Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Izona. Mam przejechane 53867.50 kilometrów w tym 1066.40 w terenie. Kręcę ze średnią 22.33 km/h i się wcale nie chwalę!
  • Czas na siodełku 100d 08h 39m
  • Więcej o mnie.

    Follow me on Strava 2020 button stats bikestats.pl 2019 button stats bikestats.pl 2018 button stats bikestats.pl 2017 button stats bikestats.pl 2016 button stats bikestats.pl 2015 button stats bikestats.pl 2014 button stats bikestats.pl 2013 button stats bikestats.pl 2012 button stats bikestats.pl 2011 button stats bikestats.pl 2010 button stats bikestats.pl

    Ja na instagramie

    Znalezione obrazy dla zapytania instagram

    Moje ziomeczki

    Wykres roczny

    Wykres roczny blog rowerowy Izona.bikestats.pl

    Z Archiwum X

    • Dystans 195.90km
    • Czas 07:55
    • SpeedAVG 24.75km/h
    • SpeedMaxxx 68.00km/h
    • Kalorie 3985kcal
    • Podjazdy 2390m
    • Sprzęt Bianchi Via Nirone 7 Dama

    Czad! Czyli Rajd wokół Tatr po raz 4! :D

    Niedziela, 27 sierpnia 2017 · dodano: 01.09.2017 | Komentarze 6

    O Rajdzie wokół Tatr można by pisać wiele...
    Ja napiszę trochę... ;)

    Kto śledzi ten wie, ja się w tym Rajdzie zakochałam od pierwszego zajechania się na nim! <3
    Powiecie, trzeba mieć nie halo w głowie,żeby kochać się w rzeczy która sprawia "ból".
    Tak, bo po którymś z tych 200 kilometrów zaczyna boleć wszystko! Łącznie z życiem :D
    Ale o tym w trakcie!

    Do Nowego Targu standardowo chciałam przyjechać wcześniej, znaczy w sobotę.
    Po co?
    A po to:

    Żeby zameldować się na Rancho Lot, odebrać swój pakiet i poczuć tą fajną, kolarską atmosferę już wcześniej niż tylko przez parę niedzielnych godzin trwania Rajdu :)
    Mogłabym w sumie w niedzielę wstać skoro środek nocy i zapitalać z domu na lotnisko,aleee lepiej wstać skoro ten środek nocy w Nowym Targu i zapitalać do Magdy bułki robić :D
    Te z szynką i serem i te z samym serem i te z serduszkami i te bez, to nasza robota! :D 

    Zdj. Pauliny

    Tak, wstałyśmy o 4.50 tylko po to żebyśmy wszyscy mieli do jedzenia świeże bułki na bufetach.
    Smakowały? ;)

    Kiedy po 7 produkcja się skończyła, a "Panie Bufetowe" rozjechały się na miejsce zbiórki, nam pozostało zrobić to samo.
    Na lotnisku pełno kolarzy, a i pewnie drugie jak nie trzecie tyle czeka na nowotarskim rynku na start główny.

    Lubię to!

    Pogoda jak na zamówienie.
    Jeszcze w sobotę wieczór nieźle padało, a niedziela zapowiadała się cała słoneczna i jak na końcówkę sierpnia i lokalizację imprezy ciepła!
    Czad! :D
    Od rana na króciaka i tak przez całą drogę! Lato nie odchodź!!!!

    Na lotnisku chwila na rozmowy ze znajomymi kolarzami ( z tymi nieznajomymi też, w końcu po to ten Rajd :P)...

    Zdj. Wiktor Bubniak

    .....ostatnie przygotowania :D i chwilę przed 8 starujemy w kierunku rynku.
    Na rynku omatkobosko jak ja kocham kolarstwo!!! :D <3

    Mało?!

