Info
Ten blog rowerowy prowadzi Izona. Mam przejechane 53867.50 kilometrów w tym 1066.40 w terenie. Kręcę ze średnią 22.33 km/h i się wcale nie chwalę!Follow me on 2020 2019 2018 2017 2016 2015 2014 2013 2012 2011 2010
Ja na instagramie
Moje maszyny
Wykres roczny
Z Archiwum X
- 2020, Grudzień1 - 0
- 2020, Październik1 - 1
- 2020, Wrzesień4 - 1
- 2020, Sierpień7 - 0
- 2020, Lipiec6 - 1
- 2020, Czerwiec6 - 3
- 2020, Maj8 - 5
- 2020, Kwiecień4 - 4
- 2020, Marzec3 - 2
- 2020, Luty1 - 2
- 2020, Styczeń1 - 0
- 2019, Grudzień2 - 2
- 2019, Listopad1 - 0
- 2019, Październik3 - 0
- 2019, Wrzesień5 - 2
- 2019, Sierpień7 - 8
- 2019, Lipiec7 - 6
- 2019, Czerwiec10 - 11
- 2019, Maj8 - 0
- 2019, Kwiecień5 - 10
- 2019, Marzec4 - 3
- 2019, Luty3 - 3
- 2018, Grudzień1 - 2
- 2018, Listopad4 - 6
- 2018, Październik11 - 11
- 2018, Wrzesień11 - 17
- 2018, Sierpień14 - 23
- 2018, Lipiec14 - 37
- 2018, Czerwiec12 - 14
- 2018, Maj15 - 30
- 2018, Kwiecień12 - 19
- 2018, Marzec7 - 2
- 2018, Luty1 - 0
- 2018, Styczeń3 - 0
- 2017, Grudzień3 - 4
- 2017, Listopad2 - 10
- 2017, Październik8 - 13
- 2017, Wrzesień8 - 14
- 2017, Sierpień16 - 21
- 2017, Lipiec15 - 13
- 2017, Czerwiec15 - 9
- 2017, Maj11 - 12
- 2017, Kwiecień12 - 11
- 2017, Marzec13 - 8
- 2017, Luty6 - 19
- 2017, Styczeń3 - 8
- 2016, Grudzień3 - 4
- 2016, Listopad5 - 4
- 2016, Październik9 - 3
- 2016, Wrzesień16 - 35
- 2016, Sierpień13 - 36
- 2016, Lipiec17 - 41
- 2016, Czerwiec15 - 29
- 2016, Maj14 - 27
- 2016, Kwiecień15 - 21
- 2016, Marzec11 - 22
- 2016, Luty9 - 8
- 2016, Styczeń5 - 11
- 2015, Grudzień8 - 8
- 2015, Listopad6 - 3
- 2015, Październik10 - 10
- 2015, Wrzesień17 - 25
- 2015, Sierpień23 - 20
- 2015, Lipiec23 - 14
- 2015, Czerwiec21 - 12
- 2015, Maj17 - 6
- 2015, Kwiecień14 - 4
- 2015, Marzec10 - 8
- 2015, Luty6 - 2
- 2015, Styczeń1 - 2
- 2014, Grudzień4 - 2
- 2014, Listopad6 - 0
- 2014, Październik9 - 0
- 2014, Wrzesień14 - 10
- 2014, Sierpień17 - 10
- 2014, Lipiec18 - 15
- 2014, Czerwiec21 - 7
- 2014, Maj17 - 10
- 2014, Kwiecień13 - 21
- 2014, Marzec16 - 38
- 2014, Luty10 - 32
- 2014, Styczeń7 - 13
- 2013, Grudzień8 - 18
- 2013, Listopad2 - 2
- 2013, Październik19 - 16
- 2013, Wrzesień15 - 2
- 2013, Sierpień7 - 6
- 2013, Lipiec12 - 18
- 2013, Czerwiec23 - 28
- 2013, Maj20 - 27
- 2013, Kwiecień21 - 18
- 2013, Marzec4 - 2
- 2013, Luty3 - 2
- 2013, Styczeń2 - 2
- 2012, Listopad4 - 2
- 2012, Październik7 - 0
- 2012, Wrzesień11 - 2
- 2012, Sierpień19 - 6
- 2012, Lipiec19 - 2
- 2012, Czerwiec12 - 4
- 2012, Maj6 - 2
- 2012, Kwiecień13 - 1
- 2012, Marzec3 - 0
- 2012, Styczeń5 - 4
- 2011, Grudzień9 - 8
- 2011, Listopad12 - 0
- 2011, Październik10 - 0
- 2011, Wrzesień1 - 0
- 2011, Sierpień1 - 0
- 2011, Lipiec12 - 10
- 2011, Czerwiec14 - 16
- 2011, Maj5 - 18
- 2011, Kwiecień6 - 9
- 2011, Marzec9 - 24
- 2011, Luty1 - 0
- 2010, Grudzień1 - 0
- 2010, Listopad6 - 0
- 2010, Wrzesień3 - 1
- 2010, Sierpień10 - 0
- 2010, Lipiec9 - 27
- Dystans 120.20km
- Czas 04:30
- SpeedAVG 26.71km/h
- SpeedMaxxx 71.60km/h
- Kalorie 2696kcal
- Podjazdy 1093m
- Sprzęt Bianchi Via Nirone 7 Dama
Dolina Popradu #2(16)
Wtorek, 23 sierpnia 2016 · dodano: 26.08.2016 | Komentarze 0
W tym roku byłam tam dopiero raz i w dodatku w maju.Skoro pogoda dopisała i wolny czas też, to jadę tam po raz drugi ;)
Nie czekam na obiad, łapie jakieś przekąski na już i na drogę i po 13 ruszam na podbój QOMa na Krzyżówce :P
Do Krzyżówki jedzie mi się spoko, ale już w Nawojowej musiałam zrobić pitt-stop, bo jednak żołądek poczuł się oszukany na przekąski!
