Info
Ten blog rowerowy prowadzi Izona. Mam przejechane 53867.50 kilometrów w tym 1066.40 w terenie. Kręcę ze średnią 22.33 km/h i się wcale nie chwalę!Follow me on 2020 2019 2018 2017 2016 2015 2014 2013 2012 2011 2010
Ja na instagramie
Moje maszyny
Wykres roczny
Z Archiwum X
- 2020, Grudzień1 - 0
- 2020, Październik1 - 1
- 2020, Wrzesień4 - 1
- 2020, Sierpień7 - 0
- 2020, Lipiec6 - 1
- 2020, Czerwiec6 - 3
- 2020, Maj8 - 5
- 2020, Kwiecień4 - 4
- 2020, Marzec3 - 2
- 2020, Luty1 - 2
- 2020, Styczeń1 - 0
- 2019, Grudzień2 - 2
- 2019, Listopad1 - 0
- 2019, Październik3 - 0
- 2019, Wrzesień5 - 2
- 2019, Sierpień7 - 8
- 2019, Lipiec7 - 6
- 2019, Czerwiec10 - 11
- 2019, Maj8 - 0
- 2019, Kwiecień5 - 10
- 2019, Marzec4 - 3
- 2019, Luty3 - 3
- 2018, Grudzień1 - 2
- 2018, Listopad4 - 6
- 2018, Październik11 - 11
- 2018, Wrzesień11 - 17
- 2018, Sierpień14 - 23
- 2018, Lipiec14 - 37
- 2018, Czerwiec12 - 14
- 2018, Maj15 - 30
- 2018, Kwiecień12 - 19
- 2018, Marzec7 - 2
- 2018, Luty1 - 0
- 2018, Styczeń3 - 0
- 2017, Grudzień3 - 4
- 2017, Listopad2 - 10
- 2017, Październik8 - 13
- 2017, Wrzesień8 - 14
- 2017, Sierpień16 - 21
- 2017, Lipiec15 - 13
- 2017, Czerwiec15 - 9
- 2017, Maj11 - 12
- 2017, Kwiecień12 - 11
- 2017, Marzec13 - 8
- 2017, Luty6 - 19
- 2017, Styczeń3 - 8
- 2016, Grudzień3 - 4
- 2016, Listopad5 - 4
- 2016, Październik9 - 3
- 2016, Wrzesień16 - 35
- 2016, Sierpień13 - 36
- 2016, Lipiec17 - 41
- 2016, Czerwiec15 - 29
- 2016, Maj14 - 27
- 2016, Kwiecień15 - 21
- 2016, Marzec11 - 22
- 2016, Luty9 - 8
- 2016, Styczeń5 - 11
- 2015, Grudzień8 - 8
- 2015, Listopad6 - 3
- 2015, Październik10 - 10
- 2015, Wrzesień17 - 25
- 2015, Sierpień23 - 20
- 2015, Lipiec23 - 14
- 2015, Czerwiec21 - 12
- 2015, Maj17 - 6
- 2015, Kwiecień14 - 4
- 2015, Marzec10 - 8
- 2015, Luty6 - 2
- 2015, Styczeń1 - 2
- 2014, Grudzień4 - 2
- 2014, Listopad6 - 0
- 2014, Październik9 - 0
- 2014, Wrzesień14 - 10
- 2014, Sierpień17 - 10
- 2014, Lipiec18 - 15
- 2014, Czerwiec21 - 7
- 2014, Maj17 - 10
- 2014, Kwiecień13 - 21
- 2014, Marzec16 - 38
- 2014, Luty10 - 32
- 2014, Styczeń7 - 13
- 2013, Grudzień8 - 18
- 2013, Listopad2 - 2
- 2013, Październik19 - 16
- 2013, Wrzesień15 - 2
- 2013, Sierpień7 - 6
- 2013, Lipiec12 - 18
- 2013, Czerwiec23 - 28
- 2013, Maj20 - 27
- 2013, Kwiecień21 - 18
- 2013, Marzec4 - 2
- 2013, Luty3 - 2
- 2013, Styczeń2 - 2
- 2012, Listopad4 - 2
- 2012, Październik7 - 0
- 2012, Wrzesień11 - 2
- 2012, Sierpień19 - 6
- 2012, Lipiec19 - 2
- 2012, Czerwiec12 - 4
- 2012, Maj6 - 2
- 2012, Kwiecień13 - 1
- 2012, Marzec3 - 0
- 2012, Styczeń5 - 4
- 2011, Grudzień9 - 8
- 2011, Listopad12 - 0
- 2011, Październik10 - 0
- 2011, Wrzesień1 - 0
- 2011, Sierpień1 - 0
- 2011, Lipiec12 - 10
- 2011, Czerwiec14 - 16
- 2011, Maj5 - 18
- 2011, Kwiecień6 - 9
- 2011, Marzec9 - 24
- 2011, Luty1 - 0
- 2010, Grudzień1 - 0
- 2010, Listopad6 - 0
- 2010, Wrzesień3 - 1
- 2010, Sierpień10 - 0
- 2010, Lipiec9 - 27
- Dystans 124.43km
- Czas 04:40
- SpeedAVG 26.66km/h
- SpeedMaxxx 67.32km/h
- Kalorie 2564kcal
- Podjazdy 1240m
- Sprzęt Bianchi Via Nirone 7 Dama
Pierwsza poważna zgrupka, czyli stówka jak malowana :D
Niedziela, 17 marca 2019 · dodano: 09.04.2019 | Komentarze 3
Trochę się wahałam,bo przecież zimy nie przepracowałam rowerowo, a zarobkowo i nie byłam do końca pewna, czy ta stówka ma już sens bytu :PMimo wszystko pojechałam, bo jak to Bartek napisał "Ty nie dasz rady?!"