    Zdj. Wiktor Bubniak

    Pełno nas, dużo nas! Ludziów jak mrówków!
    Wszędzie, w każdym rogu i zasięgu wzroku kolarz!
    Fotograf Wiktor Bubniak musiał się wdrapać na balkon kamienicy żeby nas wszystkich w kadr złapać :P
    Uwielbiam! :P

    Kilka słów od organizatorów, informacje porządkowe, zdjęcia i ruszamy!

    Zdj. nowytarg24.tv

    Pod eskortą policji w asyście karetek jak te "święte krowy" raz w roku możemy bezkarnie "rządzić się" na dzielni :D
    Jak ja się tego startu bałam!!!
    W głowie ciągle siedziały wspomnienia z zeszłorocznej wywrotki jakoś na 13 może 15 kilometrze tego Rajdu.
    Strasznie nie chciałam żeby się to i  w tym roku powtórzyło!

    Jedziemy początkowo ciut inaczej niż to miało miejsce w poprzednich edycjach tego Rajdu, bo po drodze (w sumie na drodze :P) są roboty.
    Nie, nie roboty,że jakieś Decepticony z Transformersów, tylko prace ziemne, znaczy asfalty nowe kładą :P
    Przez Ludźmierz i Rogoźnik, a tam skręt na Stare Bystre i przejazd przez Ciche.
    Wioski te urzekają mnie za każdym razem swoją tradycją ;)
    Jest niedziela, ludzie w pełnym umundurowaniu góralskim, zmierzają do kościołów.
    Niektórzy jadą samochodami inni pieszo, ale co najfajniejsze i końmi się wożą, no czad!
    Nie dość,że ładnie wyglądają, to jeszcze głośno dopingują i się ciągle do nas uśmiechają, love!

    Zdj. Wiktor Bubniak

    Z Cichego wjeżdżamy, a raczej podjeżdżamy do Chochołowa i udajemy się w kierunku granicy ze Słowacją.
    Te pierwsze podjazdy weryfikują peleton i mimo,że już od początku się rozciągnęliśmy, teraz dzielimy się jeszcze bardziej.
    Wiecie zależy kto jaki wytop na łydce ma i jaki respirator ;)

    Jesteśmy na Słowacji, tu to się trzeba pilnować, bo jazda nie po ichniejszemu może sporo kosztować.

    Był podjazd jest zjazd.
    Tego się też boję, bo czy wiecie czy nie, niecałe 3 tygodnie temu zaliczyłam niezłego dzwona na zjeździe z Gliczarowa i psychika  tu zaś hamuje!
    Zjeżdżamy, Taterki się do nas uśmiechają, nooo da się to jakoś przejechać :)
    Skręcamy na Oravice i kierujemy się w stronę Zuberca.
    Jest trochę płasko (ale ciągle pod górę), są hopki, podjazdy, jest wszystko o czym sobie może kolarz pomarzyć :)

    Jedziemy, gadamy, kilometry uciekają.

    Zdj. Wiktor Bubniak

    Przed Liptovskim Mikulaszem ma czekać na nas pierwszy bufet. Tak, na 80 kilometrze ;)
    W sumie ja ekonomiczna jestem jak jeżdżę,ale z racji że ciepło, to wodą nie pogardzę, bo mi bidony zasychają ;)
    Na bufecie masa ludzi!

    Piją, jedzą, gadają...Sielanka :P

    Komu by się chciało dalej stąd jechać, helloł?!
    Nie śpieszę się jem drożdżówki (które mi się śniły co noc od zeszłorocznego Rajdu!), arbuzy, banany...
    Dojeżdżają kolejne znajome twarze, fajnie jest!
    I co mnie tu zaskoczyło!!!
    Że z fizjologią się nie dyskutuje,miałam potrzebę i były TOI TOIe!
    Czaicie? Jest łeb u organizatorów!
    Od kilku ostatnich kilometrów do bufetu rozkminiałam, gdzie jakiego krzaka znajdę, a znalazłam TOI TOIa, świetne!