Podjazd na Krzyżówkę nie był straszny,baaa nawet pokonałam go szybciej niż w maju (PROgres :P), ale na koronę nie wystarczyło.
Liczyłam na szybki zjazd z Krzyżówki na krynicki deptak,ale jakaś nieokreślona ciężarówka ruch zakorkowała, obosz!
Jak TIR-y na juście!
Na deptaku, zaś pitt-stop na zdjęcia i banana :) Pogoda na rower idealna, micha się sama cieszy :)
Kiedy już mi się znudziło na deptaku ruszyłam w dalszą drogę.
Zjeżdżając skręciłam w prawo coby dojechać jeszcze do Stacji Narciarskiej na Jaworzynie Krynickiej.
Po drodze przejeżdżam obok kompleksu dr. Ireny Eris, jest szał!!!
No i stacja Gondolowa na Jaworzynę Krynicką :)
Pooglądałam,pofociłam i już jadę, bo strasznie mi to dzisiaj wolno idzie :P
W Muszynie na szczęście nie ma co focić (Muszynianka realy?), więc jadę aż do Żegiestowa i tam odbijam na Łopatę Polską, bo mam sentyment do tego miejsca :P
To tu w czasie szkolnym spędzałam wakacje i to tu rozpoczynałam swojego rowerowego bzika <3
Ile ja się w tych okolicach rowerem najeździłam, omatko :P
I nie, nie siedziałam cale wakacje w sanatorium! :D
Moja ciocia w nim pracowała, a mieszkała budynek obok, więc o to sanatorium, to tak rykoszetem się odbijałam :)
Powspominałam, powzdychałam i jadę dalej...
We wsi w Żegiestowie mijam się z Agnieszką Skalniak (to jej rodzinne tereny), pokazuje cześć, ale ta dumnie odwraca głowę w drugą stronę, OK!
I ta cała Dolina Popradu taka piękna <3
Jeszcze kawałek walki z wiatrem i będę w Piwnicznej.
Jest i Piwniczna!
W centrum szukam jakiegoś jeszcze czynnego kiosku (już po 17!), bo zjadłam wszystkie zapasy, a siły brakuje :O
Kiosk był, baton wszamany, chwila oddechu i wracam do domku :P
Udało mi się wrócić przed zmrokiem, ale jak już na pewno wszyscy zauważyliśmy dzień zrobił się duuuużo krótszy!!!
Jeszcze chwilę bym się zasiedziała i musiałabym wracać po ciemku, a tego nie lubię fes! :O
Wycieczka bardzo udana,bo przejechana na luzie, bez spiny i patrzenia na zegarek!!!
Mogłam poświęcić całe popołudnie w środku tygodnia na wożenie się na rowerze, a brakuje mi tego :/
Mam nadzieję,że do końca urlopu jeszcze uda mi się taką wycieczkę powtórzyć ;)
Kategoria Stóweczka
- Dystans 140.00km
- Czas 04:32
- SpeedAVG 30.88km/h
- SpeedMaxxx 75.60km/h
- Kalorie 3721kcal
- Podjazdy 1194m
- Sprzęt Bianchi Via Nirone 7 Dama
Przełęcz Knurowska #4(16)...Iżona kontra Chłopy!
Niedziela, 21 sierpnia 2016 · dodano: 22.08.2016 | Komentarze 4
Omatkobosko jak mnie tu dawno nie było! :OTak, byłam na wakacjach, smażyłam i plażyłam,próbowałam wyrównać tanlinesy,bezskutecznie! :D
Od roweru zrobiłam reset, hard reset!