Przekonywujące! :D
Umówiliśmy się o 11 pod Orbisem i Panowie, ja Was proszę, jestem tym jedynym (chyba), słabym ogniwem w naszej czteroosobowej grupce! :P
Ja, Bartek, Michał i Jarek, zacne towarzystwo!
Już pod hotelem musiałam się rozebrać z nogawek, bo mimo wiatru było na prawdę ciepło!
Wystartowaliśmy!
Tempo spokojne, można było bez zadyszki pogadać :P
Trasa była z góry ustalona.
Miała to być sympatyczna Dolina Popradu i była. Tylko w nieco zmienionej formie,niż standardowa, bo kierowaliśmy się przez Królową i Boguszę na Berest.
I tu mnie spotkała niespodzianka!
Ten podjazd w Boguszy,niby płasko(ale ciągle pod górę)w roku zakupu Bianki był dla mnie zabójczy, teraz został podjechany na prędkości z luźną gadką z Maciejem.
Da się!
Zjazd oczywiście na heblach.
To mi się już chyba nigdy nie zmieni!
Nie dość że zjazd, to jeszcze wiało, myślałam,że mnie porwie! :P
Na dole chłopaki poczekali i zaczęła się nierówna walka z wmordęwindem, nie lubię barz!
Kiedy doturlaliśmy się na podjazd w Bereście mi się już nie chciało, a tu nawet jeszcze nie byliśmy w połowie :O
Serio!
Pierwszy kryzys!
Nogi jak neptyki, głowa nie moja, nawet baton nie pomógł!
Niepotrzebnie kolorowe narkotyki (magnez+witaminy) rozpuściłam w bidonie, zamuliło!
Ale chłopaki mi nie dali zginąć i jak razem wyjechaliśmy, tak razem wrócimy, miło! :P
Obstawiali moje tyły :D
Podobno faceci lubią jechać za dziewczynami.
Ciekawe czemu...? :D
Podjazd fajny, trochę przypominał mi ten z trasy pod Ostrą w Limanowej, ale dużo przyjemniejszy do jechania ;)
Po wyjeździe decyzja na pitt-stop na stacji przy wylocie z Krynicy.
Chwila postoju iii jeszcze bardziej mi się nie chcę!
Zastane te moje chude kości!
W niedziele na stacji nie kupi hot-doga, a na słodkie mój zamulony żołądek nie miał ochoty (absolutnie!), wzięłam tą długą,zimną i ostrą bagietkę z kurczakiem...
Z braku laku :D
Ruszyliśmy w dalszą drogę i tak mi się jakoś zaczęło dłużyć.
Jak sobie uświadomiłam,że dopiero jesteśmy w Muszynie, to mi się prawie płakać chciało!
Tak mnie już kark bolał,że szok!
Nogi spoko, tyłek spoko ino ten kark i barki...
Trzeba to chyba w końcu ustawić, coby z takiej przyczyny nie tracić przyjemności z tej aktywności.
Jechaliśmy, gadaliśmy, narzekaliśmy, no i się cieszyliśmy :P
Ten multum emocji zrozumie każdy kogo kiedykolwiek goniła bomba :D
Dobra mina do złej gry :D
Kolejny przystanek zaplanowaliśmy w Pijalni Artystycznej w Piwnicznej, bo tam mają dobre ciacho i można posiedzieć na balkonie, czyli nie trzeba tracić promieni słonecznych na przesiadywanie w ciemnych lochach, niewiadomego pochodzenia knajpek :D
Kiedy dojechaliśmy do Pijalni, ja już przebierałam nogami.
Zaczęło mi się dłużyć, okropnie dłużyć :P
W sumie się nawet ucieszyłam,że nie ma wolnych stolików, bo liczyłam na szybki stop i powrót.
Im dłuższe te przerwy, tym mi gorzej wystartować z powrotem!
Była kawka, było ciasto i był ogień, byle do domu :P
Kiedy dojeżdżaliśmy do ronda w Starym Sączu, dostałam słowotoku, bo chciałam podziękować chłopakom za wspólną jazdę i zapewnić,że nie, nie wyładują mi się akumulatorki nim zajadę na swoje podwórko :D
Udało się, chociaż każda zmarszczka na drodze, przeszkadzała trzy razy bardziej niż zwykle!
Fajna ta wycieczka, bardzo fajna!