    Kiedy do bufetu dojechał Marcin (nie wiem gdzie, ale zgubiłam go gdzieś na podjeździe), pojadł,postanowiliśmy jechać dalej, bo jeszcze nawet połowy drogi nie pokonaliśmy ;)

    Zdj. Wiktor Bubniak

    Teraz czekał na nas najgorszy odcinek Rajdu... Jakieś 40 kilometrów płaskiego,pod górę, czujecie?!
    Tu psycha siada, ja Wam mówię! Bez dobrego towarzystwa nie ma się co tam wybierać!
    Na nasze szczęście dojechała do nas Magda ze swoją ekipą i takim większym pociągiem (nie za dużym, bo POLICIA ino czekała!), pognaliśmy w stronę Strbskiego Plesa.

    Nim Strbskie, to remont mostu, czerwone światła, asysta karetki za plecami (nie nie było dzwona, po prostu Panowie z karetki chyba lubią patrzeć na kolarzy :P)  i kolejne tasowania między współuczestnikami Rajdu.
    Zgubiliśmy część ekipy, ale w sumie tu nie ma reguły, każdy jedzie swoim tempem ;)

    Kiedy skończył się dzień dziecka i płaskie, lekko pod górę zamieniło się w pod górę, totalnie już każdy jechał swoje.
    Dobrze mi się jechało, nie mogę narzekać, tylko jakoś już kark mnie bolał.
    Mijałam kolejnych uczestników, aż zatrzymałam się przy chłopaku z UKLEJNY MYŚLENICE, jakoś mam taki sentyment do tamtych stron ;)
    Jak się okazało chłopak ma na imię Paweł i w sumie chyba mu nie przeszkadzam swoją paplaniną o wszystkim i o niczym!
    Byle tylko wyjechać na Strbskie i doczołgać się do drugiego bufetu...!
    Gadaliśmy, żartowaliśmy i jest! 
    Jest tabliczka, to i za zakrętem musi być bufet :P

    Musiałam sobie zrobić selfie :D

    Na bufecie zaś drożdżówki, arbuzy, banany, fajnie :P
    Pogoda świetna.
    Słońce, wiatr, błękitne niebo...
    No żyć nie umierać ;)

    Proszę obsługę o dolanie wody do jednego i izotonika do drugiego bidona i kiedy już zaczynam się "plątać" bez celu postanawiam że jadę dalej.
    Paweł oznajmia że jedzie ze mną.

    Super, bo Marcina nie widać, a samej to się dłuży!!!
    Rusza z nami jeszcze inna ekipa, kilku męskich osobników.
    Wiem,że teraz będzie z góry na dół, Paweł wie (zdążyłam mu się poskarżyć),że boję się zjeżdżać od ostatniej gleby, więc mówi,że poczeka na dole, ale teraz musi się "wyżyć" na tym zjeździe :P
    OK jedźcie wszyscy, ja i tak wolę zjeżdżać sama! Jak się przewrócę, to przynajmniej nikomu nic nie zrobię ;)

    Zjazd jest epicki!
    Ten kawałek Rajdu jest chyba najlepszy! W dół,dół,dół,skręt w lewą stronę iiii zaś niby płasko, ale pod górę.
    No nic, przecież nie pierwszy raz przychodzi nam się zmierzyć z ta trasą ;)
    Trzeba dużo gadać, żartować, to wtedy kilometry same uciekają, a życie boli mniej :D
    Do Zdziaru, dojechaliśmy z jakimiś pojedynczymi osobami  z którymi tasowaliśmy się od drugiego bufetu.

    Na górze,czekał na nas ostatni bufet,na ktorym nic nie zjadłam,bo w sumie nie potrzebowałam.
    Wypatrywałam "mojej" Pani z karetki,ale jej nie było,szkoda!
    Był za to Pan Czarek,który miał jeszcze na tyle siły,że zrobił mi "masaż" nóg,szalony! ;)
    Dobrze się siedziało,widoczki cieszyły oczy,ale im dłużej to trwało tym gorzej,bo ciało nie chciało z głową współpracować ;)

    Trzeba jechać,ale przydał by się ktoś do pomocy,bo od Bukowiny do samej mety tego Rajdu podobno strasznie wieje...
    Niedobrze!
    Zbieramy się w 3. 
    Ja,Paweł i Michał.
    Mało jak na nierówną walkę z wiatrem.