Czasami tak trzeba ;)
Skoro urlop się skończył (przynajmniej jego plażowa część :D), a grupa wybierała się na Przełęcz Knurowską, czyli na PODHALE! nie pozostało mi nic innego, jak stawić się pod sklepem i jechać z nimi :)
Miałam małą obawę czy aby 8 dniowa przerwa bez rowerowa nie poskutkuje, zgonem na pierwszej lepszej prostej, (bo mi łydka spadła), ale obawa była za mała żebym nie pojechała :D
Już w drodze do Sącza, obawy szybko zniknęły, nogi były świeże jak bułeczki! :D
Udało mi się nie spóźnić, tym razem to ja czekałam na resztę! :D
Jak już się wszyscy zebrali, ze smutkiem stwierdziłam że dzisiaj będę musiała reprezentować naszą damską cześć tej grupy w samotności :P
Kiedy ruszyliśmy i Michał mi dał wolność od nie wychodzenia na zmiany (bo "ma kto na zmiany wychodzić"), pomyślałam,że na pewno dzisiaj z nimi nie zginę :P
Wychodziłam z założenia,że jeśli moje nogi/płuca nie nadążą za grupą prawie 20 chłopa, to odpuszczę i sama dokończę wycieczkę, bo drogę na Przełęcz i z powrotem znam już (prawie) co do dziury :P
Chłopaki nie dali mi nie nadążyć (przynajmniej na początku) iii jeśli zostawałam, to zawsze mnie któryś pod spawał na kole do grupy, dziękuję! ;)
Zdjęcie od Bartka
Do Krościenka jechaliśmy szybkim tempem, bo i droga prosta ;)
Kiedy do pary dojechał mnie Michał (przez to,że nie wychodziłam na zmiany, a było nas parzyście, miałam okazję jechać w parze z każdym kto przyjechał na zbiórkę) , zasugerowałam postój gdzieś w okolicznym sklepie, w celu doładowania bidonów, bo moje dwa już były prawie puste! :P
Standardowo zatrzymaliśmy się na ORLENie w Krościenku, dokupiliśmy wody (no bo innym też przecież musiała się już pokończyć!), pojedliśmy, popiliśmy i wio! Zaczynają się podjazdy :P
Pijąc na ORLENie coca-colę zaczęłam się zastanawiać czy dobrze robię, bo wiem,że po słodkim, gazowany i wypitym na szybko mam kolkę, ale na tyle mi smakowała,że miałam nadzieję,że tym razem obejdzie się bez kłucia w boku...
Kolka była, przed samym startem na Snozkę, obosze zaś wyjadę na końcu! :D
No nic kuję ale jadę, cola była smaczna, a więc warta bólu :)
Oczywiście wyjechałam ostatnia, ale chłopaki nawet nie zdążyli zejść z roweru u góry żeby na mnie poczekać, bo już tam byłam z nimi ;)
Zjeżdżamy i teraz zostaje kilka mniejszych lub większych chopek do pokonania.
Połowie grupy testosteron chyba podskoczył, bo wystrzelili jak poparzeni :D
A niech jadą, my se pojedziemy za nimi i za samochodami, które jechały przez nich wolniej niż nam by to odpowiadało :P
Jeszcze kawałek i już skręcamy w prawo w kierunku Knurowa ;)
Podjazd na Przełęcz Knurowską każdy jedzie w swoim tempie i tu nawet nie jestem ostatnia :P
Adrian z Szymonem chyba się za bardzo obijali, bo jeszcze się im chciało po mnie zjechać,żebym nie musiała sama finiszować, miło ;)
U góry chwila oddechu, Bartek zjechał w dół, bo ktoś tam jeszcze podjeżdżał, a my po wstępnym ustaleniu miejsca następnego pitt-stopu ruszyliśmy w prawie 20 kilometrowy szybki zjazd przez obie Ochotnice aż do Tylmanowej.
Początkowo trzymałam się większej pierwszej grupki, ale kiedy Andrzej złożył się na lemondce i przycisnął na pedały tak mi grupka uciekła dosłownie w sekundzie :P
No nic, jadę sama swoje i czekam kiedy jakaś inna grupka mnie dogoni i zgarnie ;)
Dogoniła mnie, ale nie zdążyłam się ich złapać, za szybko się rozpędzili :D
Dopiero poczciwy Darek kiedy do mnie dojechał, kazał się złapać na koło i tak we dwoje dojechaliśmy do skrzyżowania, dzięki :)
Po kolejnym pitt-stopie na dopompowanie bidonów ruszyliśmy prosto do domu... Miało być razem i nie za szybko, yhm!
Już po pierwszych 200 m Andrzej z Krzyśkiem nam się rozłączyli i goniliśmy ich do końca, a gdzieś w Maszkowicach,kolejna grupka nie wytrzymała i pooooszli!
Nie ma to jak równa jazda, bez szarpania ;)
Jedynie Michał nie dał mi zostać samej z tyłu i ciągnął mnie za sobą na tyle szybko,że ucieczkę mieliśmy ciągle na widoku.
Ostatecznie ja ich już nie dogoniłam, bo w Stadłach pożegnałam się z Michałem i wróciłam do domu (nie chciało mi się 2 raz jechać do Sącza).