Tak dawno nie jeździłam z kimś na rowerze,że już zapomniałam ile to frajdy jest,kiedy można sobie pożartować w trasie :D
A przecież kolarstwo szosowe, to przede wszystkim dobra ekipa,pyszne ciacho i doskonały humor!
Muszę zadbać w tym roku,żeby przynajmniej raz na jakiś czas znaleźć możliwość i czas na przejażdżkę w gronie rowerowych znajomych.
Uwielbiam!
Kategoria Stóweczka
- Dystans 60.02km
- Czas 02:23
- SpeedAVG 25.18km/h
- SpeedMaxxx 51.12km/h
- Kalorie 902kcal
- Podjazdy 365m
- Sprzęt Bianchi Via Nirone 7 Dama
Afternoon Ride
Piątek, 15 marca 2019 · dodano: 09.04.2019 | Komentarze 0
Jej kiedy to było :)Tyle się od tego czasu wydarzyło,że wydaje mi się jakby mnie cały rok na rowerze nie było!
Taaa szlachetne zdrowie, ten tylko się dowie, kto Cię stracił...
Prawda to!
W październiku po wyrwaniu pierwszej z dwóch czwórek (zalecenie ortodontyczne), zaniechałam problemu i zapłaciłam teraz u chirurga... Czasem, blizną i brakiem aktywności rowerowej!
Patrząc na datę i czas tej jazdy mogę sobie wyobrazić jej przebieg tak:
Miałam wolny dzień, pogoda byłą nie najgorsza, chciałam poczuć trochę wolności no i pac!
Zrobiłam rundkę w jakże moje ulubione teraz strony Piwwnicznej Patrząc na to,że nie mam w telefonie żadnych zdjęć, była to niezbyt emocjonująca wycieczka, bo zdjęcia pstrykam tylko wtedy kiedy coś mnie na prawdę fascynuje :D
No i rower ciągle czekał na swój przed sezonowy serwis! :P
Kategoria Więcej jak 20, mniej niż 100km
- Dystans 40.27km
- Czas 01:45
- SpeedAVG 23.01km/h
- SpeedMaxxx 46.40km/h
- Kalorie 628kcal
- Podjazdy 218m
- Sprzęt Bianchi Via Nirone 7 Dama
EuroVelo11, pięknie! :)
Wtorek, 5 marca 2019 · dodano: 14.03.2019 | Komentarze 0
Strasznie wieje ostatnio.Praktycznie nie ma dnia żeby nie gwizdało,żal! :O
I tak było tym razem.
Po pracy, mając na uwadze, że dzień już się na prawdę wydłużył postanowiłam, się przewieźć, tak!
Nie wiedziałam tylko, który rower wybrać?
Wolniejszy, ale i stabilniejszy Traktor, czy szybszą, ale bardziej niebezpieczną (zwłaszcza na wietrze) Biankę?
Już wyciągałam ubrania, które pasowały mi do górala, jednak kiedy spojrzałam w kąt pokoju, wiedziałam,że to musi być szosa!
Kto nie ryzykuje nie
Pojechałam i się bałam, bo mnie pod auta pchało!
Gupi wiatr :O
Postanowiłam,że skoro już wiem (po ostatnim szlifie z Chopusiem), gdzie kończy się asfalt na drodze EuroVelo poprowadzonej wzdłuż Popradu, przejechać się nią dla bezpieczeństwa i braku zagrożenia ze strony kierowców mających mnie i popychający wiatr w tyle!
Pięknie było!
Szkoda tylko,że tak szybko słońce schodziło za horyzont, bo mi się zimno zaczęło robić, jak wjeżdżałam w zacienione miejsca :P
Dojechałam do najdalej nasłonecznionego miejsca i zawróciłam, bo chłodno i głodno,a do domu daleko :)
Przy samym rondzie w Starym Sączu, w końcu doczytałam co za znak postawili w tamtejszym lesie:
Skończyły się czasy kiedy kierowcy blaszaków omijając korek, przyśpieszali swój wjazd do Sącza tą właśnie ścieżką, ścieżką EroVelo!
Do domu wracałam już po zachodzie Słońca, pięknego zachodu!
Dawać tą wiosnę, ja chcę więcej i więcej roweru!!! <3 :P
Kategoria Więcej jak 20, mniej niż 100km
- Dystans 45.43km
- Czas 02:05
- SpeedAVG 21.81km/h
- SpeedMaxxx 53.30km/h
- Kalorie 770kcal
- Podjazdy 350m
- Sprzęt Bianchi Via Nirone 7 Dama
Sobotnie przedpołudnie ;)
Sobota, 2 marca 2019 · dodano: 05.03.2019 | Komentarze 0
Tylko chwilę wahałam się czy to zrobić, czy sobie darować ;)Słońce niby ładnie świeciło i było ciepło, ale tylko przez szybę :P
Kiedy wyszłam już na pole w całym kolarskim umundurowaniu tak powiedziałam głośno: "kurcze zimno!".
Jednak jak ja już sobie postanowię, tak muszę wykonać :)
Myślałam że tym tripem uda mi się ominąć imieniny babci, ale na moje szczęście (lub nie) goście zjechali się długo po zakończonej prze zemnie wycieczce.
