianchi Via Nirone 7 Dama

    Zabiłam nogi!

    Piątek, 25 maja 2018 · dodano: 26.05.2018 | Komentarze 2

    Jeju, ale się doprawiłam :D
    Wczoraj taka nierozruszana, o mało nie strzeliłam 100 km za jednym zamachem, a dzisiaj zaś pojechałam się wozić.
    No cóż siła wyższa :)
    Miałam chwilę czasu, miałam ochotę no to dlaczego mam nie wykorzystać?
    Szkoda tylko,że nie zrobiłam sobie porządnego stretchingu po Jeziorku, bo bym miała luźniejsze nogi na tą wycieczkę.
    Cóż...
    Pojechałam po śniadaniu, na spokojnie i wiedziałam, że chcę jechać pętelkę pod Ostrą tylko od strony Kamienicy.
    Tak dla ułatwienia żeby na początku powspinać się, a do domu jechać już z góry na dół.
    Jak pomyślałam tak zrobiłam :)
    Do Łącka, później do Zbludzy i dalej do Kamienicy.
    Nie ma się czym chwalić, jechałam jak stara babcia, serio!!!
    Trzy razy na odcinku Łącko-Kamienica zatrzymywałam się żeby sprawdzić czy mi dętka nie poszła, ale to zaś nie dętka.
    Ja jestem dętka!
    Rower też czuję,że już po przejściach,wszystko się w nim telepie nie ufam mu!
    Szczęście,że jakoś wystyrmałam się prawie pod Ostrą i już bez większego wysiłku zjeżdżałam Młyńczyskami w stronę Olszanek.
    I tu zamiast jechać do domu,odbiłam jeszcze na Stary Sącz i ledwo uratowałam się przed bombą,serio!
    Dobrze,że mnie całkiem nie ścięło,bo było by śmiesznie,kilka kilometrów od domu zejść z roweru ;)
    Po powrocie pierwsze co zrobiłam,to roller i jazda do skutku,bo normalnie w prawej nodze,aż piekło :o
    Pomogło!
    W weekend nie jeżdżę,nie mam czasu.
    Miłego Wam :)

    • Dystans 80.57km
    • Czas 03:23
    • SpeedAVG 23.81km/h
    • SpeedMaxxx 74.20km/h
    • Kalorie 1771kcal
    • Podjazdy 1168m
    • Sprzęt Bianchi Via Nirone 7 Dama

    Jak mi brakowało roweru!!!