Wycieczka spoko, w wesołej grupie ;)
Wiadomo chłopy, to chłopy zawsze będą szybsi i silniejsi,temu im zmian nie dawałam :D
Wcale się mimo wszystko nie obijałam w peletonie i jestem absolutnie zadowolona z tej jazdy :)
Kategoria Stóweczka
- Dystans 100.00km
- Czas 03:55
- SpeedAVG 25.53km/h
- SpeedMaxxx 87.80km/h
- Kalorie 2411kcal
- Podjazdy 1239m
- Sprzęt Bianchi Via Nirone 7 Dama
Kierunek Vabec i reszta świata :)
Piątek, 12 sierpnia 2016 · dodano: 12.08.2016 | Komentarze 2
Na tę trasę wybierałam się już w zeszłym tygodniu, ale skoro w piątek miałam robotę, pojechałam dzisiaj :)Trasa nie jest nowością. Na Vabec, Hranicne i Kremną w tym roku jechałam już (chyba) 2 czy 3 raz.
Dobra trasa, jest co jechać, bo od granicy polsko-słowackiej non stop pod górkę, a w jednym miejscu nawet ta górka jest 20% górą.
Zawsze jest tak,że jak jadę w kierunku Starej Lubovni, to w myślach rezygnuję ze zjazdu z Kremnej właśnie do Lubovni, bo czuję,że mi się nie będzie chciało z powrotem podjeżdżać do góry. Jednak takie myśli są chwilowe i w ostateczności za każdym razem pokonuję ten podjazd wracając do domu :)
Wychodzę z założenia,że każdy podjazd czegoś uczy...najczęściej pokory :P
Podjeżdżając z powrotem na Kremną, zawsze patrzę w lewo, bo tam widać Tatry.
Dzisiaj całkiem ładnie, aczkolwiek niewyraźnie :)
I dobrze! Bo podobno jak Tatry widać wyraźnie, to będzie zmiana pogody, czyli zmieniłoby się na deszcz, zaś!
Podjazd się dłuży, bo nigdy nie wiem ile tych zakrętów do szczytu, a nogi już pieką!
Wczoraj dostały w kość. Dzisiaj zamiast je regenerować, to je dobijam, ale spoko spoko, znajdzie się chwila na regen, w pierwszym tygodniu urlopu, czyli już od poniedziałku :P
Czuję psychiczną i fizyczną potrzebę oddechu, czyt. urlopu, dobrze,że to już! :)
Po szybkim !!!bardzo!!! zjeździe z Kremnej, powrót przez Hranicne do Polski.
Teraz to mi się będzie dłużyła Piwniczne,bo mnie nogi bolą huehue :D
No nic, teraz już mam bliżej jak dalej do domu, więc nie ma jojczenia ino cza się wrócić :P
Po porannych 8 stopniach Celsjusza nie ma już śladu, ale ciągle nie odważyłam się ściągnąć ocieplaczy i się nie odważę aż do końca, bo wcale nie jest ciepło!
Jedyne czego się pozbyłam to buffki i rękawiczek, resztę zostawiłam.
Smuteczek ogromny, bo jest sierpień, a temperatury jak w listopadzie :O
Mam nadzieję,że lato jeszcze się wróci :)
Ja wróciłam do domu,było już coś koło 12.30, więc najpierw się ogarnę i zjem, a potem sobie poleżę przed wyjściem do pracy.... :D
Kategoria Stóweczka
- Dystans 80.50km
- Czas 03:19
- SpeedAVG 24.27km/h
- SpeedMaxxx 72.70km/h
- Kalorie 2049kcal
- Podjazdy 1276m
- Sprzęt Bianchi Via Nirone 7 Dama
Winter Ride...
Czwartek, 11 sierpnia 2016 · dodano: 11.08.2016 | Komentarze 3
Co to? Lato się skończyło, czy się obraziło? :OPierwszy raz jadąc na tripa później niż po 5 rano (no dobra, po 5 to ostatnio jeździłam nie na tripa, tylko do pracy!) musiałam się dobrze ubrać, bo MRÓZ!! Prawie dosłowny!
Strasznie zimno było! Niby termometr pokazywał 12 stopni, ale przez wilgotne powietrze ja strzelam,że było z 8!
Jest 11 sierpnia, smutno by było gdyby to lato już się skończyło! Przecież ja dopiero jestem przed urlopem!!!
No nic, nie ma co się użalać nad sobą i pogodą tylko trzeba brać dupy w troki i zapitalać :)
Ubrałam się "zimowo" i wyruszyłam zbierać UP-y :P Idzie się od tego uzależnić! :D
Nie dopompowałam powietrza w tylnym kole, bo nie chciałam siostry obudzić i ciężko się mi jechało.
A może to nie powietrze tylko jakaś ogólna niemoc? Może ja już na prawdę w idealnym czasie urlop sobie zaklepałam? :O
A może (przyznam się), to ta czekolada z orzechami, której się wczoraj nie oparłam i oglądając TT na IO zjadłam całą? :D
No nie wiem do końca co to, ale stwierdzam,że przy takiej bezsilności jestem z siebie dumna,że się nie poddałam i zrealizowałam całokształt zaplanowanej trasy :)
Zrezygnować już chciałam w Olszance, a więc strasznie szybko!