Cóż... :)
Było zimniej niż mi się wydawało, ale humor mnie i tak nie opuszczał :D
Znaczy było mi ciepło, kiedy ciągle jechałam niby płasko, ale jednak lekko pod górę.
Kiedy już pokonałam zjazd trwający z dobre kilka minut, tak myślałam że zamarznę, serio!
O dłonie chodzi, o nic innego, strasznie mi je przewiało!
Mimo wszystko było fajnie,nawet bardzo!
Chwila wolności, a tak mnie cieszy
A imieniny hmm, było fajniej niż się spodziewałam :D
Kategoria Więcej jak 20, mniej niż 100km
- Dystans 50.28km
- Czas 02:02
- SpeedAVG 24.73km/h
- SpeedMaxxx 46.80km/h
- Kalorie 750kcal
- Podjazdy 292m
- Sprzęt Bianchi Via Nirone 7 Dama
Pierwsza szosa w tym roku <3
Wtorek, 19 lutego 2019 · dodano: 05.03.2019 | Komentarze 1
W końcu stało się!Po długiej zimie i nieużyteczności Bianki, przyszedł czas na pierwszy szlif szosą po bezdrożach Nie wiedziałam jak noga, nie wiedziałam jak tyłek, no i jak głowa, a przede wszystkim jak moje dłonie zniosą tą zimowo/wiosenną temperaturę kiedy już zajdzie słońce?
Tyle pytań i niewiadomych, ale wiecie co?
Niepotrzebnych wcale!
Nogi pamiętają dobrze jak to się robi!
Głowa dostała szału radości z możliwości odświeżenia jej po tym zimowym zakiszeniu,serio!
Natomiast kiedy dłonie zaczęły ostrzegać powoli,że będą cierpiały, ja już byłam w drodze powrotnej, dogrzewana ostatkami promieni słońca! ;)
Świetne to było!
Pojechałam do Piwnicznej, dlaczego?
Bo płasko!
Większa szansa na to,że jak na pierwszy raz, to nie wypluje płuc!
I nie wyplułam, nie było gdzie, aczkolwiek moje prędkości nie są jakieś szalone, się je dopracuje :D
Kategoria Więcej jak 20, mniej niż 100km
- Dystans 33.05km
- Czas 01:42
- SpeedAVG 19.44km/h
- SpeedMaxxx 38.20km/h
- Kalorie 469kcal
- Podjazdy 219m
- Sprzęt Giant Brass 2
Z Chopusiem :P
Niedziela, 17 lutego 2019 · dodano: 18.02.2019 | Komentarze 2
Co za czas!Piękny!
Miejsce, pogoda, towarzystwo :D
Już w tygodniu, wiedząc,że pogoda w weekend będzie wiosenna, ustaliliśmy z Chopusiem,że w niedziele idziemy na rower :)
I poszliśmy, serio!
Żeby było sprawiedliwie, pożyczyliśmy od siostry dwa niemal identyczne rowery i jazda!!!
Pojechaliśmy ścieżką rowerową poprowadzoną wzdłuż Popradu w ramach euroVelo i czad! :P
Szosą nigdy się tam nie zapuszczałam, bo nie wiedziałam w którym momencie skończy mi się asfalt, a na tych crossowych rowerkach można wjechać dosłownie wszędzie!
Od ronda w Starym Sączu dojechaliśmy do Życzanowa, a gdyby nam się trochę bardziej jeszcze poskładało i dorobili by kawałek drogi to byśmy i do Mniszka nad Popradem bokiem mogli objechać bez walki o przetrwanie między samochodami :P
No cóż, może kiedyś :D
I tak było zajefantastycznie!
Kategoria Więcej jak 20, mniej niż 100km
- Dystans 20.76km
- Czas 00:56
- SpeedAVG 22.24km/h
- SpeedMaxxx 42.10km/h
- Kalorie 258kcal
- Podjazdy 109m
- Sprzęt Giant Brass 2
Stęskniłam się!
Wtorek, 5 lutego 2019 · dodano: 18.02.2019 | Komentarze 0
Tegoroczny sezon zimowy jest iście zimowy :PByły śniegi, były mrozy i mimo wszystko nie było czasu na nic!
Ale to nie wina pogody, tylko mojej pracy po pracy.
Życie... ;)
Obiecałam sobie,że jeszcze cały marzec się tak przeturlam na dwa etaty, a później sobie daruję, bo by mi serce pękło,że nie jeżdżę na rowerze^^
Pierwszy rower w 2019 roku.
Pierwszy po długich 88 dniach i nocach.
Szał!
Nie była to daleka przejażdżka, ale za to jaka treściwa Uwielbiam jazdę na rowerze, kocham no! :D
PS: jak mnie dupa bolała po tej wycieczce to tylko ja wiem^^
Kategoria Do 20km
- Sprzęt Bianchi Via Nirone 7 Dama
Coś by podsumował... :)
Poniedziałek, 31 grudnia 2018 · dodano: 19.01.2019 | Komentarze 2
Drugi rok z rzędu zbieram się za podsumowanie całego,minionego sezonu praktycznie końcówką stycznia.Nie mam weny twórczej, zanikła razem z regularnymi wyjazdami na szosę :)
Pora jednak podsumować rowerowy, zeszły rok!