    Do końca Rajdu zostało nam ze 30 km,może mniej,ale siły już brakowało.
    Po 170 km boli każda zmarszczka na asfalcie!
    Nie ma jednak marudzenia,cierp ciało jakżeś chciało ;)

    Zdj. Wiktor Bubniak

    Jedziemy,do naszej trójki dołącza chyba dwójka i tak się "ścigamy" z wiatrem i uciekającymi, ostatnimi kilometrami.
    Gdzieś tam nawet na zmianę wyszłam,aleee chyba za dużo Panom nie pomogłam ;)
    Nie pomagała też jazda jeden za drugim,bo ten pieroński wiatr wiał z boku...
    Do niego dochodzą rozpędzone samochody i Pan na motorku bez działającego STOP-u i robi się naprawdę niebezpiecznie!
    Paweł nam słabnie,droga do mety zdaje się nie mieć końca.
    Dobrze, że chociaż Michał ma jeszcze powera,bo reszta nas zostawiła.
    Po skręceniu na lotnisko,Michał motywator krzyczy,żebym dała jeszcze z siebie wszystko i na pełnym gazie wjeżdżamy na metę.
    Czad!
    Zaś objechałam Tatry w koło!!!

    Na mecie chwila na dojście do siebie i już szukamy miejscówki na odpoczynek i posiłek.
    Idę do "kuchni" zamienić bilecik na ryż z kurczakiem i zimne piwo!

    Tak piwo!
    Pierdziele miałam wracać zaraz do domu, ale jak Paulina oferuje drugi nocleg, to czemu mam się nie napić? :P
    Natalka czy chce czy nie, zostanie postawiona przed faktem dokonanym i jak wróci z bufetów, to się dowie,że do domu wracamy jutro :P
    Jem kurczaka, piję piwo, jedno potem drugie iiii język mi się pląta...
    Przynajmniej nie będzie zakwasów :D

    Kiedy już większość (albo wszyscy?) łącznie z obsługą bufetów dojechali do mety, nie pozostało nic innego jak odpoczywać i cieszyć się kolejnym ukończeniem Rajdu wokół Tatr! ;)

    Dziękuję organizatorom za tą przejedyną imprezę!
    Za tą atmosferę, za te bufety z drożdżówkami, bananami, arbuzami i innymi kabanosami :D
    Za te TOI TOIe dzięki którym nie musiałam gonić po krzakach i za to że po prostu Wam się chcę!

    Do zobaczenia za rok!!! ;)

    <3


    Komentarze
    Izona
    | 10:00 niedziela, 3 września 2017 | linkuj Wolski robię co mogę ;)
    Dzięki ;)
    Wolski | 09:45 niedziela, 3 września 2017 | linkuj Hehe No i jest baaaardzo wciągający opis tego rajdu :) jak zawsze jakbym z Toba jechał na tylnym kole Haha
    Izona
    | 12:49 sobota, 2 września 2017 | linkuj Wiktor Bubniak zna się na robocie ;)
    daniel3ttt
    | 12:44 sobota, 2 września 2017 | linkuj Zdjęcie - zjazd z Huciańskiej Przełęczy - jak na okładkę
    Izona
    | 21:21 piątek, 1 września 2017 | linkuj daniel3ttt dzięki ;) może w przyszłym roku wybierzesz się z nami?
    daniel3ttt
    | 21:05 piątek, 1 września 2017 | linkuj No czad super relacja i zdjęcia! Fajnie się czytało. Kilka razy objeżdżałem Tatry i jeszcze nieraz pojadę dookoła.
    Komentuj

    Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

    Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa niema
    Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]

    Counterliczniki.com