Nic mi nie pomagało, ani ząbek niżej ani wyżej, nie mogłam znaleźć odpowiedniego przełożenia dla nóg coby się im komfortowo kręciło...
Pojechałam w kierunku Ostrej, bo chciałam wrócić przez Limanową i Wysokie do domu, ale u góry na Przełęczy miałam ochotę wrócić w dół i do domu,żeby zakopać się pod kocem i najlepiej zgłosić L-4 czy urlop nad zdrowym dzieckiem na popołudniową zmianę :O
Kiedy sobie uświadomiłam,że urlop nie wchodzi w grę, bo ja nie mam przecież dzieci!!! tak wyłączyłam myślenie i rozpoczęłam 3 kilometrowy zjazd ze Starej Wsi do Limanowej. Na tych serpentynach nie dość,że mokro/ślisko to jeszcze zimno! Jak dobrze,że ubrałam buffkę i rękawiczki z krótkimi palcami! Jak źle,że te palce nie były długie, zmarzłam!!!
W końcówce zjazdu zaczęło mżyć, potem kropić i sobie myślę, no jeszcze mi do mojego dzisiejszego nieszczęścia potrzeba deszczu!!! Shit!
Kto jeszcze w dobie kombajnów tak robi żniwa? :O
Szczęście w nieszczęściu,że mżawka ta nie przerodziła się w nic większego i kiedy już wystyrmałam się do Siekierczyny, tak po niej nie było śladu :P
Na Wysokim zaś przez myśl przeleciała mi chęć szybszego od zakładanego powrotu do domu, ale zaś się jej nie dałam!
Zjazd do Trzetrzewiny i tam skręt na Krasne Potockie. Wiem, że jak dojadę do Marcinkowic (tu będzie z górki i dobrze!!!), zostanie mi ostatni podjazd w Rdziostowie, ale ta wiedza mi nie pomaga... Kiedy się wyturlałam na szczyt, nawet z górki mi się dokręcać nie chciało!
Dojeżdżam do Podrzecza tam chwila oddechu na banana pod sklepem i już w końcu wracam do domu!!! <3
Upiekło mi się, bo tyle co wjechałam na podwórko i zaczęło padać, no widzieliście takie cuda?! :)
Kategoria Więcej jak 20, mniej niż 100km
- Dystans 65.00km
- Czas 02:21
- SpeedAVG 27.66km/h
- SpeedMaxxx 69.50km/h
- Kalorie 1381kcal
- Podjazdy 688m
- Sprzęt Bianchi Via Nirone 7 Dama
Poniedziałkowa dorypa...
Poniedziałek, 8 sierpnia 2016 · dodano: 10.08.2016 | Komentarze 0
Chciałam zrobić rozjazd, po niedzielnej wycieczce, ale z rozjazdu zrobiła się niezła dorypa :DZamiast po ludzku wybrać jakiś płaski fragment drogi, ja jak nawiedzona uparłam się żeby podjechać na Ostrą...
No super! :P
Jadę i z początku jest cud miód i malina :P
Pogoda śliczności wielkie, czas wspaniały, bo udało się już po 9 wystartować,nic tylko jeździć :)
W Olszance spotkałam pomocnika...
...który nie pomagał, bo jechał za wolno!
Cały podjazd na Ostrą przejechałam bez większego zgonu,nie było źle!
Zjazd, zjazdem pęd powietrza trochę mnie wysuszył od potu, bo jest na prawdę ciepło <3
W Zabrzeży na skrzyżowaniu kupiłam oscypki od "góralki"? i pomknęłam ze zdobyczą prosto do domu ;)
Przez chwilę miałam myśl podjechać jeszcze z Łącka na Czarny Potok, ale no po co mi to? ;)
Spokojnie przez Maszkowice do Podegrodzia iiii mam kryzys, już mi się nie chce jechać!!!
Wbrew świadomości, która mówiła,że ma już dość, doczołgałam się do domu iii stwierdziłam,że teraz mogę wrócić do pracy i sobie w końcu odpocząć po weekendzie :D
Kategoria Więcej jak 20, mniej niż 100km
- Dystans 139.70km
- Czas 06:09
- SpeedAVG 22.72km/h
- SpeedMaxxx 65.50km/h
- Kalorie 3795kcal
- Podjazdy 2555m
- Sprzęt Bianchi Via Nirone 7 Dama
Tatrzańska wyrypa! I like it!!! :P
Niedziela, 7 sierpnia 2016 · dodano: 10.08.2016 | Komentarze 13
To było coś wyjątkowego!Po raz pierwszy w życiu wjechałam w Tatry rowerem!
I nie, Rajd dookoła Tatr, to nie to samo ;) Rajd jest DOOKOŁA Tatr,dzisiaj byłam w Tatrach, w środku! :O
Paulina miała marzenie, a wiadomo marzenia trzeba spełniać :)
Zaproponowała takiego tripa, który w nazwach nic, a nic mi nie mówił, ale kiedy sobie wygooglowałam obrazki, tak umarłam! <3
W ten weekend co prawda była coroczna pielgrzymka rowerowa z Trzetrzewiny na Jasną Górę, aleee jak ma się pielgrzymka do tego co Wam za chwilę pokaże? ;)
Od razu mówię NIJAK!