Rok 2018 jak każdy miał 12 miesięcy.
Miesięcy dłuższych i krótszych.
Czas na przestrzeni tych miesięcy zdawał się uciekać jak mrugnięcie okiem.
Codzienne obowiązki i sytuacje nie zawsze pozwalały na wykorzystanie tego mijającego czasu akuratnie tak jakbym sobie tego życzyła,ale absolutnie niczego nie żałuję! :)
Styczeń
Już na samym początku chciałam wejść w nowy rok na rowerze.
Zdarzyły się jakieś styczniowe jazdy, krótkie chwile na powietrzu, jednak w większości moja aktywność fizyczna ograniczyła się do 4 ścian i uwięzionym* między nimi rowerem (czyt. trenażer rył głowę, budował psychikę :P).
Luty
Drugi miesiąc roku był dla mnie totalnym zaskoczeniem już na samym jego początku.
Było tak,że pierwszego jego dnia mogłam śmigać na polu, (oczywiście na Traktorze, bo Bianka w więzieniu) w totalnym wiosennym klimacie, a już w kolejnym zrobiło taką zimę,że do końca miesiąca zostało mi dalej kręcić się w pokoju i generować hektolitry potu w ogrzewanym pokoju,fu!
(Tata żartował "szkoda,że prądu nie generujesz,bo przez zimę byśmy zaoszczędzili na rachunkach"...dowcipniś :P)
Marzec
"W marcu jak w garncu".
Trzeci miesiąc 2018 roku był jak ten z przysłowia.
Udało się w końcu wyciągnąć szosę na powietrze i cieszyć się paroma (słownie siedmioma) jazdami na polu w (powiedzmy) wiosennych warunkach.
Szał! :)
Nie obyło się jednak bez przykrych i zimnych doznań na rowerze jak chociażby to załamanie pogody z połowy marca w drodze do Piwnicznej, kiedy,to po raz pierwszy w życiu zadzwoniłam po pomoc z domu ze względu na odmarzające kończyny...!!!
Oczywiście po pierwszym kryzysie, pomoc odwołałam, ale po powrocie nie byłam w stanie własnoręcznie ściągnąć z siebie zamarzniętych ubrań, zamarzniętymi rękami!
I nawet z tego kataru nie dostałam,czujecie?! :D
Im bliżej końca miesiąca, tym pogoda bardziej sprzyjająca do dalszych i bardziej "rozebranych" szosowań, aleeee Wielkanoc...
Kwiecień
Pierwszy dzień kwietnia zapamiętam do końca życia.
Śmierci dziadka się nie zapomina.
I to nie był żart...
Po pogrzebie, kiedy trzeba było wrócić do "życia" zaczął mi się prawdziwy sezon kolarski.
Bez spiny i masy ubrań na sobie, w słońcu i z coraz odważniejszymi kilometrami na liczniku :P
Pojawiły się pierwsze stówki i pierwsze wspólne zgrupki z innymi kolarzami.
Jej w końcu!
Ileż można "rozmawiać" ze ścianą?
Była też pierwsza Knurowska w roku!
Ja przecież uwielbiam tam śmigać!
Wszystko było takie pierwsze, takie nowe i takie świeże, bo wiosenne! <3
Maj
Majówka rozpoczęła mi się nietypowo, bo od rajdu, Rajdu Doliną Dunajca.
Nowa pozycja w kalendarzu imprez rowerowych, całkiem przyjemna i zachęcająca do powrotu w kolejnych sezonach :)
Imprezy rowerowe mają w sobie tę moc, moc przyciągania, którą zrozumie chyba tylko albo ktoś kto w nich uczestniczył albo ktoś kto na prawdę "czuję mięte" do tego sportu :P
Rajd ten był też dla mnie "nagrodą" za trzymiesięczne zimowanie "na chomika" w pokoju na rowerze.
Te hektolitry potu przyczyniły się do jakże mi nieobcego (złośliwi mówią,że mojego ulubionego) 3 miejsca w kategorii CHALLENGE.
To uczucie (kiedy wiecie, że spięliście się maksymalnie w odpowiednim momencie i to poskutkowało honorami od organizatorów i brawami od innych uczestników, potencjalnych rywali) bezcenne...!
Koniec maja był równie zacny jak i jego początek.
Pierwszy raz odkąd nałogowo śmigam na rowerze, objechałam do Nowego Targu i wróciłam do domu w ciągu jednego dnia, tfu w ciągu 5h :D
Marzyło mi się to od dawna :P
Kiedyś jeszcze (a może już w 2019 roku?) zaliczę takiego tripa do Zakopanego!
Bo wycieczka nad polskie morze rowerem, to póki co chyba odległe marzenia....
Zobaczymy!
W maju rozpoczęli też rozbiórkę starego i budowę nowego mostu heleńskiego nad Dunajcem, więc z automatu wiedziałam,że bardzo często będę śmigać do pracy rano rowerem,bo... #zakorkowanynowysącz
Fajny ten maj był!