    Czwartek, 24 maja 2018 · dodano: 25.05.2018 | Komentarze 2

    Tak się składa,że zaczął się bardzo intensywny dla mnie czas w roku (jak co roku!).
    Mówiąc w skrócie chodzę z pracy do pracy :P
    Że teraz pracowałam na drugą zmianę przed pracą zapitalałam w domu, a w pracy w pracy :D
    No dobra, na szczęście w pracy nie zapitalam.
    W pracy muszę tylko dużo mówić,a to akurat przychodzi mi samo, nie męczy :P
    Wstępnie zaplanowałam sobie,że we czwartek chociażby nie wiem co, wstanę rano wcześniej i pojadę odreagować :)
    Plan dobry, nie wiedziałam jak mi pójdzie wykonanie. O dziwo obudziłam się sama (bez pomocy budzika) i to sporo przed zaplanowanym czasem, wstałam, ubrałam się i wio :P
    Śniadanie zamierzałam zjeść na jakiejś stacji (byle to był ORLEN), bo mi się kawy z czekoladą chciało!
    Wstępnie myślałam odwiedzić Starą Lubovnię, ale kiedy 3 kilometry od domu skapłam się, że nie zabrałam ze sobą dowodu osobistego, tak stwierdziłam,że nie ma co kusić losu i się za granicę pchać :P
    Jedziem nad Jezioro Rożnowskie! Nie ma jak u siebie, a tam mi się wybitnie podoba!
    Najpierw do Chełmca, bo tam najbliższy ORLEN. Kupuję sobie mochę/mokkę (jedyną "kawę", którą toleruje mój organizm :P), zamawiam kanapkę na ciepło ze schabowym i cierpliwie czekając obserwując zagęszczający się korek...
    Kiedy w końcu pojadłam, jadę czym prędzej dalej, bo mimo że jadę rowerem, przez korek się przebić nie taka prosta sprawa :)
    Droga wąska,a wśród chętnych na przedostanie się na drugi brzeg Dunajca miliony.
    TIR-y, rowerzyści, skuterki,osobówki kto żyw wio za fosę :P
    Kiedy w końcu udało mi się przecisnąć do ronda, wystrzeliłam w stronę Marcinkowic,żeby dalej w Chomranicach standardowo wspiąć się do góry na Zawadkę.
    W Zawadce szybka rozkmina czy aby nie chcę zaś ominąć justu i przez Wronowice dostać się do Łososiny, ale nieeee...
    Trza być twardym, a nie miętkim!
    Szybki zjazd do Tęgoborzy i już wspinam się pod te nasze sądeckie Passo dello Stelvio.
    Kiedy dotarłam na szczyt aż się zatrzymałam. Cosik się mi dziadowsko jechało. Myślałam,że może kapcia złapałam, alee niestety nie.
    To nie kapeć, to moja kondycja, a raczej jej brak :P
    Życie prywatne robi swoje :)
    Grille, alkohol, chłop, rodzina, praca na "dwie" zmiany i wiele wiele innych.
    Cóż!
    Już kiedyś  tu wspominałam,że życie kolarza AMATORA nie kręci się tylko i wyłącznie wokół roweru :)
    I dobrze, bo bym się zajeździła!!!
    Po szybkim serwis sttopie i stwierdzeniu,że jestem w głębokiej d**ie z formą, z jeszcze większą radochą zjechałam w dół do Bilska :D
    Tu byle przetrwać najgorszy odcinek tej trasy-droga przelotowa ze Sącza do Krakowa.
    I akurat teraz musiał mi telefon zadzwonić, no come on!
    Przecież jadę!
    Nie odebrałam, oddzwonię jak mnie zatrzyma sik-stopp.
    Kawa robi swoje :P
    W Rożnowie względny spokój, ale i hopki i górki, oboszsz...
    Kiedy dojechałam do Gródka nad Dunajcem, miałam ochotę zadzwonić po security żeby mnie odholowali, bo mi się zachciało leżeć nad Jeziorkiem.
    Jednak rozum wygrał z sercem i kazał wracać do domu, bo przecież i tak jestem już spóźniona na "pierwszą" zmianę do roboty :P A muszę zdążyć jeszcze na drugą :D
    No nic, robota nie zając, w sumie to tylko zając to zając :P
    Zebrałam tyłek i wio!
    Podjazd w Siennej mnie ugotował, ale za chwilę zjazd z Dąbrowej do Sącza schłodził.
    To się nazywa równowaga w przyrodzie! :D
    Dojeżdżam do obwodnicy, tym samym zapętlając dzisiejsze kółeczko,a oni zaś stoją!
    Ludzie, ja zdążyłam Rożnowskie dookoła przejechać, a Wy dalej w tych korkach.
    Nie żal Wam? :P


    • Dystans 45.10km
    • Czas 01:38
    • SpeedAVG 27.61km/h
    • SpeedMaxxx 61.60km/h
    • Kalorie 849kcal
    • Podjazdy 412m
    • Sprzęt Bianchi Via Nirone 7 Dama

    Między śniadaniem, a obiadem :P

    Poniedziałek, 21 maja 2018 · dodano: 22.05.2018 | Komentarze 0

    Miałam nie jechać, bo zaś wiało, ale nosiło mnie strasznie!
    Niby w domu roboty od groma (to ten czas, kiedy nie wiem czy mam plewić jarzynki, czy bawić się trawą, znaczy sianem :P), ale są priorytety i priorytety :P
    Wiedząc,że mamy nie ma w domu i obowiązek obiadu został na moich barkach,pojechałam po śniadaniu na szybko, na krótko, ale wystarczyło :P
    Zawsze powtarzałam i powtarzać będę,że ja prostej konstrukcji dziopa jestem (i skromna!), wiele mi do szczęścia nie trzeba :D
    Miałam zrobić pętelkę, nie wyszło.
    Jakby pętelka siadła, nie było by obiadu z tym wolałabym nie ryzykować :)
    Dobre i to!




    Counterliczniki.com