Umówiłyśmy się wstępnie na sobotę, ale im bliżej soboty tym prognozy gorsze...
No nic przekładamy na niedzielę iii to był strzał w dychę!
U Pauliny zameldowałam się już w sobotę, coby i na ploteczki był czas :P
Po szybkiej nocy, o 9 skoro świt wystartowałyśmy, zdobywać świat :P
Trasa "znana" przynajmniej do pewnego momentu...
Od Nowego Targu jechałyśmy jakby odwrotnie niż na Rajdzie ;) Znaczy, tu gdzie my zaczynałyśmy naszą wycieczkę tam kończy się Rajd :P
Jeszcze dobrze nie wyjechałyśmy z Nowego Targu,a przed nami już pojawiły się Tatry <3 Omnomnom...! :D
Z Gronkowa do Białki iii jaram się, bo to są "moje" klimaty! Podhale to Podhale i o tym się nie dyskutuje :P
Kiedy znalazłyśmy się w Jurgowie tak wjechałyśmy na Słowację.
Im dalej i dalej tym bardziej mi się odświeżała trasa z Rajdu. Jadę i stwierdzam, że w tą stronę na Rajdzie pewnie było by ciężej, bo już w Białce rajdowy peleton podzieliłby się na pierwszej większej hopce, ale kurcze widoki, które zostawiamy za sobą wracając z Rajdu, są śliczne :)
Jeśli chodzi o mnie, jak dotąd jedzie mi się świetnie ;)
Pogoda idealna, może tylko trochę za bardzo wieje, ale to żaden problem, jest cudnie ;) :)
Dojeżdżamy do Zdziaru i tu czeka nas pierwszy podjazd :)
Paulina zgrywając wczoraj wieczorem trasę na Garmina oświadczyła mi,że przewyższeń będzie w ciul, ekstra!!! :D
Czekałam na te podjazdy, bo umówmy się, jazda na rowerze szosowym po płaskim terenie, to żaden wyczyn, tak?
Odkąd mam szosówkę, podjazdy stały się moim guru i częściej niż rzadziej układam w głowie takie trasy,żeby było co podjeżdżać.
No chyba że nie mam czasu, to jeżdżę po stole :D
Wiem byłam chamska i nie miła dla Pauliny kiedy wystrzeliłam pod górę i na nią nie zaczekałam, ale chociaż trochę chciałam poczuć te tatrzańskie górki (po to tu przyjechałam!).
I tak pchałam się w górę,oczywiście zakładając,że na górze poczekam na Paulinę i dalej pojedziemy razem. Tak też było.
Wyjechałam, a że Pauliny za mną widać nie było, w głowie miałam dwie myśli: zjechać po nią albo zjeść batonika?
Zjadłam batonika, nie zjeżdżałam, boooo mi się przypomniało, jak mi kiedyś pisała,że takie zjeżdżanie po nią, ją demotywuje, ok, to jem ;)
Kiedy dojechała, puściłyśmy się po dość fajnym "samo jadącym" odcinku asfaltu.
I pierwsze selfie ;) Coś krzywy mam kask! :O
Odcinek ten doprowadził nas do miejsca w którym podczas Rajdu ustawiony jest 3 ostatni bufet.
Niestety dzisiaj się nas tutaj nie spodziewali, bo pusto :D
Ze Zdziaru zjeżdżamy w kierunku miejscowości Vysokie Tatry.
Miejscowość nazwana trafnie, bo nad nią, czyli też nad naszymi głowami, ciągle rozpościera się widok na Tatry, a Tatry są nie dość,że piękne, to jeszcze fes Vysokie :D
Żeby wjechać w głąb miejscowości musimy pokonać kolejny podjazd iiii... dostałam zj*bę od Pauliny, bo zaś za szybko podjeżdżam!!!
Puściłam się do góry za spotkanym na dole facetem,boo chciałam się tylko dowiedzieć skąd i dokąd pędzi.
Dojechałam go i po chwilowej rozmowie już wiedziałam,że jedzie z Poronina (nawet zaciągał gwarą :D) na Strebskie Pleso.
Okej no, już wiem wszystko,mogę czekać na Paulinę. Kiedy nas dojechała, się mi dostało :O
Tak, miała rację,że wybrałyśmy się razem i razem mamy jechać, no ale przecież bym na nią poczekała w końcu ;)
Sorry Mamuśka :*
Jak mnie zrypała, tak sobie pomyślałam,że spoko nie będę się naginać i do końca pojadę sobie bajabongo ;)
Kiedy wjechałyśmy w głąb miasta, na drodze zrobił się straszny korek.
Zagęszczenie policji i jakieś dziwne kierowanie ruchem, ale na rowerach dało się to szybciej objechać ;)
Mijałyśmy kilku rowerzystów, którzy razem z nami przeciskali się między samochodami.