Czerwiec
Połowa roku i zaczyna się po raz kolejny,rozkmina nad sensem mojej pasji, ekstremalnej jak widać.
Wszystko za sprawą mojej kolejnej już gleby na rowerze, głupiej i niepotrzebnej gleby !
Szczęście w nieszczęściu,że moje żelazne kości nie są łatwe do pokonania (do czasu...).
Powiem Wam,że w tym momencie powinnam zawiesić rower na haku i pomyśleć nad bezpieczniejszym stylem spędzania wolnego czasu.
Wiecie na pewno (a jak nie, to czytajcie dalej!),że w ciągu ostatnich 3 lat zaliczyłam 3, słownie trzy poważniejsze upadki.
Pierwsza (ostrzegawcza!) na moim ukochanym Rajdzie wokół Tatr.
Druga (dająca znak z góry,że się mną tam interesują) na zjeździe z przesławnego Gliczarowa.
I trzecia wynikła z bliskiego kontaktu z citroenem!
Po tej trzeciej klepie bałam się dosłownie wszystkiego co związane z kolarstwem szosowym!
Jazdy w grupie, szybkich (i wolnych też) zjazdów i przejeżdżających obok mnie samochodów...
Więc gdzie sens i logika dalej kontynuować swoją pasję?
Ostudziło to moje kolarskie zapędy na tyle skutecznie,że postanowiłam nie wychylać się w jeździe w grupie, QOMy zdobywać tylko na podjazdach, a mijającym mnie samochodom nie dać więcej satysfakcji z obicia mnie i mojej Bianki!
W czerwcu udało mi się też zwiedzić po raz 3 Bieszczady, za co jestem niezmiennie wdzięczna mojemu, kochanemu Chopusiowi <3
Pięknie było! <3
Lipiec
Jest to miesiąc, który od trzech lat (czyli od momentu zakupu przeze mnie szosy), podnosi mi adrenalinę na samą myśl o jednym z najlepszych, ale równocześnie najcięższych wyścigów w sezonie.
Tak Tatra Road Race.
Żeby to zrozumieć, trzeba to przeżyć!
Po zeszłorocznej glebie na Gliczarowie w tym roku bardzo poważnie rozmyślałam nad sensem udziału w tej imprezie, czemu?
Bo przecież ja się boje zjeżdżać, a bez tego się nie da na wyścigu!
Wyścig, to podjazdy pokonywane z wysiłkiem do porzygu i zjazdy zjeżdżane z prędkością światła....
Taaaak, tak było jeszcze 2 lata temu, na moim debiucie w tej imprezie.
Teraz się już tak nie da. Głowa nie pozwala, głowa się boi!
Mając to wszystko na uwadze, prosiłam Chopusia,żeby mi potowarzyszył w rekonesansie trasy, tylko i aż po to żeby się dowiedzieć, czy udział w tym wyścigu po wszystkich moich dotychczasowych doświadczeniach ma sens...
No pewnie że ma!
Ja już nie dla wysokiego miejsca, ja dla zabawy i towarzystwa tam chciałam.
I pojechałam!
Nie było to zaś 3 miejsce, tylko 6, a satysfakcja,że się nie dałam swoim lękom ogromna!
Lipiec to także chyba jedyny miesiąc w roku kiedy ze względu na bardzo intensywne opady deszczu, trzeba było odstawić na parę dni z rzędu rower na bok.
Sierpień
Normalnie bym się podniecała,że sierpień, to najlepszy miesiąc w całym roku, bo Rajd i mój urlop i w ogóle pogoda najlepsza do życia, ale nie w tym roku :P
Co prawda był urlop i była piękna pogoda i były góry i były Mazury i był Chopuś, no cudownie było! <3 ^^
Jedyne czego brakło, to Rajdu wokół Tatr! :(
Znaczy Rajd był, tylko ja w nim nie uczestniczyłam, bo warunki pogodowe były fatalne!
Zimno, mokro,śnieżnie (tak!),wietrznie, nieeeee....
Byłoby jeszcze gorzej niż za pierwszym razem, serio!
Byli śmiałkowie, którzy dzielnie jak żołnierze pokonali w tych paskudnych warunkach całe 200 km, ale szczerze?
Nie zazdrościłam. Gdzie tu jakakolwiek przyjemność o którą chodzi w tym całym rowerowaniu?
Sierpień mimo braku tej jednej z dwóch moich ulubionych, (a może już jedynej) imprezy w ciągu roku był także miesiącem wspomnianego przeze mnie urlopu.
Czyli i bez tego masy przejechanych kilometrów na rowerze, w samochodzie i tych pokonanych pieszo po pięknych polskich i słowackich górach <3
Ktoś ma jeszcze wątpliwości co do tego,że urlop jest najpiękniejszym czasem w roku? :P
Wrzesień
Mimo tego,że wraz z końcem wakacji dla mnie kończy się lato, wrzesień dzielnie próbował mnie zmylić co do tego przekonania :)
Dało się ciągle jeździć "na króciaka" i ciągle ta jazda cieszyła i ciągło na ten rower, bo w co niektóre dni pogoda była przecudna <3
W połowie września uczestniczyłam z Pauliną w podhalańskiej edycji Rapha Womens 100 iiii to mi się fes podobało, bo mnie Mamuśka przeciągła po takich zakątkach Podhala o których nie miałam do tej pory pojęcia!