Nie byłyśmy same w tym motoryzacyjnym tłoku :P
W końcu, na drodze pokazał się drogowskaz kierujący na Tatrańską Poliankę...
No to mamy danie główne na widelcu, teraz trzeba je tylko skonsumować :)
Podjazd długi, bo prawie 7 kilometrowy, ale powiem Wam szczerze, że ja się na nim nie zdążyłam zmęczyć!!!
Może to dlatego,że jechałam tak żeby mnie zaś Paulina nie ebała,że ją zostawiłam? No,nie mogę powiedzieć,że było mi ciężko!
Przypomniało mi się stwierdzenie, które widziałam gdzieś w internetach, że "ciężkość podjazdu nie zależy od jego stromizny, a od szybkości jego pokonywania" i to mi się sprawdziło w 100% ;)
Za wolno jechałam jak na swoje dotychczasowe możliwości i podjazdu (mimo momentami 32.1%!!!! wg. stravy) do ciężkich w tym tempie zaliczyć nie mogę!
Jedyne co zaczęło mi przeszkadzać to fakt,że im wyżej byłam tym mocniej wiał zimny wiatr!
Im bliżej szczytu tym widoki coraz piękniejsze!!! No jak ja kocham góry, omatkobosko!!!
Mogłabym być żoną Janosika czy Harnasia :D
Na szczycie mróz!
Jak dobrze,że Mamuśka mi kurtkę pożyczyła <3
Skitrałyśmy się pod skałą i zaczęłyśmy ładować w siebie te batony,które tu dowiozłyśmy coby na drogę powrotną sił nie brakło :)
Milion ochów i achów, kilka fotek...
Po widoku napompowanej kurtki, możecie stwierdzić jak strasznie duło!
Żartowałam! Tyle batonów zjadłam,że aż spuchłam :D
....leżakowanie z kofolą iii...
chcąc nie chcąc, pora zjeżdżać w dól ;)
Było po 14, czas nie najgorszy, ale o 17 naszego czasu Kasia Niewiadoma i reszta kobitek rozpoczyna ściganie na IO, ważne wydarzenie,dobrze by było pooglądać ;)
Zbieramy się i zjeżdżamy...
Zjazd szybki i wolny. Analizując zapis na stravie w jednym miejscu stromość zjazdu wynosiła -45.8%... Czy to jest możliwe?
Dużo "korytek" odprowadzających wodę, trzeba się pilnować,żeby nie wywinąć orła albo co gorsze nie uszkodzić roweru! :D
Dwa razy zgubiłabym pompkę, raz myślałam,że zgubiłam tylne koło, ale okej wszystko pod kontrolą :)
W pewnym momencie,zrobiło się ciepło, to pewnie różnica wysokości się wyrównała :D
Spadłyśmy na odpowiedni poziom względem morza. Koniec zgrupowania wysokogórskiego :D
Po wjechaniu na "główną" drogę prowadzącą z Vysokich do Zdziaru, nasza trasa już całkiem pokrywała się z powrotną drogą Rajdu ;)
Ot takie odświeżenie trasy przed zbliżającą się coroczną wyrypą :D
Wracając spowalniał nas wiatr, ciągle wiejący w twarz, ale ten element jest już nieistotny! Po prostu jestem tak bardzo naładowana pozytywną energią,że nic, kompletnie nic nie jest w stanie mnie zniechęcić do kontynuowania tej wycieczki <3
Po powrocie na mieszkanie i wstępnym ogarnięciu nieładu, siadłam i poczułam,że to była prawdziwa Tatrzańska Wyrypa!
Takie jakie lubię najbardziej! :D
I tak wgl to tyle szumu narobiłam opowiadając to wszystko,aaa tak na prawdę przeleżałyśmy cały dzień, oglądając IO!
Zaś żartowałam! :D
Mam nadzieję,że jeszcze nie raz coś takiego powtórzymy, bo wszystkie emocje i przeżycia na takiej trasie są nie do opisania <3 ;)
Kategoria Stóweczka
- Dystans 50.00km
- Czas 01:43
- SpeedAVG 29.13km/h
- SpeedMaxxx 56.20km/h
- Kalorie 1009kcal
- Podjazdy 203m
- Sprzęt Bianchi Via Nirone 7 Dama
Mam ten "wolny" piątek...
Piątek, 5 sierpnia 2016 · dodano: 08.08.2016 | Komentarze 0
....taaaa ;)W domu więcej pracy niż można ogarnąć ;)
Wczorajszy defekt jakoś mnie tak wybił z rytmu,że nie wiedziałam czy mi się chce jeździć czy nie.
Założyłam,że jak będzie czas i chwila na rower, to sobie wyskoczę i przy okazji kupię dętkę (zapasową wykorzystałam wczoraj) i zamienię parę złotówek na euro, bo w weekend chcemy z Pauliną na Słowację wyskoczyć :P
Czas i chwila nadarzyły się przed samym południem (tak też zakładałam :p), więc nie marnotrawiąc niczego wybyłam na 2 h z domu.
Do Nowego Sącza jechało mi się świetnie, bo z wiatrem. Z powrotem trochę ciężej, ale ten wiatr uratował mnie przed suchotami. Strasznie grzało, ale jest lato! Niech grzeje ile wlezie! ;)
Kategoria Więcej jak 20, mniej niż 100km
- Dystans 26.50km
- Czas 01:01
- SpeedAVG 26.07km/h
- SpeedMaxxx 49.00km/h
- Kalorie 440kcal
- Podjazdy 39m
- Sprzęt Bianchi Via Nirone 7 Dama
Do pracy, a po pracy snejk! :D
Czwartek, 4 sierpnia 2016 · dodano: 08.08.2016 | Komentarze 0
Do pracy pojechałam rowerem z ambitnym planem,że po pracy sobie pojeżdżę i to grubo... ;)Plany, planami, ambicje, ambicjami, ale kiedy na 26 kilometrze, a więc w końcówce standardowej trasy do domu (na odcinku praca-dom), łapie kapcia to se mogę :D
Oczywiście,że nie miałam dętki, bo po co? Do pracy mam TYLKO 13/14 km! :P
Zadzwoniłam do domu i po raz pierwszy w mojej rowerowej karierze brat odholowywał mnie samochodem!!! :D
Myślałam,że dojadę do domu, ale kapcia złapałam w Podrzeczu. 7 km na flaku--->szkoda koła :)
Szczerze byłam zła, bo pogoda była świetna, a i czasu miałam sporo, no ale!
Zmieniam dętkę w domu i czekam na wolny piątek, bo już mi w domu roboty wynaleźli...! :O
Ahh to życie...! ;)
Kategoria Więcej jak 20, mniej niż 100km
- Dystans 60.40km
- Czas 02:20
- SpeedAVG 25.89km/h
- SpeedMaxxx 65.20km/h
- Kalorie 1406kcal
- Podjazdy 549m
- Sprzęt Bianchi Via Nirone 7 Dama
Pojechałam rowerem do pracy...
Wtorek, 2 sierpnia 2016 · dodano: 03.08.2016 | Komentarze 0
...godzina 5.52 rano a na termometrze 11 stopni :OKuwa to już chyba nie pojeżdżę na pierwszą zmianę rowerem!
Może jeszcze we czwartek, potem druga zmiana iiii urlop :P
No, a we wrześniu to ani tyle nic z tego :P
No cóż... Ubrałam koszulkę z długim rękawem i nogawki i jedziem, skoro się już tak nastawiłam ;)
Rano zimno, ale po pracy przyjemnie ;)
Chciałam ogarnąć trochę inny teren, bo wracanie do domu non stop tą samą drogą jest nudne :)
Dzisiaj dla odmiany wracałam przez Siedlce :D A bo kto mi zabroni? :D
Myślałam dojechać do Rożnowa, ale skoro już skręciłam do Siennej, no to wspinam się w tamtą stronę ;)
Fajne te podjazdy tam. W Słowikowej nawet się zadyszałam, ale spoko, spoko wszystko pod kontrolą ;)
W Łęce dopadł mnie głód, DUŻY głód, bo moja pora karmienia minęła, ale jakoś sobie z nim poradziłam bez bomby ;)
Do Sącza wracałam przez Librantową, a do domu obwodnicą.
Kategoria Więcej jak 20, mniej niż 100km
- Dystans 50.00km
- Czas 01:41
- SpeedAVG 29.70km/h
- SpeedMaxxx 59.80km/h
- Kalorie 1172kcal
- Podjazdy 378m
- Sprzęt Bianchi Via Nirone 7 Dama
Wieczorny samogwałt!!!
Poniedziałek, 1 sierpnia 2016 · dodano: 02.08.2016 | Komentarze 4
Nie planowałam, poleciałam na spontana :PKiedy moje zmiany w pracy w końcu są normalne, czuję że jestem normalna :P
Po pracy skoczyłam na najszybsze zakupy ever :P
Sukienkę i buty na wesele na które planuje iść 13 sierpnia kupiłam dosłownie w 20 min!!! :D Da się? No da! :P
Po powrocie z zakupów miałam tyle wolnego czasu,że nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić :D Zwariowałam!
Najpierw obiad, później chwila rozmowy z rodzinką (z którą w końcu się nie minełąm!!!), szybkie ogarnianie domu (po swojemu :P) iii jeszcze jest dzień! Szkoda tego wieczoru na siedzenie w domu :) Ubrałam się i pojechałam :)
Do Piwnicznej, bo względnie płasko i szybko można tam dojechać, a wiadomo zaraz będzie ciemno!
Co na prędkości to objechałam, to moje! Mięśnie nóg zostały zgwałcone w biały (ciemny) dzień, masakra!
I dobrze,że się tak uwijałam, bo ostatnią górkę przed domem podjeżdżałam już w całkowitej ciemności, a była punkt 21...
Dzień coraz krótszy....Lato ucieka!
Kategoria Więcej jak 20, mniej niż 100km