Jak ja się tak lubię czasem powłóczyć na rowerze! <3
Ciągle jeździłam do pracy na pierwszą zmianę na rowerze i to dopiero w miesiącu wrześniu dobiłam do 5 tysięcy przejechanych kilometrów w 2018 roku, późno!
We wrześniu też po kilku latach owocnej współpracy,posłuszeństwa odmówiły mi moje pierwsze "profesjonalne" spodenki rowerowe.
Smuteczek!
Ja się pytam gdzie Ci kolarscy sponsorzy, którzy by mnie ubrali na nadchodzący sezon, he? :D
Czekam na propozycję,w końcu stylówa na rowerze musi być nie?
Październik
W październiku żałowałam tylko jednego.
Mianowicie tego,że muszę (pod aparat ortodontyczny) wyrwać czwórki i to obydwie!
Gdybym wiedziała,że czas przed i po wyrwaniu tych zębów będzie tak bardzo rowerowy, chyba bym się nie zdecydowała na październik :P
Było ciepło, nawet bardzo!
Ja ciągle mogłam jeździć na krótko i ciągle mi nie było zimno!
Wiadomo, dzień już coraz krótszy, a przy zachodzie słońca temperatury stawiały sutki na baczność, ale te piękne krajobrazy które malowała jesień były silniejsze od wszystkiego :)
Zaliczyłam parę dłuższych tripów, ale o kręceniu "stówek" można już było zapomnieć...
Chociaż nie powiem, strasznie kusiło mnie żeby jednak objechać Tatry wkoło :P
Nawet teraz w październiku, przecież pogoda o niebo lepsza jak w sierpniu w dzień Rajdu!
Koniec końców wszyscy z którymi wchodziłam w konwersację na ten temat, skutecznie sprowadzali mnie na ziemię.
I prawidłowo!
Jeśli Tatry dookoła to tylko na Rajdzie, inaczej nie ma to uroku.
Im bliżej listopada tym mniej mi się tego roweru chciało.
Chyba moje ciało czuło,że pora układać się do zimowego snu i nade spać całe, nieprzespane lato :D
Listopad
Tak się złożyło,że w listopadzie zrobiłam tylko (i aż) 4 wycieczki w tym wycieczkę, która okazała się ostatnią wycieczką w 2018 roku.
Nie spodziewałam się,że w grudniu nie będzie mi dane ani razu wsiąść na rower, cóż...
Patrząc na listopadowe wpisy i zdjęcia pogoda była sprzyjająca na tyle,że po pierwsze ciągle jeździłam na krótko/lub pół krótko i ciągle te wycieczki mogły być albo zbliżające się ku setce albo ku połowie setki.
Patrząc na miesiąc w kalendarzu, pogoda prawie jak w Calpe (chociaż to już nie jest pożądany kierunek wśród zimujących kolarzy)! :D
Podsumowując:
Rok 2018 może nie był moim, rowerowym rokiem WOW, który wniósł by w moje rowerowanie coś czego do tej pory nie odkryłam w swojej osobie kolarzystki i w świecie kolarskim.
Wszystko co związane z życiem kolarza amatora, zdążyłam już poczuć w latach ubiegłych i to dosłownie na własnej skórze i w swojej głowie.
Jedyne czego ciągle nie doświadczyłam, to prawdziwie rowerowego wyjazdu w ciepłe kraje w środku zimy...
2018 rok był najpewniej, najcieplejszym, (a więc najlepszym dla jazdy na rowerze) rokiem jaki do tej pory pamiętam.
Ale
patrząc na kilometry wykręcone w ciągu całego roku (6230,80 km), jakoś bardzo nie odstawałam od roku poprzedniego (to przecież TYLKO 1200 km mniej :P!), chociaż sam blog w sobie nie zliczył (bo mu na to nie pozwoliłam!) kilometrów wykręcanych na trenarzeże (a było ich koło 600!) :P
Nie dojechałam do zakładanych 7 tysięcy kilometrów, więc był, to najsłabszy rok odkąd mam Bianke.
Ale w 2018 roku było czegoś więcej!
Więcej miłości, gór i luzu :)
Po prostu, mimo wszystko było najpiękniej! <3
W 2018 roku zmieniło się wiele w moim prywatnym życiu, czego nie będę tu opisywać, bo jak sama nazwa wskazuje jest, to moja prywatna sprawa :P
Ale kocham i jestem kochana,a to jest cenniejsze niż tysiące przejechanych kilometrów i worek zdobytych medali czy QOMów w aplikacyjnej rywalizacji wśród kolarzy.
Nadal będę jeździła na rowerze (bo ja to po prostu uwielbiam!) licząc na to,że prędzej czy później i mój Chopuś znajdzie czas i możliwość na towarzyszenie mi w tych moich rowerowych eskapadach^^
A kwestia ścigania się i jazdy o życie zostaje ciągle ambicyjną niewiadomą, tonowaną każdą,kolejną wywrotką na rowerze.
Są w życiu ludzie i sprawy, które trzeba bardziej pielęgnować niż swoją łydkę <3 :)
Tym optymistycznym akcentem, pragnę życzyć Wam wszystkim szczęśliwego i zakręconego Nowego Roku!
Do zobaczenia na trasie!
*kręciołków "w więzieniu" nie wliczam w zeszłoroczne statystyki, bo "bikestats", to strona do opisywania wycieczek i przygód, które spotykają nas w terenie, a nie w pokoju! :D
- Dystans 50.26km
- Czas 02:00
- SpeedAVG 25.13km/h
- SpeedMaxxx 56.50km/h
- Kalorie 766kcal
- Podjazdy 301m
- Sprzęt Bianchi Via Nirone 7 Dama
Co ta strava?
Czwartek, 8 listopada 2018 · dodano: 08.11.2018 | Komentarze 4
Drugi dzień z rzędu strava odmawia współpracy.Znaczy ja widzę,że podczas mojej jazdy ona mi działa bez zarzutu, ale kiedy tylko zakończę zapis trasy i wgrywam ją na konto, widzę,że przez większość jazdy GPS jej nie śledzi, tylko zaznacza od szczała prostą linię jak od linijki.
Smutne, to bo większość UP-ów i prędkości no i kalorii idzie się ebać :P
Pojechałam na Łącko, w planie była do zrobienia najkrótsza pętelka na wolne półtorej godziny czasu i to był dobry pomysł ;)
Pogoda ciągle dopisuje i aż chce się iść na ten rower,więc czemu nawet chwili na niego nie wykorzystać? :)
W sumie mogło by tak być ciągle w pogodzie ;)
Tylko tak sobie myślę,że jak tak będzie bez przerwy, to czy mi się ten rower nie znudzi do lata? :D
Przecież kiedyś też trzeba odpocząć, nie?
Niby nie jeżdżę jakoś nie wiadomo ile,ale te kilka tysięcy rocznie, też robi robotę :)
Cieszę się,że w miedzy czasie (znaczy w ciągu roku) kilkanaście razy wybrałam się w góry, bo jakby nie ta odskocznia, to już wgl bym chyba ześwirowała od roweru :P
Kiedy kończyłam pętelkę chciałam się jeszcze trochę powspinać i postanowiłam wracać przez Brzezną i drylować pod górę Instytutu.
Fajnie mi się nawet tam wspinało, tylko szkoda,że strava zaś mi tego nie policzyła :O
Żal mi!
Tyle na ten tydzień, muszę sobie odpocząć.
Nie wiem jak będzie w przyszłym tygodniu, bo po pierwszej zmianie będzie już noc, ale może akurat mi coś odbije :P
Zatem bywajcie :D
Kategoria Więcej jak 20, mniej niż 100km
- Dystans 74.71km
- Czas 03:10
- SpeedAVG 23.59km/h
- SpeedMaxxx 50.40km/h
- Kalorie 561kcal
- Podjazdy 634m
- Sprzęt Bianchi Via Nirone 7 Dama
Wezwała mnie natura! :P
Środa, 7 listopada 2018 · dodano: 07.11.2018 | Komentarze 2
Miałam dzisiaj spasować i nie jeździć, bo wczoraj przecież jeździłam nie? :PAle kiedy rano zalała mnie fala słońca, wiedziałam,że z naturą nie wygram :D
Miałam więcej czasu niż wczoraj, więc zaplanowałam sobie dłuższą trasę.
Pojechałam w kierunku Przełęczy pod Ostrą żeby później zjechać do Limanowej iii wrócić Wysokim do domu.
Jak sobie zaplanowałam tak jechałam ;)
Wszystko fajnie ładnie, nogi się dobrze kręciły, ale wolno, strasznie wolno jeżdżę!
Ja wiem,że to już zmęczenie materiału po całym roku włóczenia się po tych mniejszych i większych górkach, ale chciało by się szybciej...
Cóż!
Do Przełęczy wydawało mi się,że jadę miesiąc, od Przełęczy nie lepiej.
Nawet na torze Górskich Wyścigów Samochodowych, nie mogłam się zbytnio rozpędzić, smuteczek :D
No i gdzieś tu w tym momencie, strava zrobiła mi psikusa zawieszając się totalnie,aż do zjazdu z Biczyc, przez co przynajmniej połowa wzniesień i czasu jazdy (o spalonych kaloriach nie wspominając) poszła się ebać!
Uwielbiam GPSy!
Nieświadoma tego wszystkiego, cisłam ile wlezie,żeby troszkę średnią podkręcić, jak się później okazało, na marne :P
Cóż!
Ja swoje wykręciłam i wystyrmałam, system mnie oszukał,życie :D
Miałam przynajmniej ładne widoczki i słońce które nieźle grzało po plecach <3
Kategoria Więcej jak 20, mniej niż 100km